Nie wiedziałem że tak nędznie prezentuje się ta nasza stacja. Pewnie z jednej strony to kwestia braku finansów, niemniej z drugiej chyba możnaby jakoś bardziej zadbać o tę - jakby nie było - wizytówkę naszego kraju na południowej półkuli. Wyprawy zazdroszczę ?
Fakt, szału nie ma, ale ... inne stacje wyglądają dosyć podobnie, przynajmniej te co widziałam. Poza tym nasza stacja jest już mocno wiekowa, ma prawie 50 lat a warunki pogodowe nie pomagają. Za to wizualizacje tej nowej jednostki są wg mnie rewelacyjne, więc zmiana będzie kosmiczna
kemot napisał:
Czy osoba nie znająca nic a nic niemieckiego a tylko angielski jeśli zdecyduje się na wycieczkę z tą konkretną firmą to w pewnym sensie z góry jest na przegranej pozycji i cierpi swego rodzaju dyskomfort podczas rejsu ze względu na to że część przydatnych informacji podawana jest wyłącznie po niemiecku czy jednak koniec końców nie ma to żadnego znaczenia?
Kemot mój niemiecki jest podstawowy i jakoś dawałam radę, bez jakiegoś stresu. Przemiłe dziewczyny w recepcji zawsze pomagały jak przychodziłam się spytać o treść ogłoszeń. Generalnie cały staf spika .Jest też sporo pracowników z Ukrainy na różnych stanowiskach , z nimi można też po polsku, rozumieją. Po kilku dniach w otoczeniu Niemców , człek osłuchuje się z językiem i jak usłyszysz któryś raz na pokładzie okrzyki np. wale to już wiesz, że to wieloryby. Gazetkę pokładową po 2 -3 dniach też już rozkminisz, bo szereg zwrotów się powtarza.. Pojutrze wylatuje na rejs moja przyjaciółka, która leci sama i nie mówi po niemiecku. Ciekawa jestem jej wrażeń. Leci też zresztą nasza forumowa koleżanka , więc bedą najświeższe newsy ..
Jak odpływamy z zatoki Admiralacji otrzymujemy od matki natury piękny prezent .. oglądamy "cielenie" się lodowca
I w końcu jest mega ogłoszenie, zodiakowy pilot wrócił z pozytywna opinią i mamy szykować się na zodiaki
:D Wskakujemy w ciepłe nieprzemakalne spodnie, buty, kurtki i kamizelki ratunkowe ( są absolutnie obowiązkowe). Wywoływani jesteśmy kolorami. Na ogół jest tak ,że obcokrajowcy są oddzielnymi grupami na zodiakach . Ma to ten plus ,że lider ekspedycji po przypłynieciu zodiaka na ląd , opowiada o danym miejscu po angielsku. My mamy tylko rejsik do lodowca, bez lądowania ale i tak jest super
samotny pingwinek
widac ptaszka ?
tym razem para pingwinków
Wspomniałam w poprzednim poście ,że na zodiaki grupowani jesteśmy kolorami . Kolory są widoczne na kartach, które otrzymujemy przy wejściu na statek. Karty są jednocześnie kluczem do kajuty ,służą też jako karty płatnicze. Są też naszym identyfikatorem .Przy każdym zejściu i wejściu na statek, karta jest skanowana.
Na statku codziennie wydawane są gazetki. Dostajemy je wieczorem do kajuty, ale dostępne są też na recepcji. Są w języku niemieckim, ale pomimo braku znajomości języka łatwo pewne rzeczy wyłapać, bo schemat codziennie się z grubsza powtarza. O szczegóły zawsze można dopytać w recepcji.
Na pierwszej stronie jest zawsze podana trasa, przewidywany czas opuszczenia statku, prognoza pogody. Dla mnie najważniejsze są godziny wschodów i zachodów słońca. Na kolejnych stronach jest czas posiłków , info o programie wieczornym, szczegóły /ciekawostki o odwiedzanych miejscach, nieraz mapki i tego typu informacje
Dzień pomału kończy się pięknym zachodem słońca
kostek966 napisał:
Ale w dzisiejszych czasach chyba nie problem odpalić tłumacza google w telefonie, zrobić zdjęcie strony i tekst mamy przetłumaczony, A tego ptaszka to u którego oficera widać, bo coś nie mogę znaleźć ?
:D
Kostek, internet na Antarktydzie nie hula tak jak w cywilizowanym świecie. Jeśli jest , to działa wolno no i nie jest tani. Ostatnie miejsce z free wi fi to... port w Ushuaia.
;) Potem już portów na trasie nie ma. Ptaszka nie widać ? pomogę w identyfikacji
;)
maxima napisał:
a na pokładzie jest dostępny internet @nelciowata ?
Maxima , w recepcji statku można kupić różne pakiety netowe. Najbardziej opłacalny w przeliczeniu na minutę, wychodzi pakiet 3 godzinny. Kosztował chyba 35 E. Ale to wcale nie znaczy ,że jest szybki. Czasem jest wolny czy bardzo wolny, potrafi zawiesić się a szczególnie jak wysyła się fotki. Najlepiej śmiga w komunikacji textowej . Mi takie 3 godziny neta wystarczyły, odpoczęłam mocno od zaglądania w ekran i klikania .
DZIEŃ 6
Dziś pobudka wcześnie, bo czeka nas mega atrakcyjny program. Mamy dwa "lądowania "
:D Najpierw Greenwich a potem Half Moon Island Śniadanko serwowane jest już od 6.15 , bo o 7.30 rozpoczyna się zejście na ląd. Do zodiaków schodzimy grupowo - kolorami. W czasie rejsu jest rotacja grup . Jeśli np. pierwszy schodzi grupa żółta , to przy kolejny, lądowaniu będzie ostatnia. Aha i za każdym razem tuż przed i po zejściu na ląd trzeba zamoczyć obuwie w płynie dezynfekującym. Docieramy do Yankee Harbour na Greenwich Island . Wyspa do której wielorybnicy i łowcy fok docierali już na początku XIX wieku
Pogoda niestety średniawa ,to że jest zimnawo nie jest problemem. Gorzej ,że jest pochmurno i mglisto . Góry częściowo toną w białej mgle
Nie wiedziałem że tak nędznie prezentuje się ta nasza stacja. Pewnie z jednej strony to kwestia braku finansów, niemniej z drugiej chyba możnaby jakoś bardziej zadbać o tę - jakby nie było - wizytówkę naszego kraju na południowej półkuli. Wyprawy zazdroszczę ?
Czy osoba nie znająca nic a nic niemieckiego a tylko angielski jeśli zdecyduje się na wycieczkę z tą konkretną firmą to w pewnym sensie z góry jest na przegranej pozycji i cierpi swego rodzaju dyskomfort podczas rejsu ze względu na to że część przydatnych informacji podawana jest wyłącznie po niemiecku czy jednak koniec końców nie ma to żadnego znaczenia?
Ale w dzisiejszych czasach chyba nie problem odpalić tłumacza google w telefonie, zrobić zdjęcie strony i tekst mamy przetłumaczony, A tego ptaszka to u którego oficera widać, bo coś nie mogę znaleźć ?
:D
@nelciowata, super relacja, ale tutaj muszę sprostować może to się przyda innym podróżnikom, którzy nie mają cały czas dostępu do internetu tak jak np w unii europejskiej. Wchodzimy na tłumacza google w swoim telefonie i ściągamy potrzebne nam języki, najlepiej od razu kilka najbardziej popularnych jak oprócz angielskiego, hiszpański, niemiecki czy portugalski, mając już ściągnięty słownik offline możemy sobie tłumaczyć teksty nie mając dostępu do internetu, podobnie jak możemy sobie ściągnąć mapy offline i też się nimi posługiwać bez internetu,Pozdrawiam i naprawdę zazdroszczę może jeszcze kiedyś się uda wybrać na taki rejs, namiary zapisałemTrzeba wejść przez aplikację google tłumacz, klikamy ikonkę w prawym górnym rogu i ściągamy, ważne żeby pobrać też Polski język, żeby można przetłumaczyć z innego obcego, przepraszam za ot
Fakt, szału nie ma, ale ... inne stacje wyglądają dosyć podobnie, przynajmniej te co widziałam. Poza tym nasza stacja jest już mocno wiekowa, ma prawie 50 lat a warunki pogodowe nie pomagają. Za to wizualizacje tej nowej jednostki są wg mnie rewelacyjne, więc zmiana będzie kosmiczna
Kemot
mój niemiecki jest podstawowy i jakoś dawałam radę, bez jakiegoś stresu. Przemiłe dziewczyny w recepcji zawsze pomagały jak przychodziłam się spytać o treść ogłoszeń. Generalnie cały staf spika .Jest też sporo pracowników z Ukrainy na różnych stanowiskach , z nimi można też po polsku, rozumieją.
Po kilku dniach w otoczeniu Niemców , człek osłuchuje się z językiem i jak usłyszysz któryś raz na pokładzie okrzyki np. wale to już wiesz, że to wieloryby. Gazetkę pokładową po 2 -3 dniach też już rozkminisz, bo szereg zwrotów się powtarza..
Pojutrze wylatuje na rejs moja przyjaciółka, która leci sama i nie mówi po niemiecku. Ciekawa jestem jej wrażeń. Leci też zresztą nasza forumowa koleżanka , więc bedą najświeższe newsy ..
Jak odpływamy z zatoki Admiralacji otrzymujemy od matki natury piękny prezent .. oglądamy "cielenie" się lodowca
I w końcu jest mega ogłoszenie, zodiakowy pilot wrócił z pozytywna opinią i mamy szykować się na zodiaki :D
Wskakujemy w ciepłe nieprzemakalne spodnie, buty, kurtki i kamizelki ratunkowe ( są absolutnie obowiązkowe). Wywoływani jesteśmy kolorami. Na ogół jest tak ,że obcokrajowcy są oddzielnymi grupami na zodiakach . Ma to ten plus ,że lider ekspedycji po przypłynieciu zodiaka na ląd , opowiada o danym miejscu po angielsku.
My mamy tylko rejsik do lodowca, bez lądowania ale i tak jest super
samotny pingwinek
widac ptaszka ?
tym razem para pingwinków
Kolory są widoczne na kartach, które otrzymujemy przy wejściu na statek. Karty są jednocześnie kluczem do kajuty ,służą też jako karty płatnicze.
Są też naszym identyfikatorem .Przy każdym zejściu i wejściu na statek, karta jest skanowana.
Na statku codziennie wydawane są gazetki. Dostajemy je wieczorem do kajuty, ale dostępne są też na recepcji. Są w języku niemieckim, ale pomimo braku znajomości języka łatwo pewne rzeczy wyłapać, bo schemat codziennie się z grubsza powtarza. O szczegóły zawsze można dopytać w recepcji.
Na pierwszej stronie jest zawsze podana trasa, przewidywany czas opuszczenia statku, prognoza pogody. Dla mnie najważniejsze są godziny wschodów i zachodów słońca.
Na kolejnych stronach jest czas posiłków , info o programie wieczornym, szczegóły /ciekawostki o odwiedzanych miejscach, nieraz mapki i tego typu informacje
Dzień pomału kończy się pięknym zachodem słońca
A tego ptaszka to u którego oficera widać, bo coś nie mogę znaleźć ? :D
Kostek,
internet na Antarktydzie nie hula tak jak w cywilizowanym świecie. Jeśli jest , to działa wolno no i nie jest tani. Ostatnie miejsce z free wi fi to... port w Ushuaia. ;) Potem już portów na trasie nie ma.
Ptaszka nie widać ? pomogę w identyfikacji ;)
Maxima ,
w recepcji statku można kupić różne pakiety netowe. Najbardziej opłacalny w przeliczeniu na minutę, wychodzi pakiet 3 godzinny. Kosztował chyba 35 E. Ale to wcale nie znaczy ,że jest szybki. Czasem jest wolny czy bardzo wolny, potrafi zawiesić się a szczególnie jak wysyła się fotki. Najlepiej śmiga w komunikacji textowej . Mi takie 3 godziny neta wystarczyły, odpoczęłam mocno od zaglądania w ekran i klikania .
DZIEŃ 6
Dziś pobudka wcześnie, bo czeka nas mega atrakcyjny program. Mamy dwa "lądowania " :D Najpierw Greenwich a potem Half Moon Island
Śniadanko serwowane jest już od 6.15 , bo o 7.30 rozpoczyna się zejście na ląd.
Do zodiaków schodzimy grupowo - kolorami. W czasie rejsu jest rotacja grup . Jeśli np. pierwszy schodzi grupa żółta , to przy kolejny, lądowaniu będzie ostatnia. Aha i za każdym razem tuż przed i po zejściu na ląd trzeba zamoczyć obuwie w płynie dezynfekującym.
Docieramy do Yankee Harbour na Greenwich Island . Wyspa do której wielorybnicy i łowcy fok docierali już na początku XIX wieku
Pogoda niestety średniawa ,to że jest zimnawo nie jest problemem. Gorzej ,że jest pochmurno i mglisto . Góry częściowo toną w białej mgle