0
pabien 12 sierpnia 2022 20:39
Image

Te rzeczy na barze to zakąski do wódki. Klienci zamawiają kieliszek i zagryzają tym.

W ogóle Bazar był wspaniały, olbrzymi, było tam wszystko. Po piwie zgłodniałem - zapach doprowadził mnie do alejki z jedzeniem, głównie szaszłykami, ale natknąłem się też na taką knajpkę z płowem - nie mogłem go sobie odmówić. Muszę powiedzieć, że to nie była jakość singapurska, jadłem lepsze płowy, ale jadłem też gorsze

Image

Image

Tak sobie myślałem, że widziałem co nieco, ale nie natknąłem się na plac zabaw. Niedługo po tej konstatacji znalazłem taki i to pierwszej klasy. Była nie tylko rakieta lecz również armata i smok

Image

Image

Nie zobaczyłem pomnika Lenina, nie pojechałem nad zalew nieopodal, jednak skoro widziałem rakietę mogę uznać plan zwiedzania za wypełniony i jutro rano zabrać się do DushanbeTam była też jakaś wódka organiczna. Ja bym podchodź do tych alkoholi z wielką rezerwą. 4 lata temu kupiłem wódkę w Chivie - nie zrobiłbym tego ponownie. W Duszanbe koło (nieczynnej) kanatki jest sklep firmowy odpowiednika naszego Varsowinu i tam różne wina słodkie, portwajny, kalwadosy. Gdybym nie był sam to bym zaryzykował (mniejsza prawie pewna strata wtedy by była), a możnaby poznać smak ZSRR).

Jeśli chodzi o relację to pojawiło się kilka problemów..
Tapatalk zdaje się nie działa i u mnie wydarzyło się tyle rzeczy, że nie wiadomo co wybrać. Na dodatek one w znacznej części występują w planie niefotograficznymTo nie Rosja, poza tym mam już tu kolegów, na pewno by mnie uratowali.

Nie to takie różne informacje i spostrzeżenia
Podam kilka:

Narzekałem na technologię chińską. Może w kolejkach linowych są słabi, ale Iranczycy byliby pewnie jeszcze słabsi. Na drodze między Chodżentem a Duszanbe są 2 ponad czterokilometrowe tunele. Pierwszy, zbudowany przez Chińczyków jest OK, drugi to dzieło irańskie - ten jest jak z horroru: ciemny pełno pyłu, co pewien czas woda. Poza tym Chińczycy dostarczają tu wszelaką technologię. Za Sojuza część złóż węgla koksowniczego i uranu bodaj, była udokumentowana, ale nikt nie potrafił ich wydobywać. Przyszli Chińczycy i zbudowali kopalnie

W tym bardzo muzułmańskim kraju nie możesz mieć w dowodzie zdjęcia z brodą

Jak wiadomo Tadżycy pracują na budowach zagranicą, szczegnie w Rosji. Tutaj pracują Afgańczycy i Chińczycy

Kiedy 4 lata temu jechałem do Uzbekistanu, wydawało mi się, że on będzie jak Iran, tylko z możliwością dogadania się po rosyjsku. Nie był - Tadżykistan jest taki

Jednak z tym językiem to nie tak prosto. On nie jest powszechnie znany, szczególnie u osób młodszych

I na koniec. Odnoszę wrażenie, że Tadzycy są bardziej religijni niż Iranczycy, a kobiety tutaj mają znacznie mniej swobód niż w Iranie.Olaboga, ostatnie zdjęcia są z Chodżentu.
Spróbuję dziś trochę nadrobić.

Z Chidżentu do Duszanbe można polecieć samolotem. Jeśli kupi się bilety zawczasu, kosztują ok 20 EUR.

Można pojechać pociągiem (chyba) ale to zajmuje dobę czy coś (chyba). Można też pójść na PKS, gdzie czekają liczni kierowcy oferujący miejsca w swoich autach. To jest działalność w żaden sposób nie zorganizowana, oni walczą i wzajemnie sobie wyciągają klientów. A przejazd kosztuje 200 somoni - niemało jak na 300 km trasę.

Nie chciało mi się uczestniczyć w tym procederze, więc poszedłem na dworzec i znalazłem marszrutkę, która jedzie do miejscowości po drodze, miałem zamiar ją zwiedzić i pojechać dalej.

Tak za 15 somoni dotarłem do Istarwaszanu. Miasto mnie nie zawiodło

Image

Image.

Image

Image

Image

Image

W tej miejscowości przybył mi kolejny powód, aby nie lubić rosyjskich okrętów. Zauważyłem sgrafitto jak wyżej, a obok drugie z rzadkim napisem - pokój planecie. Zwykle jest mirumir. Tak intensywnie się im przyglądałem, że nie zauważyłem stopnia i uderzyłem się dużym palcem u nogi tak, że boli i miejscami jest fioletowy do dzisiaj. Uwaga na rosyjskie okręty w każdej formie.

W znacznej części spaceru towarzyszył mi tamtejszy emeryt. Tęskniący za ZSRR, świetnie mówiący po rosyjsku i opowiadający o tym jak to Rosjanie walczą z ukraińskimi faszystami. Rozmowa była trudna, choć może udało mi się zasiać u niego odrobinę wątpliwości co do wiarygodności przekazu, który chłonie, w sumie chyba najlepszy argumentem było wskazanie na to, że we współczesnej Rosji traktuje się Tadżyków oględnie mówiąc bez szacunku.

Swoją drogą to w marszrutce, którą jechałem siedział chłopiec mający koszulkę z napisem "Rosja". Kiedy się jednak odwrócił okazało się, że na plecach jest USA.

Kolejny odcinek przejechałem do Szachristanu za 8 somoni. W marzrutce zasnąłem i okazało się, że kończy ona bieg dość daleko od trasy do Duszanbe i na dodatek w miejscu, gdzie innych marsztutek nie ma. Postanowiłem pójść do głównej drogi I łapać co się da. Nie przeszedłem wiele, kiedy minął mnie stareńki mercedes, potem zawrócił i prowadzący go młodzieniec po angielsku zaoferował podwiezienie. Okazało się, że swoim autem jechali - w liczbie mnogiej bo z wójkiem - tylko do punktu oplat, a stamtąd już czym się da. Ponoć kosztuje to 50 - 60 somoni. Chwilę poczekaliśmy, pogadaliśmy, chłopiec oprócz angielskiego zna biegle rosyjski, kiedy prowadzący dostawczego Volkswagena machnął na mnie. To pewnie dla wszystkich lepiej, bo w 3 osoby trudniej zabrać się niż w dwie. Pozagnalem ich i znalazłem się w wiozącym 5 ton uzbeckich melonów aucie Murata Alego. On niestety rosyjski znał słabo - jak powiedział, tyle ile nauczył się od Rosjan na podwórku, ale jechało się przyjemnie i jakoś tam się dogadywaliśmy. Murad jest mocno wierzącym muzułmaninem, więc co chwila chwalił Allacha, 2 razy zatrzymaliśmy się na modlitwę.

Sama droga jest dość trudna wiedzie przez dwie przełęcze, malownicza, a zwazywszy jak Tadżycy jeżdżą, przy czym pasów nie używają, kilka razy czułem się trochę niekomfortowo

Po drodze nawet jakaś mozaika się znalazła. Okazało się, że tam węgiel wydobywa się w górach. W sumie nie wiadomo dlaczego u nas górnik ma góry w nazwie a tam jest szachtarem?

Początkowo miałem plan zatrzymać się po drodze - w jednej z górniczych miejscowości jest ponoć ładny teatr, ale z Muradem jechało się tak przyjemnie, że pojechałem do końca.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Zresztą dobrze, bo do Duszanbe dotarliśmy o zmroku. Murad zaproponował mi pokazanie swoich okolic - za Dushanbe, kolację, a potem nocleg - ma taki swój pokoik w pracy (a pewnie nie ma pokoju gościnnego dla obcych, więc w domu byłoby ciężko - zasady, zasady. Ja jednak upierałem się, że jadę do Duszanbe - taksówka współdzielona za te 19 km kosztuje w nocy 10 somoni - w dzień 6

Zjedliśmy pyszne pstrągi z przecudowna sałatą z pomidorów ogórków i cebuli - te warzywa mają tu smak, do którego czasem zbliżają się ich bałkańskie odpowiedniki.

Popiliśmy to wszystko zieloną herbatą, zjedliśmy najlepszego melona jakiego w życiu jadłem i odechciało mi się wracać. Przespałem się nad magazinczykiem. Murad pojechał z rana po kolejne melony, ja się trochę przespacerowałem po okolicy i zabrałem do machania na auta. Stamtąd trzeba najpierw pojechać kawalek do bramy, a potem już do Duszanbe.

I okazało się, że ze 4 auta przejechały i nic. Zatrzymało się kolejne, które nie było Oplem, a w nim był Szuhrad. Ten mówi po rosyjsku lepiej niż Murad i jest bardzo zabawny w swoim rozemocjonowaniu możliwością pogadania z obcym. I zamiast pojechać do Duszanbe umówiliśmy się, że zostawi mnie w miasteczku, załatwi sprawę i gdzieś pojedziemy. Obejrzenie miasteczka całkiem mi pasowało. Przeszedłem się, znalazłem ciekawe rozwiązanie , betonowe, a jakze zasłaniające okna przed słońcem, przeszedłem się mostem pieszo - kolejowym i pojawił się Szuchrad. Początkowo mówił, że pojedziemy do Nureku, ale w końcu wyszło na to, że wzdłuż doliny w której mieszka. Zabrał mnie do domu, pokazał żonę, dzieci, zmienił auto z Infiniti na suva Audi i pojechaliśmy ... na pstrąga. Był pyszny, ponownie dostałem go 4free - to w sumie nie są tanie rzeczy. Co prawda pstrągi były olbrzymie, ale posiłek kosztował jakieś 120 zł, 1/5 średniego wynagrodzenia w Tadżykistanie.

Przy okazji okazało się, że Szuhrad religię traktuje w sposób bardziej pragmatyczny niż Murad. Wydawało mi się, że Audi gdy przyjechaliśmy nie miało tablic, ale kiedy wsiadaliśmy już się pojawiły. Przełożył je z Infiniti, zapytałem czy to niczym nie grozi. Odpowiedział, że potencjalnie poważnymi konsekwencjami, ale jak bóg da wszystko będzie OK. Jeszcze kilka razy odwoływał się do Allacha w takich sprawach.

Po jedzeniu pojechaliśmy w górę rzeki - on też tam dawno nie był. Droga była zła (stąd suv) i ładnie, ale bez przesady. Choć znalazlem najbardziej sowiecki przystanek eter, Szuhrad pokazał mi kamień w kształcie siedzącej małpy, woda miała ładny kolor i w sumie przyjemnie się rozmawiało. On zna tylko Tadżykistan i trochę Rosji mówi, że najlepiej odpoczywa u siebie. Ja u siebie nie mogę dwóch tygodni wysiedzieć, więc perspektywy mieliśmy odmienne

Szuhrad chciał, żebym u niego został, pokazał imponujący pokój gościnny, ja jednak uznałem, że chcę trochę pobyć ze sobą, ponadto takie jednak ta sytuacja była mocno krępująca. Kiedy odwoził mnie tam, gdzie miał zawieźć za pierwszym razem powiedział, że tak ja mu dziękuję, a tak naprawdę to jutro o nim zapomnę. Odpowiedziałem, że to absolutnie nie prawda - tego typu interakcja z nieznajomym i ta hojność to dla mnie rzeczy tak nowe, że nie ma szans, abym zapomniał, a poza tym opowiem o tym.

I trzeba pamiętać o tym, że ta gościnność to nie jest tak całkiem za darmo, bo zostałem bratem obydwu. Troszczą się, pytają, dzwonią i wypada odpowiadać. Kiedyś im opowiem o różnicach kulturowych.

Ostatni akapit brzmi jak narzekanie. Nie jest tak to były ciekawe, pouczające chwile. Ale na tyle intensywne, że starczy mi ich na całą podróż.

Później miałem jeszcze jedną ciekawą i zaskakującą rozmowę - z Azizą, ale o tym później i w ogóle to było jedynie istotne dla zrozumienia miejsca, gdzie jestem.

W ten sposób dotarłem z opowieścią do przedwczoraj. Może jeszcze zdążę coś podgonić
Image Image Image Image Image ImageJeśli jesteś tadżyckim turystą to jak najbardziej ciebie to dotyczyW końcu znów byłem sam i mogłem zacząć zwiedzanie Duszanbe.

Cześć trasy przejechałem zbiorczą taksówką, część autobusem miejskim. Caravanistan informuje, że oficjalnej miejskiej komunikacji nie polecam, bo zatłoczona i na kartę, którą trudno wyrobić. Ani nie była zatłoczona ani nie tylko na kartę. Kierowcy przyjmują płatność gotówką, choć z kartą jest to ponoć 90 tenge (tak się chyba drobne somoni nazywają), a gotówką 2,50 somoni. Mapy Yandex mają trasy tych autobusów i tramwajów, więc jest to pewnym ułatwieniem

Dushanbe buduje się w jakimś ogromnym rozmiarze. Nowych bloków powstają setki. Wszystkie są w wersji krasiwyje - czyli wielkie, wstrętne, we wdzianku klasycyzującym, czasem z nawiązaniami orientalnymi. Syfimalaria jednym słowem.

Image

Image

Image

Wszędzie też wiszą szmaty z ich prezydentem. To w ogóle ciekawa sprawa. Według moich spostrzeżeń państwo przejawia się w Tadżykistanie w szmatach - albo z prezydentem na budunkach publicznych oraz należących do lizusów albo we flagach - dużych na wysokich masztach.

Image

Dodatkowo głównym przejawem działalności państwa jest budowanie pałaców - jeszcze bardziej obrzydliwych niż nowe bloki - dla instytucji państwowych, ze szczególnym uwzględnieniem prezydenta. Choć tak jakby powiedział temu: stop

Image

Tak czy siak Tadżycy zdają się nie być specjalnie zainteresowani polityką, w czym zresztą administracja im pomaga. Poniżej śliczne podsumowanie raportu z wyborów sprzed dwóch lat opracowanego przez OBWE

"The 2020 presidential election in Tajikistan was conducted in a peaceful manner but it took place in a tightly controlled environment, with long-standing restrictions on fundamental rights and freedoms. Moreover, there was no space for pluralistic political debate and voters were not presented with genuine political alternatives"

Mówiąc prościej - w Tadżykistanie demokracji nie ma. W tym miejscu wypada wspomnieć, że Polska również idzie w tym kierunku.

Tadżycy w większości niczego od władzy nie oczekują, a jeszcze są wdzięczni za to, że im prezydent tak pięknie Duszanbe postroił

Flag jest mnóstwo, ale tę szczególną prezydent postawił obok swojego pałacu. Rahmon tu wykazał się wielką przebiegłością, dzięki której miał przez kilka lat najdłuższy maszt na flagę na świecie - ten jego powstał zaledwie kilka miesięcy po alijewowym - kacyk azerski musiał być wściekły, że jego rekord tak krótko się utrzymał.

I tak po kilku latach Saudowie pokazali dłuższy maszt, a obecnie przym w tym fallicznym wyścigu wiedzie nowa stolica Egiptu.

Ale Rahmon się nie poddał i stworzył nie największego ale najdziwniejszego fallusa.
Na zdjęciach fanaberie władzy z i bez kontekstu

Image

Image

Image

Image

Mam jeszcze jedno zdjęcie z serii "a gdzie dobro Polski"

Image

Rahmonowi nie udało się jeszcze zrujnować całej stolicy, choć jedno kino obłożone mozaikami zdaje się już nie istnieje. Nadal można znaleźć mnóstwo modernistycznych bloków i świetnie zachowane mozaiki. Oni zdaje sie lubią je, o czym będzie dalej.

Poniżej tylko drobny wybór tego co znalazłem, a zakładam że znalazłem max 1/4 tego co jest do odkrycia w Duszanbe

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na osobną uwagę zasłużyła mozaika poniżej

Image

Jest ona zaprzeczeniem obecnej polityki Rosji i przejawem inkluzywności ZSRR. Ten Pan z innej bajki to Awicenna, który był kobietą, tfu Tadżykiem (in a way), najwyraźniej został uznany za pioniera sowieckiego programu kosmicznego (którym nota bene kierował Ukrainiec)

I jeszcze raz będzie o cyrku. W tych stanach albo słowo cyrk nie oznacza również czegoś dziwnego, absurdalnego, albo im po prostu wszystko jedno. W Duszanbe w cyrku świętowano 31 rocznicę państwowości tadżyckiej

Image

W następnym odcinku będzie o niezwykle owocnej, choć nie zakończonej pełnym sukcesem wycieczce do Nurka czy tam Nureka bądź Noraku, czego zapowiedzią niech będzie ta słodka krowa

ImagePrzed nurkowaniem, jeszcze wrócę do działania państwa. Drogówka w Poradziecji znana jest z tego, że brała/bierze. W części państw ten proceder został ograniczony czy zlikwidowany. W Tadżykistanie jest inaczej. W drodze do Dushanbe nasz samochód był kilka razy zatrzymywany przez drogówkę. Wyglądało to następująco. Podchodzi mient i mówi chyba dzień dobry. Wyciąga rękę, kierowca, czy w przypadku, gdy podchodzi od strony pasażera (czyli w tym przypadku mojej) podje mu się dłoń z pięcioma czy dziesięcioma somoni i na tym kończy się kontrola. Serio, nawet żadnych pozorów w postaci pokazywania prawojazdu czy dokumentów samochodu. Szuhrad nie był zatrzymywany przez drogówkę, ale to były jego okolice na które ma zapewne wykupiony abonament, zwłaszcza że ma jeszcze Kamaza rozwożącego betonowe bloczki, które produkuje.

Już wracam do wycieczki. Ponownie nie wiedziałem jak się tam zabrać. Opcja jeden to stop, płatny czy bezpłatny, pewnie z.przesiadką w znanym mi już Wahdadzie. Druga to znalezienie miejsca odjazdu taksówek do Nurka. W hotelu powiedzieli mi, że to przy dworcu czyli rzut beretem. Miałem szczęście bo w.samochodzie brakowało jednej osoby i starym mercedesem z sympatycznym kierowcą dojechałem do centrum. A tam cuda.

To znów tylko część tego co tam znalazłem. Mozaika jest z kamieni, to chyba najsłynniejszy kawalek nureckiej sztuki, ale tam jest tak dużo więcej dobra. I pomnik łyżki (od koparki) i przystanek ze sferycznych elementów, wreszcie rzeka i plujnia wody z zapory. Swoją drogą to musi być fantastyczna konstrukcja.

Do samej zapory nie udało mi się dotrzeć, pilnuje milicja, pewnie był sposób na jej przekonanie, aby wpuścili, ale nie chciałem go używać.

Warto zauważyć jak tam się buduje dacze nad wodą - najlepiej wleźć z nimi do wody.

I jeszcze największe zaskoczenie. Bar a w nim intarsja plus mozaiki własnej roboty wykonane przez właściciela, który tak normalnie rabotajet mientom, ale oprócz tego prowadzi bar, a w wolnych chwilach uklada mozaiki. Nie on jeden zresztą.

Szkoda tej tamy, ale ja tam i tak wrócę.

Swoją drogą w gość w barze zdziwił się, że ja nie przyjechałem do Nurka na rowerze, bo z jego doświadczenia to Europejczycy właśnie tak robią, a potem jadą dalej w Pamir Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (15)

brzemia 12 sierpnia 2022 23:08 Odpowiedz
Zapisany ;)
tarman 12 sierpnia 2022 23:08 Odpowiedz
Ja również :!:
pabien 13 sierpnia 2022 12:08 Odpowiedz
Reisefieber nie jest pomocne w przygotowaniach do wyjazdu. To, że spakowałem się 2 dni wcześniej nie oznacza, że spakowałem się dobrze. Już jadąc na lotnisko zdałem sobie sprawę, że zapomniałem wziąć kartę Priority Pass. Ponieważ znalazłem zdjęcie z jego numerem, miałem nadzieję, że to tylko trochę utrudni mi wejście do salonu. Nie w Warszawie, niestety. W ten sposób czekam na spóźniony samolot na cczo i o suchym pysku. Może w IST mnie wpuszczą, tam mam 10h czekania, choć jeśli oddać wycieczkę, będzie znacznie mniej. Salon w ALA to drugi najgorszy w jakim byłem, więc strata niewielka, a w drodze powrotnej mam bodaj 1,5h między lotami. Pierwotnie było 23h, ale po drobnej zmianie rozkładu w TK byli na tyle mili, że podmienili lot na lepszy.A wracając do celu mojej wycieczki, ostatni raz w Azji Środkowej byłem 4 lata temu. Przylot do Kazachstanu, potem lot do Taszkentu i trasa turystyczna plus Fergana. Miałem w planach wpadniecie do Tadżykistanu, ale skończyłem w Oskemen na Syberii kazachskiej. Teraz przypomniałem sobie dlaczego: chciałem odpocząć od upałów. Można zatem uznać, że to jak wyglądać będzie trasa mojej podróży jest wielką niewiadomą
pabien 14 sierpnia 2022 05:08 Odpowiedz
Jednak jeszcze jeden post że Stambułu. Przy gate zapaliła się czerwona lampka i ... upgrade do Business Class. Co prawda to wersja gorsza niż w samolocie do IST bo 3 fotele z zablokowanym środkowym siedzeniem, ale darowanemu koniowi w żeby się (za bardzo) nie patrzy
jaco027 15 sierpnia 2022 12:08 Odpowiedz
@pabien Udokumentowales nieoczywista funkcje fortepianu. I to w sali koncertowej :-)
pabien 15 sierpnia 2022 12:08 Odpowiedz
tak trochę trąci profanacją to inne zastosowanie ;)
pabien 16 sierpnia 2022 23:08 Odpowiedz
Strasznie zaniedbalem relację, ale to przez brak WiFi i ograniczona liczbę gigabajtów będących w mojej dyspozycji. Trudno, na razie będzie bez zdjęć, te dodam później, a zatem ciag dlaszy poniżejOkazuje się, że Aktau rozwinęło się nie dzięki przemysłowi naftowemu lecz dzięki elektrowni atomowej. Nawet miałem na nią widok z pierwszego hotelu. Za elektrownią jest zbiornik wodny oddzielony groblą od morza. Tam mieściły się rozliczne базы отдыха, a teraz również luksusowy hotel i aquapark. Byłem.ciekawy jak to miejsce wygląda, zwłaszcza, że zdawało się nazywać ciepłą plażą. Aplikacja 2GIS pokazywała, że dojadę tam autobusem 3a, ponieważ wydawało mi się, że widziałem tylko autobus 3 zapytałem o co chodzi i usłyszałem, że kierowca w trójce powie mi gdzie się przesiąść. Tak zrobiłem i w autobusie rzeczywiście powiedzieli mi gdzie wysiąść, tyle tylko że to była dzielnica 3a. Autobus o takim oznaczeniu istnieje tak jak bar Guns n Roses. Zresztą, zdaje sie, że podobnie jak termin ciepła plaża. Dojechałem innym autobusem.w kierunku elektrowni, lecz nadal byłem 20 km od mniemanego celu. Na szczęście zauważyłem przystanek i kiedy do niego podchodziłem podjechał autobus. Okazało się, że wiózł pracowników do hotelu Rixos. W autobusie byłem atrakcją i na dodatek dojechałem za darmo.Potem w tym, że tam nic ciekawego nie ma. Plaża normalna, podobnie jak ta w Aktau śmierdzi wodorostami, do jeziora ciężko się dostać. Na szczęście powrót nie był trudny. Kierowcy sami się zatrzymywali z ofertą podwózki. W końcu skorzystałem. I dostałem to czego tym razem w Kazachstanie jeszcze nie słyszałem: potok najgorszych bluzgów na rządzących, wśród których zresztą niezmiennie przewijało się "pedaly." O niektórych rzeczach tu jeszcze pojęcia nie mają. W każdym razie w Kazachstanie to powszechne, władzy się nienawidzi, chyba że jest się jej blisko.Nienawiść jest bezkarna dopóki występuje w formie niezorganizowanej. Publiczne jej manifestowanie, potrafiące zresztą przyjmować brutalne formy, jest stanowczo tłumione. Niewątpliwie mój kierowca miał rację w tym, że gdyby państwo było inaczej zorganizowane i redystrybucja przychodów z bogactw naturalnych była bardziej sprawiedliwa, ten kraj wyglądałby zupełnie inaczej.Oprócz tych bluzgów mój kierowca powiedział, że ciepła plaża jest, ale dalej, tam gdzie woda ze zbiornika elektrowni wplywa do morza (to w sumie oczywiste, ale ja wcześniej nie zauważyłem tego przesmyku.Na koniec z niezrozumiałego dla mnie powodu odmówił wzięcia pieniędzy za przejazd.Miałem plan, aby wykąpał się w morzu, ale jego realizacja szła mi bardzo kiepsko. Wszędzie woda miała mocny zapach zgniłych wodorostow. Okazało się, że najlepsza jest w samym centrum Aktau. Na dodatek jest pod klifem. Widok na niego został co prawda zmasakrowany zabudową, ale i tak zrobiono ścieżkę i przy odpowiednim wykadrowaniu można wyciąć ten syf. Są też srednio stare rzeźby, płytka jaskinia i petroglify. Dość niestare.Drugiego dnia pobyty jedynie obczaiłem plażę do kąpieli. Samo pływanie uskuteczniałem dziś po śniadaniu. Mój hotel, tym razem Holiday Inn za dużo pieniędzy był bardzo dobrze położony w stosunku do najlepszego miejsca do kąpieli.A po kąpieli zaczęła się przygoda. Uznałem, że skoro nie mogę się zdecydować, gdzie jechać, aby oglądać okoliczne cuda natury, pójdę na dworzec autobusowy i zobaczę jaki mam wybór. Była to zmiana w stosunku do pierwotnego planu, zgodnie z którym miałem pojechać na dworzec kolejowy.Ten autobusowy jest rozmiaru bardzo skromnego i oferuje marszrutkę gdzieśtam i autobus do Nukusu. Przejazd do Nukusu to było trochę za dużo, ale ponieważ było gorąco, stwierdziłem, że trudno, jadę do Uzbekistanu, tuż za granicę. Tyle, że sprzedano mi bilet do Nukusu
wtak 18 sierpnia 2022 17:08 Odpowiedz
@pabien daj spokój. Znajomość ceny 40% C2H5OH i browara w tym pociągu jest dla nas nieodzowna. Serio, serio ? . Postaraj się proszę ?
pabien 20 sierpnia 2022 12:08 Odpowiedz
Mr John dotarł do Chodżentu. Bez wielkich komplikacji, choć trochę inaczej niż sądziłem.Autobus okazał się pojazdem osobowo - towarowym. Zważywszy na ilość przewożonego dobra, miałem nadzieję że kierowca okaże się wysokiej klasy profesjonalistą i przez granicę przejedzie w szybkim tempie, nawet sobie marzyłem, że razem z pasażerami. Z drugiej strony zawartość ciężkich skrzyń i olej jako towar do przewiezienia przez granicę rozumiem, ale to że jechały z nami arbuzy, a potem jeszcze piwo, wywołało u mnie pewien niepokój związany z tym, co ja w tym Tadżykistanie zastanę?Na początku jednak to uzbekistański pogranicznik 20 min oglądał mój paszport - pewnie przez tego bóghonora, może szkolili się na strarych. Nie wydaje mi się, że wielu Polaków przekracza tę granicę.Tadżyckie procedury były szybsze i nikt nie chciał nic oprócz paszportu. Tym samym mogę stwierdzić, że zapisy dot. wymogów covidowych na stronie MSZ są nieaktualne.Udało mi się przejść granicę przed autobusem. Najbardziej emocjonującym miejscem jest bramka przed docelową granicą. Zamykana i pilnowana przez żołnierza, aby za dużo osób nie pojawiło się w budynku kontroli granicznej. Tam gromadzi się spory tłumek i kiedy bramka się otwiera przepycha niemiłosiernie. Było ok 19 więc upał zelżal, ale czekanie tam w środku letniego dnia musi być przeżyciem koszmarnym.Czytałem, że po stronie tadżyckiej rozdają karty sim za darmo. Znalazlem nawet taki punkt ichniejszego MSW z logo Tcel, ale było zamknięte, potem zagadałem się, a gdy zauważyłem, że je otworzono nadjechał autobus.Przez Tadżykistan jechał szybko, więc po łącznie niecałych 5h byłem w Chodżencie, tyle że bez gotówki. Bankomat nie zaprzyjaźnił się z kartą Mastercard, ale Visę łyknął bez marudzenia i prowizji.Po dwóch dniach uznałem, że pora na piwo, a tu (trochę podejrzewane) zaskoczenie. Piwa nie ma w sklepach, nie ma w knajpach. W końcu znalazłem jeden taki coś jak większy Duży Ben, tylko z cenami z kosmosu. Najtańsze piwo kosztuje 7 zł, markowe wódki ponad 100 (ale tonzweryfikuję). Cóż, przyjdzie pić kefirki.Tadżykistan wygląda na razie trochę jak Kirgistan, tylko bez alkoholu, ale to pierwsze, wieczorne wrażenie.Niestety WiFi działa mocno tak sobie, więc z zaległości wrzucę filmik ciekawostkę. Spacerując przez Taszkent znalazłem się na takiej reprezentacyjnej ulicy (w centrum, prostopadłej do Karimowa, więc nie byle co), której oś zamykały za czasów sowieckich z jednej strony pałac przyjaźni między narodami, z drugiej cyrk. Nie wiem czy to był taki żart urbanistów czy przypadek, natomiast w czasach obecnych dodano jeszcze monstrualną flagę Uzbekistanu i dziwny pomnik przed nią. Wygląda to jak na filmiehttps://youtube.com/shorts/o5fEdUPQZU8?feature=share
wtak 20 sierpnia 2022 23:08 Odpowiedz
Widoczna za szynkwasem gorzałka "Miękka" dobrze brzmi ?
pabien 23 sierpnia 2022 23:08 Odpowiedz
Tam była też jakaś wódka organiczna. Ja bym podchodź do tych alkoholi z wielką rezerwą. 4 lata temu kupiłem wódkę w Chivie - nie zrobiłbym tego ponownie. W Duszanbe koło (nieczynnej) kanatki jest sklep firmowy odpowiednika naszego Varsowinu i tam różne wina słodkie, portwajny, kalwadosy. Gdybym nie był sam to bym zaryzykował (mniejsza prawie pewna strata wtedy by była), a możnaby poznać smak ZSRR).Jeśli chodzi o relację to pojawiło się kilka problemów.. Tapatalk zdaje się nie działa i u mnie wydarzyło się tyle rzeczy, że nie wiadomo co wybrać. Na dodatek one w znacznej części występują w planie niefotograficznym
brzemia 23 sierpnia 2022 23:08 Odpowiedz
Nie mow ze cie posadzili ;)
emto 25 sierpnia 2022 12:08 Odpowiedz
pabien napisał:Nie to takie różne informacje i spostrzeżeniaPodam kilka: (...)W tym bardzo muzułmańskim kraju nie możesz mieć w dowodzie zdjęcia z brodą. To ciekawa kwestia, rozwiniesz o co chodzi? Czy dotyczy to także turystów i zdjęcia w paszportach?
pabien 25 sierpnia 2022 17:08 Odpowiedz
Jeśli jesteś tadżyckim turystą to jak najbardziej ciebie to dotyczy
sudoku 30 sierpnia 2022 12:08 Odpowiedz
No jak to jest trzecie najlepsze miejsce do życia, to aż strach pomyśleć jak wygląda te dziesiąte czy piętnaste najlepsze... :shock: