0
rob_sad 18 kwietnia 2024 20:37
Image

Ludzie czekają na zachód słońca, który jest.. rzeczywiście ładny.

Image

Image

Image

Dziś piątek, wieczorem jest pokaz fajerwerków na Waikiki organizowany przez Hiltona. Widać, że w stronę hotelu idą prawie wszyscy turyści. Idziemy też my, ale by potem uniknać długiego nocnego spaceru do samochodu, ja wracam po samochód i odbieram ich zaraz po pokazie.

Image

ImageNa dziś w planie wodospad Manoa, a potem centrum Honolulu i po prostu zakupy. Pasmo wzgórz wzdłuż wyspy to naprawdę gęsta zieleń. Na tym obszarze pada najczęściej i najbardziej. Bardzo często któraś część wyspy jest w słońcu, a nad środkiem i tak wiszą chmury. Jest tu bardzo dużo pieszych szlaków. Do Manoa idzie się mniej niż 1h od parkingu (płatnego). Gdy wyjeżdżamy świeci słońce, a im bliżej gór jesteśmy tym ciemniej. Jak widać także na Oahu dzikie kury:

Image

Image

Image

Najpierw idzie się fajnie, potem zaczyna padać. Im bliżej wodospadu tym bardziej pada.

Image

Image

Trasa jest świetna, aż ciężko uwierzyć, że blisko jest duże miasto. O wodospadzie czytałem, że czasem ledwo leci i także tym razem wygląda to niespacjalnie okazale:

Image

Przy zejściu przestaje padać, a nawet czasem zaświeci słońce. Tej zieleni będzie mi brakowało. Liczyłem, że może którego dnia wstane wcześniej i sam podjadę na jakis szlak, ale na chęciach się skończyło. Jest jeszcze tyle do zobaczenia, że mógłbym tu siedzieć 2 tygodnie.

Image

Image

Jeździmy jeszcze po tych bardziej zielonych dzielnicach:

Image

Image

Spacer po Downtown nie ma sensu, bo także tu niżej zaczyna padać. Ulice są szerokie, ale wiele z nich z zielenią:

Image

Posąg króla Kamehameha, tego który zjednoczył Hawaje na początku XIX wieku, a za nim budynek sądu, a raczej jakiś muzeum sądownictwa.

Image

Zrobiliśmy wieksze zakupy wraz z pamiątkami licząc, że przez ten czas pogoda się poprawi, ale jest jeszcze gorzej. Pojeździliśmy jeszcze po Honolulu, a potem niestety na lotnisko.
Po Maui i Kauai w 2018 nie byłem zachwycony.Teraz już wiem jaką różnicę robi pogoda i słońce, bo z Oahu także wrażenia mam pozytywne. Wyspa oferuje wiele atrakcji, zróżnicowaną przyrodę, trochę kultury, a to co mocno komercyjne jest jakimś cudem wyizolowane. Poza Waikiki nie widać tłumów turystów, jest spokojnie.
W porównaniu z duża wyspą Oahu jest malutka, dojazdy wszędzie są bardzo sprawne, korkuje się czasem tylko główna droga przez Honolulu, ale nie tak by tam utknąć, a tak, że wydłuży przejazd o 5-10min.

Znowu żal mi oddawać samochód. Po pierwszych kilku godzinach chciałem go oddać, bo barki nie mieściły mi się w siedzeniu (a jestem szczupły), nogi miałem w dziwnej pozycji i miałem wrażenie, że mało widzę (z zasłoniętym dachem). Kolejnego dnia zaczeło mi się podobać, szczególnie ten niski pomruk przy odpalaniu. Zacząłem się nawet zastawiać czy to naturalny dźwięk dla tego silnika, czy bajer generowany elektronicznie kosztem zużycia paliwa. Ten dźwięk był fajny.

Image

Honolulu ma saloniki akceptujący Priority Pass, ale bez jedzenia i daleko od naszego gejta. Siedzi się wygodnie, może dlatego, że po wczorajszych spacerach i dzisiejszym wodospadzie zacząłem czuć zmęczenie.

Image

Lot na Guam to 8h. Nasz samolot już czeka:

Image

Mamy prawie 1h opóźnienia ale akurat w przypadku tego lotu nie robi to nam różnicy. Gdy rozpoczyna się boarding priorytetowo wzywają wojskowych i ich rodziny. W kolejce ustawiło się pół samolotu. Guam to duża i ważna baza wojskowa, gwarant spokoju dla Tajwanu.

Image

Gdy w końcu siedzimy, widać, że pogoda robi się coraz gorsza. Udało nam się wstrzelić w słońce i tutaj na Oahu i wcześniej na dużej wyspie:

Image

Po intensywnych dniach cieszę się odpoczynkiem na pokładzie oraz dodatkowymi 4 godzinami na relaks (bo taka bedzie roznica czasu). W kalendarzu ta różnica to aż 28h, bo stracimy cały dzień na linii zmiany daty. Śmieszne, że względem Polski czas zmieni się nam tylko o 2h tyle, że w drugą stronę.
W Guam mamy tylko długą przesiadkę z noclegiem, a rano od razu lecimy na Saipan. Pierwotnie plan był bardziej ambitny, by polecieć Island Hopperem, lotem ktory leci z miedzylądowaniami na kilku wyspach Mikronezji, tak by zostać choć na 1 dzień na Pohnpei i odwiedzić tam ruiny miasta Nan Madol, ale loty nie chciały się dopasować (rok wcześniej dopasowywałem ale inne rzeczy nie pasowały i samochody na Hawajach były jeszcze za drogie). Island Hopper to teć o wiele więcej godzin w samolocie co przy podróży z dziećmi ma duże znaczenie. Rozpatrywałem też opcję z wyspą Yap - bardziej egoztycznie, bardziej wyizolowane miejsce. Ale loty z Guam są tam tylko 2x w tygodniu i w chorych nocnych godzinach, zjadłoby to nam aż 3dni. Ostatecznie wybór padł właśnie na Saipan, bo blisko Guam.

Na tym połączeniu jako jednym z niewielu wewnętrznych lotów United na Pacyfiku (o ile nie jedynym) oferowany jest catering w ekonomicznej. Czytałem, że nie zawsze tak było, a zmiana to efekt wielkich starań Guam, bo lot długi, bilety drogie i cieżko wytrzymać bez jedzenia. Zapomnieli chyba dogadać, by to jedzenie podgrzewali, bo zimne mięso z kurczaka smakuje dziwnie. Za oknem bardzo powoli robi się ciemno:

Image

Image

Dolatujemy i wychodzimy z lotniska bardzo szybko:

Image

Potrzebujemy nocleg tylko po to by rano polecieć na Saipan, nie było więc sensu by brać jakikolwiek inny hotel, niż tani blisko lotniska. Nie było jednak takiego, by dojść do niego na piechotę. Zamawiam taxi online. Bez problemu dojeżdżamy taxi, dogadujemy się z kierowcą na poranny transport na lotnisko. Pokój jest nieco poniżej oczekiwań, ale do rana wystarczy.Dzięki różnicy czasu nie mamy problemu z wstaniem z łózek rano. Szybko się zbieramy taxi czeka.
Pomimo, że Guam to lotniczy hub na tę część pacyfiku to nadal niewielki port. Wszystkie formalności idą błyskawicznie. Wreszcie mamy salonik z dostępem na Priority Pass, jemy więc śniadanie, a potem idziemy do gejta:

Image

Image

Startujemy z Guam z niewielkim opóźnieniem. Pogoda się poprawiła, bo dzień wcześniej były chmury:

Image

Lot nie trwa nawet 30min. Na Saipan pogoda jest jeszcze ładniejsza. Lotnisko jest jeszcze mniejszem, a to oznacza zero kolejek i już po 10min od wyjścia z samolotu siedzimy w samochodzie. Z jednego końca wyspy na drugi jedzie się 30min. Jest piękne słońce, wyspa sprawia wrażenie ciche, spokojnej, czystej i zielonej. Skręcamy z głównej drogi na jakieś wzgórze, by zobaczyć coś więcej. Zachodnia strona wyspy to błękitny atol i tutaj znajduje się wiekszość hoteli:

Image

Tu ewidentnie coś poszło nie tak:

Image

Image

Jedziemy na północny skraj wyspy. Po drodze mijamy ogromny statek wycieczkowy stojący w porcie, a potem fajną plaże, na którą pewnie wrócimy.
Pod koniec II Wojny Światowej Mariany z racji kluczowej lokalizacji były areną bitew. Amerykanie by móc realizować naloty na Japonię musieli zdobyć wyspy Marianów. Parkujemy na chwilę przy ostatnim punkcie obrony wojsk japońskich:

Image

Image

Na mapce widać kierunki działań i statystyki. Widać, że to nie była wyrównana walka:

Image

Gdy Japończycy już wiedzieli, że przegrają zainicjowali największy w historii atak samobójczego oddzialu 3000 żołnierzy, a pózniej wiekszosc pozostalych przy życiu (nie tylko żolnierzy) skoczyła z klifow ze strachu przed pojmaniem. Klify sa dzis miejscami pamieci.

Image

Image

Gdy wracamy przed nami widać najwyższy klif, na szczyt którego zaraz wjedziemy:

Image

Image

Widok z góry klifu taki sobie. Wraz z nami podjeżdża samochód z turystami z niemiec, kierowca opowiada im o wyspie, a nas pyta, czy też przypłyneliśmy statkiem i jest zdziwiony, że nie. Turystów prawie nie widać.

Image

Ale gdy wracamy z mamy fajny widok na zachodnie wybrzeże wyspy:

Image

Image

Jedziemu do The Grotto, niewielkiej jaskinii wypełnionej wodą morską która ma połączenie z oceanem. Trzeba zejść z parkingu mocno na dół po stromych schodach. Widać w oddali, że wschodnia część wyspy to raczej skały i klify:

Image

Widać w głębi jaskinii wodę oświetloną naturalnym światłem i wygląda to fajnie, ale ciezko zrobić dobre zdjęcie. Za opłatą można popływać w jaskinii, ale tylko z opieką i jest to zasadne, bo woda unosi się i opada o około 1m w rytmie fal, ale jednocześnie przelewajac się przez ostre skały.

Image

Image

Potem zatrzymujemy się na chwilę na punkcie widokowym na niewielką wysepkę zamieszkałą przez ptaki:

Image

Dalej asfalt się kończy, ale chcemy dotrzeć do jaskinii Kalabera. Jedzie się całkiem dobrze.

Image

Wrac z odległością rosną nasze obawy, bo to część wyspy zupełnie niezagospodarowana, nie ma tu nikogo:

Image

Przy grocie jest spory parking, zbdowano tu repliki charakterystycznych chat w których pieszkali pierwotni mieszkańcy wszystkich wysp archipelagu marianów. Drewniana konstrukcja była postawiona na sporych kamiennych kolumnach, na wysokości kolumn znajdowała się podłoga głównej kondygnacji. Do jaskinii można tylko zajrzeć na podejście. W jaskini znajdują się petroglify rysowane mniej więcej w okresie kolonizacji wyspy, która miała miejsce 4tys lat temu. To znacznie wcześniej niż na Hawajach, które są chyba na samym końcu na mapie kolonizacji wysp Pacyfiku (dopiero około 800lat temu).

Image

Image



Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

mihal09 24 kwietnia 2024 14:28 Odpowiedz
Świetna trasa. W jakim wieku dzieci?
jakub-m 7 maja 2024 17:00 Odpowiedz
czekam na kolejne części!
lluukk 7 maja 2024 17:08 Odpowiedz
@rob_sad "problem z płatnością kartą PKO" niech zgadnę - Visa Infinite? ;)
marek2011 8 maja 2024 05:08 Odpowiedz
Co do Manhattanu - to jak najbardziej dużo bliżej lata. Sam robiłem kiedyś (parę lat temu) fenomenalne podejście na rejsie AC z YYZ nad M i Central P. do LGA. Generalnie nad M. latają wiśnie samoloty lądujące na LGA.
mapa 9 maja 2024 12:08 Odpowiedz
Super zdjęcia, jak zawsze. Też ostatnio w Konie brałem auto z Alamo i bylem bardzo zadowolony, w szczególności błyskawiczną obsługą. A sam terminal tam sprawia, że po przylocie od razu czujesz, że jesteś w raju :)
cart 20 maja 2024 23:08 Odpowiedz
Ja spałem w tym Hyatt za punkty. Dostaliśmy upgrade (na Hyatt gold) do ogromnego apartamentu w położonego w oddzielnej części - mieliśmy własny ogród japoński, akwarium i chyba ze 100 m2 do dyspozycji. Do tej pory wspominam jako najlepszy nocleg w życiu ;-)
hiszpan 22 maja 2024 23:08 Odpowiedz
No szacun, ja po Japonii jeszcze się nie odważyłem prowadzić samochodu!
rob-sad 22 maja 2024 23:08 Odpowiedz
hiszpan napisał:No szacun, ja po Japonii jeszcze się nie odważyłem prowadzić samochodu!Na Okinawie za bardzo nie ma wyjścia, ale tam pewnie też jest prościej niż np. w Tokyo. Różnokolorowych oznaczeń na asfalcie nie ogarnąłem do końca, ale wszystko poza tym jest całkiem normalne.Zaskoczeniem było dla mnie, że oni przekraczają dozwoloną prędkość i nie pojedyńcze samochody, ale chyba nawet więcej niż połowa kierowców. Oczywiście nie jakieś tam szaleństwa, ale te 10-15km/h więcej niż wolno (tyle co u nas, ale PL zaliczam raczej do krajów dziczy drogowej, a po Japonii tego się nie spodziewałem).
tropikey 21 października 2024 17:08 Odpowiedz
Super wyprawa. Takie relacja, jak Twoja, czy afrykańska @zawiert, pokazują, jak można (a może raczej "trzeba"?) układać sobie życie z dziećmi (młodszymi, czy starszymi). To procentuje :)Tylko jedno mnie męczy... Co Tym z tym "Tokyo", jakbyśmy polskiej nazwy nie mieli ;)
rob-sad 21 października 2024 23:08 Odpowiedz
Hej. Dzięki.Dzieki generalnie jak nie ma podrózy to dzieci pytają kiedy będzie, a jak jest to jest różnie. Zwykle albo jedno albo drugie marudzi, że słaby hotel, że za długo, że nudno, że za dużo zwiedzania itp. Na tym wyjeździe jedno i drugie było zadowolone, szczególnie z Hawajów (bo duże fale, fajne widoki i krótkie szlaki). Teraz mam w domu, że chcą znowu na Hawaje. Zaczałem już nawet planować, a z HNL za mile kółko przez wyspy Marshala i Mikronezje (już bez RTW, bo to się mniej opłaca). Nie wiem, przywykłem, że wszędzie widzę Tokyo, a nie Tokio, no i jak gdzieś czegoś szukam to też wpisuję Tokyo.
rob-sad 3 listopada 2024 23:08 Odpowiedz
Jeszcze dla chętnych relacja na stronce z mapami. Tym razem w 2 częsciach, bo za dużo było:https://robertsadlowski.com/index.php?trip=rtw1https://robertsadlowski.com/index.php?trip=rtw2Dla wysp są mapki szczegółowe.(raczej na desktop, na mobilnych najwyżej w poziomie da się oglądać)