0
BabuK 13 sierpnia 2023 09:13
Image Image

Przy drodze jest masa ciekawych widoków, ale wszystkiego nie jesteśmy w stanie fotografować, bo nam braknie czasu

Image Image Image Image

Obejrzeliśmy jeszcze tarsiery, tzn wyraki i już bez większych postojów dojechalismy do Anda
Image Image Image

To tyle w tym odcinku, jesteśmy już w Delhi, jutro rano lecimy do PL. Więc następny odcinek wkleję już korzystając z rodzimego internetu ;)
Stay tunedAnda.
Anda to taka mała wioska na południowo-wschodnim krańcu wyspy Bohol. Z dala od wielkiej turystyki. Jak coś to dla backpakersów i par szukających samotności i relaksu (to my podpadaliśmy pod obie kategorie ;) )
Od Tagbilaran, gdzie jest lotnisko oraz port morski dzieli ją 3 godziny jazdy, to wystarczająco dużo, by nie było tam tłumów. Ja byłem na wyspie Bohol już ze 4÷5 razy, ale do Anda zawitałem po raz pierwszy. Nie ma tam wiele do zobaczenia, ale za to jest spokój i relax

Image Image Image

Mimo sporego dystansu od utartych szlaków turystycznych potrafią tam podać zimne piwo, co biorąc pod uwagę wysoką temperaturę i wilgotność powietrza jest jak najbardziej wskazane
Image

Dojechaliśmy tam późno po południu, więc kolejny dzień zaczęliśmy od tego by zobaczyć co słychać na plaży. Obok naszego hotelu były pustki...
Image

Co ciekawe plaża miejska też w zasadzie pusta i to pomimo weekendu
Image Image

https://youtu.be/NH6msTQGm10

Za to w przyrodzie wiele się dzieje ;)

Image

Zobaczyliśmy jeszcze dziurę w w skałach, czyli basen kąpielowy w jaskini
Image Image
Zaglądam jeszcze na wiejski targ...
Image Image

Zgadałem się też z lokalesem, którego wujek chce sprzedać ziemię w okolicach plaży. Nie pierwsza linia zabudowy, ale blisko morza. Na razie porośnięta palmami kokosowymi, ale ponoć można się tam budować, a sytuacja prawna działki w 100% uregulowana. 2000m2 w cenie 2500 Peso za metr kwadratowy ( ok 180 zł), czyli znacznie taniej niż na Siargao. Ale biorąc pod uwagę małą liczbę turystów, to raczej miejsce na swoją siedzibę, niż na miejsce pod biznes życiaAby wrócić na wyspę Cebu, skąd kolejnego dnia rano mieliśmy odlatywać już z powrotem przez Singapur i Delhi do Polski musieliśmy poerw wrócić do miasta Tubigon, skąd pożyczyliśmy skutery i skąd odpywają promy na Cebu (można też płynąć z Tagbilaran, ewentualnie małą łódką z Getafe). Mieliśmy do orzejechania całą wyspę w poprzek, co jadąc w miarę sprawnie zabiera około 2.5 godziny. Ale ja wypatrzyłem drogę biegnącą przez teren tarasów ryżowych, co łącznie z zatrzymywaniem na podziwianie widoków zwiększyło czas jazdy o pond godzinę. Ale było warto, zobaczcie sami Image Image

Piotrek zabezpieczył się przed ostrym słońcem niczym żołnierz z Africa Corps... Image

Jadąc dalej też było pięknie, oprócz dalszych widoków i przestrzeni oko cieszyły drzewa niespotykane w naszym klimacie
Image

Poniżej kakaowiec wraz z owocem, jeszcze nie całkiem dojrzałym
Image Image

Tamaryndowiec oraz "pomelowiec"
Image Image

Jakąś godzinkę przed porą rejsu dojechalismy do Tubigon, oddaliśmy skutery i w centrum sprzedażowym biletów promowych kupiliśmy bilety do Cebu. Kupuje się dwa bilety, tzn jeden na rejs (w okienku w głębi), a drugi "peronowy" pozwalający na wstęp do portu (to u tych dwóch pań siedzących tyłem na zdjęciu)
Image

Za całe 110 Peso (ok 8 zł) kupiłem jeszcze lunch... Image

A u takiej ślicznej pani kupiliśmy lokalne przysmaki, czyli jakby ciągutki na bazie mąki ryżowej i kokosa Image Image

Pora na boarding na prom.
W czasie rejsu zgadalem się z kapitanem i cześć czasu spędziłem na mostku kapitańskim rozmawiając o najróżniejszych tematach

Image Image

Stay tunedPo przypłynięciu do Cebu City skierowaliśmy się do centrum miasta. Akurat była niedziela, więc w bazylice Santo Nino były tłumy wiernych, plac przed kościołem też był wypełniony po brzegi, więc nawet zdjęcia kościoła z zewnątrz nie dało się zrobić.
Tak na marginesie, jak byłem w Cebu po trzęsieniu ziemi (chyba z roku 2013), to fasada kościoła była tak mocno zrujnowana, że obawiałem się iż tego nie odbudują. Podobnie jak kosciołów na Bohol, zwłaszcza w Baclayon i Loboc. Ale się udało :)

Image Image Image

Przed bazyliką znajduje się Krzyż Magellana, czyli umieszczony w drewnianej obudowie krzyż ustawiony przez Magellana, gdy dotarł na Filipiny, a jeszcze przed tym gdy miejscowi go zabili

Image

Image

Image

Czasu na zwiedzanie mieliśmy mało, bowiem już był prawie wieczór, więc poszliśmy jeszcze na Carbon market, czyli miejsce wszelakiego handlu, ale też życia biednych ludzi. Co ciekawe, oni mimo, że biedni, żyją w zasadzie na ulicy, to są uśmiechnięci i przyjaźnie nastawieni. Choć incydent z próbą kradzieży też mieliśmy Image

Image

Image

Image

Poniżej filmik z Carbon Market. Zobaczie sami jak tam wygląda. Choć on nie ddaje ani zapachów, ani nawet w polowie atmosfery tego miejsca

https://youtu.be/132-GFbye3c?feature=shared

Stay tunedPrzepraszam za opóźnienie w relacji, ale miałem zdrowotno-internetową przerŵę w życiorysie. Już nadrabiam zaległości

Powrót z Filipinin był dwuetapowy:
1 etap. Wylot z Cebu mieliśmy o godz 11 rano linią Scoot do Singapuru, stamtąd na pokładzie A380 Singapore Airlines do Delhi
2. Etap, Delhi-Warszawa LOTem

Ad1
Pan na check-in w Cebu był wyjątkowo niezorientowany, wszystko sprawdzał, prawie o wszystko się pytał. Nie potrafił nam przydzielić miejsc koło siebie, mówiąc że samolot do SIN jest fully booked (nieprawda, było może 30% miejsc zajętych), tak samo problemem było dla niego dopisanie numeru M&More do rejsu SQ. O ogarnięciu kwestii wizowych do Indii już nawet nie ma co pisać
W końcu się udało wszystko załatwić, ale dobrze, że byliśmy na lotnisku 2.5godz przed odlotem, to jeszcze na 15 minut wpadliśmy na śniadanie do saloniku dostępnego w ramach Priority Pass.
Na gejcie pojawiliśmy się gdy już trwał boarding, ale była jeszcze kolejka do bramek. Po chwili usłyszałem, że mnie wywołują i proszą do stanowiska. Zapytali się czy mam jakieś płyny w bagażu rejestrowanym. Potwierdziłem. W asyscie kogoś z obsługi kazali iść do bagażowni pokazać co to za płyny. Jakimiś zakamarkami, wychodząc przed kontrolę bezpieczeństwa zeszliśmy do czeluści bagażowni, gdzie w okolicach wielkiego skanera oczekiwał mój plecak, a w nim... starannie zapakowane buteleczki ... Tanduay Rum, dokładnie takie same jak opróżniliśmy w wieczór przed wylotem do PL.
Rum nie zrobił na obsłudze żadnego wrażenia, za to powiedzieli, że gdyby był to ... ocet, to by mi go skonfiskowali. Na szczęście octu do PL nikomu w prezencie nie wiozłem, więc mogłem plecak znów spakować i udać się na gejt, gdzie byłem ostatnim pasażerem, który wszedł na pokład

Rum: Image

Podczas kołowania udało mi się uchwycić 43 letniego B737 nadal w służbie. Ech te piękne silniki w kształcie cygara
Image

Przelot Scootem bez wydarzeń wartych odnotowania, jedynie o jedzenie przysługujące w ramach biletu zakupionego u Singapurczyka musieliśmy się upomnieć. Trochę długo to trwało, ale w końcu dostaliśmy małą, ale smaczną porcję Image

W po lądowaniu Singapurze odwiedziliśmy dwa saloniki w ramach PP, by wreszcie zasiąść w A380, którym daaawno już nie leciałem.
Na pokładach SQ jest dostepne wifi z internetem darmowym np dla członków ich programu lojalnościowego, ale mnie, mimo że jestem zapisany system uparcie odmawiał dostępu.
Jedzonko: tym razem full service był dostępny, łącznie z napojami alko, ale zamiast fotek jedzenia pokażę Wam kilka zdjęć pięknych stewardess (i stewarda). Zwróccie uwagę na piękne stroje pań , które dla nas pracowały.
Załoga nie miała problemu z tym, że ich fotografuję, nawet zaproponowali selfika Image Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (37)

pitterek 13 sierpnia 2023 17:08 Odpowiedz
A ja jadę na lotnisko. LO3886
flus 14 sierpnia 2023 17:08 Odpowiedz
BabuK napisał:Okazało się, że to cydr, a alkoholu ponoć przewozić nie wolno. Panowie byli bardzo sympatyczni, pozwolili wypić na miejscu... :)Kol. dr hab. to widze, ze nie pierwszy raz wynosi rozny alkohol z salonikow... I jeszcze chetnie sie tym chwali uwieczniajac na zdjeciach w swoich relacjach. Az szkoda to komentowac...
flus 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Kol. @abelincolnJeszcze zrozumialbym zeby cos takiego zrobil jakis student, ktory wlasnie niedawno wylatal FTLa na durnolotach do IEG.Ale jesli cos takiego robi osoba publiczna majaca wysokie wyksztalcenie, poparte stopniem naukowym, o uznanej pozycji w branzy, z wieloma publikacjami, mozna by nawet rzec, elita narodu, to jednak troche razi... Po prostu pewnym osobom nie wypada sie tak zachowywac, a tu jednak panu doktorowi hab. sloma z butow troche wychodzi...
ciachu25 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Jaki kraj, taki doktor;)
abelincoln 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Chyba rozbijamy komuś relację... Anyhow,Kol. @flus - aczkolwiek ta forma bardziej pasuje do czasów pre-usenetowych - wydaje mi się, że masz troszkę archiczne wyobrażenie "elity" narodu. Deprecjacja tego pojęcia i wszelakich tytułów naukowych czy wykształcenia nie jest kwestią ostatnich kilku lat. Chociaż, z drugiej strony - może to powrót do korzeni, w końcu większość z nas ma pochodzenie chłopskie (polecam "Prześnioną rewolucję" Ledera)...(a, ta odpowiedź to uwaga natury ogólnej, w żaden sposób nie odnosząca się do autora relacji)
babuk 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Panowie, jedni piją na potęgę w salonikach, albo opróżniają flaszki zakupione na bezcłówkach, a jak ktoś sobie kupi albo zamiast wypić na miejscu weźmie na drogę to jest wyzywany od elity narodu.Chyba trochę przesadzacie z tym potepieniem, ale ukamienowanie przyjmuję
pecel87 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
^^^ To kupi czy wyniesie z saloniku jak chytra baba z Radomia? Komisja śledcza chlej4free musi mieć materiał dowodowy.
pabien 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Jak mi wczoraj uswiadomiono cydr to polskie prosecco, a wczoraj był światowy dzień prosecco.Autor promuje zatem Polskę, w tej sytuacji pretensje są nie na miejscu.Na dodatek rosyjska propaganda twierdzi, że od kiedy nie kupują naszych jabłek mamy gigantyczne problemy z ich nadpodażą, a tu widać, że sobie radzimy i dzoelnie przerabiamy je na prosecco
klapio 14 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Proponuje zakończyć już temat nieszczęsnej butelki cydru i dać koledze prowadzić relacje dalej ;)@BabuK zawszę lubiłem czytać Twoje relacje na konkurencyjnym forum, fajnie że tu też coś piszesz :D
pitterek 15 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
A mnie sprawdzali sery. Znaczy nie nogi, ale sery żółte. Które zarzekałem się, że zjem jak mi każą coś wyrzucić. Żeby się nie zmarnowało jak to prosecco ;)Salonik na Domestic w Cebu jest i tyle wystarczy powiedzieć, bo nic w nim nie ma wartego uwagi.
darek-m 15 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
@pitterek a jak przebiegała Twoja podróż? Skąd nagle Cebu?
pitterek 16 sierpnia 2023 17:08 Odpowiedz
Darek M. napisał:@pitterek a jak przebiegała Twoja podróż? Skąd nagle Cebu?Niedziela LO3886 Katowice-Warszawa, w poniedziałek LO71 Warszawa Delhi. Też w klasie premium, więc było całkiem przyjemnie. W Delhi trafiłem na święto narodowe, więc w saloniku alkoholu nie było. Za to dostaliśmy ciasteczka na dzień niepodległości od Singapore, na wejściu do 787-10. Lot do Cebu był strasznie turbulentny, więc będę wspomniał niemiło ;) (strasznie nie cierpię turbulencji poprzecznych). No a w Cebu bałem się pójść spać, żebym nie zaspał na samolot... Bez większych problemów wracam powoli do żywych ;)
tropikey 18 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
@BabuK: Co do tego fragmentu: "W sumie niby teraz gdy przestaję pracować tam gdzie dotychczas pracowalem byłaby okazja go zmaterializować, ale pogadałem z Australijczykiem, który jest właścicielem obiektu w którym mieszkamy. Metr kwadratowy gruntu w bocznej ulicy w General Luna na Siargao to koszt około 300 USD, a przy głównej kilka razy więcej. No to chyba jednak się nie uda...",naszła mnie myśl, że może ten Australijczyk wcisnął Ci kit o wysokiej cenie ziemi, by odstraszyć potencjalną konkurencję ;) ? Nie rezygnuj zatem po tej jednej rozmowie.
babuk 18 sierpnia 2023 12:08 Odpowiedz
tropikey napisał:@BabuK: Co do tego fragmentu: "W sumie niby teraz gdy przestaję pracować tam gdzie dotychczas pracowalem byłaby okazja go zmaterializować, ale pogadałem z Australijczykiem, który jest właścicielem obiektu w którym mieszkamy. Metr kwadratowy gruntu w bocznej ulicy w General Luna na Siargao to koszt około 300 USD, a przy głównej kilka razy więcej. No to chyba jednak się nie uda...",naszła mnie myśl, że może ten Australijczyk wcisnął Ci kit o wysokiej cenie ziemi, by odstraszyć potencjalną konkurencję ;) ? Nie rezygnuj zatem po tej jednej rozmowie.Niestety to prawda, ziemi jest dużo, ale w turystycznych miejscach jest bardzo droga. No ale biznes też niezły ponoć. O cenach ziemi słyszałem z kilku źródeł, więc to musi być prawda.Choć na prowincji, z dala od turystycznych szlaków jest tanio. Jeszcze na Bohol zasięgnę jezyka.Akurat jedziemy na lotnisko, za poltorej godziny rejs IAO-CEB
pitterek 20 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Z tym sray to tak nie do końca nie jest prawda :v ale to na pewno wszystko zostanie opisane :D
tropikey 20 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Nie chciałem zaśmiecać relacji, więc ten ważki problem pozwoliłem już sobie poruszyć gdzieś indziej ;)viewtopic.php?f=18&t=3895&p=1637214#p1637214
kothson 20 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
Teraz rozumiem skąd pomysł na cydr..Quote:Cydr – jak wpływa na zdrowie?Picie cydru we właściwych, umiarkowanych dawkach może mieć korzystny wpływ na zdrowie. Najważniejsze właściwości cydru związane są przede wszystkim z obecnością w nim przeciwutleniaczy:wzmaga wydzielanie soków trawiennych i korzystnie wpływa na trawienie;
ofer 31 sierpnia 2023 23:08 Odpowiedz
BabuK napisał:Na pokładach SQ jest dostepne wifi z internetem darmowym np dla członków ich programu lojalnościowego, ale mnie, mimo że jestem zapisany system uparcie odmawiał dostępu.Pisałem o tym w wątku o SQ.Wychodzi na to, że jednak musi być przypięty Kris do biletu aby był net za frytkę w SQ.Jak dopisałeś M&M, to netu niestety nie będzie.
darek-m 2 września 2023 17:08 Odpowiedz
Właśnie cały czas mnie nurtuje kwestia wylewania otwartych butelek. Z czego to wynika? Przecież spokojnie te trunki maja swoją przydatność na dłużej po otwarciu.
babuk 2 września 2023 17:08 Odpowiedz
Darek M. napisał:Właśnie cały czas mnie nurtuje kwestia wylewania otwartych butelek. Z czego to wynika? Przecież spokojnie te trunki maja swoją przydatność na dłużej po otwarciu.To muszą być jakieś kwestie celno-podatkowe bo na lotniskach "tam" nie trzeba wylewać pysznych trunków. Nie wiem jak jest w USA, ale na pewno w Azji nie ma takiego obowiązku, w przeciwieństwie do przylotów z longhauli do WAW.O ile w przypadku Champagne można to zrozumieć, bo przez kilka godzin zanim samolot znów poleci szampan by się wygazował, to ppzostałe alkohole się nie psują
kothson 2 września 2023 17:08 Odpowiedz
Leciałem DXB-WAW by LO. Wyjątkowo miła stewka wcisnęła mi parę piw w puszce. Nie mogłem ich wypić, bo z lotniska jechałem samochodem. Po przylocie kasacja całości.
kumkwat-kwiat 2 września 2023 23:08 Odpowiedz
Plus za polskie wino w karcie.
babuk 2 września 2023 23:08 Odpowiedz
kumkwat_kwiat napisał:Plus za polskie wino w karcie.W dodatku wyśmienicie smakowało :)
oskiboski 3 września 2023 17:09 Odpowiedz
Cuvee jest wybitnym polskim winem. Ciekawe kiedy się skończy bo w oficjalnym sklepie winnicy już wyprzedane (A kupuję na kartony) podmianka na Seyval Blanc od nich byłaby też petardą chociaż coraz więcej dobrych win na pokładzie w LO. Widoczny tu na zdjęciu Marlborough Sun Sauvignon Blanc jest cudowny.
babuk 3 września 2023 23:10 Odpowiedz
Wino pite z umiarem nie szkodzi nawet w największych ilościach, zwłaszcza gdy jest tak wybitne jak Cuvee.Wiec staraliśmy się, żeby nic nie trzeba było wylewać do zlewu przed lądowaniem w Warszawie ;)Dziękuję wszystkim za uwagę, jeśli raport, mimo mankamentów i dyskusyjnych fragmentów się Wam podobał to postaram się kolejne też zamieszczać, ale najpierw muszę uporządkować swoje sprawy zdrowotne i zawodowe
marek2011 3 września 2023 23:10 Odpowiedz
Co do LO to dwie uwagi: 1) niestety szumna wymiana kosmetyczki na nową okazała się zamianą badziewia na badziewie - nie wiem dlaczego LO tak usilnie od lat obstaje przy wręczaniu paxom w C takiego dziadostwa; 2) cały czas mimo wszystko mocno kuleje prezentacja niektórych dań, zwłaszcza głównych - nawet jeśli bardzo smaczne, to po prostu źle wygląda to na talerzu - nader często (to uwaga nie tylko na bazie tej relacji, tylko szerszych, także moich własnych doświadczeń) przypomina to wizualnie potrawy podawane w jakimś podrzędnej klasy barze w Ustce, a nie w C. Podejrzewam, że problem tkwi w słabym przeszkoleniu załóg w tym aspekcie / nieprzygotowaniu stosownych wzorników - bo te dania są nakładane generalnie w samolocie, no i właśnie... zbytnio zależą od wyczucia kulinarnej estetyki konkretnej osoby...
tropikey 3 września 2023 23:10 Odpowiedz
marek2011 napisał:cały czas mimo wszystko mocno kuleje prezentacja niektórych dań, zwłaszcza głównych - nawet jeśli bardzo smaczne, to po prostu źle wygląda to na talerzu [...] te dania są nakładane generalnie w samolocie, no i właśnie... zbytnio zależą od wyczucia kulinarnej estetyki konkretnej osoby...Nie jest wykluczone, że to jednak jakiś centralny stylista. Spójrz, jak estetycznie ułożył kompozycję z nowych naczyń wprowadzanych do użytku na pokładzie: Mi to przypomina raczej pieprznięcie garów na zaplecze do mycia.
pabien 3 września 2023 23:10 Odpowiedz
DEL
kostek966 3 września 2023 23:10 Odpowiedz
Najlepsze są te artystyczne kleksy z boku talerza :lol:
nea86 4 września 2023 17:08 Odpowiedz
a czy to nie jest tak że obcokrajowcy nie moga kupowac nieruchomości na Filipinach? no chyba, że się ma żonę Filipinkę, to juz inna sprawa;)BabuK napisał:tropikey napisał:@BabuK: Co do tego fragmentu: "W sumie niby teraz gdy przestaję pracować tam gdzie dotychczas pracowalem byłaby okazja go zmaterializować, ale pogadałem z Australijczykiem, który jest właścicielem obiektu w którym mieszkamy. Metr kwadratowy gruntu w bocznej ulicy w General Luna na Siargao to koszt około 300 USD, a przy głównej kilka razy więcej. No to chyba jednak się nie uda...",naszła mnie myśl, że może ten Australijczyk wcisnął Ci kit o wysokiej cenie ziemi, by odstraszyć potencjalną konkurencję ;) ? Nie rezygnuj zatem po tej jednej rozmowie.Niestety to prawda, ziemi jest dużo, ale w turystycznych miejscach jest bardzo droga. No ale biznes też niezły ponoć. O cenach ziemi słyszałem z kilku źródeł, więc to musi być prawda.Choć na prowincji, z dala od turystycznych szlaków jest tanio. Jeszcze na Bohol zasięgnę jezyka.Akurat jedziemy na lotnisko, za poltorej godziny rejs IAO-CEB
pitterek 4 września 2023 17:08 Odpowiedz
Tak jest trzeba się ożenić. Moja filipińska wyprawa będzie miała dłuższą historię. Właśnie zostałem przyjęty na oddział ortopedii. Druty Kirchnera z wyciągiem Suzuki lub tytanowa śruba, okaże się przy zabiegu. Zdjęć nie będę wklejał, jeszcze ktoś okaże się być wrażliwy [emoji14]Co mogę dodać to relacji, to chyba tylko to, że jakiś miły młodzieniec chciał mnie okraść w okolicach Carbon Market. Odpial mi kieszeń plecaka, ale tam był tylko paszport (na szczęście nie był nim zainteresowany) i potem wsadził mi rękę do kieszeni spodni, za którą złapałem. No i zrobiło się ostro, gdybym wiedział, że już grzebał po plecaku to bym przydzwonił (a to się okazało potem przy wejściu do sklepu i kontroli plecaka, pani zwróciła uwagę, że zaraz zgubię paszport). A tak zrobiłem chłopcu wykład, że jak jest głodny to kradzież nie jest rozwiązaniem. Było bardzo miło i przyjemnie, trochę krótko, ale na pierwszy raz na Filipinach całkiem ok.
babuk 4 września 2023 23:08 Odpowiedz
Odnośnie kupna ziemi na Filipnach, to chyba nie tylko żona jest rozwiązaniem problemu braku zgód na sprzedaż ziemi obcokrajowcom. Ponoć można mieć też firmę, w której Filipińczycy mają większość udziałów, ale nie sprawdzałem tego, bo Filipinka jest jednak lepszą opcją. Chyba, że 2 w 1, czyli firma z Filipinką ;)
nea86 5 września 2023 17:09 Odpowiedz
Zatem Panowie macie łatwiej;)BabuK napisał:Odnośnie kupna ziemi na Filipnach, to chyba nie tylko żona jest rozwiązaniem problemu braku zgód na sprzedaż ziemi obcokrajowcom. Ponoć można mieć też firmę, w której Filipińczycy mają większość udziałów, ale nie sprawdzałem tego, bo Filipinka jest jednak lepszą opcją. Chyba, że 2 w 1, czyli firma z Filipinką ;)
babuk 9 września 2023 23:08 Odpowiedz
Nea86 napisał:Zatem Panowie macie łatwiej;)BabuK napisał:Odnośnie kupna ziemi na Filipnach, to chyba nie tylko żona jest rozwiązaniem problemu braku zgód na sprzedaż ziemi obcokrajowcom. Ponoć można mieć też firmę, w której Filipińczycy mają większość udziałów, ale nie sprawdzałem tego, bo Filipinka jest jednak lepszą opcją. Chyba, że 2 w 1, czyli firma z Filipinką ;)Dlaczego tylko panowie mają mieć łatwiej?Zasada kupna ziemi z filipińską żoną/małżonkiem działa w obie strony :)
nea86 11 września 2023 17:08 Odpowiedz
bo Filipinki sa atrakcyjne:)))a Panowie Azjaci niekoniecznie;)
abc-x 20 września 2023 17:08 Odpowiedz
Mam pytanie do obeznanych w temacie.W listopadzie wybieram się na filipiny na 2 tygodnie,3 wyspy loty na miejscu i prom zakupione.Noclegi może ogarnę z kraju,a może nie warto?I podstawowe pytanie jaką ilość gotówki zabrać ze sobą(ilość że dolary już wiem)?Ile potrzeba na wyżywienie,ktoś wie ile należy zapłacić przewodnikom(wodospady,samemu na pewno zabłądzę;) i ogólnie gdzie wymienić na miejscową walutę,czy mieć częściowo w dolarach?Płatności kartą są możliwe czy raczej nie nastawiać się?Z góry dziękuję za podpowiedzi.
tropikey 20 września 2023 17:08 Odpowiedz
Odpowiedzi poszukaj (a jak ich nie znajdziesz, to zapytaj) tutaj: filipiny,forum,920, bo tu jest relacja z wyjazdu, która służy do czegoś innego.