Dużym minusem są na pewno grupy zorganizowane, a także wycieczki szkolne, więc o nostalgicznym nastroju można tylko pomarzyć. Z ciekawostek, spotkałem pierwszą grupkę Polaków, poznałem ich po zawieszkach Rainbow na plecakach. Zawsze to fajne uczucie, jak ktoś nie wie, że obok stoi rodak
:D
Nie głaskałem, ale ponoć przynosi szczęście.
Następny punkt to księgarnia Ateneo mieszcząca się w budynku byłego teatru. Robi wrażenie. Na plus również to, że wejście jest darmowe, w przeciwieństwie na przykład Lello w Porto. Zero kolejek, wchodzisz i już.
Plan gastronomiczny na ten dzień obejmował pizzę w El Cuartito a wieczorem ostatni stek w Argentynie. Niestety udało się zrealizować go tylko w połowie – wersja chica ich sztandarowej pizzy trzymała mnie do wieczora.
Dalej ruszyłem w kierunku dzielnicy portowej czyli Puerto Madero. Po drodze nie mogłem nie zatrzymać się na Plaza de la República.
Puerto Madero to odrestaurowana dzielnica portowa. Bardzo ładne miejsce, życie toczy się w knajpach, w pobliżu żurawi portowych. Stwierdziłem,że warto będzie tu wrócić wieczorem.
Tymczasem kawka w Starbucksie – w Polsce nie korzystam ale w odległych krajach zawsze, bo kawa zawsze smakuje dobrze i wszędzie tak samo. Nie cierpię cappuccino na słodko, co często się zdarza nawet w salonikach.
Przegladając mapy zauważyłem,że w niedalekiej odległości jest wysoko oceniany rezerwat ekologiczny Costanera Sur a w pobliżu wejścia pomnik Messiego. Trzeba to było zobaczyć. Niestety, podwójne rozczarowanie – park zamknięty na cztery spusty (chyba,że nie potrafiłem znaleźć otwartej bramy) a po pomniku Messiego zostało to:
Może w najbliższym czasie jednak go odbudują?
:D
W pierwszym dniu w Buenos nie udało się popatrzeć na tancerzy na Plaza Dorrego, więc postanowiłem zrobić wycieczkę w tamtym kierunku, licząc że tym razem się uda. Przez centrum miasta biegnie linia kolejowa, myślałem że to pozostałość po starych czasach ale tam naprawdę jeżdżą pociągi.
Weszła mi w kadr
:lol:
Po drodze zajrzałem na Plaza de Mayo, tym razem żadnych demonstracji.
Zaciekawiły mnie te kamienie pod pomnikiem,okazało się,że tak jak wspominał @Tropikey w swojej relacji sa to pamiątki po zmarłych na covid. Większość młodych ludzi
:cry: A na Plaza Dorrego znowu tylko lokalny Lady Pank, niestety nie udało się, więc pozostaje YT
:)
Zrobiło się późne popołudnie więc postanowiłem wrócić do Puerto Madero. Tak się prezentuje wieczorem.
Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne!
Parę razy się już zdażyło ale nigdy sam i nigdy więcej niż jeden dzień bez kontaktu z cywilizacją. Oman,Norwegia, Dolomity ale to trochę inna liga bo obok namiotu stało auto[emoji3]
Wspaniałe zdjęcia przepięknych miejsc, ależ wyprawa! Gratulacje.tropikey napisał:Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne! Z tą walichą, co ją ciągasz po America del Sur będzie ciężko
;)
czy ja dobrze widze? ktos sie przeszedl po zamarznietej lagunie? koncem stycznia byla piekna lazurowa, ani sladu sniegu. Swietna relacja, czytam, ogladam, sprawdzam na mapie - o! bylam! o! pamietam! o! tez mam takie zdjecie
:-) Pisz dalej bo dobrze to idzie!
tropikey napisał:Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne!Też o tym myślę już od dłuższego czasu i nawet kupiłem porządne buty trekkingowe (od czegoś trzeba zacząć)
:lol: W samej Patagonii już byłem i aż łezka się w oku kręci na widok lodowca - btw piękne zdjęcia. Obiecałem sobie tam wrócić - albo El Chalten albo Torres del Paine po stronie Chilijskiej.. tylko chyba brakuje mi odwagi do samotnej wyprawy
:oops:
Generalnie fajnie ze się dzielisz swoim wyjazdem. Tez tam byłem i wiem ze pewnie masz dużo endorfin. Może nie dawaj jednak wszystkich zdjęć jakie masz
:lol: bo wiele ujęć jest niemal takich samych, a różnią się tylko tym że stoisz metr dalej lub bliżej
;) Nie mnie, w sumie zazdroszczę. Zatęskniłem za tamtymi rejonami. Super
:)
Przepiekna czesc swiata! Pozmienialo sie tam z noclegami, w 2015 nie bylo wymogu rezerwacji. I straznicy wyganiali z punktow widokowych przed czasem zamkniecia szlaku
Nie da rady zobaczyć wszystkiego bez W. Możesz iść na wieże, jak ja w pierwszy dzień i wrócić. Albo lodowiec Grey z katamaranem w inny dzień (lewa kreska W). Ale to dwie osobne wycieczki i dwa wejscia do parku. Chyba,że zaszalejesz, przyjedziesz autem i weźmiesz nockę w hotelu na terenie parku.Moim zdaniem W jest warte wysiłku. Zawsze możesz dołożyć jeden dzień i rozłożyć to w czasie.
@OSK Relacja jak na zamówienie
:) za miesiąc będziemy w Patagoni. Świetnie się czytało i oglądało. Czekam na dalszy ciąg. Widzę, że nie udało Ci się złapać, tego słynnego wschodu słońca z Fitz Royem (chyba, że się tutaj nie chwalisz), a spałeś w parku. Nie dopisała pogoda, czy jakieś inne przeszkody losowe? Po której stronie podobało Ci bardziej Chile/Argentyna?
@OSKJestem pod ogromnym wrażeniem Twojej wyprawy. Szczerze podziwiam, zwłaszcza że ten sposób podróżowania jest mi niestety obcy (głównie przez swoją wygodę). Po przeczytaniu wszystkiego i obejrzeniu zdjęć mam nadzieję, że kiedyś znajdę w sobie na tyle odwagi, żeby pojechać w te miejsca w dokładnie taki sam sposób jak Ty to zrobiłeś. Wtedy z pewnością zgłoszę się do Ciebie po pomoc
:) Dzięki wielkie za tę relację!
@monroe dzięki za mile slowa[emoji3]Żebyśmy mieli jasność-ja z natury jestem leniwy. Do wysiłku trzeba mnie zmuszać. Lubię przysłowiową kanapę i tv. Ale uwielbiam się katować w takich sytuacjach podczas podróży. Satysfakcja jest ogromna, wspomnienia zostają na całe życie. Moje dzieciaki za chwilę idą do liceum, mam nadzieję,że jak już mi nogi będą odmawiać posłuszeństwa to mnie będą podtrzymywać. Aż nie padnę na twarz[emoji3]
Mega Ci zazdroszczę tej dobrej pogody na Fitz-Royu. Ja wprawdzie byłem w sierpniu (czyli w środku zimy) i po zamarzniętej Laguna Capri spacerowałem po lodzie to jednak dopiero Twoje zdjęcia pokazały mi to czego nie zobaczyłem. Podczas mojego pobytu zrozumiałem dobitnie co oznacza w rzeczywistości nazwa El Chalten: dymiąca góra - ani razu przez cały dzień nie pokazały się iglice. W TDP było już lepiej.
Piekne zdjecia, super relacja gratki !!! Powiedz tylko jak trafic taka piekna pogode jaka Ty miales? Ja lece 7 stycznia z Ams do Santiago pozniej Puerto Natales. I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.
Z pogodą choćbym chciał to nie pomogę [emoji6] Ale teoretycznie teraz jest lato więc powinno być dobrze. Odnośnie walut to ja miałem całość gotówki wymienioną w Buenos. W El Calafate nie słyszałem 'cambio,cambio' co nie znaczy,że nie da rady tego ogarnąć. Popytaj w swoim hotelu.
benhen napisał: I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.Nie ma problemu, choć kurs pewnie będzie delikatnie gorszy, niż w Buenos. Trzy lata temu po najlepszym kursie wymienić można było w restauracji Casimiro Bigua, zaraz obok jedynego w mieście kantoru. Na wejściu do restauracji stał kelner i na pytanie o wymianę prowadził po schodach na piętro restauracji. Ale tak jak piszę, to informacja sprzed covida. W razie czego wymienić można też w dużych sklepach z pamiątkami.E: W Googlach jest opinia do tej restauracji z wczoraj, według której wciąż można tam wymieniać.
Nvjc napisał:benhen napisał: I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.Nie ma problemu, choć kurs pewnie będzie delikatnie gorszy, niż w Buenos. Trzy lata temu po najlepszym kursie wymienić można było w restauracji Casimiro Bigua, zaraz obok jedynego w mieście kantoru. Na wejściu do restauracji stał kelner i na pytanie o wymianę prowadził po schodach na piętro restauracji. Ale tak jak piszę, to informacja sprzed covida. W razie czego wymienić można też w dużych sklepach z pamiątkami.E: W Googlach jest opinia do tej restauracji z wczoraj, według której wciąż można tam wymieniać.Potwierdzam, byłem w listopadzie, kurs (1 - 280) gorszy, niż w Western Union ale bez żadnej kolejki (w WU tego dnia kolejka była na co najmniej kilka godzin). Jak się zapyta w kantorze o wymianę to Pan robi duże oczy i kieruje na pięterko do restauracji.Świetna relacja i fajne zdjęcia. Miło się czytało, ponieważ byłem w tym samym okresie, mój plan pokrywał się niemal w 100% z Twoim i jakbym czytał swoje wspomnienia.
Kurs w w wymienionej restauracji sprzed tygodnia 1- 330, tak informacyjnie tylko. Dzięki Twojej relacji @OSK zdecydowanie zmodyfikowałem swoje plany i przyznam, że był to dobry wybór. Odpoczywam właśnie w saloniku Star Alliance w Amsterdamie i po powrocie skrobnę kilka słów.Doskonała relacja, jestem pod wrażeniem!
Relacja super i pomogła mi zaplanować wyjazd.Aktualizacja z listopada 2024:Wstęp do Perito i na szlaki nie jest bezpłatny ani tani. 3dniowy bilet to obecnie ok 90usd za os. Sam wstęp do Perito 45usd.Pogoda w listopadzie bywa kapryśna;) na szlaku Fitz Roy był snieg na ostatnim 1km i u góry. Ludzie w adidasach, idzie się wolno, gęsiego.a bylam w środku tygodnia. U góry rezyduje chyba lis, ale oswojony bo nie boi się ludzi. Niestety niektórzy go dokarmiają:( Obiady w restauracjach za 2os to koszt ok 40-50usd. Stek po ok 20usd, dodatki 5-10usd, piwo ok 4-6usd. Obecny kurs usd ars to oficjalnie ok 1015. Blue 1130
Dużym minusem są na pewno grupy zorganizowane, a także wycieczki szkolne, więc o nostalgicznym nastroju można tylko pomarzyć. Z ciekawostek, spotkałem pierwszą grupkę Polaków, poznałem ich po zawieszkach Rainbow na plecakach. Zawsze to fajne uczucie, jak ktoś nie wie, że obok stoi rodak :D
Nie głaskałem, ale ponoć przynosi szczęście.
Następny punkt to księgarnia Ateneo mieszcząca się w budynku byłego teatru. Robi wrażenie. Na plus również to, że wejście jest darmowe, w przeciwieństwie na przykład Lello w Porto. Zero kolejek, wchodzisz i już.
Plan gastronomiczny na ten dzień obejmował pizzę w El Cuartito a wieczorem ostatni stek w Argentynie. Niestety udało się zrealizować go tylko w połowie – wersja chica ich sztandarowej pizzy trzymała mnie do wieczora.
Dalej ruszyłem w kierunku dzielnicy portowej czyli Puerto Madero. Po drodze nie mogłem nie zatrzymać się na Plaza de la República.
Puerto Madero to odrestaurowana dzielnica portowa. Bardzo ładne miejsce, życie toczy się w knajpach, w pobliżu żurawi portowych. Stwierdziłem,że warto będzie tu wrócić wieczorem.
Tymczasem kawka w Starbucksie – w Polsce nie korzystam ale w odległych krajach zawsze, bo kawa zawsze smakuje dobrze i wszędzie tak samo. Nie cierpię cappuccino na słodko, co często się zdarza nawet w salonikach.
Przegladając mapy zauważyłem,że w niedalekiej odległości jest wysoko oceniany rezerwat ekologiczny Costanera Sur a w pobliżu wejścia pomnik Messiego. Trzeba to było zobaczyć. Niestety, podwójne rozczarowanie – park zamknięty na cztery spusty (chyba,że nie potrafiłem znaleźć otwartej bramy) a po pomniku Messiego zostało to:
Może w najbliższym czasie jednak go odbudują? :D
W pierwszym dniu w Buenos nie udało się popatrzeć na tancerzy na Plaza Dorrego, więc postanowiłem zrobić wycieczkę w tamtym kierunku, licząc że tym razem się uda.
Przez centrum miasta biegnie linia kolejowa, myślałem że to pozostałość po starych czasach ale tam naprawdę jeżdżą pociągi.
Weszła mi w kadr :lol:
Po drodze zajrzałem na Plaza de Mayo, tym razem żadnych demonstracji.
Zaciekawiły mnie te kamienie pod pomnikiem,okazało się,że tak jak wspominał @Tropikey w swojej relacji sa to pamiątki po zmarłych na covid. Większość młodych ludzi :cry:
A na Plaza Dorrego znowu tylko lokalny Lady Pank, niestety nie udało się, więc pozostaje YT :)
Zrobiło się późne popołudnie więc postanowiłem wrócić do Puerto Madero. Tak się prezentuje wieczorem.