Do placu republiki w celach znalezienia wycieczki do Khor Virap
Wpadam do biura One Way Tour (onewaytour.com/) polecana na internecie. Niestety, nie mają do Khor Virapu (szlak, trzeba tu znowu wrócić) ale mają Sevan i okolice, ostatnie miejsce za połowy ceny. Obudziło u mnie 4Free, więc biorę. Dziękuję Tatewie i kupuję browara, żeby posiedzieć na placu.
Późno się robi, idę w stronę lokalu co polecał @mzukowski po kebsika
żeby zig zagiem wrócić do hostelu
Kiedy po 6 lata nauki Greki, pierwszy raz była mi potrzebna
Miał być Khor Virap. Niestety, nie dało radę (brak wycieczki) więc wybrałem opcję jeziora Sewan i okolicy. Jeszcze przy takich niskich cen wycieczki, to czemu nie.
Wyjazd planowany był na 8 rano, niedaleko opery. Idealnie, nie patrząc, piechotą w 15 minut, jeszcze śniadanie można zjeść
Park opery, i oczywiście, dywan Ormiański, i dokładnie obok Biblioteka Narodowa
Z pudłem, na niechciane książki, które miały zbogacić zbiór książek.
Na miejscu już czekał Daron, przewodnik który nas oprowadzi po wycieczce.
Wsiadamy do Sprintera, i jedziemy ku strony Sewana.
Perła Armenii Jezioro Sewan/Սևան լիճ
Sewan to największe jezioro Armenii (i Kaukazu) i należy do jednych z najwyżej położonych jezior świata, na wysokości ponad 1900 m n.p.m. a razem z jeziorami Urmia i Wan, nalezą do grupy: trzech mórz Armenii. Lokalizacja jeziora (nie całe 60km od Erywania), powoduje ze mieszkańcy Erywania, tłumie jadą w lecie odprężyć się. Ale w listopadzie to nam raczej nie będzie grozić.
Dojeżdżamy. Cisza. Ledwo 2-3 lokale otwarte, parę straganów, pod turystów którzy chcą zwiedzić jezioro.
Tylko głoś motorówki przerywa ciszy
Wchodzimy na szczyt, gdzie jest położony Klasztor Sewan (Sewanawank). Zbudowany w IX w. przez księżniczkę Marian, ku pamięci pierwszego Króla Armenii Aszota I. Kościół przybrał nazwę Czarnego Klasztoru, z powodu materiału który został używany do zbudowania go, ciemnego tufu wulkanicznego.
Na dziedzińcu znajdują się liczne chaczkary, w tym unikatowe zielone, wykonane z miejscowego kamienia
Warto wejść chociaż do jednego z nich, i zobaczyć wnętrze. W kościele Świętych Apostołów, znajdziemy inskrypcje z IX wieku, ale także drzwi drewniane (i rzeźbione) z XV w..
Pakujemy się do Sprintera, i jedziemy dalej. Tym razem do Klasztoru Goszawank (oj będzie sporo o klasztorach).
Goszawank/Գոշավանք
Uważany ze jeden z najpiękniejszych klasztorów Armenii, powstał między XII-XIII w. przez ormiańskiego duchowego Mychitara Gosza (z stąd imię klasztoru).
Mychitar Gosz, pisarz, myśliciel, bajkopisarz ale najważniejsze w 1184 r. spisał Datastanagirk, czyli kodeks praw, który obejmował prawo cywilne oraz prawo kanoniczne. Ciekawe ze prawo obejmował w Armenii, ale także w Polsce, po dekrecie Króla Zygmunta Starego, w skupiskach gdzie mieszkało najwięcej Ormian: Lwów i Kamieniec Podolski.
Oczywiście, jak w całej Armenii, znajdziemy Chaczkara, który jakimś sposobem jest specjalny. Ten chaczkar pochodzi 1291 r. misternym ornamentem, gdzie wykuta została ręcznie cm. do cm.
Oczywiście, jak była przerwa na herbatę, Zeus postanowił pochodzić i zobaczyć klasztor z góry. Oczywiście, wolałem przez skróty, i wlazłem w gnój. Oczywiście, wlazłem i w błocie.
Ale warto było
Klasztor Hagharcin/Հաղարծին
Jedziemy do pasma gór Iczewan. Dobrze ze dałem radę wyczyścić ten gnój z butów. W Iczewan znajdziemy, dość ważny punkt sakralny, Klasztory Hagharcin. Powstały one z czasów dynastii Bagratydów, czyli między X-XIII w. a między XII-XIV w. czyli w Srebrnym Wieku Armenii, klasztor był jednym z ważniejszych ośrodków ormiańskiej architektury sakralnej oraz kultury.
Kościół Matki Bożej (Surp Astwacacin) pochodzi z roku 1281, i jest główną katedrą całego kompleksu.
Właśnie oglądając wnętrza katedry, przychodzi duchowny i łamanym angielskim pyta mnie z skąd jestem. Opowiadam ze z Grecji, i w sekundę zmienia język na Grekę, i zaczyna gadać jak maszyna. Ja Grekę parę dobrych lat nie używałem (no ba, traktowałem za marnowanie czasu w szkole), ale jakoś nam szło. Piliśmy herbatę po drugiej strony klasztoru.
Gadamy prawie o wszystkim (ile się da). O ludobójstwie, o stosunkach międzynarodowych, o tym jak Grecy pomogli Ormianom w trakcje ludobójstwa/wojny o Karabach i oczywiście o sporcie szczególnie o piłce nożnej i zapasach Grecko-Rzymskich
Jezioro Czyste/Parz Պարզ Լիճ
W drodze do ostatniego naszego punktu, czyli Dilidżan, musiał być postój, którzy przewodnicy nazywają "Dorobić i dostać obiad za darmo". Było to jezioro Parz (po Ormiańsku znaczy Czyste)
Muszę przyznać, ze było ładnie. Ale nie żeby tam godzinę posiedzieć, i dziwnym trafem była tylko jedna kawiarnia otwarta. Ale był czas porozmawiać z parą z Belgii którzy robili to samą trasę co ja, tylko ze mieli wylot z Szirazu
Przy drugim piwie, zaczęliśmy czytać o tym jeziorze.
Z jeziorem związana jest opowieść o parze nowożeńców, która w nim utonęła. Zgodnie z miejscową tradycją świeżo poślubieni udają się po ceremonii na brzeg jeziora, by upamiętnić te legendarne ofiary.
W lecie może być tam ładnie. Kiedy ciepło jest, wynająć łódź albo skuter wodny. W listopadzie to raczej, na wytrwałych morsów. Kierowca i przewodnik zadowoleni ze są po obiedzie, i jedziemy do ostatniego punktu.
Dilidżan/Դիլիջան
Kurort ułożony przy rzece Achstew. Przypominający pobliski Borjomi. W całej okolicy znajdziemy źródła termalne, i ciekawą architekturę domków, przypominający nasze Podhale.
Walentin Konstantinowicz Mizandari zwany Sokołem przewozi starym helikopterem pocztę, zwierzęta i ludzi z małych gruzińskich wiosek. Marzy jednak o pilotowaniu nowoczesnego odrzutowca w międzynarodowych liniach lotniczych. Wyrusza do Moskwy, gdzie przypadkiem poznaje ormiańskiego kierowcę ciężarówki Rubika.
I pomnik "przyjazny" Kaukaskiej, który powstał w latach 80
Powrót wieczorem w Erywaniu, idealnym momencie, na parę craftów w Dargett
i rozmowy z parą z Czech/Włoch, o podróżowaniu po Armenii
I tak do późnego wieczora, bo rano wylot do EuropyJedna góra z wielkim znaczeniem Ararat/Արարատ
I po co ten koniak był przed północą? Pytanie raczej beż odpowiedzi. Bo ją nie ma.
Lot o 9 rano, więc trzeba tam być od 7, i nie znając jak autobus dojedzie, to warto od 5 wstać. Przynajmniej nie ma helikopter. Nie jest źle.
Spakowany, prosto na plac Republiki poszukać samochodu, co mnie odwiedzie na lotnisko Zvartnots. Szybka przejażdżka, i już jestem na terenie lotniska. Szukam stanowisko AirFrance. Kolejka. No dobra, poczekam. Szybko skończę, szybko wejdę do saloniku.
Przychodzi pracownik AirFrance, i pyta po Francusku dokąd lecę. Odpowiadam po Francusku (okropnym, ale Francuskim) ze do Pragi przez Paryż.
No wie pan, jest overbooking (zadziało to lepiej niż potrójne espresso), do Paryża, więc zapraszamy na bok.
Pierwsza propozycja, zbyt niska. Budzi się Turecka Krew, i krew targowania się. Po 15 minutach udała się dość fajną kwotą wytargować, voucher na śniadanie i lot przez Moskwę Aeroflotem
Nie jest źle. W Pradze będę jakąś godzinę później.
Śniadanko, w kawiarni czekając na otwarcie check inu od Aeroflota. W check inie wpada pytanie: Pan chce lewe okno czy prawe. Ja lekko zaspany, odpowiadam ze lewe. I to była dobra decyzja.
Kontrola szybka i sprawna, i już leżakuję w saloniku czekając na lot
Lądujemy ciut po czasie. Szybka kontrola, szybkie wejście do saloniku
Kupić prowiant na kolejną podróż Aeroflotem
I lecimy do Pragi. Lot beż zakłóczen, przylot o czasie na lotnisku Václava Havla. Kontrola paszportowa, karuzela odbioru bagaż. A tu coś nie tak. Niby bagaże są, ale mojego ni ma. Czekam 5-10 minut (okazja na rozmowy z rodziną) ale nie widać mojego Forclaza.
Okazało się, ze wylądował w Petersburgu (nie mam bladego pojęcia jak, ale cóż) Sporządzamy protokół, dane wszystkie, poleci do Krakowa. A ja ciut przerażony zawartością (Ararat 25 letni, Ararat 8 letni, pamiątki itd.), ale bądźmy dobrej myśli.
I do centrum, na poleconą przez @OradeaOrbea restauracje, U Parlamentu
1, 2, 3 piwko. Po 2 tygodniach zapomniałem jak to dobrze smakuje. Szczególnie to lepsze, a nie lokalne azerskie/ormiańskie) i tak aż do odjazdu Polskiego Busa do Krakowa.
Poniedziałek wcześniej rano w Krakowie, szybki prysznic i do pracy. Tak jak zawsze...
Informacyjnie: Bagaż dotarł po 48h. Z dość ciekawą trasę EVN-SVO-LED-PRG-WAW-KRK Ile mil by było...Słowo końcowe
Armenia wymiata. Jest naprawdę super, ciekawa i tajemnicza. Widać ze do niej nie dotarły hołdy turystów, jak do Gruzji. I może i to dobrze. Nie ma tłoku, nie ma ludzi liczących na darmową gościnność. Można porozmawiać z każdym Ormianinem/Ormianką. Bo jak ty jesteś ciekawych ich historii to oni także ciekawi ich, twoja historia. Po co przyjechałeś, dlaczego nie do Gruzji, na egzotyczną plażę albo (jak ich marzenie) do Paryża/Barcelona/Madryt/Londyn. Odpowiedz: Bo jest tam nudno, a tu ciekawie, jest dość dziwna dla nich.
Turystyka dopiero co u nich się budzi. Połączenie autobusowe na lotnisko, firmy oferujące liczne wycieczki po Armenii, restauracje dodają menu po Angielsku (po Rosyjskim). To samo dotyczy także Górskiego Karabachu. Nie liczyłem ze zostanę tak pozytywnie zaskoczony. Nie tylko jak ciekawy jest ten region, ale też jak mili są ludzie tam. Zatrzymują auto, żeby ci dać kakę lub jabłko, pozdrawiają i jadą dalej.
Warto naprawdę zapolować dobrą cenę w Locie do Erywaniu, i spędzić jak dłużej się da.
Polecam przedostatni odcinek Parts Unknown, Anthoniego Bourdaina, gdzie razem z wokalistą System Of A Down, zwiedzają ten kraj. Opisując go, jak tylko mogą, do tego pozytywnie.
To fajnie, że moja relacja się przydała, a mam nadzieję, że w przyszłości Twoja przyda się znowu mnie, bo chciałbym pojechać tam raz jeszcze, tym razem zahaczając choćby o Sevan i Górski Karabach. A w Turcji wejść na Ararat
8-) Szkoda, że w końcu nie byłeś w Khor Virap, bo widok stamtąd na Ararat jest cudowny. Cała Twoja relacja przednia, bardzo dobrze się ją czyta. W sumie Erywań byłby interesującym miejscem na zlot, minusem niewątpliwie ograniczona liczba połączeń, ale imprezowo-alkoholowo niewiele miast mogłoby się równać
8-)
Przepiękna relacja z kraju moich marzeń, uwielbiam takie klimaty nieturystyczne, wędrownicze, pełne ludzi życzliwych i otwartychZeus dzięki za ta opowieść i zarazem przepraszam, że nie nominowałem do relacji miesiąca, ale zrobiłem to wcześniej i nie mogłem, ta muzyka w tytule mnie zmyliłaale w moim sercu zdecydowanie wygrałeś i zaraziłeś, że tam muszę być w najbliższym czasie
Do placu republiki w celach znalezienia wycieczki do Khor Virap
Wpadam do biura One Way Tour (onewaytour.com/) polecana na internecie.
Niestety, nie mają do Khor Virapu (szlak, trzeba tu znowu wrócić) ale mają Sevan i okolice, ostatnie miejsce za połowy ceny.
Obudziło u mnie 4Free, więc biorę. Dziękuję Tatewie i kupuję browara, żeby posiedzieć na placu.
Późno się robi, idę w stronę lokalu co polecał @mzukowski po kebsika
żeby zig zagiem wrócić do hostelu
Kiedy po 6 lata nauki Greki, pierwszy raz była mi potrzebna
Miał być Khor Virap. Niestety, nie dało radę (brak wycieczki) więc wybrałem opcję jeziora Sewan i okolicy.
Jeszcze przy takich niskich cen wycieczki, to czemu nie.
Wyjazd planowany był na 8 rano, niedaleko opery. Idealnie, nie patrząc, piechotą w 15 minut, jeszcze śniadanie można zjeść
Park opery, i oczywiście, dywan Ormiański, i dokładnie obok Biblioteka Narodowa
Z pudłem, na niechciane książki, które miały zbogacić zbiór książek.
Na miejscu już czekał Daron, przewodnik który nas oprowadzi po wycieczce.
Wsiadamy do Sprintera, i jedziemy ku strony Sewana.
Perła Armenii
Jezioro Sewan/Սևան լիճ
Sewan to największe jezioro Armenii (i Kaukazu) i należy do jednych z najwyżej położonych jezior świata, na wysokości ponad 1900 m n.p.m. a razem z jeziorami Urmia i Wan, nalezą do grupy: trzech mórz Armenii.
Lokalizacja jeziora (nie całe 60km od Erywania), powoduje ze mieszkańcy Erywania, tłumie jadą w lecie odprężyć się. Ale w listopadzie to nam raczej nie będzie grozić.
Dojeżdżamy. Cisza. Ledwo 2-3 lokale otwarte, parę straganów, pod turystów którzy chcą zwiedzić jezioro.
Tylko głoś motorówki przerywa ciszy
Wchodzimy na szczyt, gdzie jest położony Klasztor Sewan (Sewanawank).
Zbudowany w IX w. przez księżniczkę Marian, ku pamięci pierwszego Króla Armenii Aszota I. Kościół przybrał nazwę Czarnego Klasztoru, z powodu materiału który został używany do zbudowania go, ciemnego tufu wulkanicznego.
Na dziedzińcu znajdują się liczne chaczkary, w tym unikatowe zielone, wykonane z miejscowego kamienia
Warto wejść chociaż do jednego z nich, i zobaczyć wnętrze. W kościele Świętych Apostołów, znajdziemy inskrypcje z IX wieku, ale także drzwi drewniane (i rzeźbione) z XV w..
Pakujemy się do Sprintera, i jedziemy dalej. Tym razem do Klasztoru Goszawank (oj będzie sporo o klasztorach).
Goszawank/Գոշավանք
Uważany ze jeden z najpiękniejszych klasztorów Armenii, powstał między XII-XIII w. przez ormiańskiego duchowego Mychitara Gosza (z stąd imię klasztoru).
Mychitar Gosz, pisarz, myśliciel, bajkopisarz ale najważniejsze w 1184 r. spisał Datastanagirk, czyli kodeks praw, który obejmował prawo cywilne oraz prawo kanoniczne. Ciekawe ze prawo obejmował w Armenii, ale także w Polsce, po dekrecie Króla Zygmunta Starego, w skupiskach gdzie mieszkało najwięcej Ormian: Lwów i Kamieniec Podolski.
Oczywiście, jak w całej Armenii, znajdziemy Chaczkara, który jakimś sposobem jest specjalny. Ten chaczkar pochodzi 1291 r. misternym ornamentem, gdzie wykuta została ręcznie cm. do cm.
Oczywiście, jak była przerwa na herbatę, Zeus postanowił pochodzić i zobaczyć klasztor z góry. Oczywiście, wolałem przez skróty, i wlazłem w gnój. Oczywiście, wlazłem i w błocie.
Ale warto było
Klasztor Hagharcin/Հաղարծին
Jedziemy do pasma gór Iczewan. Dobrze ze dałem radę wyczyścić ten gnój z butów. W Iczewan znajdziemy, dość ważny punkt sakralny, Klasztory Hagharcin. Powstały one z czasów dynastii Bagratydów, czyli między X-XIII w. a między XII-XIV w. czyli w Srebrnym Wieku Armenii, klasztor był jednym z ważniejszych ośrodków ormiańskiej architektury sakralnej oraz kultury.
Kościół Matki Bożej (Surp Astwacacin) pochodzi z roku 1281, i jest główną katedrą całego kompleksu.
Właśnie oglądając wnętrza katedry, przychodzi duchowny i łamanym angielskim pyta mnie z skąd jestem. Opowiadam ze z Grecji, i w sekundę zmienia język na Grekę, i zaczyna gadać jak maszyna.
Ja Grekę parę dobrych lat nie używałem (no ba, traktowałem za marnowanie czasu w szkole), ale jakoś nam szło.
Piliśmy herbatę po drugiej strony klasztoru.
Gadamy prawie o wszystkim (ile się da). O ludobójstwie, o stosunkach międzynarodowych, o tym jak Grecy pomogli Ormianom w trakcje ludobójstwa/wojny o Karabach i oczywiście o sporcie szczególnie o piłce nożnej i zapasach Grecko-Rzymskich
Jezioro Czyste/Parz
Պարզ Լիճ
W drodze do ostatniego naszego punktu, czyli Dilidżan, musiał być postój, którzy przewodnicy nazywają "Dorobić i dostać obiad za darmo".
Było to jezioro Parz (po Ormiańsku znaczy Czyste)
Muszę przyznać, ze było ładnie. Ale nie żeby tam godzinę posiedzieć, i dziwnym trafem była tylko jedna kawiarnia otwarta.
Ale był czas porozmawiać z parą z Belgii którzy robili to samą trasę co ja, tylko ze mieli wylot z Szirazu
Przy drugim piwie, zaczęliśmy czytać o tym jeziorze.
Z jeziorem związana jest opowieść o parze nowożeńców, która w nim utonęła. Zgodnie z miejscową tradycją świeżo poślubieni udają się po ceremonii na brzeg jeziora, by upamiętnić te legendarne ofiary.
W lecie może być tam ładnie. Kiedy ciepło jest, wynająć łódź albo skuter wodny. W listopadzie to raczej, na wytrwałych morsów. Kierowca i przewodnik zadowoleni ze są po obiedzie, i jedziemy do ostatniego punktu.
Dilidżan/Դիլիջան
Kurort ułożony przy rzece Achstew. Przypominający pobliski Borjomi. W całej okolicy znajdziemy źródła termalne, i ciekawą architekturę domków, przypominający nasze Podhale.
Żeby dokończyć wyjazd, zwiedzamy pomnik aktorów filmu komediowym Mimino
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mimino
I pomnik "przyjazny" Kaukaskiej, który powstał w latach 80
Powrót wieczorem w Erywaniu, idealnym momencie, na parę craftów w Dargett
i rozmowy z parą z Czech/Włoch, o podróżowaniu po Armenii
I tak do późnego wieczora, bo rano wylot do EuropyJedna góra z wielkim znaczeniem
Ararat/Արարատ
I po co ten koniak był przed północą?
Pytanie raczej beż odpowiedzi. Bo ją nie ma.
Lot o 9 rano, więc trzeba tam być od 7, i nie znając jak autobus dojedzie, to warto od 5 wstać.
Przynajmniej nie ma helikopter. Nie jest źle.
Spakowany, prosto na plac Republiki poszukać samochodu, co mnie odwiedzie na lotnisko Zvartnots.
Szybka przejażdżka, i już jestem na terenie lotniska. Szukam stanowisko AirFrance. Kolejka. No dobra, poczekam. Szybko skończę, szybko wejdę do saloniku.
Przychodzi pracownik AirFrance, i pyta po Francusku dokąd lecę. Odpowiadam po Francusku (okropnym, ale Francuskim) ze do Pragi przez Paryż.
No wie pan, jest overbooking (zadziało to lepiej niż potrójne espresso), do Paryża, więc zapraszamy na bok.
Pierwsza propozycja, zbyt niska. Budzi się Turecka Krew, i krew targowania się. Po 15 minutach udała się dość fajną kwotą wytargować, voucher na śniadanie i lot przez Moskwę Aeroflotem
Nie jest źle. W Pradze będę jakąś godzinę później.
Śniadanko, w kawiarni czekając na otwarcie check inu od Aeroflota. W check inie wpada pytanie: Pan chce lewe okno czy prawe. Ja lekko zaspany, odpowiadam ze lewe. I to była dobra decyzja.
Kontrola szybka i sprawna, i już leżakuję w saloniku czekając na lot
Boarding, muzyczka leci
https://www.youtube.com/watch?v=LoheCz4t2xc
Start, zaglądam za oknem a tu TO:
Święta góra Ormian, na wyciągnięciu ręki!
Oczywiście aparat w ręce i nie przestaje "pstrykać"
Kawałek też adekwatny do obrazu
https://www.youtube.com/watch?v=X-bNqBjKrQI
Lądujemy ciut po czasie. Szybka kontrola, szybkie wejście do saloniku
Kupić prowiant na kolejną podróż Aeroflotem
I lecimy do Pragi. Lot beż zakłóczen, przylot o czasie na lotnisku Václava Havla. Kontrola paszportowa, karuzela odbioru bagaż. A tu coś nie tak. Niby bagaże są, ale mojego ni ma. Czekam 5-10 minut (okazja na rozmowy z rodziną) ale nie widać mojego Forclaza.
Okazało się, ze wylądował w Petersburgu (nie mam bladego pojęcia jak, ale cóż)
Sporządzamy protokół, dane wszystkie, poleci do Krakowa. A ja ciut przerażony zawartością (Ararat 25 letni, Ararat 8 letni, pamiątki itd.), ale bądźmy dobrej myśli.
Zmiana klimatu, i zmiana muzyki
https://www.youtube.com/watch?v=yOk-n89i1rA
I do centrum, na poleconą przez @OradeaOrbea restauracje, U Parlamentu
1, 2, 3 piwko. Po 2 tygodniach zapomniałem jak to dobrze smakuje. Szczególnie to lepsze, a nie lokalne azerskie/ormiańskie) i tak aż do odjazdu Polskiego Busa do Krakowa.
Poniedziałek wcześniej rano w Krakowie, szybki prysznic i do pracy. Tak jak zawsze...
Informacyjnie: Bagaż dotarł po 48h. Z dość ciekawą trasę EVN-SVO-LED-PRG-WAW-KRK
Ile mil by było...Słowo końcowe
Armenia wymiata. Jest naprawdę super, ciekawa i tajemnicza. Widać ze do niej nie dotarły hołdy turystów, jak do Gruzji.
I może i to dobrze. Nie ma tłoku, nie ma ludzi liczących na darmową gościnność. Można porozmawiać z każdym Ormianinem/Ormianką.
Bo jak ty jesteś ciekawych ich historii to oni także ciekawi ich, twoja historia.
Po co przyjechałeś, dlaczego nie do Gruzji, na egzotyczną plażę albo (jak ich marzenie) do Paryża/Barcelona/Madryt/Londyn.
Odpowiedz: Bo jest tam nudno, a tu ciekawie, jest dość dziwna dla nich.
Turystyka dopiero co u nich się budzi. Połączenie autobusowe na lotnisko, firmy oferujące liczne wycieczki po Armenii, restauracje dodają menu po Angielsku (po Rosyjskim).
To samo dotyczy także Górskiego Karabachu. Nie liczyłem ze zostanę tak pozytywnie zaskoczony. Nie tylko jak ciekawy jest ten region, ale też jak mili są ludzie tam.
Zatrzymują auto, żeby ci dać kakę lub jabłko, pozdrawiają i jadą dalej.
Warto naprawdę zapolować dobrą cenę w Locie do Erywaniu, i spędzić jak dłużej się da.
Polecam przedostatni odcinek Parts Unknown, Anthoniego Bourdaina, gdzie razem z wokalistą System Of A Down, zwiedzają ten kraj. Opisując go, jak tylko mogą, do tego pozytywnie.
Ostatni kawałek na pożegnanie,
https://www.youtube.com/watch?v=EEcsokqqIuQ
Վերջ
Merci!
Serdecznie podziękowania dla @Pabloo, bo jego relacja pomogła mi zorganizować moją :)