+1
pestycyda 24 maja 2019 19:24
Image

Image

Aż w końcu pan rozkazał nam wpatrywać się w wysepki na rozlewisku. Wpatrywałam się i, no dobrze, ładne były, ale w sumie nic wyjątkowo interesującego. Dopiero gdy pan wskazał palcem ciemniejszy punkcik (przysięgam! W życiu bym na to sama nie wpadła!)...

Image

Taaak!!!! Mój pierwszy krokodyl na wolności! Opłacało się pocić i krzywić na tym diabelskim pojeździe!!!
Gdy przyjrzeliśmy się uważniej (zgodnie ze wskazówkami pana), okazało się, że jest tam mnóstwo krokodyli - mniejsze, większe - ale naprawdę trzeba wiedzieć gdzie patrzeć i na co zwracać uwagę. Niesamowite miejsce. Zostaliśmy tam prawie do zmierzchu, a gdy wracaliśmy szczęśliwi do domku, pan powiedział : "Za godzinę przyjdzie mój brat, który jest właścicielem tych domków. Ja nimi tylko zarządzam, bo on zajmuje się głównie safari. Chcieliście się wybrać do Yala, to wszystko z nim omówicie. Ma na imię...Janaka (!!!!!!)" :D
Tak, TEN Janaka. Przeznaczenie nas jednak dogoniło :) Byliśmy tak szczęśliwi, że czekając na tarasie na Janakę, postanowiliśmy, hmmm...no uszczuplić trochę nasze zasoby przywiezione z miasteczka (z narażeniem życia - ja :D. A dokładnie - wypić po piwie. Jednak nie zdążyliśmy skończyć puszki, gdy pan zawołał nas z dołu. Trochę się zestresowaliśmy, nie byliśmy pewni, jak panowie podchodzą do picia alkoholu, ukryliśmy więc puszki przy nodze od stolika. Janaka bardzo szczegółowo nam wszystko tłumaczył i odpowiadał na pytania. Tak bardzo rozwinął swoją działalność, że teraz, oprócz niego, jeżdżą też inni, specjalnie przez Janakę szkoleni i selekcjonowani przewodnicy. Dzięki temu mogliśmy pojechać - może nie z samym Janaką, ale przynajmniej z jego firmą. W końcu wybraliśmy : całodzienne safari w Yala - 60 USD od osoby. Samochód tylko dla nas + 10 USD od osoby, ale co tam, "oszczędziliśmy przecież na biletach" :D
Niestety, dzień jednak nie mógł zakończyć się tak szczęśliwie. Gdy chcieliśmy przed snem wznieść toast za pomyślnie załatwioną sprawę resztą puszkowego piwa, Marcin nagle się zakrztusił, zakaszlał i wypluł....gekona :( Biedak musiał zejść po nodze od stołu do puszki i nie mógł wyjść...Utonął w piwie...Strasznie było nam go żal, niestety, nawet masaż serca robiony jednym palcem nie pomógł...Za późno. Od tej pory postanowiliśmy pić głównie whisky - miała przynajmniej zabezpieczającą wlot butelki zakrętkę.

Image

CDN.Pan od safari umówił się z nami o 4.30 :/ Rano :/ Wprawdzie park Yala otwierają dopiero o 6.00 (nie spodziewałam się, że 6.00 rano nazwę kiedykolwiek "dopiero" :D ), ale pan wiedział co robi - w końcu nie bez powodu firma Janaki jest uznana za tak dobrą. Pan (nie, nie był to Janaka, tylko młody, władający doskonałym angielskim, Lankijczyk) chciał po prostu być pierwszy przy bramie.

Image

Niestety, pomimo naszego poświęcenia (naprawdę stawiliśmy się punktualnie :) i szaleńczej jazdy drogą dojazdową, nie do końca się udało. Jak dla mnie - to bez różnicy. Pierwsza czy szósta przy bramie, to jakiś nieistotny szczegół (w końcu zmieściliśmy się przecież w pierwszej dziesiątce :D Dla pana jednak okazało się to ambicjonalnym ciosem :/ :D Trochę krzyczał (ale nie na nas - tak bardziej w przestrzeń) i walił pięścią w maskę auta :/ :D Przyniosło to pożądany skutek, bo zaczął cofać, wykręcać, ktoś wyjechał, ktoś inny go przepuścił i w końcu znaleźliśmy się na pozycji trzeciej. Szczegółów nie zauważyłam, bo coś innego zaczęło zaprzątać naszą uwagę - pod kawalkadę samochodów podeszła świnia :) Dzika świnia. I była cudna! Chrząkała, trącała nosem pojazdy, domagała się jedzenia. A jej gabaryty pozwalały sądzić, że robi to nie pierwszy raz i zazwyczaj przynosi to efekty :D

Image

I myślę, że to właśnie z powodu rozkojarzenia świnią, nie wyczułam pułapki w pytaniu pana : "A jak lubicie jeździć - szybko czy wolno?" Hmmm, nie mam pojęcia, jak lubię jeździć na safari, bo to moje pierwsze safari w życiu (tych słoni z paru dni wcześniej, to za "prawdziwe" safari raczej uznać nie można), więc odpowiedziałam, zgodnie z tym, co czułam : "Pan się na tym zna, proszę jeździć, jak pan uważa". Ta odpowiedź wyraźnie pana ucieszyła, bo z uśmiechem oznajmił - Dobrze. Na pewno zobaczycie lamparta. To z kolei ucieszyło niezmiernie nas, więc początek safari był wybitnie udany :)

Image

A potem się zaczęło....Gdy tylko otworzono bramy parku, nasz pan ruszył z piskiem opon, auto podskakiwało na wertepach, piach się sypał spod kół...Bzziiiuuut, wiiiiiuuu - za oknem migały nam zwierzęta, trudno powiedzieć jakie, bo nie zdążyliśmy się im dobrze przyjrzeć :/ Gdzieś w oddali zauważyłam słonie. Później - pan machnął lekceważąco ręką. - Teraz, rano, jest największa szansa na zobaczenie lamparta. Więc dalej - wiiiuuu, bzzziuuut...Nagle pan dostał informację przez radio. Wysłuchał z uwagą i....zatrzymał auto.

Image

Marcin zdążył zrobić parę zdjęć, a ja z zainteresowaniem obserwowałam poczynania pana - wysiadł z auta i zaczął (chyba :D kląć w swoim języku. Gdy trochę się uspokoił, rzucił : "Mówiłem. Mówiłem. Powinniśmy być pierwsi. Lampart przebiegł drogę przed pierwszym autem, które wjechało na teren parku. A prosiłem, żeby nas przepuścili!" I tu pan mnie niesamowicie rozczulił :D Po pierwsze, nie przypominam sobie, żeby kogokolwiek prosił (chyba, że za prośbę uznamy walenie ręką w maskę aut :D , a po drugie - nie do końca rozumiem, dlaczego cały czas uważał, że powinniśmy być uprzywilejowani. W końcu pewnie każdy klient i każda firma tak samo mocno chcieli zobaczyć lamparty. Ale, generalnie, to było dość słodkie, że aż tak się przejmuje :)
Wreszcie uznał, że skoro teraz lamparta nie zobaczymy (podobno są pory, które podnoszą prawdopodobieństwo spotkania budzącego takie emocje kota. Zaraz po porannym otwarciu i, ponieważ w ciągu dnia park jest zamykany na dwie godziny, po ponownym otwarciu. Jest to logiczne - gdy w parku jest spokój, zwierzęta wychodzą na ścieżki. Gdy auta wracają - zwierzęta również wracają do swoich kryjówek), więc teraz możemy zobaczyć krokodyle.

Image

To nas bardzo ucieszyło, bo, wprawdzie chcieliśmy zobaczyć lamparta - wiadomo, każdy przecież chce - ale równie mocno chcieliśmy zobaczyć inne zwierzęta. A na pewno nie chcieliśmy, żeby cały pobyt w parku był podporządkowany wyłącznie gonitwie za lampartem. Pan jednak wyglądał na mocno zdeterminowanego :/

Image

Podjechaliśmy pod odpowiednie jeziorko i zastygliśmy zdziwieni. Krokodyle były wszędzie. Wszędzie. A było ich tysiące... :)

Image

Były na wysepkach, na brzegach, w wodzie...

Image

Byliśmy zachwyceni. Pan - mniej. "Nudy" - rzekł ziewając. - "Długo tu jeszcze chcecie stać? Bo zaraz mamy śniadanie". :D

Image

Chcieliśmy jak najdłużej...Takie obcowanie z naturą, w dodatku z tak bliska, było czymś, o czym marzyliśmy... "Krokodyle nie są ciekawe"- autorytarnie oznajmił pan. - "Co innego takie na przykład lamparty..." :D

Image

Ale, trzeba przyznać, że uprzejmie poczekał, aż przestaniemy krzyczeć "Och!" i "Ach!" na widok kolejnych gadów i na śniadanie pojechaliśmy dopiero wtedy, gdy uznaliśmy, że już wystarczy :)

Image

Po śniadaniu wróciliśmy do ulubionego stylu zwiedzania, według pana (czyli : Wiiiu! Bzzziuuut!!). Czasem udało się nam zrobić jakieś zdjęcie (zwłaszcza, gdy pan hamował nieco, aby odsłuchać wiadomości z radia - był umówiony z kolegami, że będą się informować, gdy zobaczą jakieś interesujące zwierzę. No dobrze, to nadużycie - gdy zobaczą jedyne interesujące zwierzę, czyli, niespodzianka, lamparta :D

Image

I tak sobie jeździliśmy, podskakiwaliśmy i przekrzywialiśmy razem z pojazdem. Fajnie było :D Mijaliśmy różne zwierzęta i ptaki, pan rzucał parę uwag na ich temat (ale auta nie zatrzymywał :D , gdy nagle, zachwycony zatrzymał samochód i wskazał na coś w zaroślach. Pękał z dumy, więc raczej pewne było, że w krzakach czai się lampart. I wtedy okazało się, jak bardzo źle oceniliśmy pana, uznając, że jest monotematyczny. Otóż pan miał jeszcze drugie zwierzę, które bardzo cenił (no może nie było to zaraz drugie miejsce. Skala wyglądała raczej tak : lampart, długo, długo nic i.....

Image

Dziki królik :D Pan go ubóstwiał (oczywiście bez obrazy dla lamparta :D Cofał auto, szukał najlepszych miejsc do fotografowania itp. Spędziliśmy przy nim z pół godziny i, na szczęście, królik poprawił panu nieco humor :)

Image

Aż przyszła pora lunchu. Między godziną 11.30 a 14.00 park jest zamykany dla turystów i wszystkie auta wyjeżdżają nad brzeg morza - na lunch i odpoczynek.

Image

O tym miejscu nie potrafię pisać...Dawniej stały tu hotele, w których można było zamieszkać blisko granic Yala. Teraz po hotelach zostały tylko fundamenty, które są wykorzystywane przez wycieczki jako udogodnienie przy posiłkach....Reszta została zmieciona przez falę tsunami w 2004 roku. Po fragmentach tego betonu próbowali uciekać zaskoczeni przez kataklizm turyści - wybiegając z łazienek i sal śniadaniowych....To miejsce w którym nie da się nic powiedzieć...

Image

Podobno, gdy opanowano już kataklizm, okazało się, że, wbrew pozorom, jest bardzo mało utopionych zwierząt. Mimo, że w parku Yala mieszkała ich ogromna ilość. Zbadano populacje i dowiedziono, że zwierzęta wiedziały wcześniej - większa część z nich uciekła po prostu w głąb parku, w głąb lądu wystarczająco wcześnie...

Image

Po lunchu, gdy ponownie otworzono park, pan postanowił zmienić strategię. Nie, zmiana nie dotyczyła prędkości poruszania się :D Pan postanowił zjechać z głównych dróg i poszukać lamparta w innych rejonach.

Image

Okolica wyglądała na idealną dla lamparta :) Choć trudno powiedzieć, czy to efekt jego działalności, czy po prostu starzenia się i chorób.

Image

Pan posunął się nawet do tego, że pojechaliśmy do jeziorka, przy którym lamparty najczęściej jedzą :/ Na szczęście tym razem nie jadły - małpy, zamiast stać się posiłkiem, beztrosko bawiły się w wodzie.

Image

Pan dostał też informację przez radio, która bardzo go ucieszyła. Otóż, podobno w okolicy, pojawił się niedźwiedź wargacz. Tak, taki wargacz bardzo mógłby podnieść poczucie własnej wartości pana. W Yala mieszka około 30 lampartów i tylko 7-8 wargaczy, więc gdybyśmy go zobaczyli, to..hoho :)

Image

Niestety. Jak zwykle skończyło się krzykami i prawie załamaniem. Nasz pan naprawdę był mało odporny na niepowodzenia :D Próbowaliśmy mu uzmysłowić, że należy się cieszyć z tego, co się ma, ale odpowiedział, że wieczny widok tyłów pozostałych aut i otrzymywanie złych informacji ("Tak, był wargacz. Ale poszedł w las 5 minut przed waszym przyjazdem") bardzo go jednak frustruje.

Image

Dziwię się mu bardzo, bo naprawdę spotkaliśmy mnóstwo fascynujących zwierząt.

Image

Byliśmy np. przy jeziorze, które wyglądało jak wejście do Arki Noego.

Image

Widzieliśmy słonie, kąpiące się całymi rodzinami. Rozkoszne były zwłaszcza maluchy.

Image

Trochę woda była dla niego za głęboka - gramolił się i przewalał, nie mogąc dosięgnąć dna. W dodatku miał liścia na głowie :D

Image

Na szczęście mama pomogła :)

Image

Widzieliśmy słonie zażywające kąpieli piaskowej.

Image

I samochody uciekające przed słoniami, które koniecznie musiały przechodzić akurat tą dróżką.

Naprawdę było fajnie :D A pan ciągle nie i nie. Niezadowolony.

Image

Zaczęliśmy się już o niego bardzo martwić, gdy nagle, po wysłuchaniu informacji w radiu, odwrócił się do nas i wykrzyczał : "Teraz się trzymajcie. Pojedziemy szybko!" :D (taaak, to rzeczywiście musimy uważać, bo do tej pory wlekliśmy się, jak ślimaki :/ :D Okazało się, że na drugim końcu parku (!!!) któryś z jego kolegów widział, wiadomo kogo. I to jest nasza ostatnia szansa, żeby zobaczyć lamparta. A on zrobi wszystko, żeby tak się stało!

Image

I robił :/ Takimi wertepami, to jeszcze nie jechaliśmy. Ale nie chcieliśmy pana zniechęcać - dostał wiatr w żagle, niech płynie na fali :D Wtedy przypominało mi się, że szukając informacji o Janace, znaleźliśmy jedną jedyną negatywną opinię. Otóż jakiś mężczyzna był niezadowolony, gdyż, jak twierdził, kierowca tak skakał po wertepach i tak szybko jechał, że PRAWIE żona by wypadła :/ :D Tak jakoś mi się to przypomniało :D W każdym razie - na miejscu obejrzeliśmy sobie piękne skały, na których bardzo lubią siedzieć lamparty i piękne krzaki, w których lubią przebywać lamparty. I dosyć świeże ślady lamparta (pan się prawie osunął na ziemię w omdleniu :/ :D I okazało się, że zbliża się 18.00, czyli godzina, do której trzeba kategorycznie wyjechać poza bramę parku, bo inaczej kierowca płaci karę. A jadąc w stronę bramy natknęliśmy się na dwóch, idących piechotą weterynarzy, niosących strzelbę ze środkiem usypiającym. Okazało się, że wargacz, którego prawie-widzieliśmy, uderzył w głowę strażnika parku (na szczęście niegroźnie - drobne rany, mężczyźnie już udzielono pomocy. Wargacza natomiast trzeba uspokoić i zbadać).

Image

Gdy przejechaliśmy bramę parku, pan zatrzymał auto, żebyśmy mogli zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Byliśmy bardzo zadowoleni z safari, więc chcieliśmy panu podziękować. I wtedy stało się najgorsze :/ Bo pan krzyknął : "Podobało się wam safari? Tak? Bo mi nie. Beznadziejne było! To było moje najgorsze safari w życiu!!!" :/ :D Kolejne pół godziny musieliśmy spędzić pod bramą, szczerze pana pocieszając ("Widzieliśmy wszystkie zwierzęta. Było Super" "Nie!!! Lamparta nie było! Beznadzieja!!!" "Naprawdę jesteśmy zadowoleni!!!" "Nie kłamcie!" itp., itd. :/ :D W końcu się udało.

I teraz tak sobie myślę, że może po prostu pan nigdy wcześniej tego lamparta nie widział, skoro aż tak mu zależało?

CDN.@cart :D a o wargaczach Wam mówił? Piękne zdjęcie. Z Yala? Słonik wyszedł Wam na drogę?

@gosiagosia - to teraz już wiemy, że niezależnie od kontynentu, priorytety wszystkich przewodników są takie same :D (z wyjątkiem przewodnika @cart :D Ale to Wasze pół lamparta robi wrażenie (i zdecydowanie to więcej, niż ogon :) A co do jaszczurki - faktycznie. Kurczę, przecież to normalny system obronny, nasze zwinki taki mają. Nie wiem, dlaczego nie wpadłam na takie proste wyjaśnienie :/ Chyba zakręciłam się na jej egzotycznym wyglądzie :)

Kolejnego poranka musieliśmy, niestety, opuścić nasz drzewny domek. Strasznie nam było szkoda, bo i okolica przepiękna, i gospodarze przemili. Gdyby ktoś był w pobliżu - bardzo, bardzo polecam! Za dwie noce + dwa śniadania zapłaciliśmy 5400 LKR. Za niesamowitą wycieczkę wokół jeziora i dwukrotne wypożyczenie rowerów pan nic nie policzył, postaraliśmy się odwdzięczyć napiwkiem.

Image

Dworzec autobusowy znajdował się w pobliskim miasteczku, Tissa. Pan zamówił nam tuk-tuka (300 LKR) - na szczęście nikt nie wpadł na to, żebym pojechała tam na rowerze :/ :D

Image

Potem jeszcze półtorej godziny w autobusie (100 LKR od osoby) i już byliśmy w Rannie, gdzie zarezerwowaliśmy kolejny nocleg.

Image

Soma Home Stay był nieco oddalony od centrum miasteczka. Gdy szukaliśmy noclegu na booking.com, szczególnie zależało nam na spokojnej lokalizacji, bliskości do plaży i do miejsca, w którym żółwice wychodzą na ląd, aby znosić jaja. Wprawdzie z przystanku autobusowego trzeba jeszcze było podjechać tuk-tukiem (500 LKR), ale było warto...Oj, było warto...

Image

Znaleźliśmy się na terenie rozległej, wypełnionej zielenią, hmm...posiadłości. Nie można tego inaczej nazwać - może dom nie był największy, ale za to prowadziła do niego długa dróżka obrośnięta kwiatami i krzewami, mijało się jeziorka i fontanienki. W dodatku wszystko było lekko "ulepszone" przez naturę - żadnych tam krzaków równiutko wyciętych w kształt, no nie wiem, kota? Nie wiem, jakie teraz kształty krzaków są najmodniejsze :D - Lekko zapuszczone i rozrośnięte. Najpiękniejsze. Na schodkach domu przywitali nas właściciele, a było to przywitanie bardzo uroczyste. Pan ofiarował kwiatka mi, pani - Marcinowi. A ja dodatkowo otrzymałam niespodziankę! Na moim kwiatku usadowiła się najprawdziwsza modliszka! Nigdy wcześniej nie widziałam! Tak bardzo i tak hałaśliwie się ucieszyłam, że aż doszło do nieporozumienia :D Pani moją radość wzięła za oznaki obrzydzenia, uznała, że poczyniła olbrzymie faux pas i zaczęła przepraszać. Przepraszać za modliszkę :/ Za modliszkę to ja mogę kogoś po rękach całować!

Image

I teraz, jak zwykle, mam problem. Łatwo opisywać proste rzeczy. Trudno natomiast odpowiednio przedstawić klimat i momenty. Trudno opisać dobroć i ciepło, bez używania tych słów, które same, tak naprawdę, niewiele znaczą. W każdym miejscu na Sri Lance spotykaliśmy się właśnie z przejawami tej "nieopisywalnej" dobroci i czuliśmy, jak, na ten krótki moment, gospodarze, zupełnie naturalnie, przyjmują nas do swojej rodziny. Owszem, ktoś może stwierdzić - przecież robią to zarobkowo, dbają, żeby klient był zadowolony. Zgadzam się. Ale można "dbać" i "dbać".

Image

Nie inaczej było w tym miejscu. Pokój, który otrzymaliśmy, nie był luksusowy. Ale to zupełnie nie miało znaczenia, są ważniejsze rzeczy. Pan z radością oprowadzał nas po ogrodzie, wskazał na zarośniętą wiatę i z dumą oznajmił : "Mamy tu nawet restaurację". Później siedzieliśmy pod dachem z blachy falistej, na podniszczonych fotelach i chwaliliśmy "restaurację", do której, w domowej kuchni, gotowała żona. Oglądaliśmy dyplomy i zdjęcia ze ślubu córki, słuchaliśmy opowieści o pracy pana...Jest, o ile udało mi się dobrze zrozumieć, sędzią pokoju i wkracza, gdy pomiędzy rodzinami następują jakieś niesnaski. To na Sri Lance zawód o dużym prestiżu. Ale zarazem pan, jak i ja, chcielibyśmy, żeby nie był potrzebny :) Cudowne momenty...

Image

Kolejną połowę dnia spędziliśmy spacerując po pobliskiej plaży. I powiem Wam, że to była jedna z najpiękniejszych plaż, jakie widziałam...

Image

Czasem złoszczę się, że nie mogę brać urlopu, kiedy sobie zamarzę (ach, te wszystkie wspaniałe okazje cenowe na loty :D Jednak fakt, że podróżujemy głównie w wakacje, ma jeden ogromny plus. Zazwyczaj tam, gdzie jedziemy, jest "poza sezonem". Jakieś pory deszczowe i inne takie, które powodują, że wszyscy inni stukają się w głowę na samą myśl o takim terminie :) Plaża - cała dla nas...

Image

Opustoszałe ośrodki wypoczynkowe, lekko podniszczone po poprzednim turnusie. Jeszcze się ich nie reperuje, jeszcze czas. Niesamowity klimat...

Image

To chyba też dobry moment dla psów - mogą chłodzić się bryzą od oceanu, nikt ich nie przepędza. Nie ma bogatych turystów, którym mogłyby przeszkadzać.

Image

Przepiękne miejsce...Szliśmy i nie mogliśmy przestać :)

Image

Image

W końcu doszliśmy do miejsca, gdzie ocean łączył się z rozlanym obok jeziorem. Przez plażę biegł dosyć szeroki strumień bagiennej wody.

Image

Dwa, tak różne krajobrazy, a tak blisko siebie.

Przepraszam, dużo zdjęć, ale tą plażą byłam po prostu ZA-CHWY-CO-NA :)

Image

Zupełnie straciliśmy poczucie czasu i odległości. Wiadomo, idzie się, w porządku, ale jeszcze trzeba wrócić :) A trochę się nam spieszyło, bo w "restauracji" naszego pana zamówiliśmy kolację i, w wielkiej konspiracji, (kto jak kto, ale sędzia pokoju na pewno załatwi :) DWA piwa (trochę się wstydziliśmy więcej. Naprawdę, taki miły pan nie musiał od razu poznawać naszej prawdziwej natury :/ :D


Dodaj Komentarz

Komentarze (49)

bozenak 24 maja 2019 20:51 Odpowiedz
:D W końcu jest relacja :) już się doczekać nie mogłam.
grzalka 25 maja 2019 20:19 Odpowiedz
Nareszcie, uwielbiam Twoje relacje ?
grzalka 26 maja 2019 05:08 Odpowiedz
Nareszcie, uwielbiam Twoje relacje ?
brunoj 26 maja 2019 05:08 Odpowiedz
Popcorn przygotowany, czekam na kolejną część :)
tarman 26 maja 2019 23:51 Odpowiedz
Dziwię się, że telewizje (Al-Jazira, CNN itp...) oraz producenci filmowi (Warner Bros itp...) jeszcze nie walczą o prawa do Twoich scenariuszy z relacji...Czekam na ciąg dalszy relacji... [emoji106][emoji106][emoji106]
firley7 27 maja 2019 11:14 Odpowiedz
Też czekam na dalszy ciąg.Bardzo intryguje mnie Superman w ciemnych okularach :o
vivere 28 maja 2019 22:16 Odpowiedz
Coś czuję że idziesz po kolejną wygraną :)I będzie perpetum mobile...
102470 28 maja 2019 22:18 Odpowiedz
Świetnie sie czyta! Myślałaś co by było gdyby relacja z podrozy za relacje roku została relacją roku? ;)
tarman 5 czerwca 2019 19:37 Odpowiedz
Relacja aż miło czytać [emoji106][emoji106][emoji106]Zaskocz nas i powiedz, czy wzięłaś przepis na pastę z tuńczyka, cebuli i kokosu? [emoji6]
bozenak 5 czerwca 2019 20:16 Odpowiedz
I, że niby te Melediwy takie drogie ;) ;) ;) :lol: :lol: 8-) da się za 6 stówek? Da :D :twisted: :lol:
maginiak 5 czerwca 2019 20:17 Odpowiedz
Jak zawsze czytam Twoją relację z niezwykłą przyjemnością :)Poza tym OKOŁO 674,03 zł za 3 dni na Malediwach faktycznie robi wrażenie, szacun ;)
pestycyda 5 czerwca 2019 21:26 Odpowiedz
@tarman, zaskoczę Cię.........Nie :/ :D Myślałam o tym intensywnie, ale w końcu zapomniałam :( zamierzam działać metodą prób i błędów, żeby dobrać proporcje. Jak mi się uda, to dam Ci znać. Z tym, że "zamierzam" już od sierpnia 2018 :/ :D@maginiak, wiem :D :D :D ale te podsumowania finansowe, to jedyna rzecz, w których mogę być solidna i sumienna, więc się staram :D I przeliczam z kursu dolara na dany dzień. Ale w internecie podają kursy ŚREDNIE :D :D :D @bozenak, dałoby się taniej :P gdyby płynąć promem publicznym, można oszczędzić 18 USD, a kurs na dzień zakupu USD (ale uwaga - ŚREDNI :D :D :D to 3,64 ...itp.itd...:/ :D :D :DDziękuję, że czytacie :*
dolina-welny 6 czerwca 2019 11:36 Odpowiedz
czekam na kolejne posty, szczególnie, że na Sri Lance byłam i wreszcie mogę się utożsamiać.... :)
wasil10 6 czerwca 2019 11:46 Odpowiedz
Fajna i pozytywnie napisana relacja, czekam na dalszą część ze Sri Lanką. Razi mnie tylko liczba emotek. Zdążyłem już jednak zauważyć, że taki masz styl, co nawet widać po profilowym. Nie jest to żaden atak, ani próba zmiany Twojego własnego, wypracowanego stylu, ale moje zdanie, które przelałem na "papier". No offence :)
kaya 6 czerwca 2019 19:21 Odpowiedz
ah, uwielbiam czytac Twoje relacje! Z niecierpliwoscia czekam na kolejna czesc :)
pkn-2606 6 czerwca 2019 21:36 Odpowiedz
Świetnie się czyta. Nigdy nie ciągnęło mnie na Malediwy, ale to się zmienia, dzięki tej relacji.Jak napisał @wasil sporo tych emotek "Lady of emotiokon" Do tej pory 195 razy. A jak wiemy. Wszystko co oryginalne jest lepsze: dżinsy, dolary, kompakty - Ty też! Czekam na jeszcze.
adamkru 10 czerwca 2019 08:27 Odpowiedz
"...a w kolejce pod prysznic stało się tylko niecałą godzinę, więc naprawdę nie było tak źle..."hahaha... no faktycznie dobry wynik ;-) Przez godzinę w kolejce to się jeszcze człowiek wytarza, dobrudzi.. i wtedy czujesz, że to mycie ma sens ;-)@pestycyda, masz talent! Świetna relacja. Brawo! :-)
kawon30 10 czerwca 2019 19:42 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja i bardzo fajnie się czyta, ale też po cichu liczyłem na przepis na tą genialną pastę z tuńczyka.
tarman 10 czerwca 2019 22:03 Odpowiedz
@kawon30 zastosujmy pressing jak kadra narodowa naszych kopaczy w grze do bramki "przepisu" koleżanki autorki [emoji6]
dolina-welny 13 czerwca 2019 21:56 Odpowiedz
Nie przejmuj się. Co prawda weszlismy do wlasciwej swiatyni w skale, ale za to bezczelnie nie zaplacilismy. Probowalismy znalezc kase, nigdzie nie bylo - paszcze smoka ominelismy. Przed bramka wyladowalismy miedzy wycieczka Wlochow i niechcacy weszlismy z nimi. I tak w 4 osoby zubozylismy lankijski rzad :/Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
dolina-welny 15 czerwca 2019 00:18 Odpowiedz
Niestety, w środku świątynia byla fajna, nie bede kłamać. Ale mam na koncie przeoczenie kilku ważnych zabytków, nadrobione po wielu latach, więc wszystko przed tobą [emoji1]Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
brunoj 16 czerwca 2019 18:50 Odpowiedz
taka wymyślona na kolanie teoria dotycząca jaszczurki - ma krótki język, więc robaczki łapie nadziewając ogonem, niczym skorpion, i do pyszczka. Ale bardziej prawdopodobne, że to po prostu wybryk natury, jak jamnik - wyraźne cechy zwierzęcia obronnego (z punktu widzenia człowieka). Łapiemy za ogon, kręcimy nad głową i niech no ktoś podejdzie.. W przypadku jaszczurki to wręcz funkcje obronno-zaczepne - jak się ogon urwie to dystans rażenia znacznie się zwiększa. A ogon potem i tak odrośnie (chociaż to może były kończyny, hmm...)
cart 21 czerwca 2019 21:27 Odpowiedz
I tak wam nieźle poszło. Ja co prawda widziałem lamparta w Afryce, ale w Yala to nawet nam przewodnik nie mówił, że jest.Najlepsze są bliskie spotkania ze słoniem.
gosiagosia 21 czerwca 2019 22:46 Odpowiedz
@pestycyda - jak zwykle Twoja relacja niezwykle barwna.Śmiałam się kiedy czytałam o pogoni za lampartem. Tez nie mogliśmy się temu nadziwić :)safari-z-dar,367,70314&p=560658&hilit=safari#p560779Gradacja naszego Josepha była taka: lampart, długo nic - lwy i hieny długo nic- nosorożec a potem tylko: "jesteście pewni że jeszcze chcecie zostać? stoimy tu już 15 minut, to tylko żyrafy, bawoły, zebry, słonie.... jest ich pełno a w CB mówią, że lampart mignął..."Kiedy mu powiedzieliśmy, że nie chcemy uganiać się za lampartem i ten ogon, który widzieliśmy na drzewie nam wystarczy był niepocieszony. Próbował nas przekonywać, że on wie lepiej bo jest super przewodnikiem. Ale my byliśmy twardzi :):) Traf chciał, ze pod koniec dnia lampart ukazał nam się w całej okazałości jak na dłoni. Joseph o mało nie zemdlał z radości. Postał z nami przez 5 minut, pozwolił nacieszyć oczy lamparcim przedstawieniem po czym rzucił w eter krótkie "czui". Po kolejnych 5 minutach na horyzoncie ukazały się tumany kurzu :D A odnośnie jaszczurki to ten ogon jest mechanizmem obronnym. W razie niebezpieczeństwa jaszczurka odrzuca ogon - ten się wije jeszcze jakiś czas i odciąga uwagę wroga a jaszczurka ucieka. Im dłuższy ogon tym lepiej udaje jaszczurkę i większe szanse ma ta właściwa już bezogoniasta zwiać drapieżcy. Ta z Twojego zdjęcia dożyje do późnej starości chyba :)
dolina-welny 26 czerwca 2019 10:07 Odpowiedz
Czy to byla Dalawella Beach, ta z zolwiami? Bylismy tam, ale zolwi nie bylo :(Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
pestycyda 26 czerwca 2019 11:02 Odpowiedz
@dolina_welny, tak. Hostel Amal właściwie znajdował się na plaży Dalawella. Do żółwi trzeba było przejść kawałeczek dalej, jakieś 50 m. I było ich naprawdę zatrzęsienie.Tak sobie myślę, że może to zależne od terminu wizyty? Kiedy byliście? Podczas naszego pobytu nie było też za wielu turystów, może kilkanaście osób w sumie, przez te dwa dni. Możliwe, że w sezonie, gdy ludzi jest więcej, żółwie się płoszą i tam nie podpływają?
dolina-welny 26 czerwca 2019 11:22 Odpowiedz
Bylismy na przelomie kwietnia i maja w 2017Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
olajaw 26 czerwca 2019 11:25 Odpowiedz
@pestycyda Twoja relacja jak zwykle ze świetnym tekstem - i wzrusza, i śmieszy :) W dodatku ze znajomych miejsc <3 ps. na pocieszenie, nie jesteście sami, nam też nie było dane zobaczyć lamparta w Yala :P
malgo1987 28 czerwca 2019 10:25 Odpowiedz
Ja widziałam lamparta, a byliśmy tylko na kilkugodzinnym, porannym safari.Na dowód zdjęcia ;) Obserwowaliśmy go całkiem długo.
tiktak 29 czerwca 2019 18:43 Odpowiedz
Pestycydo!Okropnie mi się ta relacja nie podoba. :? Bardzo Cię proszę, napisz, że na Malediwach i Sri Lance jest wyjątkowo brzydko...Albo jeszcze lepiej: że strasznie tam nudno i że turyści szkodzą naturze i że lepiej, aby pojechali na Mazury.Dało by się to zrobić? :roll: Ledwo przeżyłem wyjazd dziecka do Iranu a ono wybiera się do Etiopii.I dlaczego?!Bo Pani Pestycyda tam była i zechciała to opisać...Wiem, wiem, sam sobie jestem winien, sam jej Twój tekst posunąłem :cry: :cry: :cry: A w przyszłym roku Malediwy???NIE! NIE! NIE! :roll:
ibartek 1 lipca 2019 01:16 Odpowiedz
Quote:Na pewno nie po okruchy nadziei prezentowane na spracowanej dłoni poszukiwacza, gdzieś na ulicy...okruchy nadziei, genialne. nie wiem co robisz na co dzien, ale rzuc to i zacznij robic lub pisac reportaze spoleczno-obyczajowe, albo podroznicze. serio.
bozenak 2 lipca 2019 20:01 Odpowiedz
Ja tam będę głosować na relację miesiąca :D a mam nadzieję, ze też i roku 8-) a to wszystko tym razem za to , że pozwoliłąś spełnić wyjazdowe marzenie Marcina 8-) :lol: ;) :D
frach582 2 lipca 2019 21:47 Odpowiedz
Super relacja!
maginiak 6 lipca 2019 13:16 Odpowiedz
Ech, to nie fair żeby tak ot, po prostu kończyć taką fajną relację! Nie mogłabyś jeszcze trochę popisać???
katka256 7 lipca 2019 12:12 Odpowiedz
Czy ktoś może policzył ilość emotek w całej relacji?
102470 7 lipca 2019 13:52 Odpowiedz
284 :/ ale nie wnikam czy były też cytowane, czy innych osób w komentarzu itp
katka256 7 lipca 2019 15:44 Odpowiedz
Bardzo ekspresyjna relacja, ale za to jak się czyta. Gratuluję podróży i chyba koledze Marcinowi cierpliwości :D
artom 8 lipca 2019 14:22 Odpowiedz
HejWybieramy się na Sri-Lankę w styczniu- czy jest możliwość podania kontaktu do Pana Luckiego z Kalutary w podsumowaniu?Chętnie skorzystalibyśmy z jego usług.Dzieki
pestycyda 8 lipca 2019 18:29 Odpowiedz
@artom, mam kontakt z Luckim przez WhatsApp, prześlę Ci numer w prywatnej wiadomości. Mam nadzieję, że się Wam uda umówić, będziecie zadowoleni :) I udanego pobytu na Sri Lance!@marcin.krakow, policzyłeś??? Poważnie??? :shock: @katka256, doceń proszę, że naprawdę się staram zmniejszyć ich liczbę, ale wiesz, nałogowcom jest trudniej :) A, i Marcin prosił, nie wiem czemu, żeby Ci przekazać ogromne uszanowania. I że Cię bardzo lubi :)
2catstrooper 1 września 2019 06:47 Odpowiedz
Relacja pierwsza klasa - szczegolnie smialam sie przy Malediwach. Niesamowite, ze udalo sie wam kabanosy przewiesc, bo zazwyczaj bardzo skrupulatnie szukaja swininy i alkoholu a bagazach na lotnisku w Male.Tak sobie mysle, czy by mojej relacji z Malediwow nie opisac, ale po co? Bo i tak nie bedzie az tak ekscytujaca jak Twoja ;-)
fiki 1 września 2019 22:55 Odpowiedz
pestycyda napisał:Ciekawa jestem, czy ktoś w ogóle widział lamparta w Yala w takim razie :Dudało się 3xmiśka 1xkrokodyle 0 :lol: zdjęcie z cyklu znajdź szczegół
pestycyda 2 września 2019 13:51 Odpowiedz
@Fiki, piękny wynik! Niedźwiedzia zazdroszczę! Musisz się tylko poprawić z krokodyli :DA zdjęcie...hmm, zaintrygowałeś mnie... Czy chodzi Ci o coś, co leży pod stołem? Ale lampart to raczej nie jest. Ze szczegółów, to widzę jeszcze fragment stopy :D
fiki 2 września 2019 14:22 Odpowiedz
@pestycydafakt jest trochę niewyraźnepani żółwica zdecydowała, że będzie to odpowiednie miejsce na złożenie jaj :D
romeo11 12 stycznia 2020 21:35 Odpowiedz
WitajBardzo dobra relacja . Cieszę się że natknąłem się na ten tekst w internecie bo jest mi bardzo pomocny.W sierpniu planuję wyjazd na Srilankę w 5 osób Ja z żona i trójka naszych dzieci 20, 18 i 12 lat W związku z tym mam trochę pytań i byłoby mi bardzo miło gdybym mógł trochę uzyskać dodatkowych informacji od kogoś kto był na Srilance w sierpniu.Łatwiej by było pokorespondować na mailu dlatego podaję kontakt do siebiepolom11@wp.plpozdrawiam i mam nadzieję na kontakt do CiebieRoman i Asia
b79 14 stycznia 2020 05:08 Odpowiedz
Z punktu widzenia potencjalnych wyjeżdżających na Sielankę, wszelkie pytania i odpowiedzi są mile widziane w tym temacie - ktoś może jeszcze skorzystać.
ilona0305 17 lutego 2020 14:37 Odpowiedz
Jestem pod wrażeniem! Relacja bardzo mi się podoba! Za miesiąc lecę na Sri Lankę, będzie to już 2 raz :D Uwielbiam ten kraj, naprawdę z przeogromną przyjemnością tam wracam. Bardzo chętnie skorzystałabym z usług Lucky'iego, właśnie takiej osoby szukamy :) Byłabym wdzięczna za namiary :D
ilona0305 18 lutego 2020 05:08 Odpowiedz
Jestem pod wrażeniem! Relacja bardzo mi się podoba! Za miesiąc lecę na Sri Lankę, będzie to już 2 raz :D Uwielbiam ten kraj, naprawdę z przeogromną przyjemnością tam wracam. Bardzo chętnie skorzystałabym z usług Lucky'iego, właśnie takiej osoby szukamy :) Byłabym wdzięczna za namiary :D
pestycyda 18 lutego 2020 05:08 Odpowiedz
@ilona0305 , sprawdź pocztę, wysłałam Ci wiadomość :) Udanego wyjazdu!
popcarol 3 listopada 2020 16:07 Odpowiedz
Super relacja, fajnie obejrzeć miejsca widziane trzy lata temu :) W Yala udało nam się zobaczyć ogon :) hahahahaMasz dar! Też używam emotek, w końcu po to są! :) :) :) pozdrawiam serdecznie!gdzie jedziecie teraz? już się nie mogę doczekać relacji, może pisz relacje zamiast jeździć? ;) :Pa na serio powinnaś pisać, pisać, zatrudniłabym Cię!!! co robisz zawodowo i dlaczego nie piszesz przewodników czy czegoś takiego? ;)