Dodaj Komentarz
Komentarze (12)
sudoku
12 kwietnia 2022 17:08
Odpowiedz
Mi też jakoś ten Bahrajn nie przypadł do gustu.No ale żeby Będzin odpuścić???
cypel
15 kwietnia 2022 12:08
Odpowiedz
nie zobaczyłem, nieciekawe, nie chce mi sięFajna maruderska relacja
:lol: czekam na ciąg dalszy
kat-lee
15 kwietnia 2022 23:08
Odpowiedz
"Wsiadam do samolotu, miejsce mam przy oknie, więc..." Myślałam, że w końcu coś zobaczysz, jakiś widoczek czy coś, ale jednak nie. Konsekwentnie. Szanuję
:D
martinuss
15 kwietnia 2022 23:08
Odpowiedz
@adam1987Świetna relacja! czekam na więcej
8-) coś czuje że to będzie relacja roku 2022
:D
:lol:
adam1987
16 kwietnia 2022 23:08
Odpowiedz
Przystanek 3Pojechać do Krakowa i nic nie zobaczyć.Wylecieliśmy jak było już ciemno, więc nic nie było widać. Samolot ląduje w Krakowie kilka minut przed północą, ale do Terminalu dojeżdżamy na minutę przed. Zanim doszliśmy do kontroli bezpieczeństwa było po północy, więc oficjalnie nie trzeba było przedstawiać dokumentów covidowych, nosić masek i w ogóle powrót do normalności. Niektórym oczywiście udzieliło się wcześniej. Obsługa niby ze dwa razy upomniała, ale była ignorowana, więc olali sprawę. W wizzairze można nawet palić w toalecie, ale jak będziesz zaprzeczał, to po kilku groźbach poproszą odwołania lotu powrotnego poproszą Cię tylko byś tego więcej nie robił. Autentyczna sytuacja, choć na innym locie. Od kolesiówy czuć był strasznie, łazienka śmierdziała, ale nie włączył się alarm, więc najwyraźniej wszystko było ok. Wsiadam do autobusu miejskiego i jadę do miasta. Melduje się w hostelu po północy. Fascynuje mnie, że można się przespać w Krakowie za 25 zł i z nie wiadomego dla mnie powodu zawsze tam tak sypiam. Krakowskie lotnisko ma świetną ofertę, więc co jakiś czas spędzam te siedem godzin w hostelu przed porannym lotem. Trafiam na jakiegoś kolesia, który koniecznie musi włączać górne światło, bo akurat musi napić się piwa i światło przy jego łóżku mu nie wystarcza. Gdy byłem młody, to bym się wściekł, ale obecnie tylko się śmieje z absurdu sytuacji.Wstaję rano, myje się i wymeldowuję. Pieszo udaje się na dworzec gdzie mam Flixa do Katowic. Mądry człowiek wybierze pociąg, bo już jeżdżą z dość normalną prędkością, ale stary i głupi jak zobaczył Flixa za 5zł, to kupił z kuponem -18% po czym dopłacił 19gr kompensaty ekologicznej, żeby przekonać siebie samego jak bardzo dbam o środowisku latając durnolotami. Tego dnia miałem już wolne, więc jeszcze z krakowskiej ulicy wybieram telefon kumpla z pracy, bo przecież się musiało coś zawalić w weekend. Kupuję przekąski na podróż, gadam, jem śniadanie, gadam, stoję na dworcu autobusowym w kolejce, gadam, a potem wsiadam do autobusu i przestaję gadać, bo nie wypada. Wyjmuję laptopa. Podróż miała być szyba i przyjemna, ale oczywiście wypadek na autostradzie. Już sobie myślę, że to koniec mojego Bahrajnu i tak się kończy skąpienie na pociąg. Gorączkowo przeszukuje możliwości dojazdu na lotnisko, ale się okazało, że samolot mam pół godziny później. Przystanek 4Pojechać do Katowic i nic nie zobaczyć.Jakoś dojeżdżamy, autobus lotniskowy startuje obok. Mam jeszcze dziesięć minut, więc zastanawiam się czy nie iść do Lidla, bo zjadłem już część moich przekąsek,ale ostatecznie wolę nie ryzykować. Autobus przyjeżdża, ale Pan kierowca idzie na przerwę. Odjeżdżamy spóźnieni 5 minut, nerwowo liczę czas. Na lotnisko wbiegam na 65 minut przed odlotem. Kolejka do kontroli bezpieczeństwa, krótka, ale niemiłosiernie długo to wszystko trwa. Na szczęście chyba wszyscy na ten sam lot co ja, więc mogę odsapnąć. Gdy dobiegam do bramki, boarding już trwa. Jeszcze tylko szybka wizyta w łazience i melduje się z moim trochę za dużym plecakiem i biletem. Łupią ludzi strasznie na walizkach, ale plecakowcom dają spokój. Zresztą jakby nie patrzeć w moim przypadku to rogaliki, które zawsze mogę zjeść.Ostatnia wiadomość na Teamsach i zasiadam przy oknie. Mamy 3 miejsca na dwóch, więc jak biznes klasa w LOT. Jeszcze tylko 6 godzin i wreszcie dotrę na miejsce, od którego powinienem zacząć tę relację.
:lol:
piterbtm
28 maja 2022 17:08
Odpowiedz
Ten nietypowy styl sprawił, że każdy czeka z niecierpliwością
:D
marco-manno
30 maja 2022 23:08
Odpowiedz
17.06 mam lot do Bahrajnu licze że będzie moją inspiracją
:)
adam1987
5 czerwca 2022 23:08
Odpowiedz
Ja podczas podróży nic nie zobaczyłem i wychodziłoby, że i ta relacja powinna zostać niedokończona, żeby było tematycznie. 6 tygodni mam już otwartą kartę i do połowy napisany post
:roll: ...no ale wracając do słonecznego Dubaju, choć akurat tamtego dnia mocno ciemnego.Wizzair informuje mnie, żebym był na lotnisku co najmniej 4 godziny przed czasem, dlatego kolejnego dnia wstaję o trzeciej, żeby przez godzinę iść do nocnego autobusu. Ze względu na covid autobusy do Abu Zabi odjeżdżają tylko z dworca przy stacji metra Ibn Battuta, czyli po zupełnie innej stronie Dubaju niż byłem. Autobus odjeżdża o 6 i niestety nie zatrzymuje się przy lotnisku, trzeba pojechać do centrum, a następnie się przesiąść. Jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to powinienem zameldować się na lotnisku ok. 8:30. Tylko jak się dostać do autobusu? Metro mam o 5, ale dojeżdża równo o 6:00, zbyt późno. Zaparłem się, że taksówki u ruskich onuc zamawiał nie będę i że mogę zawsze złapać pierwsze metro do stacji Ibn Battuta na jakiejś stacji bliżej centrum, bo wtedy dojeżdża przed 6. Nie wiem skąd ono się tam bierze, ale tak to niestety działa. Jak się tylko dostać do stacji Union? Oczywiście nocnym autobusem z lotniska. Jak się dostać na nocny? Pieszo, idąc godzinę, bo przecież autobus jeździ od prawilnych terminali, a nie Wizzerowych (Terminal 2) po drugiej stronie. No jak sami słyszycie brzmi głupio, no ale tak to już jest jak się nie sprawdziło wszystkiego zawczasu i zadowoliło jakimiś nieaktualnymi informacjami. Trzy godziny snu, wstaję i wymeldowuje się z mojej noclegowni. Cała trasa zbyt skomplikowana nie była, jednak nie wszędzie chodnik był prawdziwym chodnikiem, czasami tylko piachem. Zastanawiałem się kiedy zgarnie mnie policja i po wysłuchaniu mojej odpowiedzi na pytanie co tutaj robię wsadzi mnie do więzienia za nadużywanie narkotyków. Okazało się, że jednak podczas tej podróży coś zobaczyłem, trochę hindusów zmierzało do pracy, to pewnie dość unikatowe doświadczenie, turyści raczej nie bywają na takich odludziach o takiej porze, ale pozwoliło mi się trochę uspokoić. Na przystanek dotarłem niemal pół godziny za wcześniej (wyszedłem 10 minut wcześniej i szedłem tylko 40 minut). Poszedłem do pobliskiej stacji metra (inna linia niż moja przy hotelu), ale tam się okazało, że otwierają o 5:30. Wróciłem na autobus w tyle głowy myśląc sobie, że chyba już po wszystkim, bo nic o 5:00 ze stacji Union magicznie nie wyruszy. Przyjechał autobus, ludzie się trochę dziwnie spojrzeli, bo widać że turysta, ale nie pijany i w sumie nie bardzo backpakerski (nawet jeśli część mojej podróży taka była, to przecież Królowi Bahrajnu wstydu robić nie zamierzałem i ubrałem się w ekstrawagancki garnitur). Dotarłem do metra i o dziwo przyjechało. Podróż trwała jakieś 50 minut i jeszcze trzeba było się przesiadać na końcowe, żeby nie pojechać na Expo. Z Expo były darmowe autobusy na lotnisko w Abu Zabi, ale raczej nie o takiej porze, więc nie ryzykowałem. No i teraz biegnę jak głupi na ten autobus, szukam i szukam, już prawie 6:00, a ja nic nie widzę. Dobra jest, stoją jacyś ludzie, z wywieszonym jęzorem dobiegam. Szkoda tylko, ze ostatecznie odjechaliśmy niemal 6:30. To ja specjalnie wracałem wcześniej, żeby wstać o pogańskiej porze. Nie zobaczyłem plaży, ani Mariny w Dubaju, żeby ostatecznie posiedzieć sobie w autobusie na dworcu. Mogłem wsiąść metro 2 godziny później bezpośrednio z pod hotelu, ale nie. Pozostało mi się śmiać.
:lol: Ludzie znowu się dziwnie patrzyli. Swoją drogą na dworcu stali taksówkarze i oferowali całkiem atrakcyjną cenę za dojazd do Abu Zabi, ale już nie pamiętam jaką. 75?<Tu miały być "zapierające dech widoki" z dworca autobusowego, ale stoczyłem nierówną walkę z forumowym systemem i nie chce mi pozwolić ich dodać>
kacper-szymanski
6 czerwca 2022 23:08
Odpowiedz
Dużo szczęścia z tym AUH, dobrze, że Wizzair lata z T1/T1A i Bahrajn leci o 6 rano jako raczej jedyny lot. Ogólnie mało lotów jest z T1 i zazwyczaj nie ma kolejek do kontroli paszportowej i bezpieczeństwa
:) Z + przechodzą nieotwarte napoje. Czekamy na Bahrajn
:D
Bahrajn wydaje się pustynią, gdzie prawie nie pada deszcz, ale w rzeczywistości posiada zasoby wody pod ziemią i dawno temu był tutaj bardzo rozbudowany system nawadniający.
Gospodarka Bahrajnu jeszcze niedawno opierała się niemal wyłącznie na poławianiu pereł, ze względów technologicznych obecnie niewiele się dzieje w tym temacie. Co ciekawe wśród załogi statku był kucharz i śpiewak.
Znajdziemy tutaj także wystawę odnoszącą się do lokalnych zwyczajów i tradycji. Musze przyznać, że niestety nie było mi dane zobaczyć tego typu strojów na ulicach, nieliczni lokalsi wyglądali bardzo podobnie jak w innych krajach regionu.
Była też wystaw o religii i historyczna. Tuż przy wyjściu natrafiam jeszcze na samochód z czasów kolonialnych. Bahrajn przez wieki był kolonizowany przez różne mocarstwa, jednym z najważniejszych była Portugalia, która zapewniła mi powód do wczesnego wstania następnego dnia.
Równo o 20 wychodzę z muzeum i kieruje się w stronę Great Mosque, który oczywiście o tej porze jest już zamknięty. Niestety chodnik jest dość wąski i w okolicach lodowiska się kończy. Szczęśliwie zaraz zaczyna się niezbyt okazała promenada. O tej porze ludzie zaczynają wychodzić z domów, dzieci bawią się na placu zabaw, grają w piłkę, a dorośli rozmawiają siedząc na trawie. Ze względu na remonty nie mogę podejść zbyt blisko meczetuRobię bardzo duże kółko wokół, ale i tak nie zostaje mi nic innego jak tylko zrobienie zdjęć z daleka.
Trochę zgłodniałem, więc robię sobie skrót przez jeden z niezliczonych piaszczystych placy pomiędzy budynkami i udaje się do lokalnego supermarketu. Mam wrażenie, że nie jest takźle jak w emiratach, ale nadal większosć produktów jest znacznie droższych niż w Polsce. A jak już o Polsce, to znajdziemy całkiem szeroki wybór słodyczy.
Robi się późno, więc wracam, przechodzę obok "Al-Qudaibiya Palace" jednego z najważniejszych budynków w kraju z punktu widzenia politycznego. Po drodzę przechodze jeszcze obok kilku meczetów i wzdłuż jednej z ulic handlowych. Przypadkowo zauważam też baner, który prowadzi mnie do bardzo ładnego budynku, zdaje się, że to "Bait Khalaf House", ale oczywiście już o tej porze było zamknięte.
Dzień wyjazdu
Jak to się mówi, kto późno chodzi spać, ten rano wstaje. Strasznie się wkurzyłem, że przez cały wyjazd zobaczyłem jedno muzeum, więc postanowiłem jeszcze przed śniadaniem odwiedzić miasto Riffa aby zobaczyć Fort. Pierwszy autobus linii X4 był o 4:40. :? Spoglądam na zegarek gdy dochodzi 23, no cóż. Wstaje o 4, myję zęby, jem jakieś coś z supermarketu co mi zostało z wczoraj i wychodzę.
Do autobusu mam jakiś kwadrans. O dziwo nie jestem jedyną osobą w autobusie. Niestety nie mam odliczonej kwoty za autobus i kierowca nie ma jak wydać. Po jakimś czasie dostaje jednak resztę z wyjaśnieniem, że może i ten banknot wygląda dziwnie, ale to pieniądze z Arabii Saudyjskiej i one mają stały przelicznik, więc niema problemów z płaceniem nimi. Taka sama informacja przewijała się już w innych przewodnikach, więc przyjmuję to z większym spokojem niż ode mnie najwyraźniej oczekiwano. Banknoty wyglądają tak, u góry saudyjski.
Przejazd zajmuje kilkadziesiąt minut, a ja wyglądam przez okno i chłonę wyspę. Od przystanku do fortu jest jakieś dziesięć minut spacerkiem. O tej porze jest oczywiście bardzo spokojnie i słońce nie grzeje jeszcze mocno, świetny czas na zwiedzanie. Miasto jest dość klimatyczne, żaden cud świata, ale też żaden tam disneyland dla turystów. Po drodze mijam jakiegoś człowieka zamiatającego ulicę. Odzywa się "Salam alejkum". Choć nikogo nie widzę wokół to odbąkuje "alejkum salam", jeśli to było do mnie. Dochodzę do fortu i zastanawiam się co teraz, no bo właściwie wydawałoby się, że to tyle.
Obchodzę do około i robię zdjęcia. Jest tu całkiem fajny taras, zamkniętej o tej porze restauracji, gdzie można podziwiać widoki na okolice. Zamierzam już wracać, ale okazuje się, że jakiś strażnik wyszedł z bramy, wsiadł w samochód i odjechał. Korzystam z okazji i wchodzę do środka, nikogo nie ma. Teoretycznie w ciągu dnia wejście jest płatne, ale wtedy otwarta jest też kawiarnia, wystawa i można wejść na mury. Teraz też teoretycznie mogłem, ale wolałem nie ryzykować. Rozejrzałem się tylko wokół i wyszedłem.
Obok fortu znajduje się także muzeum wojska, ale z oczywistych względów nie zajrzałem, bo było zamknięte. Tripadvisor daje 4,5 gwiazdki, choć ocen jest niewiele, warto więc pewnie zahaczyć jak się już przyjedzie w okolice, dużo czasu to raczej nie zajmie.
Okrężną drogą idę na przystanek autobusowy, żeby wrócić do hotelu inną drogą niż przyjechałem. Przechodząc obok centrum handlowego napotykam mały baraczek, a w nim Dunkin Donuts otwarty 24h, no ale chyba akurat mieli zamknięte. :lol: Nie wiem czy jednak nie było tylko dla samochodów i tak by mi nic nie sprzedali. Jako, że w hotelu miało na mnie czekać śniadanie, to jakoś nie było mi szkoda. Zresztą dziwne byłoby, żebym po tym cały narzekaniu, że nie miałem kiedy zjeść nic lokalnego w knajpie, jedyne co bym kupił to amerykański pączek i jakieś popłuczyny dumnie nazywająca się kawą.
Mam jeszcze trochę czasu do odjazdu autobusu, więc postanawiam przejść dwa przystanki do przodu. Choć znowu nic nie zobaczyłem to jestem całkiem zadowolony, że się zwlokłem tak wcześnie z łóżka.
Autobus 19 jedzie przez centrum wyspy, więc mogę dalej obserwować co mnie ominęło. Przejazd trwa dłużej niż autobusem X4. Niestety pojazd obklejono reklamą, więc zdjęcia wychodzą słabo. Nie mniej jednak przejeżdżałem obok jednej z ważnych atrakcji wyspy, czyli "wieży" zegarowej na środku ronda, dlatego jej zdjęcie wstawiam.
Za kwadrans 9 jestem już w hotelu i jem, może niebyt dobrze wyglądające, ale smaczne śniadanie. Przede mną długi dzień, więc napycham się do pełna. Jeszcze tylko dopakować się do końca i mogę się wymeldować z hotelu.
Minął rok, a ja się zorientowałem, że nigdy nie skończyłem tej relacji. W sumie mam jeszcze co najmniej dwie, które w ogóle jeszcze się nie pojawiły na forum, a juz je drugi rok piszę, więc i tak niezły wynik.
Przystanek 7
Pojechać do Abu Dhabi i nic nie zobaczyć
Tego dnia wziąłem w końcu "już tak na serio" wolne i postanowiłem, że nie będę pracować. O dziwo, rzeczywiście się udało. Wydawałoby się, że w takim razie jest szansa, że wreszcie coś zobaczę, ale figa. No, ale od początku. Przyleciałem w okolicach południa, a mój odlot do Katowic był zaplanowany na kwadrans po 10 wieczorem. Trochę czasu było, bez urazy ale też miasto samo w sobie nie jest jakoś szalenie interesujące, więc dość intensywne zwiedzanie pozwoliłoby na "zaliczenie" i nie wrócenie już nigdy. Zdaje sobie sprawę, że jest tam dość interesująca strefa rozrywkowa, ale to nie dla starego faceta, który podróżuje w pojedynkę. Szczerze mówiąc, to choć plan się nie powiódł, to i tak jakoś mnie nie ciągnie by tam wrócić, przynajmniej do czasu jakiegoś fajnego składaka Wizzem do np. Nepalu? lub ewentualnie jak wreszcie kupię bilet na kultowe Cebu do Manili z DXB.
Zanim jednak doleciałem na lotnisko, oglądałem miasto z lotu ptaka. Infrastruktura jak najbardziej jest, cała reszta czasami jeszcze niekoniecznie, wygląda to czasami dość dziwnie. Niech mi ktoś wytłumaczy to rondo na zdjęciu poniżej.
Nie pamiętam już dokładnie, ale miałem jakieś rozterki przy kupowaniu karty na autobus. Człowiek obok mnie miał podobne rozterki. Jakoś się jednak udało i po chwili udałem się do autobusu do miasta. Podróż nie trwa jakoś bardzo długo jeśli jedzie się 140 na godzinę i pipczy urządzenie w taxi, że to zbyt szybko, autobusem jest trochę dłużej, tym bardziej jeśli jedzie się dalej niż do dworca. Po drodze mijamy główny meczet, który akurat nie był udostępniany turystom tego dnia, co pozwoliło mi zaoszczędzić trochę czasu.
Jakby nie patrzeć, byłem już dość zmęczony, bo o 4 rano jechałem zwiedzać jakąś twierdze w Bahrajnie. Nie miałem pojęcia gdzie dokładnie wysiąść i gdzie dokładnie jestem, więc postanowiłem zdać się na intuicję. Z początku chciałem się zwyczajnie przejść do plaży. Gdy zatrzymaliśmy się w okolicy "dwóch czajników", wysiadłem. Nie był to jakiś zły wybór, ale pewnie mógłby też być lepszy.
Spacer do promenady zajął mi jakieś pół godziny. Po drodze widziałem kilka mini meczetów. Zaciekawiły mnie ścieżki rowerowe, nie widziałem, żeby ktoś się nimi specjalnie poruszał, ale w sumie było bardzo gorąco, no przynajmniej jak na polskie warunki. Nadmorska promenada w Bahrajnie została bezsprzecznie zawstydzona przez tę z Abu Dhabi.Trochę mi się przykro zrobiło, bo jednak stolica ZEA, tak samo jak Dubaj, nie wydawała mi się jakoś bardzo autentyczna.
Postanowiłem nieśpiesznie iść na zachód wzdłuż morza, aż skusiła mnie plaża. Jeśli usiądą na kilka minut, to przecież nic nie stracę. Ach, wlazłbym sobie do morza. Tylko czy wypada? Gdzieś tam jacyś ludzie kostiumach serferskich się majaczyli, ale jednak to spora różnica zakrycie całego ciała, a ja w samych gaciach. Może nie wypada, kobiety w burkach w końcu się przechadzały po plaży, mówi się trudno. No, ale im dalej w las czy tam bardziej w piasek, tym się bardziej okazywało, że można więcej i więcej. Kiedy zobaczyłem kolesia w slipach, to już pozbyłem się ostatecznych zahamowań. Na szczęście plaże mają wygodne przebieralnie, więc jakoś wygrzebałem mój plażowy niezbędnik i się przebrałem.
Jak wejdę na chwilę do wody, to się przecież nic nie stanie. Wlazłem. No jak posiedzę trochę dłużej, to się przecież nic niestanie. Posiedziałem. A gdzieś mam to całe Abu Dhabi, nie kąpałem się przez cały wyjazd w morzu, a targałem ze sobą kąpielówki i okulary, będę siedział ile chcę.