Licznik na moim zegarze nieubłaganie wybił kolejny rok. W zeszłym roku w tym samym czasie leciałem do Tanzanii zdobywać Kilimandżaro. W tym roku czas na spełnienie kolejnego marzenia. Tym razem jest ono typowo lotnicze, czyli zrobienie RTW [emoji288]
Do tego uważanego za pełne (przekroczenia równika) braknie niewiele, ale dzięki temu będę mógł planować kolejny wyjazd w przyszłości [emoji6]
Wtajemniczeni wiedzą, że niebawem pojawi się prawdziwy wysyp podobnych RTW. Wyglada jednak na to, że będę pierwszy na forum, który przeleci trasę ze słynnej „promocji” Air Canada z Indii do Kanady. Resztę lotów wziąłem z M&M i od razu zaszalałem lotami w C. W końcu to prezent urodzinowy [emoji16]
Moja trasa wyglada następująco:
Z kolei poszczególne loty to: 11.09 WRO-FRA 14:50-16:10, LH C 11.09 FRA-LHR 18:00-18:40, LH C 11.09 LHR-BOM 20:55-10:25, UK C 12.09 BOM-SIN 23:40-07:40, SQ PE 14.09 SIN-NRT 06:15-14:30, NH PE 15.09 NRT-YVR 16:55-09:50, AC PE 16.09 YVR-YYZ 12:35-20:00, AC PE 16.09 YYZ-WAW 22:35-13:00, LO C 17.09 WAW-WRO 16:35-17:30, LO Y
Postaram się być w miarę LIVE
:) Do trzech razy sztuka, bo dwa razy już mi się nie udało przez Jetlaga.
Tymczasem pędzę na pierwszy lot.Zapomniałem dodać, ze będzie to dla mnie pierwszy raz pod kilkoma względami: 1. Pierwsze RTW 2. Pierwszy lot 4 liniami (Vistara, Singapore Airline, ANA i Air Canada) 3. Pierwszy raz na A380 (Singapore) 4. Pierwszy raz w Indiach i Singapurze
Niemal do samego końca nie wiedziałem, czy uda się polecieć. Jeszcze dzisiaj o 11:00 w innym mieście podpisywałem ważną umowę. Zeszły tydzień to była z kolei praca od rana do późnej nocy, żeby nadgonić tematy i móc polecieć.
Niektórzy zwrócą uwagę, na krótką podróż. Zaledwie 6 dni na tyle miejsc. Chciałoby się dłużej, niestety praca i rodzina robi swoje. Ta podróż będzie mnie zresztą kosztowała dużo więcej niż same loty i noclegi. Żona już zapowiedziała remont w domu [emoji2955][emoji28]
Wracając do podróży…
Po przybycie na lotnisko udałem się do wrocławskiego saloniku. Tym razem nie musiałem pokazywać karty Priority Pass i wystarczyła sama karta pokładowa.
Boarding we Wrocławiu zaczynamy w czasie rozkładowego czasu startu. We FRA nie będzie zatem zbyt wiele czasu na szukanie kolejnej bramki i salonikowanie.
Przed lotem obsługa zaproponowała coś do picia i poczęstowała nas praliną:
Jeśli zaś chodzi o saloniki to tych we FRA dostępnych jest aż dziewięć na lot w C i kartę TK*G.
Do napisania we Frankfurcie. Ahoj przygodo.Raport z pierwszego lotu z Wrocławia do Frankfurtu, który był obsługiwany Bombardierem CRJ900. Ten z racji umieszczonych z tylu silników jest całkiem cichy. Z przodu słychać tylko szum powietrza. Już za dwa dni będę mógł porównać hałas z kultową ciszą w A380, czego już nie mogę się doczekać.
Na środkowym, wolnym siedzeniu czekała na nas poduszka, koc i butelka wody: Jeszcze na ziemi otrzymaliśmy sok / wodę i pralinkę:
Natomiast po osiągnięciu wysokości przelotowej otrzymaliśmy coś do picia i jedzenia:
Brakowało mi menu. Danie i napoje rozdawane były w ciemno, nie było wyboru. Nie wiem nawet za bardzo co dostałem do kieliszka, ale była to świeżo otwarta butelka [emoji28]
Zgadzam się tutaj z większością opinii. Szału nie ma. Jedzenie niezbyt smaczne i oczywiście podane na zimno. Nie jestem wybredny pod tym względem. Zjadam zawsze co mi dadzą, jednakże uważam serwis LH w C po Europie za pseudo produkt. Nie warto do niego dopłacać, jeśli nie jest częścią czegoś większego (lotu w long haul).
Jeśli zaś chodzi o obsługę, to jak zawsze na moich lotach LH, personel stoi na wysokości zadania. Zawsze uśmiechnięty i pomocny. Pod tym względem nie mam żadnych zastrzeżeń.
Na tak krótkim locie obsługa przechodziła przez kabinę co najmniej 5 razy z pytaniem, czy czegoś nie potrzebujemy i zaproponowano nam kawę / herbatę + podwójną dolewkę %. Otrzymaliśmy też znane z Economy class czekoladki.
Frankfurt podczas lądowania: Przyszła pora na drugi lot - FRA-LHR wykonywany przez A320neo.
Czuję się już nieco zmęczony, jako że ostatnie dni były dla mnie naprawdę intensywne i nie miałem możliwości dobrze się wyspać. Stres związany z pracą i wyjazdem dał się we znaki.
Tym samym do samolotu wszedłem z nadzieją, że znajdę tę samą poduszkę co na pierwszym locie i ułożę się do snu. Niestety tych na obecnym locie próżno było szukać. Obsługa mimo sporego opóźnienia i oczekiwania na wypych, nie rozdała też niczego do picia.
Dziwi mnie nieco brak konsekwencji w oferowanym produkcie dla biznesu. W zamian mogłem podziwiać jakieś 170 osób przechodzących przez kabinę [emoji23]
Dopiero 30 minut po rozkładowym czasie lotu zamknięte zostały luki bagażowe i to mimo, że wszyscy pasażerowie weszli do samolotu o czasie i zostały zamknięte drzwi.
Tym samym siedzieliśmy tak o suchym pysku przez 50 minut i dopiero po tym czasie dali nam po butelce wody.
Wypełnienie C 12/12 [emoji44] Miejsca na nogi było naprawdę sporo:
Ostatecznie wypych rozpoczął się około 40 minut po rozkładowym czasie. Przy starcie zwróciłem uwagę na wielkość silnika w A320neo. Ten wyglada na sporo większy niż w „zwykłym” A320. Podobnie jest zresztą w 737 i MAXie.
Jeśli chodzi o serwis, to mimo zdecydowanie większej ilości osób w biznesie (12 vs 3), wybór napojów był bardziej ograniczony. Posiłek natomiast trafił w moje gusta. Mimo, że też na zimno, to był naprawdę pyszny. Na deser to samo ciasto o smaku kawowym i tutaj zmiana, bo praliny były rozdane na koniec.
Z podejścia na Heathrow:
Kołując do naszego miejsca mogliśmy z kolei podziwiać taki cud techniki:
Kilometry zrobione na Heathrow pozwoliły mi spalić skonsumowany wcześniej posiłek [emoji846]. W drodze do No. 1 Lounge zobaczyłem Dreamka Vistary, którym to będę leciał za jakieś 2h i nie mogę się już doczekać tego lotu:
Salonik bez historii, strasznie zatłoczony i bez działającej klimy. Na jego recenzje przyjdzie czas w odpowiednim wątku.Dotarłem do Mumbaju i zaraz zaczynam intensywne zwiedzanie, o którym w kolejnym poście. Na podejściu widać już kontrasty tego miasta. Usiane co kawałek, w tym tuż za płotem lotniska slumsy:
Tymczasem słów kilka na temat samego lotu Vistarą.
Układ siedzeń 1-2-1 w C:
Tutaj mam mieszane uczucia, bowiem miałem wrażenie że jest ciasnawo. Zarówno blisko do ekranu jak i wąsko. Siedzenie z kolei dziwnie przemyślane bo oparcie boczne zasłania okno:
Niektórzy narzekali na system rozrywki w LOT, że sie zawiesza. No to ja miałem to szczęście, że na moim wyswietlaczu nie wyświetlały sie zdjęcia. Trzeba było klikać po omacku [emoji28]
W planach miałem szybką kolację i regenerację przed zwiedzaniem, wiec nie przeszkadzało mi to.
Samo jedzenie OK, ani mnie nie zachwyciło. Moim zdaniem w LO jest zdecydowanie na wyższym poziomie. Obsługa była jakaś taka nieobecna podczas lotu. W LH na 2h locie byłem więcej razy pytany, czy może coś jeszcze podać
Jestem już na lotnisku wyczekując na pierwszy lot Airbusem A380 Singapore Airlines.
Opisuję z kolei cześć związaną ze zwiedzaniem Bombaju (Mumbaju)?!
Zaraz po wylądowaniu gnałem co sił w nogach do wyjścia, aby nie tracić czasu, którego nie miałem zbyt wiele. Kolejki do kontroli paszportowej nie było, być może z uwagi na to, ze samolot opuściłem niemal jako pierwszy. Wzbudziłem zaciekawienie celnika moim kilkunastogodzinnym pobytem i brakiem noclegu [emoji16]
Po wyjściu z lotniska szukałem sprawnego bankomatu (dwa bankomaty w terminalu były nieczynne, z kolei minimalna kwota wymiany w kantorze zdecydowanie zbyt wysoka).
Z lotniska postanowiłem wydostać się Uberem na pobliską stacje kolejową Vile Parle Station. Przyjemność ta nie była tania - 500 rupii, skąd już pociągiem udałem się na miejsce startu wycieczek po slumsach Dharavi. Koszt biletu to zaledwie 10 rupii, tj. ok. 52 grosze. Rozrzut cen mają konkretny. Wszystkie drzwi w pociągu były otwarte przez cały czas. Niestety mam tylko film z tego przejazdu do wrzucenia później:
Na szybko na Viator znalazłem wycieczkę z przewodnikiem za 11 USD, start tuż obok stacji kolei. Zamówiłem grupową, a z racji braku innych osób ostatecznie miałem prywatnego przewodnika w tej cenie [emoji16] Przewodnik opowiadał ciekawie o slumsach i o tym jak one się zmieniały na przestrzeni ostatnich lat.
Wrażenia niesamowite, tysiące przeróżnych manufaktur i drobnych firemek. Od recyklingu plastiku po wyroby włókiennicze i ceramikę. Przejście po dzielnicy mieszkalnej było chyba najbardziej szokujące. W każdym pomieszczeniu / pokoju?! mieszkała jedna rodzina bez łazienki i innych udogodnień. Po prostu jedno pomieszczenie wielkości europejskiego pokoju czy nawet łazienki. Przejścia między tymi „mieszkaniami” straszliwie wąskie i ciemne. Momentami smród nie do wytrzymania (przy rzece), a wszędzie obecne tony śmieci. Przewodnik nie pozwalał robić zdjęć w dzielnicy mieszkalnej. Te można było zrobić tylko w wybranych miejscach. Mniej szokujących zresztą. Trochę żałuje, że go posłuchałem i po cichu ich nie robiłem.
Po wyjściu ze slumsów, udałem się pociągiem do centrum miasta na dalsze zwiedzanie. Miasto jest niesamowicie zaludnione. Olbrzymie korki, tysiace osób i wszechobecny chaos i hałas. Szokujące było nadużywanie klaksonów przez każdego kierowcę.
Wycieczkę po mieście zacząłem od dworca Churchgate w stronę Gateway od India i następnie kkerując się na Victoria Terminal, skąd wziąłem taksówkę na plaże Chowpatty beach. Niestety było już za późno na rejs statkiem na groty Elefanty.
Plaża pokazała smutną prawdę o Indiach, jest tu straszny syf. Nikt nie przejmuje się wszechobecnymi śmieciami. Te na plaży skutecznie zniechęciły mnie od wejścia do wody. Cały dzień w tym hałasie klaksonów sprawił, że poczułem się zmęczony tym miastem i zapragnąłem powrotu na lotnisko. Postawiłem na sprawdzoną budżetową wersje: pociąg + uber z najbliższej stacji (co kosztowało 10 + 187 rupii).
O 23:40 kolejny nocny lot - do Singapuru. Tam spędzę już nockę w hotelu Ibis budget, ale pobudka będzie wczesna na lot ANA do Tokio.
Stay tuned!@bim-bam fotki saloników będą, ale chyba już umieszczę je w wątku salonikowym.
Tymczasem lekko spóźniona relacja z czwartego lotu na trasie BOM-SIN wykonywanego przez Singapore Airlines Airbusem A380.
Magia pierwszego lotu Super Jumbo postawiła moje oczekiwania wysoko. Jak się jednak okazało, pierwszy lot w tej podróży w niższej klasie niż poprzednie sprawił, że poczułem lekki zawód.
Boarding o czasie przez aż trzy rękawy: górny dla klasy pierwszej i biznes, jeden dolny do premium economy, którą to leciałem, a trzeci dla klasy ekonomicznej.
Siedzenia premium economy w układzie 2-4-2.
Miejsca przy oknie w PE miały dla mnie jedna dużą wadę. Przez wolną przestrzeń przy ścianie, nie można się było o nią oprzeć i pospać. Została opcja siedząca, a tu nie potrafiłem się coś ułożyć.
Ściany A380 są naprawdę grube, przez co szyby są mocno od siebie oddalone i powodują problemy z autofocusem w telefonie, który łapał ostrość na rej drugiej szybie. Nie mogłem przez to wykonać ostrego zdjęcia [emoji2955]
Jak widzicie powyżej, druga szyba jest też zdecydowanie mniejsza i nie pozwala na komfortowe podziwianie widoków.
System rozrywki zdecydowanie lepszy niż w Vistara, ale z racji nocnej podróży za wiele z niego nie korzystałem.
Singapore w sposób szczególny dbał o swoich klientow statusowych programu Kris Flyer, którzy zostali oznaczeni naklejką na siedzeniu i jako pierwsi otrzymali swoje posiłki. Przed lądowaniem otrzymali też coś do picia. Klientów innych programów nie rozpoznawali zupełnie.
Na tym 5,5h locie, Singapore Airlines przygotował tylko kolację, która zresztą niewiele odbiegała od tej podawanej w economy (przynajmniej ja nie widziałem żadnej różnicy). Serwis wyglądał generalnie tak sobie. Długo musiałem czekać na posiłek, co przy nocnym locie było uciążliwe i nie pozwalało pospać. Mogli jednak dodać też serwis napojów przed lądowaniem w klasie PE.
Samolot był cichy, silników w locie praktycznie nie słyszałem. Zdjęcie tych udało mi się nawet jedno ostre zrobić:
Natomiast mocno było słychać szum wiatru. Nie wiem czy z nawiewów czy z zewnątrz. Ogólnie rzecz biorąc szału nie bylo. Na górze pewnie miałbym inne odczucia
;)
W kolejnym odcinku zajmiemy się Singapurem.Do Singapuru przelatujemy ok. 10:30. Całe formalności os wyjścia z samolotu zajmują mi około pół godziny. Nigdzie nie ma większych kolejek i całość idzie naprawdę sprawnie. Najwiecej czasu zajęło mi chyba wypełnienie wymaganego formularza zdrowia (online). Linki do tego formularza znajdują się na szyldach (kody QR). Działa to świetnie.
Do poruszania się po mieście przez cały wyjazd używałem metra, kupując za 12 SGD (+10 SGD depozytu) 24-godzinny bilet. Niestety metro nie działa w nocy i na lotnisko wracałem już taksówką za 20 SGD.
Singapur to całkowite przeciwieństwo tego, co zobaczyłem w Indiach. Jest niesamowicie czysto (patrz wysokie mandaty za śmiecenie). Metro jest bardzo dobrze rozwinięte, jeździ dosłownie co kilka minut, zarówno wagony jak i całe perony i dojścia do nich są klimatyzowane.
Zwiedzanie zacząłem od Gardens by the Bay i obejrzenia wizytówki miasta - hotelu Marina Bay Sands ze wszystkich stron, po czym pieszo udałem się na drugą stronę zatoki odwiedzić symbol miasta - Merliona (hybrydę lwa i ryby).
ajaja Darek "nie kop lezacego"
:( zaluje, ze nie moglem z Toba leciec, swietna trasa i towarzystwo 18/09 termin habilitacji mojej "Najlepszej z Żon", Corka juz przeprowadzona na studenckie mieszkanie..... cholera to wszystko co mnie trzymalo....... jednak bym zdarzyltrzymam kciuki
:) i do spotkania gdzies na trasie
Ja też z pewnych względów od jakiegoś czasu ograniczam swoje podróże czasowo i wydawało mi się, że moje 3 i pół dnia w Rio lub 2 dni w KSA są już ekstremalnie krótkie, a tu 6 dnia na RTW... Nieźle.I rzeczywiście skądś to znam, że samotne wyjazdy to często dopiero początek wydatków, bo druga połówka w ramach "rekompensaty" funduje pomysły typu remont itd.
To niezrozumienie między odwołanym a opóźnionym lotem ciągle wraca, może trzeba na górze napisać, że odszkodowanie należy się za odwołany lot, i także jeśli jest nieodwołalny ale opóźniony powyżej 3h, są to dwa zdarzenia niezależne od siebie pomijając siły wyższe itdProszę o przeniesienie do odpowiedniego działu
Dyskusję odnośnie odwołanego lotu kontynuujmy tutaj:viewtopic.php?t=2646Tymczasem siedzę już w Embraerze E175 i kończę relację z ostatniego i chyba najbardziej wyczekiwanego lotu na trasie YYZ-WAW w C [emoji846]
Ciekawa relacja!Darek M. napisał:Podsumowując część lotniczą, LOT zdecydowanie wygrał zawody. Były małe potknięcia, ale młodsza cześć załogi robiła co mogła i mocno podniosła poprzeczkę innym przewoźnikom. Gdyby tylko nie ten wieszający się pilot i drobne problemy z podłączaniem słuchawek, to można ze spokojem patrzeć w przyszłość i być dumnym z narodowego przewoźnika.Fajnie, że LO ma niezły produkt ale nigdy nie zrozumiem, że w przypadku LO tak często mówi się o dumie lub używa wielkich określeń. To przecież tylko firma transportowa.Jakoś nikt nie chce być dumny z Entera, wszelakich PKSów, Szwagropola czy Kolei Dolnośląskich.
To dlatego, że LOT jest naszą wizytówką narodową na świat i często dla obcokrajowców pierwszym kontaktem z naszym krajem. Nie umniejszamy dumy z Entera czy Szwagropolów ale one raczej działają tylko na Polaków.
Zauważ, że jakby nie LO, to oferta kierunków z Okęcia nie byłaby tak rozbudowana jak jest. Za to mielibyśmy po 10 lotów do FRA, MUC, trochę mniej do VIE, skąd byśmy latali dalej. Moim zdaniem dobrze, że mamy jeszcze narodowego przewoźnika. Jednak to oczywiście nie miejsce na dyskusje na ten temat [emoji6]
@konkwisotr albo nie masz żony i dzieci albo troll ;p Wiadomo, że żona i dzieci to (wybierz jedno lub wiele): za gorąco, za zimno, za daleko, zamachy, denga, za dużo przesiadek, inna flora bakteryjna etc. Czasem trzeba zrobić coś po swojemu
:)
@oskiboskiTak o tym myślałem. W cenie chyba były jeszcze 3 maszyny. Skoro się im spina budżetowo to dla mnie mogą kupować kolejne.@Darek M.Ja bardzo kibicuje LOTowi, bo chciałbym mieć dobrego przewoźnika i dużą siatkę połączeń blisko domu. Jedynie dziwią mnie wszystkie górnolotne określenia tej firmy. Wszelkie "srebra narodowe", bycia dumnym itp.
Jakbyś przeczytał całą relację to byś wiedział dlaczego sam leciałem. Córka jest zbyt mała na takie podróże, a syn chodzi do szkoły. Widać, że nie masz dzieci skoro takie rzeczy piszesz. Kiedy to jest możliwe to latamy razem. Tak szalona wyprawa w 6 dni nie byłaby możliwa z niespełna rocznym dzieckiem. Z rodziną mam już zaplanowanych 5 wyjazdów samolotem i 3 samochodem.
Bardzo fajne,intensywne 6 dni. Trochę zazdroszczę:). A samodzielny wyjazd rozumiem. Od 6 lat wszystkie wyjazdy dalsze mam z rodziną i nie wyobrażam sobie z nimi zrobić w 6 dni RTW (jedno RTW mieliśmy, ale w 2.5tygodnia). Myślę,że powrót byłby już bez nich albo z inną żoną
:)
365/365 w takim scenariuszu moze wygladac blado / poza tymi ktorzy nie sa samotni tylko sami
;) /ale 6/365 w RTW to marzenie wielu zaobraczkowanych
:DPoszla "R" do konkursu
:)
LO odpowiedział na moją reklamację i przyznał mi 250 EUR odszkodowania. Także możemy podsumować moje RTW. Kosztowało mnie ok. 2000 zł i uciułane mile M&M minus zwrot 15k mil jakie otrzymałem za wylatane loty.Dziękuję wszystkim za otrzymane like'i i obecność
:) Może za miesiąc popełnię kolejną relację z wyjazdu w Himalaje.
Hej,Loty z Mumbaju do Toronto z promocji Air Canada opisywanej na forum. Doloty wziąłem z braku czasu na dłuższy wyjazd wziąłem za mile M&M. Resztę organizowałem ad hoc na wyjeździe [emoji28] Gorący okres przed wyjazdem nie pozwolił mi dobrze zaplanować
Do tego uważanego za pełne (przekroczenia równika) braknie niewiele, ale dzięki temu będę mógł planować kolejny wyjazd w przyszłości [emoji6]
Wtajemniczeni wiedzą, że niebawem pojawi się prawdziwy wysyp podobnych RTW. Wyglada jednak na to, że będę pierwszy na forum, który przeleci trasę ze słynnej „promocji” Air Canada z Indii do Kanady.
Resztę lotów wziąłem z M&M i od razu zaszalałem lotami w C. W końcu to prezent urodzinowy [emoji16]
Moja trasa wyglada następująco:
Z kolei poszczególne loty to:
11.09 WRO-FRA 14:50-16:10, LH C
11.09 FRA-LHR 18:00-18:40, LH C
11.09 LHR-BOM 20:55-10:25, UK C
12.09 BOM-SIN 23:40-07:40, SQ PE
14.09 SIN-NRT 06:15-14:30, NH PE
15.09 NRT-YVR 16:55-09:50, AC PE
16.09 YVR-YYZ 12:35-20:00, AC PE
16.09 YYZ-WAW 22:35-13:00, LO C
17.09 WAW-WRO 16:35-17:30, LO Y
Postaram się być w miarę LIVE :) Do trzech razy sztuka, bo dwa razy już mi się nie udało przez Jetlaga.
Tymczasem pędzę na pierwszy lot.Zapomniałem dodać, ze będzie to dla mnie pierwszy raz pod kilkoma względami:
1. Pierwsze RTW
2. Pierwszy lot 4 liniami (Vistara, Singapore Airline, ANA i Air Canada)
3. Pierwszy raz na A380 (Singapore)
4. Pierwszy raz w Indiach i Singapurze
Niemal do samego końca nie wiedziałem, czy uda się polecieć. Jeszcze dzisiaj o 11:00 w innym mieście podpisywałem ważną umowę. Zeszły tydzień to była z kolei praca od rana do późnej nocy, żeby nadgonić tematy i móc polecieć.
Niektórzy zwrócą uwagę, na krótką podróż. Zaledwie 6 dni na tyle miejsc. Chciałoby się dłużej, niestety praca i rodzina robi swoje. Ta podróż będzie mnie zresztą kosztowała dużo więcej niż same loty i noclegi. Żona już zapowiedziała remont w domu [emoji2955][emoji28]
Wracając do podróży…
Po przybycie na lotnisko udałem się do wrocławskiego saloniku. Tym razem nie musiałem pokazywać karty Priority Pass i wystarczyła sama karta pokładowa.
Boarding we Wrocławiu zaczynamy w czasie rozkładowego czasu startu. We FRA nie będzie zatem zbyt wiele czasu na szukanie kolejnej bramki i salonikowanie.
Przed lotem obsługa zaproponowała coś do picia i poczęstowała nas praliną:
Jeśli zaś chodzi o saloniki to tych we FRA dostępnych jest aż dziewięć na lot w C i kartę TK*G.
Do napisania we Frankfurcie. Ahoj przygodo.Raport z pierwszego lotu z Wrocławia do Frankfurtu, który był obsługiwany Bombardierem CRJ900. Ten z racji umieszczonych z tylu silników jest całkiem cichy. Z przodu słychać tylko szum powietrza. Już za dwa dni będę mógł porównać hałas z kultową ciszą w A380, czego już nie mogę się doczekać.
Na środkowym, wolnym siedzeniu czekała na nas poduszka, koc i butelka wody:
Jeszcze na ziemi otrzymaliśmy sok / wodę i pralinkę:
Natomiast po osiągnięciu wysokości przelotowej otrzymaliśmy coś do picia i jedzenia:
Brakowało mi menu. Danie i napoje rozdawane były w ciemno, nie było wyboru. Nie wiem nawet za bardzo co dostałem do kieliszka, ale była to świeżo otwarta butelka [emoji28]
Zgadzam się tutaj z większością opinii. Szału nie ma. Jedzenie niezbyt smaczne i oczywiście podane na zimno. Nie jestem wybredny pod tym względem. Zjadam zawsze co mi dadzą, jednakże uważam serwis LH w C po Europie za pseudo produkt. Nie warto do niego dopłacać, jeśli nie jest częścią czegoś większego (lotu w long haul).
Jeśli zaś chodzi o obsługę, to jak zawsze na moich lotach LH, personel stoi na wysokości zadania. Zawsze uśmiechnięty i pomocny. Pod tym względem nie mam żadnych zastrzeżeń.
Na tak krótkim locie obsługa przechodziła przez kabinę co najmniej 5 razy z pytaniem, czy czegoś nie potrzebujemy i zaproponowano nam kawę / herbatę + podwójną dolewkę %. Otrzymaliśmy też znane z Economy class czekoladki.
Frankfurt podczas lądowania:
Czuję się już nieco zmęczony, jako że ostatnie dni były dla mnie naprawdę intensywne i nie miałem możliwości dobrze się wyspać. Stres związany z pracą i wyjazdem dał się we znaki.
Tym samym do samolotu wszedłem z nadzieją, że znajdę tę samą poduszkę co na pierwszym locie i ułożę się do snu. Niestety tych na obecnym locie próżno było szukać. Obsługa mimo sporego opóźnienia i oczekiwania na wypych, nie rozdała też niczego do picia.
Dziwi mnie nieco brak konsekwencji w oferowanym produkcie dla biznesu. W zamian mogłem podziwiać jakieś 170 osób przechodzących przez kabinę [emoji23]
Dopiero 30 minut po rozkładowym czasie lotu zamknięte zostały luki bagażowe i to mimo, że wszyscy pasażerowie weszli do samolotu o czasie i zostały zamknięte drzwi.
Tym samym siedzieliśmy tak o suchym pysku przez 50 minut i dopiero po tym czasie dali nam po butelce wody.
Wypełnienie C 12/12 [emoji44] Miejsca na nogi było naprawdę sporo:
Ostatecznie wypych rozpoczął się około 40 minut po rozkładowym czasie. Przy starcie zwróciłem uwagę na wielkość silnika w A320neo. Ten wyglada na sporo większy niż w „zwykłym” A320. Podobnie jest zresztą w 737 i MAXie.
Jeśli chodzi o serwis, to mimo zdecydowanie większej ilości osób w biznesie (12 vs 3), wybór napojów był bardziej ograniczony. Posiłek natomiast trafił w moje gusta. Mimo, że też na zimno, to był naprawdę pyszny. Na deser to samo ciasto o smaku kawowym i tutaj zmiana, bo praliny były rozdane na koniec.
Z podejścia na Heathrow:
Kołując do naszego miejsca mogliśmy z kolei podziwiać taki cud techniki:
Kilometry zrobione na Heathrow pozwoliły mi spalić skonsumowany wcześniej posiłek [emoji846]. W drodze do No. 1 Lounge zobaczyłem Dreamka Vistary, którym to będę leciał za jakieś 2h i nie mogę się już doczekać tego lotu:
Salonik bez historii, strasznie zatłoczony i bez działającej klimy. Na jego recenzje przyjdzie czas w odpowiednim wątku.Dotarłem do Mumbaju i zaraz zaczynam intensywne zwiedzanie, o którym w kolejnym poście. Na podejściu widać już kontrasty tego miasta. Usiane co kawałek, w tym tuż za płotem lotniska slumsy:
Tymczasem słów kilka na temat samego lotu Vistarą.
Układ siedzeń 1-2-1 w C:
Tutaj mam mieszane uczucia, bowiem miałem wrażenie że jest ciasnawo. Zarówno blisko do ekranu jak i wąsko. Siedzenie z kolei dziwnie przemyślane bo oparcie boczne zasłania okno:
Niektórzy narzekali na system rozrywki w LOT, że sie zawiesza. No to ja miałem to szczęście, że na moim wyswietlaczu nie wyświetlały sie zdjęcia. Trzeba było klikać po omacku [emoji28]
W planach miałem szybką kolację i regenerację przed zwiedzaniem, wiec nie przeszkadzało mi to.
Samo jedzenie OK, ani mnie nie zachwyciło. Moim zdaniem w LO jest zdecydowanie na wyższym poziomie. Obsługa była jakaś taka nieobecna podczas lotu. W LH na 2h locie byłem więcej razy pytany, czy może coś jeszcze podać
Opisuję z kolei cześć związaną ze zwiedzaniem Bombaju (Mumbaju)?!
Zaraz po wylądowaniu gnałem co sił w nogach do wyjścia, aby nie tracić czasu, którego nie miałem zbyt wiele. Kolejki do kontroli paszportowej nie było, być może z uwagi na to, ze samolot opuściłem niemal jako pierwszy. Wzbudziłem zaciekawienie celnika moim kilkunastogodzinnym pobytem i brakiem noclegu [emoji16]
Po wyjściu z lotniska szukałem sprawnego bankomatu (dwa bankomaty w terminalu były nieczynne, z kolei minimalna kwota wymiany w kantorze zdecydowanie zbyt wysoka).
Z lotniska postanowiłem wydostać się Uberem na pobliską stacje kolejową Vile Parle Station. Przyjemność ta nie była tania - 500 rupii, skąd już pociągiem udałem się na miejsce startu wycieczek po slumsach Dharavi. Koszt biletu to zaledwie 10 rupii, tj. ok. 52 grosze. Rozrzut cen mają konkretny. Wszystkie drzwi w pociągu były otwarte przez cały czas. Niestety mam tylko film z tego przejazdu do wrzucenia później:
Na szybko na Viator znalazłem wycieczkę z przewodnikiem za 11 USD, start tuż obok stacji kolei. Zamówiłem grupową, a z racji braku innych osób ostatecznie miałem prywatnego przewodnika w tej cenie [emoji16] Przewodnik opowiadał ciekawie o slumsach i o tym jak one się zmieniały na przestrzeni ostatnich lat.
Wrażenia niesamowite, tysiące przeróżnych manufaktur i drobnych firemek. Od recyklingu plastiku po wyroby włókiennicze i ceramikę. Przejście po dzielnicy mieszkalnej było chyba najbardziej szokujące. W każdym pomieszczeniu / pokoju?! mieszkała jedna rodzina bez łazienki i innych udogodnień. Po prostu jedno pomieszczenie wielkości europejskiego pokoju czy nawet łazienki. Przejścia między tymi „mieszkaniami” straszliwie wąskie i ciemne. Momentami smród nie do wytrzymania (przy rzece), a wszędzie obecne tony śmieci. Przewodnik nie pozwalał robić zdjęć w dzielnicy mieszkalnej. Te można było zrobić tylko w wybranych miejscach. Mniej szokujących zresztą. Trochę żałuje, że go posłuchałem i po cichu ich nie robiłem.
Po wyjściu ze slumsów, udałem się pociągiem do centrum miasta na dalsze zwiedzanie. Miasto jest niesamowicie zaludnione. Olbrzymie korki, tysiace osób i wszechobecny chaos i hałas. Szokujące było nadużywanie klaksonów przez każdego kierowcę.
Wycieczkę po mieście zacząłem od dworca Churchgate w stronę Gateway od India i następnie kkerując się na Victoria Terminal, skąd wziąłem taksówkę na plaże Chowpatty beach. Niestety było już za późno na rejs statkiem na groty Elefanty.
Plaża pokazała smutną prawdę o Indiach, jest tu straszny syf. Nikt nie przejmuje się wszechobecnymi śmieciami. Te na plaży skutecznie zniechęciły mnie od wejścia do wody. Cały dzień w tym hałasie klaksonów sprawił, że poczułem się zmęczony tym miastem i zapragnąłem powrotu na lotnisko. Postawiłem na sprawdzoną budżetową wersje: pociąg + uber z najbliższej stacji (co kosztowało 10 + 187 rupii).
O 23:40 kolejny nocny lot - do Singapuru. Tam spędzę już nockę w hotelu Ibis budget, ale pobudka będzie wczesna na lot ANA do Tokio.
Stay tuned!@bim-bam fotki saloników będą, ale chyba już umieszczę je w wątku salonikowym.
Tymczasem lekko spóźniona relacja z czwartego lotu na trasie BOM-SIN wykonywanego przez Singapore Airlines Airbusem A380.
Magia pierwszego lotu Super Jumbo postawiła moje oczekiwania wysoko. Jak się jednak okazało, pierwszy lot w tej podróży w niższej klasie niż poprzednie sprawił, że poczułem lekki zawód.
Boarding o czasie przez aż trzy rękawy: górny dla klasy pierwszej i biznes, jeden dolny do premium economy, którą to leciałem, a trzeci dla klasy ekonomicznej.
Siedzenia premium economy w układzie 2-4-2.
Miejsca przy oknie w PE miały dla mnie jedna dużą wadę. Przez wolną przestrzeń przy ścianie, nie można się było o nią oprzeć i pospać. Została opcja siedząca, a tu nie potrafiłem się coś ułożyć.
Ściany A380 są naprawdę grube, przez co szyby są mocno od siebie oddalone i powodują problemy z autofocusem w telefonie, który łapał ostrość na rej drugiej szybie. Nie mogłem przez to wykonać ostrego zdjęcia [emoji2955]
Jak widzicie powyżej, druga szyba jest też zdecydowanie mniejsza i nie pozwala na komfortowe podziwianie widoków.
System rozrywki zdecydowanie lepszy niż w Vistara, ale z racji nocnej podróży za wiele z niego nie korzystałem.
Singapore w sposób szczególny dbał o swoich klientow statusowych programu Kris Flyer, którzy zostali oznaczeni naklejką na siedzeniu i jako pierwsi otrzymali swoje posiłki. Przed lądowaniem otrzymali też coś do picia. Klientów innych programów nie rozpoznawali zupełnie.
Na tym 5,5h locie, Singapore Airlines przygotował tylko kolację, która zresztą niewiele odbiegała od tej podawanej w economy (przynajmniej ja nie widziałem żadnej różnicy). Serwis wyglądał generalnie tak sobie. Długo musiałem czekać na posiłek, co przy nocnym locie było uciążliwe i nie pozwalało pospać. Mogli jednak dodać też serwis napojów przed lądowaniem w klasie PE.
Samolot był cichy, silników w locie praktycznie nie słyszałem. Zdjęcie tych udało mi się nawet jedno ostre zrobić:
Natomiast mocno było słychać szum wiatru. Nie wiem czy z nawiewów czy z zewnątrz. Ogólnie rzecz biorąc szału nie bylo. Na górze pewnie miałbym inne odczucia ;)
W kolejnym odcinku zajmiemy się Singapurem.Do Singapuru przelatujemy ok. 10:30. Całe formalności os wyjścia z samolotu zajmują mi około pół godziny. Nigdzie nie ma większych kolejek i całość idzie naprawdę sprawnie. Najwiecej czasu zajęło mi chyba wypełnienie wymaganego formularza zdrowia (online). Linki do tego formularza znajdują się na szyldach (kody QR). Działa to świetnie.
Do poruszania się po mieście przez cały wyjazd używałem metra, kupując za 12 SGD (+10 SGD depozytu) 24-godzinny bilet. Niestety metro nie działa w nocy i na lotnisko wracałem już taksówką za 20 SGD.
Singapur to całkowite przeciwieństwo tego, co zobaczyłem w Indiach. Jest niesamowicie czysto (patrz wysokie mandaty za śmiecenie). Metro jest bardzo dobrze rozwinięte, jeździ dosłownie co kilka minut, zarówno wagony jak i całe perony i dojścia do nich są klimatyzowane.
Zwiedzanie zacząłem od Gardens by the Bay i obejrzenia wizytówki miasta - hotelu Marina Bay Sands ze wszystkich stron, po czym pieszo udałem się na drugą stronę zatoki odwiedzić symbol miasta - Merliona (hybrydę lwa i ryby).