Dodaj Komentarz
Komentarze (10)
ancyna
4 stycznia 2025 23:08
Odpowiedz
Szybko zauważyłam pewną niewygodną prawidłowość – nowe pojazdy pojawiają się na tych stronach zazwyczaj około 1 w nocy naszego czasu, kiedy w Australii właśnie zaczyna się dzień i Jack czy Lizzie wypiją już pierwszą kawę. Zdarzało mi się budzić w środku nocy, odświeżać stronki na telefonie, a potem wracać do łóżka. Sprawdzałam je także w ciągu dnia, w różnych miejscach i momentach. Nawet gdy trafiała się odpowiadająca mi oferta, samo kliknięcie „zarezerwuj” nie wystarczało – to był dopiero pierwszy krok. Rezerwacja musiała zostać zaakceptowana przez pośrednika i przekazana do wypożyczalni kamperów do ostatecznego zatwierdzenia. Minął tydzień, a ja wciąż bez sukcesu.Na dwa tygodnie przed terminem podróży zapadły decyzje: lecimy!Zabookowałam dwa noclegi w okolicach Perth: https://www.tripadvisor.com.au/Hotel_Re ... ralia.html - teoretycznie za 145 euro, ale wykorzystując 2 rewardsy od hotels zapłaciłam całe 112 zł ?, aktywując przy okazji ubezpieczenie turystyczne z karty Paribas Gold. Na drugi dzień po planowanym przylocie kupiłam bilety na prom na Rottnest Island - wyspę, którą koniecznie chciałam odwiedzić: https://www.sealink.com.au/ . Na 9 dni przed terminem dało się je kupić w całkiem promocyjnej cenie - 160 zł za osobę w dwie strony (płacąc Revolutem), w kwocie tej zawarta jest już opłata za wstęp. Zarezerwowałam też rowery na dzienny pobyt: https://ria.rentrax.io/nine, 86 zł pax. Odpowiedniego kampera nadal nie było, zaczęłam nastawiać się na wynajem auta na prawie cały okres pobytu i spokojną podróż wzdłuż oceanu aż do Exmouth. Właściwie to zaczęła mnie pociągać wizja jazdy bez większego planu, przed siebie, tyle ile będzie się chciało. Nie pędzić, a powoli delektować się tym ogromnym krajem. I tak całego nie zobaczę, chcę odpocząć - myślałam. Wtedy przyszło mi do głowy by pogadać o tej wyprawie z AI. Co się okazało? Że to co robiłam wcześniej godzinami (a nawet czasem tygodniami), Sztuczna Inteligencja ogarnia w parę sekund. Że moją rolą jest tylko odpowiednio zdefiniować swoje potrzeby, klarownie jej to wytłumaczyć i zweryfikować czy nie gada głupot. Muszę stwierdzić, że jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tej nowej rzeczywistości, w której rzucam hasło typu “atrakcje po drodze” i dostaję obszerny plan podróży i na koniec jeszcze dobrotliwe rady typu:"Sprawdzajcie prognozy pogody i warunki drogowe przed wyjazdem.Pamiętajcie o odpowiednim zapasie paliwa, zwłaszcza w mniej zaludnionych rejonach.Dajcie znać, jeśli potrzebujecie jeszcze jakichś zmian lub dodatkowych informacji!"Świat oszalał
;-) Tymczasem AI pstryknęła cyfrowymi palcami i wyrzuciła z siebie:Dzień 1: 3 listopada – Perth do Cervantes09:00 – Wyjazd z Perth.11:00 – Wydmy w Lancelin – przystanek na krótki spacer po imponujących białych wydmach.12:00 – Wyjazd do Cervantes (60 km, 45 min).12:45 – Lunch w Cervantes (np. Lobster Shack – znana z lokalnych owoców morza).14:00-16:00 – Zwiedzanie Pinnacles Desert w Nambung National Park (unikalne formacje skalne w piasku).16:30 – Zakwaterowanie: Cervantes Pinnacles Motel lub alternatywa: Cervantes Lodge Backpackers (tańsza opcja, od 50 AUD/os.).18:00 – Kolacja: Seafood Delights – popularne miejsce z owocami morza i lokalną kuchnią.Dzień 2: 4 listopada – Cervantes do Geraldton09:00 – Wyjazd z Cervantes.10:30 – Lesueur National Park (krótka wycieczka po parku, słynącym z bogactwa roślinności, zwłaszcza dzikich kwiatów).12:00 – Wyjazd do Geraldton (100 km, 1 godzina).13:15 – Lunch w Salt Dish – budżetowe dania z lokalnymi składnikami.14:30-15:30 – Zwiedzanie: HMAS Sydney Memorial – imponujący pomnik marynarki wojennej.16:00-17:00 – Zwiedzanie Point Moore Lighthouse – krótki spacer i wizyta przy latarni morskiej.17:30 – Zakwaterowanie: Geraldton Backpackers on the Foreshore lub alternatywa: Chapman Valley Eco Farm Stay – budżetowy nocleg na farmie (od 60 AUD/os.).18:30 – Kolacja: Jaffle Shack – lokalna knajpka serwująca niedrogie dania.Dzień 3: 5 listopada – Geraldton do Hamelin Pool09:00 – Wyjazd z Geraldton.12:00 – Toolonga Nature Reserve (krótka wycieczka, jeśli są asfaltowe drogi, malownicze tereny naturalne, dobre na krótki postój).13:00 – Przejazd do Hamelin Pool (100 km, 1 godzina).14:00-15:30 – Zwiedzanie stromatolitów w Hamelin Pool (najstarsze żywe organizmy na świecie).16:00 – Zakwaterowanie: Hamelin Pool Caravan Park lub alternatywa: Monkey Mia Dolphin Resort).18:30 – Kolacja w restauracji kempingowej.Dzień 4: 6 listopada – Hamelin Pool do Monkey Mia09:00 – Wyjazd z Hamelin Pool.09:30-10:00 – Shell Beach (niesamowita plaża pokryta miliardami muszelek, spacer wzdłuż brzegu).10:30 – Eagle Bluff Lookout (krótki przystanek na widoki z klifu na Shark Bay).12:00 – Lunch w Denham (polecana knajpa: Shark Bay Takeaway – niedrogie ryby i frytki).14:00 – Przyjazd do Monkey Mia.15:00-16:00 – Relaks na plaży, ewentualnie krótki spacer.17:00 – Zakwaterowanie: Monkey Mia Dolphin Resort lub Denham Seaside Tourist Village (alternatywa w Denham).18:30 – Kolacja w hotelowej restauracji.Dzień 5: 7 listopada – Monkey Mia - Carnarvon06:30-07:30 – Poranne karmienie delfinów w Monkey Mia (organizowane przez WA’s Department of Parks and Environment).09:00 – Wyjazd do Carnarvon (300 km, 3,5 godziny).12:30 – Lunch w Carnarvon (np. Harbourside Cafe – popularna lokalna kawiarnia z widokiem na port).14:00-16:00 – Spacer po Fascine – malowniczy nadbrzeżny deptak, i wizyta na One Mile Jetty (historyczny pomost).17:00 – Zakwaterowanie: Carnarvon Motel lub alternatywa: Farmstay w Carnarvon (np. Outback Oasis Caravan Park, opcje budżetowe).18:30 – Kolacja w Gascoyne Junction Pub & Cafe.Dzień 6: 8 listopada – Carnarvon do Coral Bay09:00 – Wyjazd z Carnarvon.12:00 – Przyjazd do Coral Bay.12:30 – Lunch w Bill's Tavern – budżetowa restauracja, popularna wśród turystów.13:00-17:00 – Relaks i snorkelling na plaży w Coral Bay.17:00 – Zakwaterowanie: Ningaloo Coral Bay Backpackers lub alternatywa: Coral Bay Eco Lodge.18:30 – Kolacja w Ningaloo Reef Cafe.Dzień 7: 9 listopada – Coral Bay (Ningaloo Marine Park)09:00 – Dzień wycieczek: snorkelling w Turquoise Bay, kajakowanie w Osprey Bay.12:00 – Lunch na plaży (piknik).13:00-17:00 – Eksploracja Jurabi Turtle Center.17:00 – Powrót na nocleg: Ningaloo Coral Bay Backpackers.Dzień 8-9: 10-11 listopada – Coral Bay do Exmouth09:00 – Wyjazd do Exmouth (200 km, 2 godziny).11:00-17:00 – Zwiedzanie Cape Range National Park.17:00 – Zakwaterowanie: Potshot Hotel Resort.18:30 – Kolacja: Whalebone Brewing Company Dzień 10: 12 listopada – Exmouth do Kalbarri09:00 – Wyjazd z Exmouth.15:00 – Przyjazd do Kalbarri (snorkelling, papugi).17:00 – Zakwaterowanie: Kalbarri Palm Resort.Dzień 11: 13 listopada – Kalbarri National ParkCały dzień na zwiedzanie parku (szlaki, punkty widokowe).Dzień 12: 14 listopada – Kalbarri do Yanchep09:00 – Wyjazd do Yanchep.Dzień 13: 15 listopada – Yanchep National Park- PerthPrzyznam, że czasu na szczegółową weryfikację mi zabrakło ale i tak nie zamierzałam się trzymać sztywno tego pieczołowicie rozpisanego harmonogramu
;-) Tymczasem na 5 dni przed wylotem obudziłam się bladym świtem i jak co dzień zajrzałam na strony z relokacjami. I.. JEST! Wymarzony, wyczekany, teraz już się uda, czuję to! Co prawda nie z Exmouth, a z Broome, ale to nawet lepiej – stamtąd łatwiej ogarnąć lot powrotny. Po szybkim sprawdzeniu, że Virgin Australia proponuje akceptowalną cenę, w moim zaspanym mózgu wszystko złożyło się w jedną całość. Dobra, klikam! Serce bije mi tak mocno jakbym jakimś cudem zdecydowała się przebiec maraton, mijają długie sekundy. Nerwowo odświeżam skrzynkę i jest:) Mail od Transfercar z info: “Your relocation request has been accepted”
:)) i za chwilę drugi z oficjalnym potwierdzeniem Britza o zaakceptowaniu relokacji. Yess!Odbiór dwuosobowego kampera 2 listopada z Broome, zdanie 8 listopada w Perth. No dobra, to teraz lot Perth-Broome, ceny nie powalają, 900 zł za osobę (z bagażem), no ale na parę dni przed datą podróży raczej niczego lepszego spodziewać się nie mogę. Pierwszego listopada jesteśmy na Rottnest, to wybieram na drugiego. Kupuję. I wtedy się budzę
;-) A właściwie dobudzam i przyglądam się wnikliwiej temu co ja właściwie zrobiłam. Uświadamiam sobie, że:- przylot do Broome jest o 13:55, a wypożyczalnia Britza czynna jest do 15, w dodatku wcale nie jest na samym lotnisku a kilka km od niego (choć Transfercar oznaczył ją jako Broome Airport), więc najmniejsze opóźnienie może pokrzyżować nasze plany- mamy tylko 7 dni na dotarcie do Perth, a w ten sposób tracimy prawie cały pierwszy, jechać można tylko do zachodu słońca, potem jazda nie jest bezpieczna (zwierzęta na drogach) i nie działa ubezpieczenie- właśnie zapłaciłam 1800 zł za bilety do Broome, którego nawet nie zdążymy zobaczyć, bo natychmiast trzeba ruszać w trasęMoja radość ulotniła się bezpowrotnie ale liczyłam jeszcze na możliwość odkręcenia całej sytuacji, wysłałam na wszelkie możliwe maile wiadomość z pytaniem czy może moglibyśmy odebrać to auto choć dzień później, jednak niestety nie doczekałam się żadnej odpowiedzi. Postanowiłam szukać dalej i w ostateczności anulować tę niefortunną rezerwację, co wiązałoby się jednak z utratą opłaty, którą pośrednik pobrał w ramach zabezpieczenia - 90 AUD (ok. 240 zł), pobrane po zaakceptowaniu relokacji. No trudno, cóż zrobić. Ale póki co żadna nowa oferta na trasę z Broome się nie pojawiała i radość ze zbliżającego wyjazdu zatruła mi wizja opóźnień Virgin Airlines, odbiór auta prawie tuż przed zmrokiem, a gdzie tu jeszcze jakieś zakupy na drogę, nie mówiąc już o pozwiedzaniu okolicy
:( A potem pędzenia przed siebie by zdążyć na czas do Perth, bo jak nie dotrzemy do 8 listopada, to musimy liczyć się z karą - 150 AUD jeśli nie dotrzemy ostatniego dnia do 15:00, a 1000 jeśli będzie to po 16:00 lub później. A trasa, którą mieliśmy pokonać to około 2800 km, niemało jak się chce jeszcze coś zobaczyć, a nie być tylko kierowcą Britza, w dodatku bez pensji i za swoje paliwo
;-) No to sobie załatwiłam chillout i odpoczynek w Australii
;-) Nie wiedząc co nas tam ostatecznie czeka i czy nie będziemy musieli wracać z tego Broome np. na stopa, postanowiliśmy odświeżyć trochę nasz ekwipunek turystyczny i ostatecznie do Australii wybraliśmy się z ogromnymi (jak na dzieci tanich linii i bagaży podręcznych) plecakami, namiotem szybkorozkładalnym, pompowanymi materacami, a także płetwami, maskami i całą resztą “normalnego” bagażu. Trochę koszmar
;-) Plecaki ważyły 13 i 15 kg (plus podręczny) – zdecydowanie nie mój styl pakowania.Zbliżał się dzień wylotu.
tropikey
5 stycznia 2025 12:08
Odpowiedz
Napięcie rośnie
:)Z niecierpliwością czekam na wyjaśnienie: "zdążą, czy nie?". Tak, czy inaczej wyczuwam tu bogate źródło inspiracji na kolejny wyjazd
:)
mania-turowska
12 stycznia 2025 23:08
Odpowiedz
To jest jak dziennik pokładowy jakiegoś Cooka czy Amundsena!!!
:o I wiecie co? Jeśli ktoś z Was wybiera się do Australii, to może zaufać Ancynie w 200%. Wiem, bo to moja osobista siostra. Jak ona coś zaplanuje, to nawet "bieg wydarzeń" (nieoczekiwane zwroty akcji, które też przecież lubimy w podróżach) się nie przeciśnie! Ale akurat pośród interioru lepiej, by nic się nie popsuło. Jeszcze nie wiem jak, ale w końcu odwiedzę Land Down Under. Byłoby głupio przeżyć życie i nie zobaczyć ani jednej kuoki.
bbartekk2
19 stycznia 2025 12:08
Odpowiedz
-- 19 Sty 2025 11:24 -- Świetnie się czyta i ogląda zdjęcia szczególnie że byliśmy na zachodzie Australii w listopadzie 2024. Niestety nie udało się z relokacją, natomiast może następnym razem. -- 19 Sty 2025 11:35 -- Świetnie się czyta i ogląda zdjęcia szczególnie że byliśmy na zachodzie Australii w listopadzie 2024. Niestety nie udało się z relokacją, natomiast może następnym razem.
ancyna
19 stycznia 2025 17:08
Odpowiedz
@bbartekk2 Może się gdzieś minęliśmy:)Dzięki za komentarz, motywujące. To również do @tropikey
:)Siadam do kolejnego odcinka, choć już wena juz gdzieś w kolejnych podróżach
;-) Ale nie chcę by szczegóły tej podróży zaginęły gdzieś w odmętach mojej pamięci.
agagy
25 stycznia 2025 23:08
Odpowiedz
Oszczędnie dozujesz odcinki, a tak fajnie piszesz. Super podróż.
ancyna
28 stycznia 2025 12:08
Odpowiedz
@AgaGy Powiem Ci, że to ciężka praca z tymi relacjami, nie wiem czy jeszcze się kiedyś zdecyduję
;-) Ale dzięki za miłe słowo.
klapio
8 lutego 2025 17:08
Odpowiedz
Skończyłem czytać, super relacja
:) Ale narobiłaś ochoty na Australię!
:)
ancyna
8 lutego 2025 23:08
Odpowiedz
@klapio Ja już mam ochotę wracać, ma to COŚ
:) Dzięki za przeczytanie i miłe słowo.
… ale my pająki lubimy, a to jest bardzo sympatyczny skakun, który potrafi tańczyć :)
Na pociechę Wam powiem, że to powiększenie. On jest malutki.
Pierwszego dnia znowu trafiamy do Kmarkta bo...zostawiłam kostium we Fremantle? Przy okazji natrafiamy na Asian Noodle Broome, gdzie porcje są tak duże, że naszą kolację kończymy następnego dnia na obiad, podgrzewając ją słońcem :D Polecam. https://maps.app.goo.gl/ENeRnzYAoquKhiiM7
W Broome jest nawet Chinatown! https://chinatownbroome.com.au/
Jest też cmentarz z widokiem na ocean (chyba sobie zaklepię miejscówkę;-)
Miejska plaża i turkusowa woda, w której można spotkać żółwie (musicie uwierzyć, że na focie jest żółw;-)
…no dobra, można trafić również na inne zwierzątka…
Ale krokodyli nie spotykamy ani tu, ani nawet w poniższej scenerii rodem z Krokodyla Dundee. Meduz też nie.
Drugiego dnia wybieramy się miejskim autobusem na Cable Beach, która słynie z białego piasku, turkusowej wody i jednych z najpiękniejszych zachodów słońca w Australii. Nazwa nie jest przypadkowa – to tutaj w 1889 roku poprowadzono podmorski kabel telegraficzny łączący Broome ze światem. Plaża ciągnie się przez 22 km, słynie z przejażdżek na wielbłądach i strefy dla aut 4WD, gdzie lokalsi urządzają pikniki na plaży. Nie widziałam tylko miejsca na parawan ;-)
Na skałach Cable Beach natrafiamy na jakieś dziwne skorupiaki – albo może coś, co już dawno stało się częścią skały? ? Wyglądają jak małe, prehistoryczne stworzenia zastygłe w czasie.
Nie wiem czy to żyje, ale faktem jest, że w okolicach Broome można znaleźć prawdziwe skamieniałości, w tym ślady dinozaurów sprzed 120 milionów lat! Najsłynniejsze są w Gantheaume Point, gdzie wybieramy się ostatniego dnia pobytu, zaglądając wcześniej na japoński cmentarz, który to jest jednym z naprawdę wyjątkowych miejsc w mieście. Świadectwem czasów, gdy japońscy poławiacze pereł przybywali tu w poszukiwaniu fortuny, często ryzykując życie. W pobliżu znajdują się także cmentarze chiński, mahometański i europejski – pamiątka po wielokulturowej historii miasta, które w epoce boomu perłowego przyciągało ludzi z całego świata.
Jest gorąco, pewnie ponad 30 stopni, ale dzielnie zmierzamy do celu. To tylko 8 km, ale w tym upale każdy krok czuć podwójnie. W sezonie do Gantheaume Point kursuje autobus miejski, ale teraz musimy kombinować – dojeżdżamy nim 3 km, do cmentarza, a potem ruszamy pieszo. Ostatnie dwa kilometry udaje nam się podjechać stopem, choć autostop w Australii nie jest chyba szczególnie popularny. W każdym razie w my, podczas całego pobytu nie spotkaliśmy ani jednego łapiącego okazję. Może to wpływ historii o Ivanie Milacie, seryjnym mordercy, który w latach 90. polował na autostopowiczów? Jego ofiarami byli głównie zagraniczni podróżnicy… Na szczęście bez przygód docieramy do celu i szybko zapominamy o trudach tej wycieczki. Jest PRZEPIĘKNIE!!
Pomarańczowe formacje skalne, bezkresy i mango prosto od drzewa:)
I można tak wędrować i wędrować…
A woda w oceanie cieplutka:)
Niesamowite miejsce, prawdziwy Głęboki Oddech i Ładowanie Akumulatorów!
Ale czas wracać!
I szykować się na kolejną przygodę :)
Ale zanim o niej opowiem, to jeszcze kilka info praktycznych.
Warto odwiedzić https://www.visitbroome.com.au/, choćby po magnesy, nigdzie indziej ich nie było.
Po Broome można się poruszać na kilka sposobów. Widziałam reklamy wypożyczalni aut o wdzięcznej nazwie Broome Broome Car Rentals https://www.broomebroome.com.au/, ale oprócz tego że podoba mi się nazwa to nic więcej o niej nie powiem. Da się też wypożyczyć rowery - https://maps.app.goo.gl/xi1SdhrVTfoTCdoy7 , dostępne są hulajnogi.
Namiary na taxi:
Ale my korzystaliśmy z autobusu miejskiego: https://bebus.com.au/
Można nim dotrzeć m.in na Cable Beach i w sezonie na Gantheaume Point, a przy zakupie biletu 24 czy 72 godzinnego otrzymuje się czapeczkę wartą 25 AUD:) Ma ona z tyłu napis THE PEARL OF WESTERN AUSTRALIA i może być fajną pamiątką lub prezentem. Nasze podarowaliśmy moim rodzicom:)
Jeszcze ceny dla zainteresowanych:
I to już wszystko co mogę opowiedzieć o tych okolicach. Nigdy nie sądziłam, że tu trafię (Broome, Broome, kto był w Broome??!) i że w dodatku okaże się to tak interesujące. To był prawdziwy Wypoczyn. Ale no cóż … Czas na nas:) https://www.youtube.com/watch?v=lBE3LTCKmzQ@bbartekk2 Może się gdzieś minęliśmy:)
Dzięki za komentarz, motywujące. To również do @tropikey :)
Siadam do kolejnego odcinka, choć już wena juz gdzieś w kolejnych podróżach ;-) Ale nie chcę by szczegóły tej podróży zaginęły gdzieś w odmętach mojej pamięci.5 listopada – W drogę!
Do wypożyczalni kamperów docieramy z lekkim niepokojem – do ostatniej chwili mają prawo odwołać rezerwację. Ale na szczęście wszystko gra, mamy to:)
To ten Miluś ściągnął nas do Broome i to my mamy go odprowadzić do Perth. Mamy na to 7 dni i w planach 2800 km do pokonania. Tak, mniej więcej ma wyglądać nasza trasa:
© google
Nasz dom na kółkach to dwuosobowa Toyota Hilux w wersji 4WD, czyli w pełni terenowa, z solidnym zapasem wody (raczej do celów gospodarczych), lodówką, kuchenką i czajnikiem, biwakową zastawą. W środku jest zaskakująco przytulnie – rozkładane łóżko, schowki na bagaż, stolik, a z boku wysuwana mini-kuchnia z półkami na zapasy. Lodówka jest zasilana przez panel słoneczny, mamy też zapas gazu.
Po załatwieniu formalności czas na wielkie zakupy w Woolworths. Woda pitna, prowiant, zapas przekąsek. Dla ciekawych cen:
W końcu ruszamy!
Na tym pierwszym odcinku stacji benzynowych jest bardzo mało, a paliwo kosztuje 2,20 AUD za litr (w okolicach Perth około 1,55). Warto mieć pełny bak, bo z tankowaniem może być różnie. Początkowy odcinek trasy to długa, prosta droga przez pustkowie.
Ścigamy się z zachodzącym słońcem, bo po zmroku nie wolno nam jechać – ubezpieczenie przestaje działać, a na drogę podobno wychodzą kangury i inne zwierzęta. Słońce coraz niżej, my pędzimy przed siebie, śmiejąc się, że to jak scena z filmu o zombie – na pewno gdy tylko ostatnie promienie znikną za horyzontem, na drogę wyleje się apokaliptyczna horda.
https://youtu.be/UjjiwgeOlWY
Na szczęście zombie brak, ale klimat noclegu trochę jak z horroru. :lol:
Docieramy do De Grey River Rest Area:
Jest to darmowy postój nad rzeką, która… rano okazuje się wyschniętym korytem. W nocy zwierzęta dają koncert – coś krzyczy w krzakach, a w toalecie rezydują karaluchy wielkości palca i jaszczurka. Trzeba było je najpierw przegonić, zanim dało się skorzystać. ;)
https://youtu.be/Jjd9g4zUVuI
Noc jest gorąca, temperatura nie chce spaść nawet nad ranem. Za to niebo jest niesamowite – zero świateł, tylko miliony gwiazd.
I ten Księżyc… jakiś taki… dziwny ;-) Przekręcony do góry nogami. To oficjalne, jesteśmy na antypodach.
I tak naprawdę to bardzo nam się tu podoba:)
Tu trochę więcej o tym miejscu - https://campedia.com.au/business/12405/ ... -rest-area
Dziś pokonaliśmy ponad 500 km. Zasypiamy przy akompaniamencie dziwnych dźwięków… a przed nami jeszcze 2300 km.
6 listopada Mad Max w realu
Jedziemy i jedziemy…
I cieszymy się, że nie na stopa. ;) Mogłaby to być jedyna opcja, gdyby kruchy plan z relokacją nie wypalił. Wizja: my, 45 stopni, wielkie plecaki i pustynia Mad Maxa wokół… nie jest zbyt porywająca.
Swoją drogą, dopiero teraz dokładnie wczuwamy się w losy bohaterów tego filmu. Ogromne przestrzenie, upał, walka o paliwo i wodę – bez tego nie przeżyjesz.
Za oknem 44°C, powietrze drży od gorąca. Australijczycy jednak nie tracą humoru – na jednej ze stacji benzynowych wisi tabliczka z długoterminową prognozą pogody:
No cóż, przynajmniej wiadomo, na czym stoimy.
Po drodze zatrzymujemy się na szybki posiłek – fish & chips plus napój za 15 AUD. Miła odmiana po prowiantach z kampera i dowód na to, że da się zjeść rybkę bez paragonu grozy;-)
Wieczorem docieramy na Burkett Road Rest Area, czyli kolejne in the middle of nowhere:
© google
1410 km od Broome, 674 km od poprzedniego postoju. Wokół tylko ruda ziemia, pustynny horyzont i spokój, którego nie zakłóca nic poza szumem wiatru.
Nie jesteśmy tu jednak całkiem sami – na noclegu spotykamy starszą parę, która jedzie w stronę Exmouth. Mówią, że wracają do Perth… w marcu. :shock: Chciałabym mieć tyle czasu. Poza nimi nie ma tu nikogo – tylko my, zachód słońca i niekończąca się przestrzeń.
Jesteśmy jakieś 150 km od Coral Bay. Wreszcie trochę chłodniej, wiaterek rozwiewa muchy i – co za luksus – można nawet użyć kołdry. Tym razem w toalecie żadnych karaluchów, za to dwa spore pająki. Wyglądają na czarną wdowę i ptasznika australijskiego. Na szczęście są nieśmiałe, więc my udajemy, że ich nie ma, a one – że nas nie widzą.
7.11 – Dotarliśmy do oazy!
Prysznic… mała rzecz, a jak cieszy. ;) A co dopiero cały ocean!
Po dwóch dniach jazdy przez pustkowia w końcu docieramy do Coral Bay – niewielkiej, sennej obecnie osady.
Zatrzymujemy się na campingu Coral Bay Bayview Caravan Park. Za 52 AUD mamy kawałek placu, dostęp do prądu, łazienki i… basen! Luksus. Do plaży jest kilka minut spacerem.
Coral Bay leży tuż przy jednej z największych atrakcji Zachodniej Australii: rafie Ningaloo.
Gdy już zdecydowaliśmy się zostać na zachodnim wybrzeżu, to właśnie ona miała być jednym z najważniejszych punktów naszej trasy. W przeciwieństwie do Wielkiej Rafy Koralowej na wschodzie, tutaj nie trzeba wynajmować łodzi – wystarczy wejść do wody prosto z plaży i zanurzyć się w podwodnym świecie. Brzmi idealnie. Teraz czas sprawdzić, jak to wygląda na żywo.
Tak, przywieźliśmy własne maski, rurki i płetwy – bo przecież warto mieć swój sprzęt! Bo przecież będzie używany przez całą podróż! Bo przecież… ostatecznie wykorzystaliśmy go przez dwie godziny. :lol: Serio, dźwiganie tego przez pół świata, żeby na koniec skorzystać na chwilę, to klasyk średnio trafionych podróżniczych decyzji. A gdyby jednak ktoś nie wpadł na pomysł targać tego wszystkiego na plecach, to w Coral Bay można wypożyczyć sprzęt:
Maska + rurka – 15 AUD za pół dnia, 20 AUD za cały dzień
Płetwy – 10-15 AUD
Kajak – 30 AUD za dwie godziny
W sklepach sportowych można kupić własny zestaw: maski i rurki w zależności od jakości kosztują od 30 do 120 AUD, płetwy od 40 AUD. A na tym zdjęciu można sobie popatrzeć jak rafa … powinna wyglądać;-)
Rafa Ningaloo – czy warto?
Rafa Ningaloo jest wpisana na listę UNESCO, to jedno z najlepiej zachowanych ekosystemów koralowych na świecie. Można tu zobaczyć ponad 500 gatunków ryb i 300 gatunków koralowców. Brzmi imponująco, ale… rzeczywistość jest trochę mniej kolorowa. Owszem, są rybki, ale większość rafy jest raczej biała. Być może trafiliśmy na słabsze miejsce. Według opisów w niektórych rejonach można spotkać żółwie morskie, rekiny rafowe i manty.
Tą łodzią można popłynąć na linię horyzontu, bardzo jestem ciekawa czy tam rafa jest ładniejsza. Był tam ktoś ostatnio? Dajcie znać.
Gdybyśmy mieli więcej czasu, można by wybrać się na jedną z wielu wycieczek. Ceny nie są niskie, ale opcje są ciekawe:
Turtle Adventure Trek – 155-225 AUD
Turtle Adventure & Snorkel Trek – 170-245 AUD
Sunset Trek (przejazd quadami o zachodzie słońca) – 155-225 AUD
Sunset Snorkel Trek – 170-245 AUD
Poza tym z Coral Bay organizowane są wyprawy na pływanie z rekinami wielorybimi (marzec-lipiec) i mantami (przez cały rok). To jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie można zobaczyć te olbrzymy z bliska. W miesiącach zimowych (czerwiec-sierpień) można tu też obserwować wieloryby humbaki.
Na koniec hit: australijski spray na krokodyle :D W jednym ze sklepów znaleźliśmy prawdziwy rarytas – Crocodile Repellent! Producent uczciwie ostrzega, że „nie testowano na wszystkich krokodylach”. :lol:
Podsumowując: ponad 1300 km za nami, w końcu odpoczynek i trochę podwodnych wrażeń. Choć spodziewaliśmy się większego "wow", cieszymy się z możliwości odpoczynku i kontaktu z naturą. Bo przecież jest pięknie:)
8–9 listopada – Zwrotnik Koziorożca, Muszle i Delfiny
Wyjeżdżamy z Coral Bay i kierujemy się na południe. 30 minut później– przekraczamy Zwrotnik Koziorożca. Symboliczna linia na mapie, ale w realu stoi tu dumny znak i obowiązkowy punkt do zdjęć.
Odwiedzamy Carnarvon Space and Technology Museum, czyli miejsce, gdzie Australia miała swój mały, ale istotny wkład w eksplorację kosmosu. To tutaj śledzono loty Apollo, a wielka antena wciąż robi wrażenie.