0
adam1987 6 listopada 2023 22:16
IMG_5485.JPG


IMG_5487.JPG

Do SkyGlide była naprawdę bardzo długa kolejka, natomiast jeżeli ktoś chciał iść pieszo lub musiał tak jak ja, to mógł to zrobić od razu. Szczerze mówiąc, uważam że to bardzo przyjemna trasa choć trochę schodów trzeba pokonać. Przez większość trasy szedłem sam. Trasa jest bardzo malownicza i zajmuje może 10 min a bez postojów to pewnie z 6. Myślę że zdecydowanie bardziej warto zamiast czekania na ten nieszczęsny wagonik przez kilkanaście minut. Na SkyBridge można sobie wejść na szklaną posadzkę o ile wcześniej zdejmiemy buty. No i wszedłem, ale szczerze mówiąc nic ciekawego, chociaż chyba nawet nie żałuję, że tam pojechałem. Za te wszystkie atrakcje zapłaciłem chyba jakiś 80zł. Znowu spotykam moje Brytyjki i mówię o moich problemach z biletami. Mam wrażenie, że też doświadczają tu tego typu problemów. Na końcu SkyBridge można zobaczyć małpy, które oczywiście chcą cię okraść z jedzenie, dlatego należy uważać. Przeczytałem sobie jeszcze kilka informacji o tym jak przebiegała budowa mostu i postanawiam wracać.

IMG_5489.JPG


IMG_5492.JPG


IMG_5495.JPG


IMG_5499.JPG


IMG_5502.JPG

Czas na kolejne atrakcje z pakietu. Na początku udałem się do 3D Langkawi Museum. Właściwie można powiedzieć, że taka Mekka Instagramerów, miejsce w którym można sobie zrobić piękne zdjęcia na SNS. Natomiast te ich pokazy to typowa ciarki żenady, dużo błysków światła wybuchów ale właściwie nie wiadomo o co chodzi. Samo muzeum nawet ciekawe jak ktoś chce te zdjęcia sobie robić. Ogólnie na ekranie wygląda to naprawdę fajnie, nawet jeśli się nie wydaje na pierwszy rzut oka.
IMG_5510.JPG


IMG_5528.JPG


IMG_5530.JPG

Następną atrakcją był SkyRex. Naprawdę mi się to podobało, aż trochę jestem zażenowany jak bardzo.

SPOILER
Całość opiera się a na czym w stylu parku jurajskiego, czyli wsiadamy do wagonika wraz z kilkunastoma innymi osobami. Wjeżdżamy do pomieszczenia gdzie w okół są ekrany, na których wyświetla nam się obraz. Nasz wagonik może się poruszać w górę, w dół, trochę w bok, tak jakbyśmy naprawdę poruszali się po terenie. Ogólnie chodzi o to, że dinozaury uciekły i próbują nas zjeść. Brzmi to może średnio, natomiast jest przy tym naprawdę dużo zabawy.
KONIEC

Czas trwania pokazu jest dość krótki, ale i tak gorąco polecam.
IMG_5534.JPG

SkyDome to jeden wielki lol.

SPOILER
To przejazd kolejką górską na marsie, co wyświetla się na ekranie, ale siedzenia są statyczne. No i ci ruscy co to podbili jakąś planetę w początkowym filmie. Żaden inny kraj się nie pojawił ze swoją flagą.
KONIEC

Na samym dole jest coś takiego jak Oriental Village. Znajdziemy to różne sklepy, natomiast obecnie nie wszystko jest otwarte i szczerze mówiąc trąci trochę tandetą. No ale to chyba ogólnie taki koncept tego miejsca, ma być rozrywka dla rodziny, przaśnie i sympatycznie. Mam wrażenie, że być może z niewystarczająca starannością budowano wioskę, co stawia pod znakiem zapytania czy pozostałe obiekty zostały wykonane z większą starannością.

IMG_5512.JPG


IMG_5517.JPG


IMG_5519.JPG

Czas było udać się do mojej noclegowni. Zamawiam przejazd, Grab to syf i oczywiście znowu kod nie działał. Pick up point dla Langkawi sky cab jest jakiś randomowy ale na szczęście kierowca myśli i czekał na postoju taxi. Mój bagaż mocno mi doskwierał gdy musiałem pokonać z nim sporą odległość między atrakcjami, a postojem. W tym momencie były jakieś remonty, dlatego trzeba było iść dookoła.

Wybrałem mały lokalny pensjonat na końcu Pantai Cenang, taki w którym goście mogą ze sobą porozmawiać. Malezja to kraj muzułmański, natomiast jak wyjaśniałem właścicielka, na wyspie to już tak niekoniecznie restrykcyjnie. Ja jak to ja, próbuję być świętszy od papieża i miałem obawy jak powinienem się ubrać, czy spodnie przed kolana są odpowiednie, czy może nie wypada. Usłyszałem, że tu jest plaża i można czuć się swobodnie.

Udałem się w poszukiwaniu jakieś wycieczki na następny dzień, która pozwoliłaby mi nie spóźnić się na mój samolot na Penang. Niestety okazało się, że raczej nie zdążę zobaczyć lasów namorzynowych. Mogę ewentualnie zrobić sobie przyjazd po okolicznych wysepkach. Udałem się na główną plażę po drodze zahaczając o słynne sklepy wolnocłowe. Bardzo lubię malezyjskie przekąski i napoje, które na miejscu są oczywiście bardzo tanie. Korzystając z okazji, że stara została w KL i nie mogła nic mówić o cholesterolu, zajadałem się nimi zamiast jak odpowiedzialny człowiek zjeść normalny posiłek. Żeby nie było, ze starą też można zachowywać się nieodpowiedzialnie natomiast rzeczywiście raczej nie w kwestii jedzenia.
Udałem się na plażę podziwiałem zachód słońca po czym wróciłem do mojego hotelu. Tam już był przygotowany wspólny posiłek dla wszystkich gości. Nic wyszukanego, dosyć smaczne. Zazwyczaj nim jaśniejsza karnacja gościa, tym większy był natomiast problem z ostrością dań. Trochę odstawałem od ludzi ze względu na wiek, ale dzięki mojemu niewyspaniem zdaje się, że odegrałem rolę starego hippisa. No i tak jakoś czas zleciał. Było naprawdę miło, tak naprawdę zabraliśmy się w kilkanaście osób i mogliśmy się po prostu lepiej poznać. Szczerze mówiąc, jest to coś czego mi brakuje z czasów kiedy człowiek był młodszy, z wyjazdów kiedy po prostu miło spędzało się czas z ludźmi z innych krajów, a nie przychodziła tego swojego pokoju hotelowego, wychodziło i właściwie nie zamieniał słowa z nikim. Poszedłem spać dopiero koło północy. Zważywszy, że właściwie moje ostatnie noce były średnie przespane, uważam że dałem naprawdę sobie radę. Dziesięć lat temu, to może by nie było nic spektakularnego, ale teraz, pękałem z dumy.
IMG_5549.JPG


IMG_5554.JPG


IMG_5557.JPG


IMG_5556.JPG


IMG_5560.JPG

Łatwo zgadnąć, że nic nie wyszło z moich wycieczek na okoliczne wyspy. Wstałam dopiero o dziesiątej, spałem 10 godzin! Zjadłem szybkie śniadanie i udałem się do miasta na szybkie zakupy. Niestety znajdziemy na Langkawi sporo bezpańskich psów, które nie dość że nie wyglądają najlepiej, to jeszcze są źle traktowane. Jako psiarza, bardzo mnie to bolało. Cały czas miałem trochę chleba, który kupiłem w Żabce. Nie bardzo chciałem go wyrzucać. Sprawdziłem w Internecie czy chleb można dać psom. Podobno tak. Poczułem się co najmniej jak Matka Teresa.
IMG_5538.JPG


IMG_5542.JPG


IMG_5545.JPG

Wracam do hotelu, szybko pakuje pozostałe rzeczy, zamawiam Graba na lotnisko i żegnam się wylewnie ze wszystkimi. Na lotnisku próbuję jeszcze zamienić nasz lot do Australii. Z naszej krótkiej przesiadki w Kuala Lumpur robi się 5h, a to oczywiście oznacza skrócenie naszego pobytu na Penang. Niestety, okazuje się że samolot jest pełny i niestety nie mam możliwości zmian. Kieruje się więc do kontroli bezpieczeństwa, a tam jakaś pani waży bagaże klientów AirAsia. Jakoś przycisnąłem się tak, że akurat mojego nie zważyła. Natomiast kiedy bagaż kładłem na taśmie, okazało się że odpadło mi kółko. Moja walizka musiała być od tej pory noszona aż do końca podróży. Ostatnimi czasy moje walizki nie wracają całe z podróży, trzy pod zepsuły w trasie. Trzeba było sobie kupić nową, ale nie wiedziałem, że będzie to aż tak uciążliwe, a potem nie było tak naprawdę za bardzo gdzie dostać wystarczająco pojemną i w nie zbyt absurdalnej cenie. No i stara za późno się zorientowała, że to nie tak, że udaje jaki to jestem w sile wieku nosząc walizkę w ręku, tylko nie mam wyboru. :lol:

Przy bramkach robią dwie odprawy obok siebie i idzie się łącznie. Mówią, że ostatni samolot, ale ostatni jest myairline RIP. Miałem nimi lecieć, ale w końcu nie kupiłem biletu, szkoda. Ktoś tam niby z karteczką stał że Penang, ale nie wiem czy stał że KUL przy pierwszym, bo osobiście nie widziałem. Myślę że ktoś nieogarnięte mógłby się pomylić. Mówiąc, ktoś mam na myśli siebie. Jakbym był ze starą, to na sto procent polazłbym do innego samolotu, ale tak to się starałem pilnować. Byłby wstyd jakby zadzwonili do starej z policji, że ma przyjechać i mnie odebrać.

W samolocie nie było jasnego komunikatu gdzie lecimy w stylu „KUL obok niedorozwoje, które do dwóch nie zliczą” Lot do Penang szybki, siedziałem z dzieckiem i dwoma muzułmankami. Zdaje się, że były niezadowolone, ale samolot był pełny i musiały się poświecić. Ja też nie byłem happy, bo dziecko od razu się rozdarło.U mnie na telefonie wygląda to trochę inaczej, ale właściwie tak.Czekanie z napisaniem tej relacji nie było najlepszym pomysłem. Niby nie minęło zbyt wiele czasu, ale przy mojej sklerozie, okazuje się że niewiele pamiętam. Przeglądając zdjęcia powoli do czegoś dochodzę, natomiast na pewno zdecydowanie lepiej napisałbym ją na bieżąco.

Penang

Przelot na wyspę Penang trwa bardzo szybko. Gdy podchodzimy lądowania, nie mogę się już doczekać kiedy zobaczę Starą. Niby to tylko półtora dnia, ale jednak po tylu latach człowiek jest po prostu przyzwyczajona do stałej obecności tej drugiej osoby. Jako że lot był krajowy, to wszelkie procedury na lotnisku poszły bardzo sprawnie. Już po chwili mogłem udać się w kierunku przystanku autobusowego. Autobus do miasta, jeździ dość regularnie, niestety należy liczyć się z dużymi korkami o niektórych godzinach. Miałem to szczęście, że dojechaliśmy mniej więcej zgodnie z planem. Podróż do centrum zajęła około godziny. Przystanek znajdował się bardzo blisko mojego hotelu. Wszedłem do pierwszego sklepu po prezent dla Starej i po chwili jak jakiś zakochany uczniak stałem pod drzwiami naszego pokoju. Powitało mnie dość chłodne "wreszcie jesteś" i szczere "weź się nie wygłupiaj" gdy wręczałem prezent. Kmiotkowa przez kilka następnych minut truła Kmiotkowi jaki to jestem romantyczny i że on też powinien. Widziałem na sobie tylko wściekłe spojrzenie Kmiotka. Sorry koleś, nie moja wina, że się władowaliście do pokoju Starej.
IMG_5586 (Niestandardowe).JPG


IMG_5592 (Niestandardowe).JPG

Jeszcze tylko szybkie przebranie się, bo przecież znowu wypociłem dziesięć litrów potu i już mogliśmy wyjść na miasto coś zjeść. Penang znany jest ze swojej przystępnej cenowo i smacznej kuchni. Dodatkowo posiada swoje lokalne wydanie przewodnika Michelin. Postanowiłem spróbować jak największej ilości restauracji, które w tym że francuskim przewodniku się znajdują. Jak się potem okazało, nie było takie łatwe. Troszkę się dziwię, że na stronie internetowej nie ma aktualnych informacji o godzinach otwarcia, a czasami nawet właściwej lokalizacji. Jest to dosyć dziwne, bo wydawało by się, że jest to dosyć istotne wyróżnienie. Z jakiegoś powodu, niektórym restauracją wystarcza wywieszenie małego znaczka, który nie zawsze jest zauważalny. Przyznaje, że stawiałem jednak na ceny i starałem się skorzystać z restauracji ze znakiem Bib Gourmand.

IMG_5576 (Niestandardowe).JPG


IMG_5578 (Niestandardowe).JPG

Sama trasa do odpowiedniego lokalu okazała się zaskakująco długa. Nie znaleźliśmy chyba co najmniej dwóch restauracji, a dodatkowo kolejna była już zamknięta.
Wszyscy byli już bardzo głodni, Stara zaczęła wątpić w swoje życiowe wybory, starała się mi przypomnieć, że z nasz żadni noworuscy, ani Instagramerzy, że nikt się nie dowie gdzie i co zjemy, że możemy spokojnie zjeść w pierwszym lepszym miejscu i się nie wygłupiać. Kmiotkowa podchwyciła i dodała, że jedzenie z jakiejś lokalnej garkuchni wzbudzi wystarczający zachwyt wszystkich w jej pracy i za pewne w naszej też. Jak powiedziała, że jedzie do Malezji, to wszyscy jej już zazdrościli. Nie miały jednak pojęcia jak bardzo się myliła. Dlatego poniżej wstawiam zdjęcie miski z potrawę, którą jadłem. Niech cały internet widzi, niech Stara zobaczy, że nie zawsze jest wszechwiedząca. Choć rzeczywiście zazwyczaj jest. ;)
IMG_5579 (Niestandardowe).JPG


IMG_5588 (Niestandardowe).JPG

Pierwszą otwartą do której udało nam się dojść była Green House Prawn Mee & Loh Mee. Jak się zapewne domyślacie, tak naprawdę było to bardziej niewielkie niż restauracja. Stoliki były pozajmowane, ale w kolejce praktycznie nie czekaliśmy. Natomiast musieliśmy usiąść po za lokalem, co prawda w wyznaczonej przestrzeni, ale jednak dwa lokale dalej. Naturalnie dostaliśmy naszą potrawy do stolika, więc to nie był duży problem.
Posiłek nie wzbudził naszych zachwytów. Już wyprzedzając trochę dalsze nasze losy, kolejne lokale nie były wiele lepsze, właściwie tylko w jednym miejscu zjadłem coś naprawdę dobrego. Niemniej jednak ceny były bardzo niskie, w tym przypadku jakieś kilkanaście PLN od osoby, dlatego absolutnie nie żałuję, że sobie troszkę pochodziłem po tego typu przypadkach.

IMG_5580 (Niestandardowe).JPG


IMG_5582 (Niestandardowe).JPG

Występujemy jeszcze do lokalnego supermarketu, w którym niestety nie znajdujemy nic specjalnego. Kupujemy jakieś drobne przekąski, żeby mieć na wieczór jak już zgłodniejemy i nam się nie będzie chciało wychodzić, bo jak typowi starzy ludzie, będziemy już w naszych piżamkach. Dodatkowo należy pamiętać, że nadal mieliśmy problemy z dojściem do siebie po Indiach. W sumie mnie dotyczył chyba w najmniejszym stopni, choć nie przeleżałem plackiem kilkunastu godzin w Kuala Lumpur.
Pogoda niestety nas nie rozpieszczała, było bardzo gorąco, ale też pojawił się deszcz, oczywiście w trakcie naszej podróży powrotnej z restauracji. Po drodze niczego spektakularnego nie zobaczyliśmy. Byśmy zmęczeni i mokrzy od deszczu, bo a nikt nawet nie pomyślał żeby zabrać ze sobą coś przeciwdeszczowego. Przecie wyszliśmy tylko na chwilę dwa lokalu obok coś zjeść, kto wiedział, że zrobiło się z tego pięć kilometrów. Teraz to już wszyscy mnie nienawidzili, a zagrożenie rozwodem w oczach Starej osiągnęło punkt krytyczny. Pewnie można było wziąć taxi lub autobus do hotelu, ale jakoś żadne z nas na to nie wpadło.

Samo miasteczko, bo umówmy się, że mowa głównie o starym mieście, które nie jest ogromne i można je przejść pieszo, jest bardzo klimatyczne, przypomina mi trochę Phuket town. natomiast jest nie tak jak tam więc problem za wy z konserwacja tych budynków na pewno warto było pięknie by to wyglądało gdyby wszystko było Odnowione.
Zanim wróciliśmy do hotelu a zrobiło się już ciemno. Trochę jeszcze pogadaliśmy i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek. To już nie te lata kiedy powinniśmy się zbytnio forsować. Dziwna uwaga z mojej strony zważywszy na to co zrobiłem trochę wcześniej.
IMG_5597 (Niestandardowe).JPG


IMG_5599 (Niestandardowe).JPG


IMG_5601 (Niestandardowe).JPG


Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

elwirka 7 listopada 2023 12:08 Odpowiedz
Podziękuj swojej Starej za głos rozsądku. Mnie nikt nie przywołuje do porządku i zdarza mi się sklecić takie "potworki", że już w podróży zadziwiona jestem, kto to tak głupio wymyślił.A co do relacji. Świetnie się zapowiada. Pisz dalej!;-)
adam1987 7 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
Przyznaję, że dobrze mieć taką Starą, ale ja oczywiście wiedziałem lepiej i prawie wszystkie moje głupie "side trip" zrealizowałem, choć głównie w pojedynkę. Natomiast dobrze jest też czasem mieć takiego Starego, co tłumi finansowe rozpasania, a przynajmniej przypomina, żeby jednak nie przesadzać. Na koniec dnia jakoś tam spotykamy się w połowie i jest jak być powinno.
tomo14 7 listopada 2023 23:08 Odpowiedz
Gratuluję "starej" i "kmiotków" i czekamy na dalszą część relacji.
tropikey 14 marca 2024 12:08 Odpowiedz
adam1987 napisał: Tekst dyktowałem, więc wybaczcie jeśli przegapiłem coś podczas mojej szybkiej korekty. Ciekawe rozwiązanie - możesz napisać, czego do tego używasz (bo zakładam, że pytanie nie powinno się zaczynać od "kogo" :D )?
j-a 14 marca 2024 12:08 Odpowiedz
Duży plus za szczerą i samokrytyczną relację ;) Rzadko ktoś napisze, że był zmęczony i wpływało to na odbiór miejsca. Poza tym fajnie się czyta.
adam1987 14 marca 2024 23:08 Odpowiedz
tropikey napisał:adam1987 napisał: Tekst dyktowałem, więc wybaczcie jeśli przegapiłem coś podczas mojej szybkiej korekty. Ciekawe rozwiązanie - możesz napisać, czego do tego używasz (bo zakładam, że pytanie nie powinno się zaczynać od "kogo" :D )?Nie, stara nie pisała tego co dyktowałem, by się mogła załamać jakby to przeczytała. ;) Używałem zwyczajnie telefonu, wszedłem na fly4free, a potem kliknąłem ikonkę na klawiaturze ekranowej. Na komputerze dodałem zdjęcia i sformatowałem. Żadnych narzędzi specjalistycznych nie wykorzystałem.
tropikey 14 marca 2024 23:08 Odpowiedz
Kurczę, faktycznie...O to chodzi? Jakoś nigdy o tym wcześniej nie pomyślałem.