Ciekawostką jest fakt, że poziom rzek w mieście jest bardzo zmienny. Można znaleźć nawet zupełnie wyschnięte miejsca. Swoją drogą, brzegi rzek są często bardzo malownicze.
Wcześniej, czy później zawędrujecie na pewno pod Sobór Zmartwychwstania Pańskiego. Został on wzniesiony podobno w 2014 roku, więc jest młodzieniaszkiem, a nie zabytkiem, aczkolwiek wizualnie robi duże wrażenie.
Na drzwiach wisiała informacja, że „Entrance fee for organized tourist visits per person costs 2 euro”. I że jest zakaz robienia zdjęć. Z grzeczności nie wchodziłem, pstryknąłem tylko jedną fotkę ukradkiem z zewnątrz.
Tuż obok Soboru znajduje się dziwny pomnik (?) Nikoli Tesli.
Wracając do budynków i budowli – bardzo nowocześnie wygląda Capital Plaza…
…, bardzo kiepsko budynek uniwersytetu, …
… a neutralnie betonowa siedziba lokalnej telewizji i radia.
Ciekawy, nigdy nie widziany wcześniej przeze mnie, styl pomnika.
Kolejny nietypowy pomnik.
Nad ambasadą USA znajduje się Pałac Petrović, obecnie muzeum sztuki współczesnej. Jako że jej nie rozumiem, to nie próbowałem nawet wejść do środka.
Zagłębiłem się za to w uliczki starego miasta. Hmmm, trochę małe, trochę rozczarowujące. A przy nim znajduje się kolejna atrakcja Podgoricy – wieża zegarowa. Również nie wzbudziła moich wielkich emocji.
Pora chyba przejść do luźniejszej części relacji. Ciekawostki, zdziwienia, zaskoczenia, śmiesznostki. Ceny benzyny (oczywiście w euro):
Najdziwniejszy gołębnik, jaki widziałem. Stał sobie w pobliżu mojego apartamentu.
Menu w jednej ze spelunek (niestety, można palić w środku). Ceny umiarkowane, ale co dziwne, cena piwa 0,33 litra jest wyższa, niż 0,5 litra. Potwierdzone w kilku takich przybytkach.
Kontynuując temat spelunek – takie coś spotkałem już w Tiranie. W środku lokalu rośnie … drzewo.
To jest stadion w Podgoricy. I miejski, i narodowy. Gdy do niego podszedłem, zobaczyłem sporo policji, media, telewizję itp. Zagadnąłem stewarda i okazało się, że za półtorej godziny będzie grany sparing Czarnogóra – Liban. I tutaj zaskoczenie – biletu nie można kupić ani przez internet, ani przy stadionie, tylko trzeba lecieć z 20 minut do tego dużego centrum sportowego, o którym wspomniałem. No cóż, polazłem z ciekawości.
Z trudem znalazłem dwa (!) okienka, gdzie sprzedawano wejściówki. Spodziewałem się tłumów, a tu prawie zero zainteresowania.
Przez dłuższy czas nie mogłem uwierzyć, jak niskie są ceny biletów na mecz kadry narodowej, szczególnie patrząc na nasz kochany PZPN.
Mimo to odechciało mi się kupować bilet i lecieć znów z powrotem na stadion. Widać, że piłka nożna nie jest chyba sportem narodowym, bo oglądając końcówkę meczu w telewizji widziało się takie obrazki i „szczelnie” wypełnione trybuny:
W Podgoricy są ścieżki rowerowe, ale jazda na bicyklach nie cieszy się popularnością. Przez cztery dni widziałem czterech rowerzystów.
Przy wejściu do kilku klatek w wieżowcach widziałem składy drewna. Czyżby mieszkania były opalane ze wspólnego pieca na drewno?
U nas czasami spotyka się handel węglem, a w Podgoricy widziałem handel drewnem. Węgla może nie znają?
Na mieście często widuje się bezdomne psy i koty. Psy leniwe, śpiące, zapewne wykastrowane, nie są zainteresowane ludźmi. Koty zresztą też.
Ceny w Czarnogórze w dużym supermarkecie spożywczym? Proszę, oto kilka przykładów, całkowicie niereprezentatywnych, ze średniej i niższej półki cenowej: - mały pasztecik drobiowy w pojemniku – 0,6 euro - zupy chińskie Oyakata – 2,3 euro - keczup 500ml – 1,6 euro - korniszony 550g – 2,3 euro - sok multiwitamina 1l – 1,6 euro - napoje energetyczne – od 0,6 euro - Redbull – 1,6 euro - piwo butelkowe 0,5l – od 0,8 euro (uff, nie znają pojęcia kaucji) - piwo w plastikowych butelkach minimum półtora litra – od 1,6 euro - Coca-Cola 0,5l – 1 euro - podłe wędliny a’la mortadela o wadze minimum 300g – 2 euro - serek do smarowania chleba 200g – 2,1 euro - jogurt 0,9l – 1,5 euro - chleb tostowy 500g – 1,1 euro - cytryny – 1,6 euro - pomarańcze – 2,1 euro - TicTac – 0,6 euro - wędliny w plasterkach w opakowaniach 100g – od 1,5 euro - antyperspirant Nivea Man – 3,9 euro Często w supermarketach kasjerki bez pytania pakują zakupy w torby foliowe, którą są albo bezpłatne, albo za 0,05 euro. Ekologia jest tam średnio znana. Nie ma czegoś takiego, jak segregacja śmieci. U nas już niedopuszczalne, a tam kwitnie – zatrzymywanie samochodów na radar przez ukrytą w przysłowiowych krzakach policję.
Nowy Jork ma Central Park, ma go i Podgorica. Jakie miasto, taki i Central Park.
Palmy kojarzą się z mega ciepłymi krajami, ale są i w Czarnogórze. Bardzo zdziwiłem się widząc po raz pierwszy w życiu granaty na drzewach. W wersji maxi i wersji mini.
Ruch kibicowski skupiony wokół klubu Budocnost Podgorica jest w mieście bardzo widoczny. Co krok można spotkać murale i inne mazidła nawiązujące do tej drużyny.
W Czarnogórze pieszy nie ma pierwszeństwa na przejściu, niewielu kierowców przepuszcza na pasach. Pewnym zabezpieczeniem są podwyższone zebry, przed którymi należy autem dla bezpieczeństwa zwolnić.
Nie stołowałem się w licznych restauracjach, ale raz pomaszerowałem do lokalnego fast fooda (dla wielbicieli McDonaldów – są nieznane w Czarnogórze). Menu bogate, ceny umiarkowane, a jedzenie jest na bieżąco przygotowywane na ruszcie i grillu.
Ja dziabnąłem coś o nazwie Velika Gurmanska, co wyglądało następująco (dobre i duże):
13 października, godzina 17.20, a na termometrze taka temperatura. Po powrocie do Polski dwa dni później przywitało mnie 6 stopni.
Jedyny polski produkt, jaki spotkałem w Czarnogórze. Cena skandaliczna.
To jest śmietnik.
A to jest opróżnianie śmietnika. Ciekawe, chyba w Polsce niespotykane rozwiązanie.
To na dole zdjęcia to stacja paliw. Tuż przy dużym bloku. Przekleństwo mieć takie towarzystwo.
Ciekawostką jest fakt, że poziom rzek w mieście jest bardzo zmienny. Można znaleźć nawet zupełnie wyschnięte miejsca. Swoją drogą, brzegi rzek są często bardzo malownicze.
Wcześniej, czy później zawędrujecie na pewno pod Sobór Zmartwychwstania Pańskiego. Został on wzniesiony podobno w 2014 roku, więc jest młodzieniaszkiem, a nie zabytkiem, aczkolwiek wizualnie robi duże wrażenie.
Na drzwiach wisiała informacja, że „Entrance fee for organized tourist visits per person costs 2 euro”. I że jest zakaz robienia zdjęć. Z grzeczności nie wchodziłem, pstryknąłem tylko jedną fotkę ukradkiem z zewnątrz.
Tuż obok Soboru znajduje się dziwny pomnik (?) Nikoli Tesli.
Wracając do budynków i budowli – bardzo nowocześnie wygląda Capital Plaza…
…, bardzo kiepsko budynek uniwersytetu, …
… a neutralnie betonowa siedziba lokalnej telewizji i radia.
Ciekawy, nigdy nie widziany wcześniej przeze mnie, styl pomnika.
Kolejny nietypowy pomnik.
Nad ambasadą USA znajduje się Pałac Petrović, obecnie muzeum sztuki współczesnej. Jako że jej nie rozumiem, to nie próbowałem nawet wejść do środka.
Zagłębiłem się za to w uliczki starego miasta. Hmmm, trochę małe, trochę rozczarowujące. A przy nim znajduje się kolejna atrakcja Podgoricy – wieża zegarowa. Również nie wzbudziła moich wielkich emocji.
Pora chyba przejść do luźniejszej części relacji. Ciekawostki, zdziwienia, zaskoczenia, śmiesznostki.
Ceny benzyny (oczywiście w euro):
Najdziwniejszy gołębnik, jaki widziałem. Stał sobie w pobliżu mojego apartamentu.
Menu w jednej ze spelunek (niestety, można palić w środku). Ceny umiarkowane, ale co dziwne, cena piwa 0,33 litra jest wyższa, niż 0,5 litra. Potwierdzone w kilku takich przybytkach.
Kontynuując temat spelunek – takie coś spotkałem już w Tiranie. W środku lokalu rośnie … drzewo.
To jest stadion w Podgoricy. I miejski, i narodowy. Gdy do niego podszedłem, zobaczyłem sporo policji, media, telewizję itp. Zagadnąłem stewarda i okazało się, że za półtorej godziny będzie grany sparing Czarnogóra – Liban. I tutaj zaskoczenie – biletu nie można kupić ani przez internet, ani przy stadionie, tylko trzeba lecieć z 20 minut do tego dużego centrum sportowego, o którym wspomniałem. No cóż, polazłem z ciekawości.
Z trudem znalazłem dwa (!) okienka, gdzie sprzedawano wejściówki. Spodziewałem się tłumów, a tu prawie zero zainteresowania.
Przez dłuższy czas nie mogłem uwierzyć, jak niskie są ceny biletów na mecz kadry narodowej, szczególnie patrząc na nasz kochany PZPN.
Mimo to odechciało mi się kupować bilet i lecieć znów z powrotem na stadion. Widać, że piłka nożna nie jest chyba sportem narodowym, bo oglądając końcówkę meczu w telewizji widziało się takie obrazki i „szczelnie” wypełnione trybuny:
W Podgoricy są ścieżki rowerowe, ale jazda na bicyklach nie cieszy się popularnością. Przez cztery dni widziałem czterech rowerzystów.
Przy wejściu do kilku klatek w wieżowcach widziałem składy drewna. Czyżby mieszkania były opalane ze wspólnego pieca na drewno?
U nas czasami spotyka się handel węglem, a w Podgoricy widziałem handel drewnem. Węgla może nie znają?
Na mieście często widuje się bezdomne psy i koty. Psy leniwe, śpiące, zapewne wykastrowane, nie są zainteresowane ludźmi. Koty zresztą też.
Ceny w Czarnogórze w dużym supermarkecie spożywczym? Proszę, oto kilka przykładów, całkowicie niereprezentatywnych, ze średniej i niższej półki cenowej:
- mały pasztecik drobiowy w pojemniku – 0,6 euro
- zupy chińskie Oyakata – 2,3 euro
- keczup 500ml – 1,6 euro
- korniszony 550g – 2,3 euro
- sok multiwitamina 1l – 1,6 euro
- napoje energetyczne – od 0,6 euro
- Redbull – 1,6 euro
- piwo butelkowe 0,5l – od 0,8 euro (uff, nie znają pojęcia kaucji)
- piwo w plastikowych butelkach minimum półtora litra – od 1,6 euro
- Coca-Cola 0,5l – 1 euro
- podłe wędliny a’la mortadela o wadze minimum 300g – 2 euro
- serek do smarowania chleba 200g – 2,1 euro
- jogurt 0,9l – 1,5 euro
- chleb tostowy 500g – 1,1 euro
- cytryny – 1,6 euro
- pomarańcze – 2,1 euro
- TicTac – 0,6 euro
- wędliny w plasterkach w opakowaniach 100g – od 1,5 euro
- antyperspirant Nivea Man – 3,9 euro
Często w supermarketach kasjerki bez pytania pakują zakupy w torby foliowe, którą są albo bezpłatne, albo za 0,05 euro. Ekologia jest tam średnio znana. Nie ma czegoś takiego, jak segregacja śmieci.
U nas już niedopuszczalne, a tam kwitnie – zatrzymywanie samochodów na radar przez ukrytą w przysłowiowych krzakach policję.
Nowy Jork ma Central Park, ma go i Podgorica. Jakie miasto, taki i Central Park.
Palmy kojarzą się z mega ciepłymi krajami, ale są i w Czarnogórze. Bardzo zdziwiłem się widząc po raz pierwszy w życiu granaty na drzewach. W wersji maxi i wersji mini.
Ruch kibicowski skupiony wokół klubu Budocnost Podgorica jest w mieście bardzo widoczny. Co krok można spotkać murale i inne mazidła nawiązujące do tej drużyny.
W Czarnogórze pieszy nie ma pierwszeństwa na przejściu, niewielu kierowców przepuszcza na pasach. Pewnym zabezpieczeniem są podwyższone zebry, przed którymi należy autem dla bezpieczeństwa zwolnić.
Nie stołowałem się w licznych restauracjach, ale raz pomaszerowałem do lokalnego fast fooda (dla wielbicieli McDonaldów – są nieznane w Czarnogórze). Menu bogate, ceny umiarkowane, a jedzenie jest na bieżąco przygotowywane na ruszcie i grillu.
Ja dziabnąłem coś o nazwie Velika Gurmanska, co wyglądało następująco (dobre i duże):
13 października, godzina 17.20, a na termometrze taka temperatura. Po powrocie do Polski dwa dni później przywitało mnie 6 stopni.
Jedyny polski produkt, jaki spotkałem w Czarnogórze. Cena skandaliczna.
To jest śmietnik.
A to jest opróżnianie śmietnika. Ciekawe, chyba w Polsce niespotykane rozwiązanie.
To na dole zdjęcia to stacja paliw. Tuż przy dużym bloku. Przekleństwo mieć takie towarzystwo.