Klimaty z ostatnich zdjęć przybliżą nas do tego co zwiedziliśmy później. Tak się złożyło, że najpiękniejszą perełkę sakralną Lwowa zwiedziliśmy na koniec. Położona tuż obok katedry łacińskiej Kaplica Boimów.
Cóż to takiego jest? Jedyna z zachowanych kaplic grobowych dawnego cmentarza. Kiedyś był zwyczaj chowania zmarłych wokół cmentarza. Potem dopiero zaczęto urządzać cmentarze na oddzielnych działkach, poza miastem. Relikty tego zwyczaju jeszcze gdzieniegdzie można znaleźć. W Warszawie na cmentarzu za katedrą św. Jana jest dziś plac Kanonie, ale np. wokół katedry na Kamionku do dziś istnieje mały cmentarz, gdzie są pochowani obrońcy Warszawy podczas rzezi praskiej. Kaplica grobowa jest też zachowana obok kościoła św. Piotra i Pawła (dawny cmentarz świętokrzyski, czyli cmentarz, którego przepełnienie spowodowało powstanie Cmentarzy Powązkowskich).
Architektonicznie to renesans, a dokładniej manieryzm. To niewielka kaplica. Można się zdziwić jak mała stojąc wewnątrz. Jednak wnętrze zawiera taką ilość rzeźb i płaskorzeźb, że zapiera dech. Trudno to wychwycić na zdjęciu.
Bilet zresztą też był najdroższy (50 hrywien), ale naprawdę warto.
Kończymy wizytę na Starym Mieście i wracamy na Plac Mickiewicza. Stare Miasto jest równoległe do Placu Mickiewicza i Prospektu Swobody, czyli placu przed Operą.
Pomnik Mickiewicza z innej, nietwarzowej strony:
Ulica Piotra Doroszenki:
Bankowa:
I punkt docelowy. Restauracja, a raczej bar Puzata Chata. Postanowiliśmy zjeść tam obiad. Samoobsługa jak w Ikei, potrawy różnorodne i dość smaczne. Anturaż jak w typowym barze. Można się najeść, ale delektować się jak w Wirmeńce nie da się.
Po obiedzie poszliśmy do ostatniego punktu naszego spaceru przed wizytą w Operze: do Kasyna Szlacheckiego. Dzień wcześniej pocałowaliśmy klamkę, ale teraz było otwarte.
Kasyno Szlacheckie naprawdę było kiedyś kasynem. Wnętrza drewniane, bogato zdobione. Pierwszy budynek we Lwowie, do którego podłączono oświetlenie elektryczne. Notabene ludzie tak się wtedy bali elektryczności, że oświetlenie ukryto w lampach naftowych. Jest to jedno z najpiękniejszych wnętrz we Lwowie. Często wykorzystywane do sesji ślubnych.
Dziś to Dom Naukowców, choć chyba tylko tak się nazywa, bo de facto wnętrza są puste i czekają na wykorzystanie.
Aha, oglądanie płatne. 40 hrywien.
Wróciliśmy do hotelu, aby odpocząć przed wizytą w operze, ale o tym następnym razem.
;)Odpoczęliśmy i poszliśmy do Opery.
Kościół św. Piotra i Pawła od strony absydy:
Parę słów o samym budynku. Opera z wnętrzami podobno najpiękniejszymi w Europie, a w chwili budowy najnowocześniejszymi w Europie. Projektant: Zygmunt Gorgolewski. Wybudowany w miejscu w którym płynęła rzeka, przez co nie trzyma poziomu. Stojąc twarzą przed budynkiem można zauważyć, że jedna strona znajduje się nieco wyżej.
Dziękuję za tę wspaniałą i rzeczową relację. W połowie listopada wybieram się po raz pierwszy do Lwowa, więc te wszystkie informacje są dla mnie bardzo cenne.
Klimaty z ostatnich zdjęć przybliżą nas do tego co zwiedziliśmy później. Tak się złożyło, że najpiękniejszą perełkę sakralną Lwowa zwiedziliśmy na koniec. Położona tuż obok katedry łacińskiej Kaplica Boimów.
Cóż to takiego jest? Jedyna z zachowanych kaplic grobowych dawnego cmentarza. Kiedyś był zwyczaj chowania zmarłych wokół cmentarza. Potem dopiero zaczęto urządzać cmentarze na oddzielnych działkach, poza miastem. Relikty tego zwyczaju jeszcze gdzieniegdzie można znaleźć. W Warszawie na cmentarzu za katedrą św. Jana jest dziś plac Kanonie, ale np. wokół katedry na Kamionku do dziś istnieje mały cmentarz, gdzie są pochowani obrońcy Warszawy podczas rzezi praskiej. Kaplica grobowa jest też zachowana obok kościoła św. Piotra i Pawła (dawny cmentarz świętokrzyski, czyli cmentarz, którego przepełnienie spowodowało powstanie Cmentarzy Powązkowskich).
Architektonicznie to renesans, a dokładniej manieryzm. To niewielka kaplica. Można się zdziwić jak mała stojąc wewnątrz. Jednak wnętrze zawiera taką ilość rzeźb i płaskorzeźb, że zapiera dech. Trudno to wychwycić na zdjęciu.
Bilet zresztą też był najdroższy (50 hrywien), ale naprawdę warto.
Kończymy wizytę na Starym Mieście i wracamy na Plac Mickiewicza. Stare Miasto jest równoległe do Placu Mickiewicza i Prospektu Swobody, czyli placu przed Operą.
Pomnik Mickiewicza z innej, nietwarzowej strony:
Ulica Piotra Doroszenki:
Bankowa:
I punkt docelowy. Restauracja, a raczej bar Puzata Chata. Postanowiliśmy zjeść tam obiad. Samoobsługa jak w Ikei, potrawy różnorodne i dość smaczne. Anturaż jak w typowym barze. Można się najeść, ale delektować się jak w Wirmeńce nie da się.
Po obiedzie poszliśmy do ostatniego punktu naszego spaceru przed wizytą w Operze: do Kasyna Szlacheckiego. Dzień wcześniej pocałowaliśmy klamkę, ale teraz było otwarte.
Kasyno Szlacheckie naprawdę było kiedyś kasynem. Wnętrza drewniane, bogato zdobione. Pierwszy budynek we Lwowie, do którego podłączono oświetlenie elektryczne. Notabene ludzie tak się wtedy bali elektryczności, że oświetlenie ukryto w lampach naftowych. Jest to jedno z najpiękniejszych wnętrz we Lwowie. Często wykorzystywane do sesji ślubnych.
Dziś to Dom Naukowców, choć chyba tylko tak się nazywa, bo de facto wnętrza są puste i czekają na wykorzystanie.
Aha, oglądanie płatne. 40 hrywien.
Wróciliśmy do hotelu, aby odpocząć przed wizytą w operze, ale o tym następnym razem. ;)Odpoczęliśmy i poszliśmy do Opery.
Kościół św. Piotra i Pawła od strony absydy:
Parę słów o samym budynku. Opera z wnętrzami podobno najpiękniejszymi w Europie, a w chwili budowy najnowocześniejszymi w Europie. Projektant: Zygmunt Gorgolewski. Wybudowany w miejscu w którym płynęła rzeka, przez co nie trzyma poziomu. Stojąc twarzą przed budynkiem można zauważyć, że jedna strona znajduje się nieco wyżej.