0
b79 12 października 2019 19:15
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Naszą główną atrakcją dnia było zwiedzanie zespołu skalnego miasta-klasztoru Wardzia. Musimy dojechać 60km, kierunek zbieg granic ormiańskiej i tureckiej. Krajobraz w tej części Gruzji jest inny, południowy. Dużo skałek, niektóre wpadają w czerwony odcień. Krowy bez zmian – dużo na drogach. Zamiast wypasać się na zielonych skrawkach ziemi wybierają rozgrzany asfalt.

Image

Image

Image

Zatrzymujmy się obok kładki przewieszonej nad wartką rzeką, idziemy eksplorować brzeg po drugiej stronie. Zaskoczenie – nic tu nie ma poza krzakami, ale kładkę zrobili.

Image

Image

Wardzia jest pięknie widoczna z drogi dojazdowej. Skalne miasto, przypominające strukturą ser z dziurami, obecny widok zawdzięcza trzęsieniu ziemi z XIII w. Kiedyś było całkowicie niewidoczne, ukryte wewnątrz skały. Posiadało 13 kondygnacji, ok. 3000 wykutych komnat. W skrajnych przypadkach, podczas mongolskich najazdów, schronienie znajdowało tutaj ok. 60 tys. okolicznej ludności. W wyniku trzęsienia ziemi 2/3 całej skalnej struktury osunęło się w kierunku rzeki Kura, a to co obecnie widać, to odsłonięta pozostałość.

Image

Image

Image

Image

Wstęp do Wardzi jest płatny. Pierwszy odcinek, na poziom wejścia do miasta, należy pokonać pieszo bądź skorzystać z kursującego busika. W środku lata, przy tak dużym upale, wybór wydaje się prosty, mimo to byli chętni na wdrapywanie się.
Do zwiedzania udostępniono ok. 300 komnat. Są one w swojej formie dosyć surowe. Należy pamiętać, że cały kompleks został doszczętnie ograbiony przez Persów (XVI w.), co skończyło się upadkiem Wardzi. Obecnie stacjonuje tu grupka mnichów, a ich część mieszkalna jest wyłączona ze zwiedzania.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Największe wrażenie robi wydrążony w skale monastyr i oraz sieć wewnętrznych korytarzy. W środku jest przyjemnie chłodno, wrażenie jakby klimatyzację włączono. Czasami strop jest na tyle niski, że trzeba przemieszczać się w pozycji pochylonej. Widać też pionowe szyby, które zdradzają wielopoziomową strukturę miasta. Wardzia robi wrażenie i na pewno warto tu przyjechać.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Część zamieszkała przez mnichów:
Image

Wracamy tą samą trasą. Po drodze zatrzymujemy się w Chertwisi, gdzie znajduje się twierdza, której fundamenty pochodzą z II wieku. Obecnie jest to raczej ruina (zostały głównie mury), ale nie ma co się dziwić - przez wieki obiekt odbijany był z rąk do rąk.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przerwa na posiłek, a potem ponownie przejeżdżamy przez Achalciche, gdzie mieliśmy nocleg. Obieramy kierunek do miasta Kutaisi.

Image

Image

Główna droga wiedzie naokoło gór – przez Borjomi, a potem dołącza do ekspresówki z Tbilisi (z tym, że na tym odcinku nie ma już dwóch pasów). Korzystam jednak z faktu posiadania auta 4x4 i porywam się na przejazd przez Mały Kaukaz, na przełaj, przez góry. Czasowo powinno wyjść na jedno, kilometrowo zyskujemy (120 kontra 180 km). Kierujemy się na zachód, drogą zmierzającą do Batumi (również nie jest polecana dla aut z niskim prześwitem). Po kilkunastu kilometrach odbijamy na północ, do kolejnej miejscowości uzdrowiskowej: Abastumani. Klimat nawet bardziej sanatoryjny niż w Borjomi. Lasy, budynki Chruszczówki, trasy spacerowe, w okolicy siarkowe źródła termalne. Jest też obserwatorium. Tuż za miastem kończy się asfalt, a zaczyna wijąca w górę droga gruntowa. Jeździ tędy trochę miejscowych, nawet zwykłymi Ładami. Widać, że będzie tu kiedyś asfalt, ponieważ trwają roboty (wszystko rozkopane) i stoi trochę ciężkiego sprzętu. Wjeżdżamy coraz wyżej, początkowo jedzie się lasem, w dole widać miasto Achalciche, potem zaczyna się odkryty teren. Droga o wiele lepsza niż w Tuszetii – żadnych kamieni, jedynie grunt. Zaczął się mały wyścig z czasem, ponieważ słońce zmierzało już coraz niżej ku zachodowi. Po drodze takie atrakcje, jak stado krów zbiegające na noc do zagrody. Zrobiliśmy krótki przystanek w najwyższym punkcie, tj. na przełęczy Zekari (2182 m). Miejsce to stanowi granicę pomiędzy dwoma regionami, po jednej stronie Samcche-Dżawachetia skąd przyjechaliśmy, a po drugiej Imertia ze stolicą Kutaisi, do której zmierzamy. Co ciekawe, obszar nie jest zupełnie wyludniony. Są tu zabudowania pasterzy, kręcą się dorodne świnie, pasą konie, słychać dzwoneczki krów.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

eskie 12 października 2019 19:32 Odpowiedz
@b79Napisz proszę gdzie wypożyczałeś 4x4 i jak wrażenia z jazdy. Koszty wypożyczenia i ubezpieczenia też są ważne. Jadę 25.12-01.01
b79 12 października 2019 19:40 Odpowiedz
@eskie zgłoś się przez facebooka do Martyna z Gruzji. Polka, która tam mieszka i ma całą flotę 4x4. Pełne ubezpieczenie i zgoda na bezdroża. Na pewno najtańsza opcja, porównując do sieciówek. Ceny nie podam, bo w zimie pewnie leci w dół.
miriam 12 października 2019 21:25 Odpowiedz
Piękne zdjęcia.Czekam na c.d . Mam sentyment do tego kraju i jego mieszkańców. :)
b79 12 października 2019 23:12 Odpowiedz
Czy mógłbym prosić kogoś z moderacji (@Washington) o przeniesieniu tematu do odpowiedniego działu: zdaje się że relacje > Azja (pozostałe regiony). Dopiero zauważyłem, że jestem na Bliskim Wschodzie. To przez listopadową wizytę w Jordanii, widać już się rwę, ale mimo wszystko nie zgadza się...wpis do usunięcia
wintermute 30 października 2019 11:46 Odpowiedz
Czytał. Choć bardziej oglądał :-)
olajaw 5 listopada 2019 14:33 Odpowiedz
Dobrze, że są te konkursy na relacje i takie "perełki" są z gąszczu postów wyciągane :) Droga do Omalo wyrywa z butów! Muszę jechać! :) Gruzja jest przepiękna, rok temu pojechałam "tylko" do Stepancmindy, ale widzę, że jak najszybciej muszę nadrobić zaległości! Świetne foty, jak zawsze zresztą :)
marcinsss 10 listopada 2019 13:25 Odpowiedz
Świetne zdjęcia, ciekawe opisy, dobry film. Zajrzałem na chwilę, a połknąłem całość opisu i filmu (no dobra, film troszkę przewijałem ;) ).A ja myślałem, że w Kirgistanie mieliśmy złe drogi... :lol:
kobalt-x 24 listopada 2019 20:27 Odpowiedz
Jest tutaj tu nowa i została jeszcze do obejrzenia relacja z Kanady. Ale chyba mnie już nie zakręci. Na początku Gruzja jak Gruzja, miasta jak miasta, ulice jak ulice, ludzie jak ludzie...ale potem te góóóóóórrrrrryyyy!!! Coś wspaniałego!