Chwila na deser i w drogę. Notabene dobrze, że w Polsce nie ma lodów z acai, bo bym miał problem żeby sobie ich odmawiać
:shock:
Ostatnim ale najważniejszym miejscem na dziś była Głowa Cukru. Nie udało mi się tam dotrzeć podczas wcześniejszej wizyty w Rio ze względu na pogodę. A że tym razem dopisała to zamierzałem sprawdzić czy rzeczywiście warto płacić 120zł za wjazd. Jeszcze rano z pomocą recepcji kupiłem bilet online, nie wiem dlaczego ale na telefonie nie mogłem sobie z tym poradzić. Liczyłem, że mając bilet pójdzie sprawnie. Nic z tego – na samą górę dotarłem o 18:30 czyli 2,5 godziny po przyjeździe do kas! Pierwotnie w planach miałem wejście pieszo do połowy, czyli na Morro da Urca ale,że zrobiłem się leniwy i miałem zapłacony bilet to szybko zrezygnowałem z tego pomysłu
:) Przed wjazdem jeszcze pozwiedzałem okolicę. Na Praia Vermelha zabawa na całego.
A na placu obok festyn.
Widoczki ze stacji pośredniej, zostałbym dłużej bo jest naprawdę pięknie, ale przeczuwałem kolejkę do ostatniej kolejki – 45min stania!
Na górze dość rześko i niestety lekkie zachmurzenie. I niestety mój statyw odmówił posłuszeństwa więc nieostro niestety
:roll:
Czy warto? Zdecydowanie tak, pod warunkiem dobrej pogody. Na górze były momenty, nie było prawie nic widać. Przy całkowitym zachmurzeniu lepiej odpuścić.
Dzień zakończyłem kuchnią Libańską. Szacuje się, że w Brazylii mieszka miedzy 7-10 milionów ludzi o korzeniach Libańskich, więc więcej niż w samym Libanie. Fantastyczna kuchnia, sam Liban również polecam, miałem okazję go zwiedzić w marcu tego roku.
Ostatnia noc w Rio przede mną, jutro powrót do domu.@hiszpan sprawa jest bardzo prosta - trzeba wrócić [emoji16]W ostatnim dniu uznałem, że trzeba ładować akumulatory przed powrotem do listopadowej pluchy w Polsce. Wylot miałem dopiero o 22.00 i większą część dnia spędziłem na nic nierobieniu na plaży. No może poza chwilowym powrotem do Buenos
8-)
Warto zauważyć, że w kilku miejscach na Copie są stacje ratowników z toaletami i szafkami na bagaż. Duży plecak zostawiłem oczywiście w hotelu, ale mały za niewielkie pieniądze zostawiłem sobie z skrytce. Fajne rozwiązanie dla podróżujących w pojedynkę.
Przejazd na lotnisko Galeão wieczorem – tym razem udało się skorzystać z lokalnej apki, czyli 99 – wyszło taniej niż w Uberze. Miejsce przy oknie, więc nie musiałem ryzykować kontaktu z agentami przed boardingiem. Bo pomimo, że sporo bagaż mniejszy na powrocie to w dalszym ciągu za duży na taryfę light w LH. Przed wylotem jeszcze prysznic w saloniku *A i ostatnia Caipirinha
:?
Przyśpieszę trochę, bo tak jak pisałem wcześniej serwisem czy komfortem się zbytnio nie ekscytuję na pokładzie, szczególnie w Y. Moja trasa to GIG-MUC-FRA-BCN. Opuściłem ostatni odcinek, w związku z czym dostałem jeszcze 60EUR zwrot taksów za niewykorzystany segment. Więc ostateczny koszt biletu BCN-EZE i GIG-FRA to 1000zł.
Po zaliczeniu szybkiej wizyty w saloniku LH w FRA udałem się na pociąg do Berlina. Bilet kupowany z dużym wyprzedzeniem udało się kupić za 30EUR, w tym wliczona komunikacja miejska w FRA i BER. W związku z tym, że miałem ok. 3h do odjazdu mojego Flixbusa z Sudkreuz to postanowiłem zakończyć wyprawę wyśmienitym kebabem w Rüyam Gemüse Kebab. Kto nie był, niech żałuje
:twisted:
I tym sposobem dojechałem do końca mojej eskapady. Wróciłem bogatszy o całą furę wrażeń, cały i zdrowy. Nie spotkały mnie żadne niemiłe niespodzianki, a za pogodę w Patagonii powinienem do Częstochowy na kolanach iść. Nie wiem czy starczy mi zapału, żeby to opisać ale na pewno będę szukał wrażeń na innych szlakach!
Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że znajdą się osoby, które wykorzystają moje wypociny ,żeby samemu wyjść ze swojej strefy komfortu
:lol:
Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne!
Parę razy się już zdażyło ale nigdy sam i nigdy więcej niż jeden dzień bez kontaktu z cywilizacją. Oman,Norwegia, Dolomity ale to trochę inna liga bo obok namiotu stało auto[emoji3]
Wspaniałe zdjęcia przepięknych miejsc, ależ wyprawa! Gratulacje.tropikey napisał:Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne! Z tą walichą, co ją ciągasz po America del Sur będzie ciężko
;)
czy ja dobrze widze? ktos sie przeszedl po zamarznietej lagunie? koncem stycznia byla piekna lazurowa, ani sladu sniegu. Swietna relacja, czytam, ogladam, sprawdzam na mapie - o! bylam! o! pamietam! o! tez mam takie zdjecie
:-) Pisz dalej bo dobrze to idzie!
tropikey napisał:Ile razy wcześniej robiłeś coś podobnego? Pytam, jako zupełny laik w takim samowystarczalnym trekkingu, pod kątem ewentualnego doświadczenia, które musiałbym zdobyć, zanim wybrałbym się choćby w namiastkę takiego szlaku. Bo okolice piękne!Też o tym myślę już od dłuższego czasu i nawet kupiłem porządne buty trekkingowe (od czegoś trzeba zacząć)
:lol: W samej Patagonii już byłem i aż łezka się w oku kręci na widok lodowca - btw piękne zdjęcia. Obiecałem sobie tam wrócić - albo El Chalten albo Torres del Paine po stronie Chilijskiej.. tylko chyba brakuje mi odwagi do samotnej wyprawy
:oops:
Generalnie fajnie ze się dzielisz swoim wyjazdem. Tez tam byłem i wiem ze pewnie masz dużo endorfin. Może nie dawaj jednak wszystkich zdjęć jakie masz
:lol: bo wiele ujęć jest niemal takich samych, a różnią się tylko tym że stoisz metr dalej lub bliżej
;) Nie mnie, w sumie zazdroszczę. Zatęskniłem za tamtymi rejonami. Super
:)
Przepiekna czesc swiata! Pozmienialo sie tam z noclegami, w 2015 nie bylo wymogu rezerwacji. I straznicy wyganiali z punktow widokowych przed czasem zamkniecia szlaku
Nie da rady zobaczyć wszystkiego bez W. Możesz iść na wieże, jak ja w pierwszy dzień i wrócić. Albo lodowiec Grey z katamaranem w inny dzień (lewa kreska W). Ale to dwie osobne wycieczki i dwa wejscia do parku. Chyba,że zaszalejesz, przyjedziesz autem i weźmiesz nockę w hotelu na terenie parku.Moim zdaniem W jest warte wysiłku. Zawsze możesz dołożyć jeden dzień i rozłożyć to w czasie.
@OSK Relacja jak na zamówienie
:) za miesiąc będziemy w Patagoni. Świetnie się czytało i oglądało. Czekam na dalszy ciąg. Widzę, że nie udało Ci się złapać, tego słynnego wschodu słońca z Fitz Royem (chyba, że się tutaj nie chwalisz), a spałeś w parku. Nie dopisała pogoda, czy jakieś inne przeszkody losowe? Po której stronie podobało Ci bardziej Chile/Argentyna?
@OSKJestem pod ogromnym wrażeniem Twojej wyprawy. Szczerze podziwiam, zwłaszcza że ten sposób podróżowania jest mi niestety obcy (głównie przez swoją wygodę). Po przeczytaniu wszystkiego i obejrzeniu zdjęć mam nadzieję, że kiedyś znajdę w sobie na tyle odwagi, żeby pojechać w te miejsca w dokładnie taki sam sposób jak Ty to zrobiłeś. Wtedy z pewnością zgłoszę się do Ciebie po pomoc
:) Dzięki wielkie za tę relację!
@monroe dzięki za mile slowa[emoji3]Żebyśmy mieli jasność-ja z natury jestem leniwy. Do wysiłku trzeba mnie zmuszać. Lubię przysłowiową kanapę i tv. Ale uwielbiam się katować w takich sytuacjach podczas podróży. Satysfakcja jest ogromna, wspomnienia zostają na całe życie. Moje dzieciaki za chwilę idą do liceum, mam nadzieję,że jak już mi nogi będą odmawiać posłuszeństwa to mnie będą podtrzymywać. Aż nie padnę na twarz[emoji3]
Mega Ci zazdroszczę tej dobrej pogody na Fitz-Royu. Ja wprawdzie byłem w sierpniu (czyli w środku zimy) i po zamarzniętej Laguna Capri spacerowałem po lodzie to jednak dopiero Twoje zdjęcia pokazały mi to czego nie zobaczyłem. Podczas mojego pobytu zrozumiałem dobitnie co oznacza w rzeczywistości nazwa El Chalten: dymiąca góra - ani razu przez cały dzień nie pokazały się iglice. W TDP było już lepiej.
Piekne zdjecia, super relacja gratki !!! Powiedz tylko jak trafic taka piekna pogode jaka Ty miales? Ja lece 7 stycznia z Ams do Santiago pozniej Puerto Natales. I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.
Z pogodą choćbym chciał to nie pomogę [emoji6] Ale teoretycznie teraz jest lato więc powinno być dobrze. Odnośnie walut to ja miałem całość gotówki wymienioną w Buenos. W El Calafate nie słyszałem 'cambio,cambio' co nie znaczy,że nie da rady tego ogarnąć. Popytaj w swoim hotelu.
benhen napisał: I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.Nie ma problemu, choć kurs pewnie będzie delikatnie gorszy, niż w Buenos. Trzy lata temu po najlepszym kursie wymienić można było w restauracji Casimiro Bigua, zaraz obok jedynego w mieście kantoru. Na wejściu do restauracji stał kelner i na pytanie o wymianę prowadził po schodach na piętro restauracji. Ale tak jak piszę, to informacja sprzed covida. W razie czego wymienić można też w dużych sklepach z pamiątkami.E: W Googlach jest opinia do tej restauracji z wczoraj, według której wciąż można tam wymieniać.
Nvjc napisał:benhen napisał: I mam pytanie , czy w El Calafate jest problem z wymiana Euro, dolarow na peso? Nie chodzi mi oczywiscie o wymiane po oficjalnym kursie.Nie ma problemu, choć kurs pewnie będzie delikatnie gorszy, niż w Buenos. Trzy lata temu po najlepszym kursie wymienić można było w restauracji Casimiro Bigua, zaraz obok jedynego w mieście kantoru. Na wejściu do restauracji stał kelner i na pytanie o wymianę prowadził po schodach na piętro restauracji. Ale tak jak piszę, to informacja sprzed covida. W razie czego wymienić można też w dużych sklepach z pamiątkami.E: W Googlach jest opinia do tej restauracji z wczoraj, według której wciąż można tam wymieniać.Potwierdzam, byłem w listopadzie, kurs (1 - 280) gorszy, niż w Western Union ale bez żadnej kolejki (w WU tego dnia kolejka była na co najmniej kilka godzin). Jak się zapyta w kantorze o wymianę to Pan robi duże oczy i kieruje na pięterko do restauracji.Świetna relacja i fajne zdjęcia. Miło się czytało, ponieważ byłem w tym samym okresie, mój plan pokrywał się niemal w 100% z Twoim i jakbym czytał swoje wspomnienia.
Kurs w w wymienionej restauracji sprzed tygodnia 1- 330, tak informacyjnie tylko. Dzięki Twojej relacji @OSK zdecydowanie zmodyfikowałem swoje plany i przyznam, że był to dobry wybór. Odpoczywam właśnie w saloniku Star Alliance w Amsterdamie i po powrocie skrobnę kilka słów.Doskonała relacja, jestem pod wrażeniem!
Relacja super i pomogła mi zaplanować wyjazd.Aktualizacja z listopada 2024:Wstęp do Perito i na szlaki nie jest bezpłatny ani tani. 3dniowy bilet to obecnie ok 90usd za os. Sam wstęp do Perito 45usd.Pogoda w listopadzie bywa kapryśna;) na szlaku Fitz Roy był snieg na ostatnim 1km i u góry. Ludzie w adidasach, idzie się wolno, gęsiego.a bylam w środku tygodnia. U góry rezyduje chyba lis, ale oswojony bo nie boi się ludzi. Niestety niektórzy go dokarmiają:( Obiady w restauracjach za 2os to koszt ok 40-50usd. Stek po ok 20usd, dodatki 5-10usd, piwo ok 4-6usd. Obecny kurs usd ars to oficjalnie ok 1015. Blue 1130
Chwila na deser i w drogę. Notabene dobrze, że w Polsce nie ma lodów z acai, bo bym miał problem żeby sobie ich odmawiać :shock:
Ostatnim ale najważniejszym miejscem na dziś była Głowa Cukru. Nie udało mi się tam dotrzeć podczas wcześniejszej wizyty w Rio ze względu na pogodę. A że tym razem dopisała to zamierzałem sprawdzić czy rzeczywiście warto płacić 120zł za wjazd. Jeszcze rano z pomocą recepcji kupiłem bilet online, nie wiem dlaczego ale na telefonie nie mogłem sobie z tym poradzić. Liczyłem, że mając bilet pójdzie sprawnie. Nic z tego – na samą górę dotarłem o 18:30 czyli 2,5 godziny po przyjeździe do kas! Pierwotnie w planach miałem wejście pieszo do połowy, czyli na Morro da Urca ale,że zrobiłem się leniwy i miałem zapłacony bilet to szybko zrezygnowałem z tego pomysłu :)
Przed wjazdem jeszcze pozwiedzałem okolicę. Na Praia Vermelha zabawa na całego.
A na placu obok festyn.
Widoczki ze stacji pośredniej, zostałbym dłużej bo jest naprawdę pięknie, ale przeczuwałem kolejkę do ostatniej kolejki – 45min stania!
Na górze dość rześko i niestety lekkie zachmurzenie. I niestety mój statyw odmówił posłuszeństwa więc nieostro niestety :roll:
Czy warto? Zdecydowanie tak, pod warunkiem dobrej pogody. Na górze były momenty, nie było prawie nic widać. Przy całkowitym zachmurzeniu lepiej odpuścić.
Dzień zakończyłem kuchnią Libańską. Szacuje się, że w Brazylii mieszka miedzy 7-10 milionów ludzi o korzeniach Libańskich, więc więcej niż w samym Libanie. Fantastyczna kuchnia, sam Liban również polecam, miałem okazję go zwiedzić w marcu tego roku.
Ostatnia noc w Rio przede mną, jutro powrót do domu.@hiszpan sprawa jest bardzo prosta - trzeba wrócić [emoji16]W ostatnim dniu uznałem, że trzeba ładować akumulatory przed powrotem do listopadowej pluchy w Polsce. Wylot miałem dopiero o 22.00 i większą część dnia spędziłem na nic nierobieniu na plaży. No może poza chwilowym powrotem do Buenos 8-)
Warto zauważyć, że w kilku miejscach na Copie są stacje ratowników z toaletami i szafkami na bagaż. Duży plecak zostawiłem oczywiście w hotelu, ale mały za niewielkie pieniądze zostawiłem sobie z skrytce. Fajne rozwiązanie dla podróżujących w pojedynkę.
Przejazd na lotnisko Galeão wieczorem – tym razem udało się skorzystać z lokalnej apki, czyli 99 – wyszło taniej niż w Uberze. Miejsce przy oknie, więc nie musiałem ryzykować kontaktu z agentami przed boardingiem. Bo pomimo, że sporo bagaż mniejszy na powrocie to w dalszym ciągu za duży na taryfę light w LH. Przed wylotem jeszcze prysznic w saloniku *A i ostatnia Caipirinha :?
Przyśpieszę trochę, bo tak jak pisałem wcześniej serwisem czy komfortem się zbytnio nie ekscytuję na pokładzie, szczególnie w Y. Moja trasa to GIG-MUC-FRA-BCN. Opuściłem ostatni odcinek, w związku z czym dostałem jeszcze 60EUR zwrot taksów za niewykorzystany segment. Więc ostateczny koszt biletu BCN-EZE i GIG-FRA to 1000zł.
Po zaliczeniu szybkiej wizyty w saloniku LH w FRA udałem się na pociąg do Berlina. Bilet kupowany z dużym wyprzedzeniem udało się kupić za 30EUR, w tym wliczona komunikacja miejska w FRA i BER. W związku z tym, że miałem ok. 3h do odjazdu mojego Flixbusa z Sudkreuz to postanowiłem zakończyć wyprawę wyśmienitym kebabem w Rüyam Gemüse Kebab. Kto nie był, niech żałuje :twisted:
https://goo.gl/maps/Ni9orgKMn4HT8Hhx9
I tym sposobem dojechałem do końca mojej eskapady. Wróciłem bogatszy o całą furę wrażeń, cały i zdrowy. Nie spotkały mnie żadne niemiłe niespodzianki, a za pogodę w Patagonii powinienem do Częstochowy na kolanach iść. Nie wiem czy starczy mi zapału, żeby to opisać ale na pewno będę szukał wrażeń na innych szlakach!
Dziękuję za uwagę i mam nadzieję, że znajdą się osoby, które wykorzystają moje wypociny ,żeby samemu wyjść ze swojej strefy komfortu :lol: