Wykorzystujemy każdy element na stabilizację naszych kubeczków, po plaży chodzi mnóstwo ludzi, w większości to Hindusi ale spotkaliśmy też parę z Polski
No i już przed północą zaczyna się show, fajerwerki odpalane są wprost z plaży dookoła nas.
Oglądamy przez dobre pół godziny wspaniały spektakl na niebie, który dodatkowo potęguje odbijanie światła przez ocean
Naprawdę wspaniałe przeżycie
Grubo po pierwszej w nocy rozpoczyna się puszczanie lampionów – kolejne niesamowite widoki
Po raz pierwszy w tropikach (jest obłędnie ciepło) i po raz pierwszy na plaży – ale na pewno nie ostatni!
Wysypiamy się do południa, piszę z naszą Panią host i ta pozwala nam zostać ile chcemy, bo nie ma innych gości dzisiaj ?
No ale jeszcze chcemy zobaczyć jedną z ukrytych atrakcji wyspy, opisywaną tylko na blogach – prześliczny wodospad i jeziorko Cascade Eau Bleu. To i tak jest po drodze na lotnisko więc nam pasuje. Niestety po dojeździe na miejsce nie widać żadnych oznaczeń ani parkingów. Mapa pokazuje miejsce docelowe kilkadziesiąt metrów od drogi ale nie ma jak się zatrzymać. W końcu jakiś lokales w rozwalającej się starej toyocie pokazuje nam „parking” i ścieżynkę w trzcinie. Ten parking wygląda tak:
Niestety ścieżka doprowadziła nas na manowce ☹ (poszła w przeciwną stronę). Idziemy wzdłuż drogi wypatrując innej. No w końcu jakimś szóstym zmysłem zauważam ślad w trzcinie w bok od drogi – o tutaj właśnie:
Nie bez kłopotów dochodzimy do krawędzi małego klifu:
Bez dobrych butów strome zejście jest trudne. Czy to tu? Po chwili coś się przebija w zaroślach:
No w końcu! Na dole widok, który wynagradza nam w 100% trudy poszukiwań Eau Bleu.
Wprawdzie po wodospadzie nie ma śladu (za mało wody) ale niesamowicie krystaliczne błękitne jeziorko aż zachęca do kąpieli
Nie ma żywej duszy i przez dobrą godzinę sami pluskamy się w zimnej ale super czystej i przezroczystej wodzie. Co za piękne i nieodkryte miejsce!
Z drogi już widoczek na wybrzeże wschodnie.
Ponieważ mamy jeszcze trochę czasu (odlot dopiero po 22) to wybieramy się na kolejną plażę – Blue Bay Beach:
Jest u mnóstwo miejscowych Hindusów a pobyt umilają mi startujące co chwila samoloty. Relaksujemy się tu aż do wieczora a potem jeszcze idziemy przejść się waterfrontem w Maheburgu. Jest tu ładne molo
I pomnik ponoć jedynego w tej części świata zwycięstwa morskich sił francuskich nad brytyjską flotą
Miasteczko ma swój urok ale 1 stycznia wszystko jest pozamykane i nie działa fajny ponoć targ.
Jeszcze zostaje nam podziwianie zapomnianej stacji kolejowej…
…. I piękną aleją drzew dobijamy do lotniska.
Oddanie samochodu to formalność i do Londynu Gatwick zabiera nas z powrotem A350 Air Mauritius. Tam już tak różowo nie jest. Mamy rozkładowo tylko 3,5 godziny na przesiadkę i zmianę lotnisk z Gatwick na Heathrow. Zbieramy się zgrabnie z samolotu i nie ryzykując już opóźnienia wołamy Ubera. O dziwo zabiera nas szybko i obiecuje dostarczyć na Heathrow w godzinkę. Tego akurat potrzebujemy, najwyraźniej drugiego stycznia Anglicy jeszcze masowo nie podróżują po stolicy bo nie ma korków i dojeżdżamy na miejsce bardzo szybko. Brak kolejek do immigration i trafiamy przed bramkę LOTu z zapasem czasowym ? Ufff, udał się ten trudny manewr, miałem tu dużą zagwozdkę co zrobić w wypadku potencjalnego spóźnienia. A tak Benek 737 MAX LOTu dostarcza nas z powrotem do Warszawy i wyprawa zakończona ?
Nie był to trudny wyjazd, raczej wycieczka z rodzaju "chillout". Mauritius jest przepięknym miejscem na odpoczynek, jak czytaliście nie tylko na plaży. Wyspa zauroczyła nas swoją różnorodnością przyrodniczą i przepięknymi krajobrazami. Polecam zorganizować sobie taki wyjazd bezproblemowo samemu, wybór noclegów jest olbrzymi a ceny nie odbiegają od „bałtyckich”. Jest to oczywiście daleko ale przeloty Air Mauritius zaskoczyły nas bardzo pozytywnie, obydwa loty mieliśmy nocne i jakoś zleciało.
Coś mi się wydaje, że nie był to mój ostatni pobyt na Mauritiusie a z zasady nie lubię wracać do tych samych miejsc….
Ale super!! Też tak chcę!! mam pytanie, ile kosztował taki bilet? Na chwilę obecną termin okołosylwestrowy na tej trasie wynosi 3100 zł (przez Londyn). I czy ta przesiadka była gwarantowana przez przewoźnika w razie czego (dosyć mało czasu na zmianę lotniska, zwłaszcza jak trzeba czekać na bagaż)
@pomorzanka, twoja cena jest bardzo dobra jak na ten kierunek na sylwestra. Ja kupowałem 1,5 miesiąca przed sylwestrem i niestety była już czwórka z przodu.Ponieważ cały bilet wystawia jedna linia lotnicza to przesiadka powinna być gwarantowana ale zmiana lotniska jest we własnym zakresie. Zakładałem, że jak nie dotrę na lot powrotny z przyczyn opóźnień to dostanę po prostu przebukowanie darmowe na następny lot. Te 3,5 godziny to jednak sporo pod warunkiem, że się nigdzie nie zamarudzi i nie ma jakiegoś gigakorka na obwodnicy Londynu.
W listopadzie byłem także w Flic en Flac. Za bilety na trasie FCO-CDG-NBO-MRU-NBO-LHR zapłaciłem coś około 1700 PLN. Potem linia lotnicza zmieniła mi na FCO-DXB-MRU liniami Emirates, a wracałem Kenya Airways z nocką spędzoną w saloniku w NBO. Było znośnie. Za doloty WAW->FCO i LHR->WAW zapłaciłem około 800 PLN. W LHR transfer między terminalami zajął sporo czasu i tylko zdążyłem wziąć prysznic w saloniku Singapure.
Odpowiem może słowami mojej żony: "Jestem zachwycona pogodą, to nic, że jeden dzień padało i tak spędziłam na plaży wystarczającą ilość czasu bo przez większość pobytu było gorąco i świeciło słoneczko
:D" Ja osobiście jestem pogodoodporny
;)
Wykorzystujemy każdy element na stabilizację naszych kubeczków, po plaży chodzi mnóstwo ludzi, w większości to Hindusi ale spotkaliśmy też parę z Polski
No i już przed północą zaczyna się show, fajerwerki odpalane są wprost z plaży dookoła nas.
Oglądamy przez dobre pół godziny wspaniały spektakl na niebie, który dodatkowo potęguje odbijanie światła przez ocean
Naprawdę wspaniałe przeżycie
Grubo po pierwszej w nocy rozpoczyna się puszczanie lampionów – kolejne niesamowite widoki
Po raz pierwszy w tropikach (jest obłędnie ciepło) i po raz pierwszy na plaży – ale na pewno nie ostatni!
Wysypiamy się do południa, piszę z naszą Panią host i ta pozwala nam zostać ile chcemy, bo nie ma innych gości dzisiaj ?
No ale jeszcze chcemy zobaczyć jedną z ukrytych atrakcji wyspy, opisywaną tylko na blogach – prześliczny wodospad i jeziorko Cascade Eau Bleu. To i tak jest po drodze na lotnisko więc nam pasuje.
Niestety po dojeździe na miejsce nie widać żadnych oznaczeń ani parkingów. Mapa pokazuje miejsce docelowe kilkadziesiąt metrów od drogi ale nie ma jak się zatrzymać. W końcu jakiś lokales w rozwalającej się starej toyocie pokazuje nam „parking” i ścieżynkę w trzcinie. Ten parking wygląda tak:
Niestety ścieżka doprowadziła nas na manowce ☹ (poszła w przeciwną stronę). Idziemy wzdłuż drogi wypatrując innej. No w końcu jakimś szóstym zmysłem zauważam ślad w trzcinie w bok od drogi – o tutaj właśnie:
Nie bez kłopotów dochodzimy do krawędzi małego klifu:
Bez dobrych butów strome zejście jest trudne. Czy to tu? Po chwili coś się przebija w zaroślach:
No w końcu! Na dole widok, który wynagradza nam w 100% trudy poszukiwań Eau Bleu.
Wprawdzie po wodospadzie nie ma śladu (za mało wody) ale niesamowicie krystaliczne błękitne jeziorko aż zachęca do kąpieli
Nie ma żywej duszy i przez dobrą godzinę sami pluskamy się w zimnej ale super czystej i przezroczystej wodzie. Co za piękne i nieodkryte miejsce!
Z drogi już widoczek na wybrzeże wschodnie.
Ponieważ mamy jeszcze trochę czasu (odlot dopiero po 22) to wybieramy się na kolejną plażę – Blue Bay Beach:
Jest u mnóstwo miejscowych Hindusów a pobyt umilają mi startujące co chwila samoloty. Relaksujemy się tu aż do wieczora a potem jeszcze idziemy przejść się waterfrontem w Maheburgu. Jest tu ładne molo
I pomnik ponoć jedynego w tej części świata zwycięstwa morskich sił francuskich nad brytyjską flotą
Miasteczko ma swój urok ale 1 stycznia wszystko jest pozamykane i nie działa fajny ponoć targ.
Jeszcze zostaje nam podziwianie zapomnianej stacji kolejowej…
…. I piękną aleją drzew dobijamy do lotniska.
Oddanie samochodu to formalność i do Londynu Gatwick zabiera nas z powrotem A350 Air Mauritius.
Tam już tak różowo nie jest. Mamy rozkładowo tylko 3,5 godziny na przesiadkę i zmianę lotnisk z Gatwick na Heathrow. Zbieramy się zgrabnie z samolotu i nie ryzykując już opóźnienia wołamy Ubera. O dziwo zabiera nas szybko i obiecuje dostarczyć na Heathrow w godzinkę. Tego akurat potrzebujemy, najwyraźniej drugiego stycznia Anglicy jeszcze masowo nie podróżują po stolicy bo nie ma korków i dojeżdżamy na miejsce bardzo szybko. Brak kolejek do immigration i trafiamy przed bramkę LOTu z zapasem czasowym ? Ufff, udał się ten trudny manewr, miałem tu dużą zagwozdkę co zrobić w wypadku potencjalnego spóźnienia. A tak Benek 737 MAX LOTu dostarcza nas z powrotem do Warszawy i wyprawa zakończona ?
Nie był to trudny wyjazd, raczej wycieczka z rodzaju "chillout". Mauritius jest przepięknym miejscem na odpoczynek, jak czytaliście nie tylko na plaży. Wyspa zauroczyła nas swoją różnorodnością przyrodniczą i przepięknymi krajobrazami.
Polecam zorganizować sobie taki wyjazd bezproblemowo samemu, wybór noclegów jest olbrzymi a ceny nie odbiegają od „bałtyckich”. Jest to oczywiście daleko ale przeloty Air Mauritius zaskoczyły nas bardzo pozytywnie, obydwa loty mieliśmy nocne i jakoś zleciało.
Coś mi się wydaje, że nie był to mój ostatni pobyt na Mauritiusie a z zasady nie lubię wracać do tych samych miejsc….