Niektóre drzewa mają bardzo fikuśne pnie – ten przypomina jakąś postać z dawnych gierek
W ogrodzie jest kilka gatunków jaszczurek
No i musi być obowiązkowa atrakcja dla dzieci – zagroda z żółwiami i sarenkami. Takie zagrody ze zwierzętami znajdziemy przy innych atrakcjach wyspy, po prostu ukłon w stronę turystów z dzieciakami
Na koniec piękna plantacja lotosu
Mega fajny ten ogród botaniczny, naprawdę wart odwiedzenia, zwłaszcza że w południowym upale można się schować w cieniu drzew.
Jedziemy dalej na północ zobaczyć kościół Notre-Dame Auxiliatrice de Cap Malheureux (z listy @max2000). Prezentuje się przepięknie choć jest malutki
Akurat w środku był ślub lokalnej pary na który oczywiście się wprosiliśmy ?
Obok można zakupić świeże ryby, chociaż wszystko na tych stołach było już niestety sprzedane
Jako jedyny tu podszedłem i zrobiłem tę fotę (za zgodą rybaka). A nasze dziewczyny kazały sobie ją przesłać i jarały się tym gościem jeszcze długo….. weź tu zrozum kobiety ?
No i na koniec ulegam „prośbom” żony o kawałek plażowania. Jedziemy do turystycznej miejscowości Grand Baie na tamtejszą plażę miejską i do zachodu słońca relaksujemy się.
Miejscowe streed foody są całkiem zjadliwe a Pan robi nam do picia „specjalność zakładu”
Nie ma pozwolenia na alko ale po mrugnięciu okiem (i dodatkowej opłacie) zrobił nam też wersję wzmocnioną ?
Na koniec jeszcze powrót przez Port Louis gdzie robimy zakupy w centrum handlowym. No zdziwiłem się, że są punkty gastronomiczne dla Polaków ?
Na razie jest super i bardzo dobrze jeździ się po Mauritiusie, nazajutrz planujemy eksplorację centralnej części wyspy
Stay tuned…Rano wstaje znowu piękny słoneczny dzień. Ale jak spojrzymy w głąb wyspy to widać tam ciemne chmury. Wcale nas to nie wzrusza, w planach plantacja herbaty Bois Cheri, hinduska świątynia Grand Bassin Temple, Park Narodowy Black River Gorges i jak starczy czasu to kolorowe ziemie Chamarel. Plan ambitny ale odległości są małe a korków brak. Jednak łapie nas spora ulewa w trasie, na szczęście jak dojeżdżamy pod świątynie to już tylko lekko kropi. Na dzień dobry szokujący widok dwóch wielkich posągów bóstw
Obok nad jeziorem rozpościera się kompleks świątynny Grand Bassin Temple. Woda w jeziorku jest uzupełniona o oryginalną wodę z Gangesu więc dla wszystkich Hindusów to tak jakby święte miejsce
Wszędzie stoją mniejsze i większe posążki bóstw hinduskich
Miejscowi oddają się rytuałom: składania potraw w ofierze na murkach przy jeziorze oraz czerpaniu z niego wody i polewaniu głów.
Oczywiście smakołyki pozostawione jako ofiary szybko padają łupem stada makaków, które opanowało teren wokół jeziora
Na swoją część czyhają też synogarlice
Wspinamy się jeszcze na wzgórze do posągu bogini-małpy
Tam widoczek krajobrazowy i kolejne stada makaków
Do faktorii herbacianej jest niedaleko, padać przestało ale na niebie toczą się co chwila ołowiane chmury. Dookoła plantacje herbaty
Przed faktorią swoje gniazda mają wikłacze
Dzisiaj akurat sama przetwórnia jest nieczynna więc zobaczymy muzeum herbaty ….
… oraz idziemy w ramach biletu na degustację produkowanych tu smakowych herbat. Trzeba przejść ponad kilometr ścieżką wśród wspaniałej roślinności
A oto i herbaciarnia wśród pól krzaczków herbacianych, widoczek prawie cukierkowy
Tam mamy do dyspozycji wrzątek, ciasteczka i nieograniczoną możliwość degustowania różnych smaków. Oczywiście sklep też jest (ale te same herbaty w markecie są prawie o połowę tańsze)
Lata dookoła nas stado bilbili zbroczonych – śmieszny ptaszek z czubkiem
Jedziemy dalej w kierunku Parku Narodowego Black River Gorges. Niestety przy wjeździe na drogę w kierunku punktów widokowych wisi wielka tablica, że droga jest w przebudowie i dostępny jest tylko jeden punkt widokowy Gorges Viepoint. Zamknięta jest nawet droga do Alexandra Falls. No trudno – podziwiamy park z jednego miejsca tylko ale za to z dobrego punktu obserwacyjnego:
Widać piękny wodospad
W oddali latają przepiękne white-tailed tropicbirds czyli faetory żółtodziobe. Niestety są bardzo daleko
Ale super!! Też tak chcę!! mam pytanie, ile kosztował taki bilet? Na chwilę obecną termin okołosylwestrowy na tej trasie wynosi 3100 zł (przez Londyn). I czy ta przesiadka była gwarantowana przez przewoźnika w razie czego (dosyć mało czasu na zmianę lotniska, zwłaszcza jak trzeba czekać na bagaż)
@pomorzanka, twoja cena jest bardzo dobra jak na ten kierunek na sylwestra. Ja kupowałem 1,5 miesiąca przed sylwestrem i niestety była już czwórka z przodu.Ponieważ cały bilet wystawia jedna linia lotnicza to przesiadka powinna być gwarantowana ale zmiana lotniska jest we własnym zakresie. Zakładałem, że jak nie dotrę na lot powrotny z przyczyn opóźnień to dostanę po prostu przebukowanie darmowe na następny lot. Te 3,5 godziny to jednak sporo pod warunkiem, że się nigdzie nie zamarudzi i nie ma jakiegoś gigakorka na obwodnicy Londynu.
W listopadzie byłem także w Flic en Flac. Za bilety na trasie FCO-CDG-NBO-MRU-NBO-LHR zapłaciłem coś około 1700 PLN. Potem linia lotnicza zmieniła mi na FCO-DXB-MRU liniami Emirates, a wracałem Kenya Airways z nocką spędzoną w saloniku w NBO. Było znośnie. Za doloty WAW->FCO i LHR->WAW zapłaciłem około 800 PLN. W LHR transfer między terminalami zajął sporo czasu i tylko zdążyłem wziąć prysznic w saloniku Singapure.
Odpowiem może słowami mojej żony: "Jestem zachwycona pogodą, to nic, że jeden dzień padało i tak spędziłam na plaży wystarczającą ilość czasu bo przez większość pobytu było gorąco i świeciło słoneczko
:D" Ja osobiście jestem pogodoodporny
;)
I storczyki, które są pasożytami innych drzew
Niektóre drzewa mają bardzo fikuśne pnie – ten przypomina jakąś postać z dawnych gierek
W ogrodzie jest kilka gatunków jaszczurek
No i musi być obowiązkowa atrakcja dla dzieci – zagroda z żółwiami i sarenkami. Takie zagrody ze zwierzętami znajdziemy przy innych atrakcjach wyspy, po prostu ukłon w stronę turystów z dzieciakami
Na koniec piękna plantacja lotosu
Mega fajny ten ogród botaniczny, naprawdę wart odwiedzenia, zwłaszcza że w południowym upale można się schować w cieniu drzew.
Jedziemy dalej na północ zobaczyć kościół Notre-Dame Auxiliatrice de Cap Malheureux (z listy @max2000). Prezentuje się przepięknie choć jest malutki
Akurat w środku był ślub lokalnej pary na który oczywiście się wprosiliśmy ?
Obok można zakupić świeże ryby, chociaż wszystko na tych stołach było już niestety sprzedane
Jako jedyny tu podszedłem i zrobiłem tę fotę (za zgodą rybaka). A nasze dziewczyny kazały sobie ją przesłać i jarały się tym gościem jeszcze długo….. weź tu zrozum kobiety ?
No i na koniec ulegam „prośbom” żony o kawałek plażowania. Jedziemy do turystycznej miejscowości Grand Baie na tamtejszą plażę miejską i do zachodu słońca relaksujemy się.
Miejscowe streed foody są całkiem zjadliwe a Pan robi nam do picia „specjalność zakładu”
Nie ma pozwolenia na alko ale po mrugnięciu okiem (i dodatkowej opłacie) zrobił nam też wersję wzmocnioną ?
Na koniec jeszcze powrót przez Port Louis gdzie robimy zakupy w centrum handlowym. No zdziwiłem się, że są punkty gastronomiczne dla Polaków ?
Na razie jest super i bardzo dobrze jeździ się po Mauritiusie, nazajutrz planujemy eksplorację centralnej części wyspy
Stay tuned…Rano wstaje znowu piękny słoneczny dzień. Ale jak spojrzymy w głąb wyspy to widać tam ciemne chmury. Wcale nas to nie wzrusza, w planach plantacja herbaty Bois Cheri, hinduska świątynia Grand Bassin Temple, Park Narodowy Black River Gorges i jak starczy czasu to kolorowe ziemie Chamarel.
Plan ambitny ale odległości są małe a korków brak. Jednak łapie nas spora ulewa w trasie, na szczęście jak dojeżdżamy pod świątynie to już tylko lekko kropi. Na dzień dobry szokujący widok dwóch wielkich posągów bóstw
Obok nad jeziorem rozpościera się kompleks świątynny Grand Bassin Temple. Woda w jeziorku jest uzupełniona o oryginalną wodę z Gangesu więc dla wszystkich Hindusów to tak jakby święte miejsce
Wszędzie stoją mniejsze i większe posążki bóstw hinduskich
Miejscowi oddają się rytuałom: składania potraw w ofierze na murkach przy jeziorze oraz czerpaniu z niego wody i polewaniu głów.
Oczywiście smakołyki pozostawione jako ofiary szybko padają łupem stada makaków, które opanowało teren wokół jeziora
Na swoją część czyhają też synogarlice
Wspinamy się jeszcze na wzgórze do posągu bogini-małpy
Tam widoczek krajobrazowy i kolejne stada makaków
Do faktorii herbacianej jest niedaleko, padać przestało ale na niebie toczą się co chwila ołowiane chmury. Dookoła plantacje herbaty
Przed faktorią swoje gniazda mają wikłacze
Dzisiaj akurat sama przetwórnia jest nieczynna więc zobaczymy muzeum herbaty ….
… oraz idziemy w ramach biletu na degustację produkowanych tu smakowych herbat. Trzeba przejść ponad kilometr ścieżką wśród wspaniałej roślinności
A oto i herbaciarnia wśród pól krzaczków herbacianych, widoczek prawie cukierkowy
Tam mamy do dyspozycji wrzątek, ciasteczka i nieograniczoną możliwość degustowania różnych smaków. Oczywiście sklep też jest (ale te same herbaty w markecie są prawie o połowę tańsze)
Lata dookoła nas stado bilbili zbroczonych – śmieszny ptaszek z czubkiem
Jedziemy dalej w kierunku Parku Narodowego Black River Gorges. Niestety przy wjeździe na drogę w kierunku punktów widokowych wisi wielka tablica, że droga jest w przebudowie i dostępny jest tylko jeden punkt widokowy Gorges Viepoint. Zamknięta jest nawet droga do Alexandra Falls. No trudno – podziwiamy park z jednego miejsca tylko ale za to z dobrego punktu obserwacyjnego:
Widać piękny wodospad
W oddali latają przepiękne white-tailed tropicbirds czyli faetory żółtodziobe. Niestety są bardzo daleko