0
kubus571 14 sierpnia 2025 12:37
Image
Image

Aż kolejnego dnia podróży po preriach dojechaliśmy do jedynej stolicy stanu jaką daną nam będzie zobaczyć - Helena. Ogólnie to pomysł mojej córki o tym samym imieniu i żony fanki serialu z Kevinem Costnerem. Nawet turyści nieliczni dziwili się jak to się stało że tu trafilismy. W knajpie kelner stwierdził że nie spotkał tu jeszcze nikogo z Polski. Miasto fajne, kompaktowe, spokojne, w knajpach tanio, przyjemny deptak, dużo miejsc do parkowania, taka typowa prowincja. Darmowe wycieczki po Kapitolu z przewodnikiem.

Image
Image
Image
Image

Generalnie w okolicy też jest co robić bo tu za Helena w kierunku północnym rzeka Missouri ma przepiękny przełom. Kajaczki rafting wygląda to cudownie. Także polecam w drodze z Yellowstone do Glacier zatrzymać się tu na jeden dzień, bo warto.
My pojechaliśmy dalej aż do Cut Bank, aby następny dzień spędzić w Glacier NP.

Od razu powiem że Glacier to już tylko z nazwy. Większość lodowców jest niewiele większa niż lodowczyk w kotle pod Kazalnicą w Tatrach. Dodatkowo Many Glacier Valley jest zamknięta chyba że posiadamy rezerwację w hotelu. Ale plusem jest możliwość kąpieli w jeziorze St.Mary, piękne miejsce z łagodnym zejściem i klimatyczna kamienistą plażą.

Image
Image
Image

Jak już byliśmy wykąpani a wąż próbował się nam dobrać do lunchu to padło pytanie co dalej. Tak więc wybraliśmy się do kanadyjskiej części parku o nazwie Waterton. Znanej głównie z posiadłości Księcia Walii. Wydawać by się mogło że będzie to bardziej dzikie miejsce, ale zdecydowanie nie jest. Krupówki i Władek combo z Hindusami na każdym kroku. Plusem że wszystkie parki narodowe w Kanadzie są darmowe do 02.09 więc jak ktoś ma blisko to w drogę.

Image
Image
Image
Image

I tu rada dla potomnych. Wujek google nie ogarnia do końca godzin otwarcia przejść granicznych. Tak więc wybierając najszybsza drogę powrotną poprowadził nas przez zamknięte przejście (czynne do 17ej) na przejściu gdzie wjeżdżaliśmy do Kanady i na drodze do kolejnego na wschód była informacja na znakach nawet kilkadziesiąt mil od granicy o godzinach otwarcia przejścia. Na tym które nam najbardziej pasowało w Del Bonita ani widu ani słychu, także godzinka w plecy. W nagrodę golden hour z widokiem na Góry Skaliste, ale mój fotograf spał a ja starałem się nadrobić kilometry i nie zgubić drogi w deszczu z różnej maści owadów które rozbijały się o szybę, generalnie przód samochodu wygląda jak po teksańskiej masakrze, ale pan w wypożyczalni powiedział że możemy go oddać tak brudnego jak chcemy.
O Going to the sun road w kolejnym odcinku. Bo dziś udało się ją przejechać i dotrzeć do Spokane.No to pojdźmy za ciosem i może faktycznie uda się live zrobić z kolejnych dni.
Going to the sun road. Ważne jak nią chcecie jechać. Od zachodu jest o wiele bardziej tłoczno dlatego potrzebna jest rezerwacja i wybranie konkretnego slotu czasowego na wjazd, dodatkowo opłata bodajże 2 USD, ale nie jestem tego pewny. Skoro i tak byliśmy na wschodzie parku to machnelismy ją od wschodu bez dodatkowej papierkowej roboty. Droga ma 40mil ale... Widokowych to jest może 20, zachodni koniec to po prostu las. Parkingi przy szlakach w sezonie już od samego rana są pełne i ciężko o miejsce. Większość kierowców nie potrafi się po niej poruszać i tworzą się zatory. Dobra opcja dla piechurów jest shuttle bus który jeździ wg rozkładu (teoretycznie) i ma konkretne przystanki z których zbiera trekerow, co jest super jeśli zostawiliśmy samochód w innym miejscu niż to do którego zeszliśmy.
Tak jak pisałem lodowców jak na lekarstwo, największy jaki widać z drogi to Jackson Glacier ale jest dość daleko od drogi i widać go tylko z jednego miejsca, które jest oznaczone tabliczkami przy drodze. Ogólnie chyba bym polecam przejechać tę trasę wieczorem, lepsze słońce do zdjęć i mniejszy ruch. Oczywiście jeśli mamy zamiar się nią tylko przejechać i podziwiać widoki. Ogólnie sposób oznaczenia drogi i ciekawych miejsc na wielki plus ale to normalne w każdym parku który zwiedziliśmy.

Image
Image
Image
Image
Image

Jestesmy już po śniadaniu w Spokane i czeka nas ostatni dłuższy przejazd IS90 do Seattle, gdzie mamy pełne 4 dni do zagospodarowania.

Edyta: jednak chęć zakupów jest większa i tkwimy w Moses Lake ale mam fajne Wranglery za 60USD, a zona znalazła wymarzone kowbojki.

ImageNo i trafiliśmy do Seattle. Pierwszy pełny dzień spędziliśmy w Downtown. Mieszkamy w Lynnwood, więc do centrum kawałek, ale szczęśliwym trafem mamy 3 przystanki autobusem do pierwszej stacji metra/kolejki. Więc jak się poruszać po mieście.
Najłatwiej kupić bilet dobowy zakodowany na karcie Orca. Jakby ktoś potrzebował to będę mieć te karty do oddania. Kosztują 3 USD. Doładowanie za 9 USD dla osoby dorosłej. Dzieci under 18 podróżują za darmoszkę, uczciwa cena. Kartę odbijamy raz, a także wchodząc do autobusu przy kierowcy tak żeby widział że jest ważna i mamy 24h na jazdę.
Na pierwszy ogień poszło podziemne Seattle. Za 30 dolarów wchodzimy na poziom -1 ulicy, na rzeczywisty poziom ulic sprzed pożaru gdy spłonęło całe dzisiejsze centrum. Przewodnik fajnie opowiada o tym jak odbudowano miasto i tłumaczy niuanse z tym związane, naprawdę ciekawa historia. Potem na ulicy podczas zwiedzania wiele razy dostrzegaliśmy punkty które świadczyły o tym że obecna ulica jest de facto pierwszym piętrem.
Ten pan w fioletowym to nasz przewodnik, niezły świr :)

Image
Image
Image
Image
Image

Potem market, no powiem nie porwał mnie, fajny sklep z komiksami ale reszta dosc tandetna.
Space Needle dla mnie sztos. Uwielbiam takie atrakcje i się nie zawiodłem, wszystko sprawnie zorganizowane, czytelne i jasne, fajna wystawa opisująca budowę. Owszem tanie to nie jest ale wg mnie warto. Jakoś ominęło mnie że dolny poziom talerza się obraca więc miałem niezły mętlik w głowie początkowo:)

Image
Image

Potem muzeum popkultury i tu przyznam że psim swędem weszliśmy jakimś cudem za friko :) nie porwało mnie szczególnie ale darmo to uczciwa cena.

Image
Image
Image

Potem powrót Monorailem, udało się usiąść na przedzie i zabawa była jak w wesołym miasteczku ? co ważne dobowy bilet upoważnia nas do przejazdów, tylko dzieci muszą dopłacic po 2 USD za one-way.

Image
Image

Generalnie powiem że miasto jest przyjemne do poszwędania, jednak jest drogie względem prowincji którą odwiedziliśmy. Na plus na pewno czytelny i jasny system komunikacji miejskiej. Czyste i ładne stacje metra. To takie moje osobiste odczucia po wizycie. Na szczęście nie widać przynajmniej w ciągu dnia fali zombie przynajmniej w miejscach które odwiedziliśmy.
Do zobaczenia jutro z fabryki Boeinga i oby udało się zamieścić zdjęcia orek.Orek nie było ale były bunkry więc było zajebi... ;)

Niestety mimo usilnych prób nie udało się wypatrzyć ani jednej z brzegu ani z promu.
Ale wszystko zaczęło się od Boeing Factory, powiedzieć że byłem zajarany jak kościół w Norwegii to nic nie powiedzieć. Akurat podczas mojej wizyty dostałem info o wypadku w Radomiu, przez co mój entuzjazm mocno opadł, wielka szkoda.
Ale sama fabryka powala swoim ogromem. Wycieczki wprowadzane są na linie produkcyjną 777 a już niedlugo po drugiej stronie decku będzie też linia 737 z Renton. Niestety nie można zabierać telefonów, wiem że pewnie się da. Z ciekawszych rzeczy jadąc autobusem przez fabrykę widzieliśmy załadunek Dreamliftera, w sumie to nie wiedziałem że łamie mu się kadłub podczas załadunku. Bardzo fajny sklepik z pamiątkami z dobrymi promocjami. Wystawa też ciekawa, sporo rzeczy skierowanych do dzieci, koszt to 46 USD za osobę dorosłą. Jakby ktoś dobrze pocelował to taras widokowy jest świetnym punktem spotterskim, bo Paine to także lotnisko cywilne.

Image
Image
Image

Po wizycie udaliśmy się na wyspę Whidbey. Miejsce naprawde sielskie, spokojne i malownicze. Sporo dobrych knajpek z owocami morza, naprawdę wypoczynek. Baza marynarki wojennej zapewnia atrakcje w postaci przelotów F18. No i zamiast orek były bunkry. Fort Casey to umocnienia chroniące wejście do zatoki do 1942 roku. Obok całe miasteczko dla żołnierzy. Duży teren piknikowy nad samą wodąz, świetny na piknik czy zabawę. Polecam też most nad Deception Pass. Świetny widok na cieśninę co wygląda jak norweski fjord a wokół gigantyczne świerki.

Image
Image
Image
Image
Image

I tak w sumie minął przedostatni dzień, a na deser został nam Mount Ranier. Obraliśmy kierunek na Paradise czyli południową część masywu. Tutaj podziękowania dla @Chupacabra za cenne rady.
Ludzi masa, droga jest remoncie przez co opóźnienia sięgają po ad 30 minut do tego korek przy wjeździe. Warto mieć Annual Passa bo zyskujemy kilka minut jak już doturlamy się jakieś 100m przed bramkami możemy przejechać wolnym pasem.
Na miejscu duże problemy z parkingiem ale mieliśmy niebywałego farta. Już mieliśmy jechać dalej kiedy tu obok nas zwolniły się dwa miejsca :)
Na wycieczkę wybraliśmy się trasa na Alta Vista a potem na Glacier Point. Z 5 dzieci poszło sprawnie i w 1h40min samego marszu zrobiliśmy pętlę. Oczywiście popas na górze zajął drugie tyle ale czasy na mapkach i w opisach są wg mnie zawyżone. Ścieżki są do 1800mnpm asfaltowe, a początek podejścia naprawdę stromy.
Sama góra jest niesamowicie majestatyczna i ogromna. Lodowce przepiękne. Powtórzę Glacier to pod tym względem zima na górce Szczesliwickiej w Warszawie. Dla najmłodszych polecam spacery że straznikiem, trwa około 1,5h i jest darmowy ale sporo można się dowiedzieć. Oczywiście nie zabrakło dzikiej przyrody. Świstaki a w szczególności wiewiórki pozują do zdjęć bardzo cierpliwie. Byłem zdziwiony bo świstaki miałem za płochliwe stworzenia, ale może też nasze tatrzańskie takie dziwne ;) na plus widok na górę Św. Heleny :)


Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

Na dziś zostało pakowano i koło południa meldujemy się na Tacoma. Postaram się z pokładu podsumować powyższe.No to kończymy nasz amerykański sen. Powoli zbliżamy się do Grenlandii więc już prawie Europa.
Na lotnisku w Seattle niemiła niespodzianka bo nie mogliśmy nadać naszych bagażu podręcznych do luku, w Europie wręcz oczekują tego, tu tylko za dopłatą. Co ciekawe KLM na kolejnym locie do Berlina wręcz o to prosi, może się uda nadać przy gate.
Ale jedzonko w Delta dobre, kurczak z warzywami lub coś jak lasagne do wyboru, dla dzieci makaron i sporo przekąsek.


Podsumowując wyjazd top, wybór miejsc idealny pod nasze potrzeby. Koszty mniejsze niż zakładaliśmy. Zmieściliśmy się w 10k USD że wszystkim, a towaru wieziemy sporo :)

Na dobranoc koreczek do startu z Seattle i nice overwiew z przelotu nad miastem.
Dziękuję za uwagę.

Image

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

raphael 31 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
kubus571 napisał:generalnie przód samochodu wygląda jak po teksańskiej masakrze, ale pan w wypożyczalni powiedział że możemy go oddać tak brudnego jak chcemy.Która wypożyczalnia? jak rezerwowałeś (przez pośrednika)? ile przed wyjazdem i ile $$$ wyszło?
kubus571 31 sierpnia 2025 17:08 Odpowiedz
Sixt, bezpośrednio 686USD za 16 dni, pełne ubezpieczenie, drugi kierowca w cenie 200USD depozytu. Rezerwowane w okolicach mają.Klasa C, Subaru Legacy