Widzieliśmy też nietypowy transport żywego inwentarza.
W Ayacucho było nieco ciekawiej – to spore miasto z interesującą katedrą. Ayacucho to miejsce szczególnie ważne dla peruwiańskiej państwowości – w położonej nieopodal Quinui wojska republikanów pod wodzą Antonio Jose de Sucre pokonały Hiszpanów, ostatecznie kończąc panowanie Hiszpanów w Ameryce. Pomnik Sucre stoi na centralnym placu Abancay
Kolejny dzień był ciekawy tylko pod kątem geograficznym. 9 godzin drogi z Ayacucho do Limy wiodło przez najbardziej ekstremalną pod względem amplitudy wysokości drogę, jaką pokonałem jednego dnia. Ayacucho leży na wysokości 2760 m., po drodze wspięliśmy się na rekordową dla nas wysokość 4 750 m., aby skończyć dzień w Limie, praktycznie na poziomie morza! Biorąc pod uwagę lokalne górki i dołki, spokojnie wyszło ponad siedem i pół kilometra różnicy wysokości!
Zgodnie z tytułem relacji Limy opisywać nie będę. Dodam tylko, że na koniec podróży trafiła nam się (nie)miła niespodzianka – powrotnym lot KLM został przesunięty o 3 godziny, co oznaczało, że na miejscu w Berlinie bylibyśmy ponad 4 godziny po planowanej godzinie odlotu. Na dodatek kapitan przyznał, że to przez usterkę samolotu i konieczność podstawienia nowego. 4x600 euro (a, że wybrałem voucher, 4x800 euro) to kwota, dzięki której zwróci nam się znacznie więcej niż połowa kosztów wyjazdu. Co prawda KLM do dziś nie rozpatrzył reklamacji, ale mogą być pewni, że nie odpuszczę.
Dziękuję czytelnikom za cierpliwość – pisanie relacji strasznie mi się rozwlekło, a to z powodu przeprowadzki, którą w międzyczasie musiałem dokończyć. Udało się to bez brania nawet jednego dnia urlopu, a więc na ostatnie 4 miesiące roku zostanie mi ich więcej, niż się spodziewałem. Mamy zaplanowaną wspólną podróż z @cart do rzadko opisywanych krajów, ale poza tym powinno się udać wyskoczyć w jakieś ciekawe miejsce. Może nawet trafi się jeszcze jedna relacja…
Dzięki za tę relację, czytam z zaciekawieniem, żeby dowiedzieć się, co mnie ominęło
:) Zauważyłem dwa drobne przekłamania:Quote:Z nieznanych mi przyczyn Trujillo nie jest szczególnie popularne wśród turystów (...). A to drugie co do wielkości miasto w Peru (...)Poprawka: Trujillo jest trzecim co do wielkości (wg ludności) miastem. Drugim jest Arequipa.Quote:(...) Limy. 8-milionowy (szacunkowo, bo nikt nie wie, ilu tak naprawdę ma mieszkańców) moloch (...)Limę szacuje się na 10 milionów mieszkańców, nie na 8 milionów.
@cart Chcieliśmy, ale cóż, jak zwykle trzeba było dokonać wyboru, czasu na wszystko nie starczyło.@robokun Jest tak, jak piszesz, dzięki za wskazanie nieścisłości.
@Woy suuuper!Bardzo ciekawe miejsca odwiedziliście, dobra relacja. Wiele lat temu udało mi się dotrzeć do Trujillo, Chan Chan, Huaraz i Chavin de Huántar. Wyprawę po Peru rozpoczynaliśmy wtedy od Chiclayo, gdzie w okolicy zwiedzaliśmy niezwykłe piramidy i grobowce królewskie kultury Moche oraz oglądaliśmy mumię El Señor de Sipán w muzeum w Chiclayo - gorąco polecam.Twoja wyprawa do Pataz i Rio Abiseo to już odlot - jechać 7 godzin po wertepach, żeby potem nie mieć jednego dnia czasu na wycieczkę do parku- no, ja raczej poświęciłbym którąś z atrakcji Gringo Trail, najchętniej pewnie cepeliadę jeziora Titicaca. Tylko Ty wtedy jeszcze tych atrakcji nie poznałeś
;)
@sko1czek Dzięki za miłe słowa!Co do wypadu do Rio Abiseo - być może trzeba było poczekać, ale Pataz naprawdę nie zachęcało do pozostania, a ja strasznie nie lubię marnować cennego czasu w podróży. Jednak nie żałuję - minął prawie miesiąc od powrotu, a nasze najżywsze wspomnienia są właśnie z tych trzech dni po wertepach oraz przygody z dotarciem do Machu Picchu (o tym jeszcze napiszę) i pewnie za parę lat też te momenty będziemy pamiętać najlepiej. Oczywiście najfajniej byłoby mieć czas na wszystko, ale trzeba się poddać realiom.Chcieliśmy też dotrzeć do Chiclayo i obejrzeć rzeczy, o których piszesz, ale wtedy trzeba by było odpuścić inne miejsca. Nic jednak straconego, Peru jest jednym z tych krajów, do których na pewno kiedyś wrócę.
@Woy mam tak samo - planuję wrócić do Peru.I tylko dodam, że gdybyś planował kolejny wyjazd, dołącz do swojej trasy koniecznie Iquitos. Miasto i okolica są niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju - a kilka kawałków dżungli, także amazońskiej, już widziałem. A w każdym razie Iquitos było niezwykłe, kiedy tam doleciałem w 2006 roku.
super, przyznam ze przeczytalem cala i chetnie bym sam taka trase autem zrobil.Czy jest gdzies wspomniane ile kosztowalo wypozyczenie auta, czy jakos pominalem ten fragment?Pare lat temu jechalem busem z Cuzco do hydroelectrica i bede zyl krocej z 10 lat przez te jazde, masakryczny odcinek, pamietam ze jak sledzilem na maps.me droge to mi pokazywalo komunikat "unikaj za wszelka cene"
:) prowadzac samemu auto czulbym sie o wiele lepiej, dlatego bede chcial tam wrocic wlasnie takim sposobem.
@fortuna Za 16 dób zapłaciłem jakieś 900 USD - wtedy wyszło 4175 zł. Ogólnie wydaliśmy na miejscu na 4 osoby niemal równo 15 koła, z biletami 23k. Odliczając 3200 euro rekompensaty, wyjdzie całkiem budżetowy wyjazd
:D Transport był zdecydowanie najwyższą pozycją w budżecie, z kolei zaoszczędziliśmy na noclegach, bo chyba nigdzie nie zapłaciłem więcej niż 200 zł za dobę.
Z całym szacunkiem do fajnej relacji, ale na mnie też najwieksze wrażenie zrobiło to, że byliście tam całą rodziną. Gratulacje! Jesteście mega pozytywnymi "wariatami".
:)
Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Rzeczywiście dzieci przyzwyczajane od małego
:) @benedetti na początku miałem nadzieję, ale nie było szans na ukończenie przed Twoim wyjazdem. Inne obowiązki, zwłaszcza przeprowadzka, mnie przytłoczyły. Pisanie relacji i obróbka zdjęć zajmuje jednak kupę czasu.
Widzieliśmy też nietypowy transport żywego inwentarza.
W Ayacucho było nieco ciekawiej – to spore miasto z interesującą katedrą. Ayacucho to miejsce szczególnie ważne dla peruwiańskiej państwowości – w położonej nieopodal Quinui wojska republikanów pod wodzą Antonio Jose de Sucre pokonały Hiszpanów, ostatecznie kończąc panowanie Hiszpanów w Ameryce. Pomnik Sucre stoi na centralnym placu Abancay
Kolejny dzień był ciekawy tylko pod kątem geograficznym. 9 godzin drogi z Ayacucho do Limy wiodło przez najbardziej ekstremalną pod względem amplitudy wysokości drogę, jaką pokonałem jednego dnia. Ayacucho leży na wysokości 2760 m., po drodze wspięliśmy się na rekordową dla nas wysokość 4 750 m., aby skończyć dzień w Limie, praktycznie na poziomie morza! Biorąc pod uwagę lokalne górki i dołki, spokojnie wyszło ponad siedem i pół kilometra różnicy wysokości!
Zgodnie z tytułem relacji Limy opisywać nie będę. Dodam tylko, że na koniec podróży trafiła nam się (nie)miła niespodzianka – powrotnym lot KLM został przesunięty o 3 godziny, co oznaczało, że na miejscu w Berlinie bylibyśmy ponad 4 godziny po planowanej godzinie odlotu. Na dodatek kapitan przyznał, że to przez usterkę samolotu i konieczność podstawienia nowego. 4x600 euro (a, że wybrałem voucher, 4x800 euro) to kwota, dzięki której zwróci nam się znacznie więcej niż połowa kosztów wyjazdu. Co prawda KLM do dziś nie rozpatrzył reklamacji, ale mogą być pewni, że nie odpuszczę.
Dziękuję czytelnikom za cierpliwość – pisanie relacji strasznie mi się rozwlekło, a to z powodu przeprowadzki, którą w międzyczasie musiałem dokończyć. Udało się to bez brania nawet jednego dnia urlopu, a więc na ostatnie 4 miesiące roku zostanie mi ich więcej, niż się spodziewałem. Mamy zaplanowaną wspólną podróż z @cart do rzadko opisywanych krajów, ale poza tym powinno się udać wyskoczyć w jakieś ciekawe miejsce. Może nawet trafi się jeszcze jedna relacja…