Na samym dole Rockefeller Center otworzył swój warsztat pucybut.
:)
Potem już tylko musieliśmy dostać się na lotnisko Newark, które mimo, że leży w innym stanie, osiągnęliśmy w krótszym czasie niż dojechaliśmy do NY z JFK. Wybraliśmy wersję najbardziej budżetową czyli metro do NY Penn Station, potem pociąg do Newark Penn Station i na koniec autobus miejski 62 za jedyne $2. Jak ktoś woli nieco dopłacić to można skorzystać z pociągu na lotnisko zamiast autobusu. Nie wiem czy to kwestia pogarszającej się pogody, czy rzeczywistość, ale jakoś Newark widziane z okien autobusu niezbyt przypadło nam do gustu. Autobus podwiózł nas na lotnisko, a reszta to już przelot i powrót do codzienności.
@amphi Pisz szybciej, szybciej, bo za 2 tygodnie lecę na weekend do NYC.A że będzie to mój pierwszy raz tamże, to przyjmę każdą dawkę rekomendacji czy uwag.
Graffiti w Bushwick super... Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej. Jak trafiliście na informację o tym?Co do planetarium w AMoNH, to pełna zgoda, że jest świetne, podobnie bardzo ciekawa jest część z prehistorycznymi, często imponującej wielkości szkieletami, ale cała ogromna część z wypchanymi zwierzętami współczesnymi to moim zdaniem jakiś zupełny anachronizm. Co innego umieścić w muzeum zestaw kości z wykopalisk, a co innego zabić zwierzę (a raczej ich setki) po to, by je umieścić w gablocie.
@tropikey informację o grafitti znalazłem gdy szukałem w google ciekawych miejsc do zobaczenia. Trafiłem wtedy na stronę https://www.theamericanka.pl/darmowe-mi ... wym-jorku/ Co do muzeum: u nas z tymi zwierzętami nie było problemu, bo po tym jak dzięki Alex spędziliśmy grubo ponad godzinę na sekcji geologicznej gapiąc się na różne skały
:lol: to tylko śmigneliśmy przez część ze zwierzętami, żeby zdąrzyć znowu pieczołowicie
:lol: obejrzeć sekcje poświęcone różnym plemionom no i szkielety. Po tych skałach mam taką traumę, że przez najbliższych kilka miesięcy nie wybieram się do żadnego muzeum
;)
PodsumowanieLuty w NY okazał się strzałem w dziesiątkę - mało turystów, niższe ceny noclegów i do tego fantastyczna pogoda. Z tą aurą to jednak raczej nietypowe. Gdy tylko wróciliśmy do Polski zerknąłem na wiadomości z NY i okazało się, że właśnie odwołali jakąś imprezę z powodu .. burzy śnieżnej.
:D Chyba zabraliśmy pogodę do Polski, bo tutaj z kolei zrobił się cieplutki luty. Żeby cenowo NY wyszło nie najgorzej trzeba się trochę postarać. Jedzenie w Chinatown, tygodniowy bilet na metro, okazyjny zakup biletów na Broadway, NY CityPass na pięć atrakcji, bardzo przyzwoity hotel ze śniadaniem na Bronks - to wszystko było pomocne. Kamyczek do dyskusji co lepsze: Top of The Rock czy Empire State Building. Nam podobało się bardziej Empire. Duże znaczenie miał “cały pakiet”, tj. Empire zaprojektowano jako pewne doświadczenie: najpierw przechodzi się przez doskonale dopracowaną interaktywną wystawę, potem przejazd windą na której dachu wyświetlane są filmy, potem widoczki z części wewnętrznej i wreszcie taras widokowy. Znacznym plusem była możliwość powtórnego przyjścia po zmroku w ramach jednego użycia CityPass, NY nawet bardziej nam się podobał wtedy.Wiadomo, nie widzieliśmy wielu rzeczy, ale tydzien w NY sprawił, że mieliśmy okazję poznać wiele z miejsc które widziało się tylko w kinie czy telewizji wcześniej. Samo doświadczenie Manhattanu jest interesujące, bo zaskakują niewielkie odległości między bardzo różnymi miejscami i specyficzne odczucie związane z zagęszczeniem wysokich budynków. Ciekawie było też poobserwować Nowojorczyków, z ich często głośnym sposobem zachowania i niemalże chaotycznym ubiorem (te crocsy w zimie, ubrane na gołe stopy, które widziałem na nogach współpasażerów kilka razy w metrze, brrrr). Sprawdziliśmy, że Bronks nie jest wcale taki straszny, a za najpiękniejsze przeżyciem zgodnie uznaliśmy musical na Broadway’u. Dziękuję za uwagę i do usłyszenia podczas kolejnych relacji, bo mam nadzieję, że ciągle będziemy latać .. bo możemy!
Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.
Jak już niektórzy mieli się okazję przekonać ja kompletnie nie łapię aluzji i żartów i zupełnie nie wiem o sssso chozzzi.
:D Stąd też na wszelki wypadek wezmę pod uwagę bardzo mocno sugestie z obu ostatnich postów i kolejna relacja będzie z Mordoru i Biedronki na Konstruktorskiej (ciekawe czy mają tam Magnum?).
;)
Wielkie dzięki za głosy w konkursie na relację miesiąca! Strasznie mi przyjemnie, że były osoby ktorym relacja się podobała i pofatygowały się, żeby kliknąć i zagłosować. Dziękuję!
Na samym dole Rockefeller Center otworzył swój warsztat pucybut. :)
Potem już tylko musieliśmy dostać się na lotnisko Newark, które mimo, że leży w innym stanie, osiągnęliśmy w krótszym czasie niż dojechaliśmy do NY z JFK. Wybraliśmy wersję najbardziej budżetową czyli metro do NY Penn Station, potem pociąg do Newark Penn Station i na koniec autobus miejski 62 za jedyne $2. Jak ktoś woli nieco dopłacić to można skorzystać z pociągu na lotnisko zamiast autobusu. Nie wiem czy to kwestia pogarszającej się pogody, czy rzeczywistość, ale jakoś Newark widziane z okien autobusu niezbyt przypadło nam do gustu. Autobus podwiózł nas na lotnisko, a reszta to już przelot i powrót do codzienności.