0
TikTak 7 grudnia 2018 14:38
DSC09780.JPG



DSC09786.JPG



DSC09906.JPG



DSC09902.JPG


Zabytki bliżej Old Bagan i brzegów Irrawadi są zdecydowanie liczniej odwiedzane przez turystów.
Mają lepiej opisaną w przewodnikach historię a Ananda i Shwezigon - są odnowione i dobrze utrzymane.
Stanowią też miejsce kultu religijnego, więc tym bardziej ludzi jest więcej.
Ananda została odnowiona przez specjalistów z Indii.
Wszystko jest tutaj na swoim miejscu i może dlatego gdzieś gubi się klimat Baganu.
Albo tak się nam tylko wydawało, bo wszyscy zrobili się głodni.
Po drodze była fajna restauracja i potem znów wszystko było ładne.

DSC09949.JPG



DSC09839.JPG



DSC09857.JPG



DSC09858.JPG



DSC09876.JPG



DSC09877.JPG



DSC09885.JPG



DSC09894.JPG


Shwezigon to stupa stup: ponoć była pierwsza i na niej były wzorowane wszystkie inne, jak to nazwał
brat Eli: "gustowne kopczyki".
Zapewne to uprawnia pagodę do odpowiednio dużej porcji drogiego kruszcu i jest najbardziej złota ze wszystkich
wcześniej zobaczonych złotych pagód.

DSC09917.JPG



DSC09919.JPG



DSC09922.JPG



DSC09924.JPG



DSC09939.JPG


Włóczyliśmy się na tych skuterach do późna.
Na zachód słońca warto wybrać się w okolice stupy Bupaya.
Jest ładny widok na rzekę i to "złote jajko", które, wprawdzie po rozmaitych rekonstrukcjach, ale stoi tu od III wieku!

DSC09950.JPG



DSC09955.JPG



DSC09968.JPG



DSC09980.JPG



DSC09991.JPG



DSC09995.JPG



Zachęceni tym, że żadnej krzywdy, poza kilkoma siniakami, na skuterach sobie nie zrobiliśmy,
na drugi dzień próbowaliśmy szczęścia z balonem.

DSC00014.JPG



DSC00026.JPG



DSC00029.JPG



DSC06295.JPG


Potem wróciliśmy samolotem do Rangunu.
Była niedziela a w niedzielę chodzimy do kościoła, jeżeli się da.
W Rangunie dało się a kościół był wypełniony po brzegi.
Jeżeli ktoś nie ma takiego zwyczaju, jak my - też warto się wybrać i nie tyle zobaczyć, co posłuchać -
oprawa muzyczna jest wyjątkowa.

Miasto objechaliśmy taksówką, specjalnie piękne nie jest.
Za to obiad w najporządniejszej, podobno, restauracji w Pałacu Karawaik, kosztował tyle samo, co w zakurzonej
budzie przy drodze w Bagan.

DSC00111.JPG



Następnego dnia udało się szczęśliwie wrócić do Polski.
Tym razem Airbus był wypełniony jak należy.
----------
Koniec.Właśnie zabrałem się za niedzielną poranną kawę.
To najmilsza niedzielna poranna kawa ever.
Dziękuję! :oops:
Wybraliśmy się w ten rejon również za Twoją sprawą, po lekturze relacji z wyprawy do Kambodży.
W podstawówce też miałem taką koleżankę - Magdę i ona również ZAWSZE pisała lepsze wypracowania :)

=================================

W Birmie byliśmy rozrzutni i wydaliśmy więcej pieniędzy niż to było konieczne.

Wydatki na osobę były następujące:
* Samolot Warszawa-Rangun-Warszawa 2100.- PLN
* Dwa przeloty wewnętrzne Rangun-Heho, Bagan-Rangun 700.- PLN
* Pozostałe wydatki, w tym:
* hotele,
* samochód,
* wstępy,
* jedzenie,
* 18 jadeitowych słoni, a nie, przepraszam, na osobę to będzie 6 słoni,
* 3 szopki bożonarodzeniowe,
* 3 komplety podkładek z laki pod piwo,
* 3 szaliczki typu: "ooo..., Mila popatrz jaki śliczny szaliczek" - ja szaliczka
nie dostałem, ale i tak wychodzi po trzy na głowę,
* 0.66666 srebrnych koralików ( kupiliśmy dwa komplety, też oczywiście ślicznych, koralików, więc
średnio wychodzi taka nieokrągła ilość na osobę, bo ja koralików nie noszę)
* 0.33333 DREWNIANA ŻABA Ha! nareszcie coś dla mnie! Żaba jest super! Ma w komplecie patyczek
i jak tym patyczkiem jeździć jej po grzbiecie - to rechoce.
* 0.66666 longyi, nie będę chodził w spódnicy, nawet jak pisze, że to męska,
* 0.33333 karty SD, bo ilość zdjęć, jakie trzeba było zrobić, przerosła moje najśmielsze oczekiwania,
* gong buddyjski,
* 0.33333 książki o historii Buddy,
* 0.33333 bardzo pięknej rzeźby z nenufarami,
1000 USD, czyli 3800.- PLN
=================================================================
WSZYSTKO RAZEM 6600.- PLN / osobę

Do tego jeszcze balon.
Ale nie napiszę ile kosztował.

Pozdrawiam
TomekDziękuję i bardzo się cieszę, że nie wyszło nudno - tym razem wyjazd był nad wyraz spokojny.
Nie pomagaliśmy szukać zgubionej narzeczonej, nie było trzęsienia ziemi, jak zdarzyło się kiedyś -
słowem nie bardzo jest o czym pisać. :D

Jeżeli oprzeć się na komunikacji "publicznej" też nie powinno być źle i dużo więcej czasu nie stracimy.
Podaż różnego rodzaju usług lokomocyjnych jest duża i w miarę szybko można coś trafić - tuk-tuka, taxi,
orurowanego pickupa, który tutaj występuje zamiast mikrobusów.

Uznaliśmy jednak, że przy trzech osobach - taksówka na stałe nie wyjdzie dużo drożej,
a nie trzeba ciągle szukać i targować się o cenę.

Poza dłuższymi trasami, takimi jak np. Rangun - Bagan, Rangun - Mandalay, tak czy inaczej jesteśmy
skazani na taksówki - coś takiego jak autobus miejski nie rzuciło mi się w oczy.
Kierowca znający choć kilka słów po angielsku - wcale tak często się nie zdarza.
A jeszcze taki, który nie będzie żuł betelu to już zjawisko niespotykane jak biały słoń.
Warto więc pewnie zaprzyjaźnić się na dłużej, jeżeli już ktoś sensowny za kółkiem nam się trafi.Dziękuję @kaya i przesyłam migawki z Rangunu.
Gdy będziesz się wybierać do Birmy - nie uwierz, że to nieciekawe miasto.
Pozdrawiam :P
Tomek

DSC00097.JPG



DSC00105.JPG


Restauracja w Karawaik.
Consierge przy wejściu, odźwierni w strojach ludowych, wewnątrz scena a na niej harfistka -
powodują, że człowiek łapie się za portfel i w pierwszym odruchu chce stąd uciekać.
Tymczasem: niespodzianka - porządny lunch z przystawkami i deserem, to niecałe 30PLN, po przeliczeniu.

DSC00116.JPG



DSC00130.JPG



DSC00137.JPG



DSC00149.JPG



DSC00150.JPG



DSC00160.JPG


Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

tiktak 7 grudnia 2018 21:44 Odpowiedz
Trochę dziwnie nam było ten samochód z kierowcą wynajmować, ale w Birmie tak trzeba.Po pierwsze - bo cudzoziemcy nie mogą wynająć auta bez kierowcy.Po drugie - nawet gdyby mogli, to niechybnie natychmiast wyrządziliby tym szkodę sobie i otoczeniupowodując jakiś straszny wypadek zaraz po opuszczeniu wypożyczalni.Rzecz w tym, że tutaj jeździ się jeszcze inaczej niż w Chinach, Indiach czy Nepalu.Tam wszystko jest jasne - trąbi się non stop, jedzie jak się da, lewą, prawą stroną albo środkiem, więcwiadomo, że wszystko jest nieprzewidywalne i każdy uważa na siebie i innych.A w Birmie?Niby jedziemy grzecznie, aż tu nagle, na ukos przez skrzyżowanie, potem trochę lewą.Chwilę potem - znowu jak należy.Manewry kierowców są nie do przewidzenia poza jednym przypadkiem:gdy jesteśmy pieszym - wszyscy bez wyjątku będą próbowali nas rozjechać.To wcale nie żart. Jeżeli będziecie w Rangunie i zajdzie potrzeba znalezienia się po drugiej stronieulicy - nie dajcie się zwieść tym, że na jezdni są namalowane pasy!Wynajmijcie taksówkę! Niech Was tam zawiezie!Ocalicie życie!Fatty okazał się bardzo miłym, kulturalnym i pracowitym człowiekiem.Kontakt znaleźliśmy na FB i z całego serca możemy go polecić, gdyby ktoś też chciał sobie trochępo Myanmie autem pojeździć.Obawiałem się trochę, czy rzeczywiście będzie na nas w Heho czekał - nie chciał bowiem żadnej zaliczkia na wszystkie pytania zadawane przez Messengera odpowiadał cokolwiek lakonicznie: "Ok", "See U"i trudno było coś więcej z niego wydusić.Zjawił się jednak niezawodnie i pracował wytrwale przez 8 dni.Wszystko kosztowało 500 USD.Miałem trochę problem z tym "Fatty".Nie lubię ksywek typu "Gruby", "Łysy", "Kulawy".Wydaje mi się, że robię krzywdę ich posiadaczowi, zwracając się do niego w ten sposób.Zapytałem Fattyego jak ma na prawdę na imię.- Nie będziesz w stanie wymówić, stwierdził i wypowiedział faktycznie coś dziwnego.- Nikt tak się do mnie nie zwraca, podsumował.- No to jak mówi do ciebie np. żona?, spytałem.- A, żona to mówi "kalayy"- No to świetnie, to może tak będę się do ciebie zwracał?- Eee, nie, nie. Ty tak nie możesz, byłoby głupio. Kalayy to znaczy "dzidziusiu".No i został "Fatty".
tiktak 8 grudnia 2018 09:04 Odpowiedz
Zanim jednak w nasze życie wkroczył kierowca z Birmy - była wiza, bilety na samolot i innesprawy socjalno - bytowe.Opowiem wszystko po kolei, bo Myanma okazała się idealnym krajem do samodzielnego zwiedzaniai może ktoś zechce powtórzyć wycieczkę.Samolot z Warszawy do Rangunu kosztował nas 2100 PLN / os. a bilety kupiliśmy z półrocznymwyprzedzeniem.W kwietniu ubiegłego roku Qatar również miał promocję na ten kierunek, więc jest szansa, że powtórzy tow kolejnych latach.Z wizą nie trzeba się spieszyć, jest ważna przez 100 dni od daty wydania, więc nie możemy jej kupićwcześniej, niż trzy miesiące przed wylotem.Kosztuje 50 USD, wszystko załatwia się przez Internet w ciągu paru godzin, wystarczy w Google wpisać"Myanmar Visa" i znajdziemy potrzebny serwis rządowy, pośrednicy nie są potrzebni.Przeloty na liniach wewnętrznych do szczególnie tanich nie należą.Są obsługiwane przez nieduże samoloty ATR.Każdy z potrzebnych nam przelotów trwa godzinę, mniej więcej i kosztuje od 90 do 110 USD.Serwis jest bardzo przyzwoity, nawet przy tak krótkiej podróży dają jeść i pić a lokalne porty lotniczesą schludne i dobrze zorganizowane.Jest kilka linii obsługujących połączenia krajowe, my korzystaliśmy KBZ Airlines.W Birmie płaci się Kyatami. W hotelach, w miejscach turystycznych możemy też rozliczyć się w USD.Praktycznie jest jednak mieć przy sobie lokalne pieniądze.Wymianę robi się w kantorach, tych nie brakuje, ale są nieco specyficzne.Wszędzie na świecie kurs wymiany najbardziej niekorzystny jest na lotnisku i w okolicydużych atrakcji turystycznych.Tutaj jest dokładnie na odwrót - najkorzystniej było na lotnisku w Rangunie i przy pagodzie Shwedagon.Dla prostego rachunku można w tym roku przyjąć, że 1 USD = 1500 KYT albo, że 1000 KYT = 2.5 PLNPoważny problem stanowi stan wymienianych banknotów dolarowych o wyższych nominałach.Mają na tym punkcie zupełnego hopla.Jakikolwiek znaczek lub dopisek na pieniążku - dyskwalifikuje go.To samo w sytuacji gdy widać na nim linię zgięcia.Nie wspominam nawet o naddarciu czy zagiętym rogu.Jeżeli zatem wybierzecie się do Birmy zabierzcie dolary prosto z drukarni i wsadźcie je między kartkiprzewodnika, żeby się nie pogięły.W przeciwnym razie przywieziecie je z powrotem.Z płatnością kartą nie ma żadnych problemów, choć nie zrobimy tego w taksówce czy mniejszym sklepiku.Hotele są dość tanie, można przespać się nawet za parę dolarów, jednak z tymi najtańszymi nie robiliśmy eksperymentów.30 - 40 USD za trzyosobowy pokój rodzinny ze śniadaniem daje szansę na całkiem przyzwoity nocleg.Za 50 - 100 USD mamy już bardzo wysoki standard.
nico-muc 13 grudnia 2018 23:39 Odpowiedz
TikTak napisał:W kolejnym dniu mieliśmy pływać łodzią po Inle.Przejrzeliśmy zawczasu programy proponowanych tu wodnych wycieczek i szczerze mówiąc,miałem wątpliwości, czy to pływanie mi się spodoba.Uznaliśmy, że nic nam nie odpowiada i w związku z tym - wynajmiemy łódkę i sami powiemy sternikowi, gdzie ma płynąć, żeby się nam podobało.Niestety, po chwili namysłu, wyszło na jaw, że nie wiemy, gdzie mogłoby być takie miejsce.Ostatecznie więc zdecydowaliśmy się na "De Lux".Jak to nie wiadomo gdzie płynąć na pocztę :)Fajna relacja wspomnienia wróciły, a z jeziora naprawdę fajnie było wysłać pocztówki do znajomych - poczta na palach ot dla tych co szukają takich "atrakcji"
tiktak 14 grudnia 2018 11:13 Odpowiedz
Dzięki:)A ta poczta to daleko od brzegu? :lol:
eskie 26 grudnia 2018 11:10 Odpowiedz
Może ukradnij* jedną kostkę i pokazuj ją w sklepach.*nie zapomnij zostawić napiwku :)
tiktak 28 grudnia 2018 05:08 Odpowiedz
Że też nam to nie przyszło do głowy :roll: Żeby było całkiem śmiesznie, w ostatni dzień pobytu, w Rangunie wyszedłem wieczorem z hotelu,żeby pozbyć się resztek kyatów.Trafiłem przecznicę dalej na sklep biedronkopodobny i tam natknąłem się na ten nieszczęsny cukier. :lol:
lipiniorz25 1 stycznia 2019 23:40 Odpowiedz
Re: Księżyc nad Birmą02 Sty 2019 00:05TikTak Zobacz ostatni postPiszesz z przyszłości? :D
pestycyda 5 stycznia 2019 16:03 Odpowiedz
@TikTak, dziękuję za kolejną, cudowną relację! I ponownie muszę napisać - uwielbiam Cię! :D Twoje poczucie humoru rozkłada mnie na łopatki :D Może pokusiłbyś się o ogólne podsumowanie kosztów?
tiktak 6 stycznia 2019 09:50 Odpowiedz
Właśnie zabrałem się za niedzielną poranną kawę.To najmilsza niedzielna poranna kawa ever.Dziękuję! :oops: Wybraliśmy się w ten rejon również za Twoją sprawą, po lekturze relacji z wyprawy do Kambodży.W podstawówce też miałem taką koleżankę - Magdę i ona również ZAWSZE pisała lepsze wypracowania :)=================================W Birmie byliśmy rozrzutni i wydaliśmy więcej pieniędzy niż to było konieczne.Wydatki na osobę były następujące:* Samolot Warszawa-Rangun-Warszawa 2100.- PLN* Dwa przeloty wewnętrzne Rangun-Heho, Bagan-Rangun 700.- PLN * Pozostałe wydatki, w tym: * hotele, * samochód, * wstępy, * jedzenie, * 18 jadeitowych słoni, a nie, przepraszam, na osobę to będzie 6 słoni, * 3 szopki bożonarodzeniowe, * 3 komplety podkładek z laki pod piwo, * 3 szaliczki typu: "ooo..., Mila popatrz jaki śliczny szaliczek" - ja szaliczka nie dostałem, ale i tak wychodzi po trzy na głowę, * 0.66666 srebrnych koralików ( kupiliśmy dwa komplety, też oczywiście ślicznych, koralików, więc średnio wychodzi taka nieokrągła ilość na osobę, bo ja koralików nie noszę) * 0.33333 DREWNIANA ŻABA Ha! nareszcie coś dla mnie! Żaba jest super! Ma w komplecie patyczek i jak tym patyczkiem jeździć jej po grzbiecie - to rechoce. * 0.66666 longyi, nie będę chodził w spódnicy, nawet jak pisze, że to męska, * 0.33333 karty SD, bo ilość zdjęć, jakie trzeba było zrobić, przerosła moje najśmielsze oczekiwania, * gong buddyjski, * 0.33333 książki o historii Buddy, * 0.33333 bardzo pięknej rzeźby z nenufarami, 1000 USD, czyli 3800.- PLN=================================================================WSZYSTKO RAZEM 6600.- PLN / osobęDo tego jeszcze balon. Ale nie napiszę ile kosztował.PozdrawiamTomek
kat-lee 6 stycznia 2019 12:45 Odpowiedz
Rewelacja! Jak zawsze zresztą :D Nicka z początku nie skojarzyłam, ale styl od razu wydał sie znajom :DCo do tych balonów, to ze zdjęć mi wychodzi, że fajnie też zostać na ziemi i sobie te balony na tle wshodzącego słońca oglądac :DI pytanie konkretne: jakby tak se chciał Waszą trasę zrobić bez kierowcy, a tylko komunikacją, z przeproszeniem, publiczną, to dałoby radę? Pewnie trzeba by dorzucić z tydzień na samo przemieszczanie sie :D
tiktak 6 stycznia 2019 19:41 Odpowiedz
Dziękuję i bardzo się cieszę, że nie wyszło nudno - tym razem wyjazd był nad wyraz spokojny.Nie pomagaliśmy szukać zgubionej narzeczonej, nie było trzęsienia ziemi, jak zdarzyło się kiedyś - słowem nie bardzo jest o czym pisać. :D Jeżeli oprzeć się na komunikacji "publicznej" też nie powinno być źle i dużo więcej czasu nie stracimy.Podaż różnego rodzaju usług lokomocyjnych jest duża i w miarę szybko można coś trafić - tuk-tuka, taxi,orurowanego pickupa, który tutaj występuje zamiast mikrobusów.Uznaliśmy jednak, że przy trzech osobach - taksówka na stałe nie wyjdzie dużo drożej,a nie trzeba ciągle szukać i targować się o cenę.Poza dłuższymi trasami, takimi jak np. Rangun - Bagan, Rangun - Mandalay, tak czy inaczej jesteśmyskazani na taksówki - coś takiego jak autobus miejski nie rzuciło mi się w oczy.Kierowca znający choć kilka słów po angielsku - wcale tak często się nie zdarza.A jeszcze taki, który nie będzie żuł betelu to już zjawisko tak niespotykane jak biały słoń.Warto więc pewnie zaprzyjaźnić się na dłużej, jeżeli już ktoś sensowny za kółkiem nam się trafi.
kaya 11 stycznia 2019 17:00 Odpowiedz
Dzieki wielkie za napisanie tej relacji, swietnie sie czytalo. Informacje napewno sie przydadza na ten lub przyszly rok :)