Od wiezy jest juz sie blisko dawnego lotniska. Kiedys latal tam Ryukyu Air Commuter (czyli JAL), teraz to oficjalnie lotnisko wojskowe, ale uzywane jedynie jako baza helikopterow ratunkowych i tego typu dzialan. Kilka razy do roku odbywaja sie tam tez cwiczenia wojskowe, bo tak jak i Yonaguni, Hateruma ma bardzo strategiczne polozenie.
Potem jest sie obok latarni morskiej, ktora nie znajduje sie na morzem, ale w glebi wyspy, prawie w samym srodku. Nie da sie na nia wejsc, niestety. Dalej to juz pola trzciny cukrowej i trzciny cukrowej i trzciny cukrowej. Klimat jest na tyle dobry, ze trzcine cukrowa hoduje sie tam przez okragly rok. Wiec w tym samym czasie mozna zobaczyc mlode pola, stare pola i pola juz zebrane.
I tu taka ciekawostka. Po dlugim, upalnym, wilgotnym lecie, kiedy przyplynie sie na Haterume we wrzesniu, powietrze pachnie tam slodko. Przy pierwszej wizycie tam, myslalam, ze halucynuje z glodu i wyczerpania. Ale druga wizyta potwierdzila, ze to nie urojenie. Powietrze naprawde ma tam slodki zapach.
Osada, gdzie mieszkaja tubylcy jest wewnatrz wyspy. Sa tam dwa sklepiki, ktorych godziny otwarcia wywieszone na drzwiach nie pokrywaja sie z rzeczywistoscia. Sa jakies miejsca restauracyjno-podobne, otwarte nie wiem kiedy. Na pewno nie w porze lunczowej. Sa automaty z napojami, jeden jest na tyle slynny, ze nawet swojego czasu figurowal na google maps jako “sklep”. I jesli widzi sie funkcjonujacy automat, to polecam zaopatrzyc sie w napoje. Bo kolejnej okazji moze nie byc.
Sa rowniez jakies bary, gdzie serwuje sie miejscowy alkohol. Ale kiedy sa otwarte, to chyba wiedza tylko lokalni ludzie. A tak w ogole, to nie wiem po co lokalesi chodza do tych barow, bo prawie kazdy nielegalnie pedzi wlasny trzcino-cukrowy bimber. Toalet publicznych nie ma (oprocz plazy Nishihama i wiezy obserwacyjnej).
Jest tez szkola, tak samo jak na innych wyspach, laczona podstawowo-gimnazjalna. Fajna sprawa jest, ze jako pamiatke, mozna sobie kupic oficjalna koszulke druzyny sportowej tejze szkoly. Sprzedaje je jeden ze sklepikow, jesli trafi sie, jak akurat jest otwarty. Sklepik z pamiatkami w terminalu promowym tez niby je ma, ale w ograniczonych rozmiarach. Lepiej probowac w wiosce. Ceny sa dokladnie takie same.
W tym tutaj powyzej sprzedaja upominki. Pani za lada jest rowniez duzo milsza niz w tym pierwszym sklepiku. Oba dzialaja na zasadzie spolecznosciowej. Miejscowa ludnosc placic za przywilej posiadania sklepiku. Oczywiscie lokalny rzad to rowniez dofinansowuje. Sklepy zamawiaja dokladnie takie produkty na jakie mieszkancy skladaja zamowienia. Oprocz tego, lokalne babcie rowniez robia luchowe bento, kulki ryzowe i takie tam, i te sklepiki to sprzedaja. Wiec o ile ma sie szczescie i sklep jest otwarty, to jesli cos kupimy to bezposrednio wspomagamy lokalnych wyspiarzy.
Oprocz tego jest na wyspie kilka hotelikow, ale nie jest latwo zrobic rezerwacje, bo miejsca na sezon letni rozchodza sie w ekspresowym tempie. Z reguly mozna rezerwowac dopiero jakies 3 miesiace przed data, ktora sie chce, i przed sezonem to jest jak jakies Hunger Games. W odpowiednim dniu lapie sie telefon i dzwoni z samego rana. Ale najczesciej linia jest juz zajeta, a wolne miejscowki chrapniete przez szybszych.
Dla stalych bywalcow reguly sa inne, ci szczesliwcy moga rezerwowac rok naprzod. Ale dla swiezynek, ten proces to test wytrzymalosci. Poza sezonem reguly sa inne i jest latwiej, ale niestety ja mam wolne, kiedy cala Japonia ma wolne. Wiec konkurencja jest ogromna.
Jesli chce sie nurkowac, to guesthouse, gdzie sie spi, pomoze to zorganizowac. Jesli chce sie nurkowac podczas jednodniowki z Ishigaki, to trzeba dzwonic po hotelikach i pytac gdzie bedzie grupa w danym czasie. Moze sie udac. Ale niekoniecznie. Na Haterumie obowiazuje “czas wyspiarski”, ludzie nie oddzwaniaja, olewaja potencjalnych klientow, i generalnie maja wszystko i wszystkich w nosie. Im nie zalezy. Tobie zalezy i to ty masz sie starac, zeby sobie cos zorganizowac. Bardzo niejaponsko.
Na wyspe plywaja jedynie promy Anei Kanko. Cena w jedna strone to 4070 jenow, lepiej oplaca sie kupic od razu powrotny za 7830 jenow. A najlepiej oplaca sie bukowac Anei Kanko dzieny pakiet prom plus rower za 8500 jenow, ze znizka jesli bukuje sie przez ichna strone internetowa. Wtedy cena jest okolo 7650 jenow (na dzien dzisiejszy). W cenie jest tylko zwykly rower, za elektryczny trzeba doplacic.
Na trasie Ishigaki-Hateruma sa trzy rejsy dziennie. W teorii. W praktyce moze byc, ze ostatni rejs bedzie odwolany z najrozniejszych przyczyn. Prognoza pogody prognozuje deszcz. Bam. Rejs odwolany. Wiaterek przybiera na sile. Bam. Rejs odwolany. I co wtedy? Robi sie nieciekawie. Jesli ostatni rejs jest odwolany, to przed srodkowym rejsem bedzie zapowiedz przez wsiowe glosniki, ze to ostatnia szansa na dzis, zeby opuscic wyspe. Jesli akurat jest sie w wiosce i slucha sie uwaznie i uda sie zrozumiec, co tam przez ten glosnik jazgocze, to trzeba dzikim pedem walic do przystani. Ja mialam akurat takie szczescie w zeszlym roku. Przygodna babcia nawet mnie zagadala, czy aby na pewno nie powinnam pedzic do przystani. I ciesze sie, ze zagadala, bo ja komunikaty przez glosniki z reguly ignoruje. No bo kto tego slucha, no nie? Ale na Haterumie trzeba. Jesli leci cos z glosnika przez godzina 13-sta, to nawet jak sie niczego nie rozumie, to warto pojechac na przystan, zeby zobaczyc co sie dzieje. Inaczej mozna sie znalezc w malo komfortowej sytuacji. Ja mialam nastepnego dnia lot na Yonaguni, wiec ta przygodna babcia swoim zagadaniem ocalila mi zycie.
Albo jesli jezdzi sie po wyspie i komunikatu sie nie uslyszy, to wtedy tez, no coz, ma sie problem. Wtedy trzeba placic lokalesowi, zeby nas zabral wlasna motorowka na wyspe Iriomote i stamtad mozna juz promem do Ishigaki wrocic. Ile taka przyjemnosc kosztuje, tego nie wiem. Ale z doswiadczenia na innych wyspach (ahem, ahem… ktos byl glupi, ale sie nie przyznaje) to sa to kwoty rzedu 10,000 jenow wzwyz. Jesli do Ishigaki nic nas nie goni, albo zaden lokales nie ma ochoty plynac do Iriomote, to trzeba blagac o miejsce do spania w jakims hoteliku. Tego patentu jednak nie polecam, bo jesli pogoda sie nie poprawi, to mozna utknac na Haterumie przez dlugie dni. No i oczywiscie, taka przyjemnosc rowniez sporo kosztuje. Jedynie gotowka jest akceptowana na wyspie.
Co jeszcze mozna robic na Haterumie? Absolutnie nic. Mozna gapic sie na kozy na pastwisku, przedzierac sie przez trzcine cukrowa. Sluchac szumu fal. Wdychac slodkie powietrze. I podziwiac blekit oceanu, ktory to odcien ma nawet oficjalna nazwe - Hateruma Blue.
Ja Haterume uwielbiam. Ale ja rowniez uwielbiam ramen z kiszona kapusta i nalesniki z natto. Wiec, tego tam… moja opinia jest bardzo subiektywna. Jednak uwazam, ze pomimo kosztow, warto poplynac na jeden dzien, zeby samemu sie przekonac.
Tak wygladalo to na promie, kiedy nagle turysci zorientowali sie, ze to ostatni rejs tego dnia. Cos a'la ewakuacji uchodzcow.
Jak juz doplynelismy do Iriomote, to nagle niebo wygladalo tak. Teraz juz bylo jasne, dlaczego pozniejszy rejs zostal odwolany.
PS. Mecze sie nad filmikami, zeby wstawic na YouTube. W miedzyczasie wrzucam krotkie klipy na TikToka. Warto spojrzec co tam jest. A jest tego juz sporo. I codziennie dokladam nowe. https://www.tiktok.com/@2catstrooperW koncu. Ta dlugo wyczekiwana chwila. Lot na wyspe Yonaguni.
Z samego rana cala w skowronkach wzielam autobus na lotnisko. Ja wole lapac z przystanku przed terminalem promowym na Ishigaki, bo za leniwa jestem na dwuminutowy spacer na dworzec autobusowy. I za moje lenistwo musialam zaplacic - autobus byl juz caly pelny. Trzeba bylo stac cala droge. Nie wiem jak ludzie, ktorzy sa w innych hotelach po drodze daja rade dojechac autobusem na lotnisko na czas, bo jak autobus jest caly wypchany, to pan kierowca po prostu zatrzymuje sie, zeby powiedziec czekajacym, ze mu przykro, potem zamyka drzwi i jedzie dalej. Dlatego hotele blisko terminalu promowego lub dworca autobusowego sa lepszym rozwiazaniem, jesli nie wypozycza sie samochodu.
Tutaj tez uwaga - w dni powszednie, szczegolnie w godzinach rannych, jesli ma sie pierwszy lot z Ishigaki do Naha, ten o 8:05, czy jakos tak, to nie cwanic, ale lapac pierwszy autobus o bladym swicie. Ten drugi nie dojedzie na czas, choc wedlug rozkladu powinien. Prosze sie nie pytac skad to wiem, ahem, ahem…
Ale na szczescie pierwszy lot do Yonaguni nie jest zbyt wczesnie rano. W sezonie sa trzy loty dziennie z Ishigaki, i jeden z glownej wyspy Okinawy. Poza sezonem, dwa z Ishigaki i dwa z Okinawy. Rozklad zmienia sie w zaleznosci od widzimisie JALu. Ceny z Naha potrafia byc kosmiczne, rzedu 20,000 jenow w jedna strone. Mnie za kazdym razem wychodzilo taniej leciec najpierw z Okinawy (Naha) na Ishigaki i potem drugim lotem na Yonaguni, niz bezposrednio na Yonaguni z Naha. Wiec warto sprawdzac. Na Yonaguni lata tylko Ryukyu Air Commuter, czyli lokalna spolka-corka JALu. Choc cos tam przebakuja w internetach, ze niby Fuji Dream Airlines moze zaczac tam rowniez latac. Ale jak na razie mamy tylko Ryukyu Air Commuter, sprzedawany rowniez jako Tranocean Air.
I powiedzmy delikatnie, nie jest to najlepiej zorganizowane, szczegolnie, ze JAL rowniez sprzedaje te bilety dla RAC. Gdzie problem? W numerach lotow. Numer lotu Ishigaki - Yonaguni jest ten sam co numer lotu Narita - Manila, bo system automatycznie nie dodaje literek przed cyframi. I jak sie system zawiesi to wychodza cuda. Udalo mi sie to odkrecic, ale nie bylo latwo, bo pani z JALu nie mogla zrozumiec w czym problem jak dzwonilam. Przeciez mam bilet do Manili, wszystko jest powierdzone, dlaczego ja chce to zmienic na Yonaguni?
Pomimo stanu wyjatkowego samolot byl pelen. W tym roku bez stanu wyjatkowego tez byl pelen. Loty powrotne rowniez zawsze pelne. Internety podpowiedzialy, zeby wybierac siedzenia przy oknie z literkami A. Ale za kazdym razem byly one juz zajete.
Siedzenia K maja widok na ocean podczas ladowania. Z A rozciera sie widok na wyspe. W drodze powrotnej niestety nie dziala to na odwrot, i nic nie widac. No ale moze kiedys w przyszlosci uda mi sie zlapac to A.
Lotnisko na Yonaguni to lotnisko wojskowe, ktore dzieli sie pasem z samolotami cywilnymi. I nikomu to nie przeszkadza.
Mozna tez wybrac sie na Yonaguni promem z Ishigaki (firma Fukuyama Kaiun), ale po co? Sa dwa rejsy tygodniowo, we wtorki i piatki, trwaja 4 godziny, a rejsy sa odwolywane jesli tylko prognoza pogody wspomina o deszczu. O dziwo, samoloty sa duzo bardziej pewniejsze.
Z Ishigaki prom do Yonaguni odplywa z innego terminalu niz pasazerskie promy do Taketomi, Hateruma, Iriomote, itp. Prom do Yonaguni odplywa z portu samochodowo-pasazerskiego, bilety w okienku w porcie do nabycia na godzine przed rejsem. Cena w jedna strone to okolo 4,000 jenow od osoby. Ile kosztuje przewoz samochodu, tego nie wiem.
Na Yonaguni prom przyplywa do wioski Kubura, i jesli ma sie zaklepany hotel czy guesthouse, to cie stamtad z przystani odbiora. Inaczej moga byc problemy, bo choc na wyspie jest Loop Bus, to jest on baaaaardzo nieregularny i nie mozna na nim polegac. Innego transportu nie ma. W wiosce Kubura nie ma wypozyczalni rowerow, ani skuterow czy samochodow. A wlasny srodek transportu na wyspie jest niezbedny.
Ja zaklepalam samochod z Yonaguni Honda, cena to bylo jakies 9,000 jenow na trzy dni w 2021, ale juz 9,000 jenow za dwa dni w 2022. Pewnie w 2023 bedzie tyle za jeden dzien, kto wie?
Pan z Hondy odebral mnie z lotniska, pokazal palcem “moj samochod” i powiedzial, ze mam jechac za nim do biura. Wierzyl mi na slowo, ze mam prawo jazdy i umiem jezdzic. Totalny luz.
W biurze tylko podpisalam swistek umowy, zaplacilam (w 2021 tylko gotowka, w 2022 juz przyjmowali karty), i w droge. Doplacilam za pelne ubezpieczenie, bo… no wlasnie… konie. I to byla genialna decyzja, bo inaczej to byloby niewesolo.
Wspominalam w innym watku, ze w Japonii przy wypozyczeniu samochodu zawsze warto brac pelne ubezpieczenie. Pomiedzy staruszkami, ktorzy sa slepi i glusi, ale nadal prowadza samochody, zwierzetami na prowincji, waskimi drogami, betonowymi korytami wzdluz drog, samobojczymi rowerzystami, ktorzy uwazaja sie za swiete krowy, bo wiedza, ze maja pierwszenstwo i sciemami wypadkowymi celujacymi w samochody na blachach wypozyczalni, naprawde warto zainwestowac w pelne ubezpieczenie.
Na Yonaguni sciem wypadkowych raczej nie ma. Ruchu jest malo, drogi sa waskie, ale staruszkowie zachowuja sie wzglednie normalnie. Sa za to konie, ktore buszuja sobie po czesciach wyspy luzem. Sa tez kraty w asfalcie, zeby te konie trzymac w okreslonym rejonie. Sa tez okropne wadoly i dziury, jesli zjedzie sie z glownej pasmowki. I sa tez bardzo waskie drozki, gdzie na bank roslinnosc po obu stronach porysuje lakier. Sa tez dziesiatki kotow, ktore potrafia wyskoczyc na droge i czasem manewry, zeby unikac uszkodzenia kota, moga rezultowac w uszkodzeniu auta. Nie warto sie stresowac.
Na Yonaguni trzeba transport rezerwowac z wyprzedzeniem, bo ilosci sa ograniczone. Czy to skuterow, czy samochodow. Rowerow nie polecam. Wyspa jest za duza i za gorzysta na rowery. I nie wolno dac sie namowic na "wyzsza klase" samochodu w bardzo atrakcyjnej cenie. Bo wyzsza klasa to szerszy samochod, moze byc za szeroki na niektore drogi. Domagac sie "kei-car" z zlota tablica.
Po odebraniu samochodu pojechalam do wioski Kubura, gdzie mialam zaklepany hotel. Najlepszy w tej chwili na wyspie. Duzy, wielopietrowy hotel blisko lotniska, gdzie zazwyczaj zatrzymywali sie turysci z Tajwanu, upadl podczas pandemii. Turysci z Tajwanu, bo tak, przed pandemia Yonaguni mialo rowniez czarterowe loty z Tajwanu. I chyba nawet normalne rozkladowe loty z tego co sie doczytalam. Tajwan jest oddalony o raptem 100 kilometrow. A wszystko po to, zeby Tajwanczycy mogli sobie robic zakupy duty-free u siebie na lotnisku przed wylotem do Yonaguni.
Moj hotel to Villa Eden, i jakims cudem w 2021 roku udalo mi sie ja zabukowac na Rakuten Travel za smieszna cene. W 2022 musialam juz dzwonic bezposrednio do hotelu, bo zniknal z serwisow rezerwacyjnych. Maila kontaktowego brak. Tylko telefon. Wlasciciel posluguje sie (bardzo niechetnie) lamana angielszczyzna, ale od bidy da rade. Pamietal mnie z poprzedniego sezonu, wiec dzieki temu udalo mi sie zrobic rezerwacje na szczyt sezonu - tydzien Obon w sierpniu. Cena w 2022 roku to 9000 jenow za pokoj z prywatna lazienka, sniadanie i obiad w cenie. I warto brac ten obiad, bo inaczej mozna glodowac.
Ale zamiast do hotelu, ja od razu popedzilam na plaze, gdzie czekaly na mnie konie.
Konie rasy Yonaguni to jedna z glownych atrakcji wyspy. To rdzenne kuce japonskie, charakterem bardziej przypominaja osly. Krnabrne i zlosliwe. Ale lubia plywac w oceanie i ladnie wychodza na zdjeciach.
Jest kilka firm, ktore oferuja jazde konna w roznych wariantach, od tych bardzo latwych do hardkorowych. Ja zabukowala obie wersje. Postanowilam zaczac od latwej. Przed wyjazdem wykupilam kilka lekcji jazdy konnej tu u siebie w miescie na pelnowymiarowych koniach. Myslalam wiec, ze na tych mniejszych konikach pojdzie mi bezproblemowo. Mylilam sie. Bo o ile na plazy jezdzi sie w siodle, to juz do oceanu tylko na oklep.
Chimanma Hiroba to firma rodzinna prowadzona przez pare z Yokohamy, ktorzy tak kochali Yonaguni konie, ze sie przeprowadzili na wyspe i zalozyli konski interes. Oferuja wiele opcji, ja wybralam godzinna przejazdzke po plazy i w wodzie za 10,000 jenow. Bylo super. Traktowali i konie i klientow swietnie.
Bardzo rygorystycznie przestrzegaja wymagan odnosnie wagi - tylko klienci wazacy ponizej 70 kg moga jezdzic na ich koniach.
Choc na pierwszy rzut oka wyglada to na bardzo turystyczny interes, to tylko pozory. Chimanma Hiroba to czlonkowie Japan Equine Affairs Association, przyjmuja na staz studentow, ktorzy studiuja konie, i sa bardzo zaangazowani w ochrone i rozwoj rasy Yonaguni. Troche mowia po angielsku i bardzo ciekawie opowiadaja o historii, stanie obecnym i przyszlosci kucow z Yonaguni.
Bylam cala mokra, ale ze sklepik w wiosce byl zaraz za rogiem od plazy, wiec poszlam szukac czegos na lunch. Niestety sklep rowniez mial przerwe obiadowa. No coz. Kupilam coke zero z automatu i podjechalam do mojego hotelu.
Bylam zdecydowanie za wczesnie na check-in, ale facet w recepcji bez slowa dal mi moj klucz i wskazal palcem na schody. Zapytalam sie gdzie zaparkowac samochod. Facet znowu bez slowa machnal reka na tyl hotelu. Zapytalam sie o lunch, wzruszyl ramionami i odszedl w glab hotelu. No dobra, nie chce ze mna gadac, ja z nim gadac tez nie musze.
Pokoj byl skromny, ale mial wszystko co potrzeba. Nawet prywatna lazienke. Od razu wzielam prysznic, przebralam sie, i ruszylam na poszukiwanie jedzenia.Ło matko jedyna!!! Pochlastam się. Jak ja o tym mogłam zapomnieć??? Zwalam winę na moje ADHD.
Siedzę właśnie na Okinawie po raz enty, leje deszcz (a wczoraj było tak pieknie) i przeglądam forum i zobaczyłam tą niedokończoną relację z ubiegłego stulecia.
Więc piszę dalej. Zdjęcia mam w domu, jestem bez laptopa, w telefonie nie jest wygodnie stukać.
Hmmm... co by tu zrobić żeby nie wyjść na totalną pajackę? A tak przy okazji, to czy w ogóle forma żeńska pajaca istnieje?
Ok, zróbmy tak. Wrzucę Wam tu odcinek podcastu, który nagrałam o Okinawie właśnie. To powinno Was przetrzymać do poniedziałku, kiedy wracam do domu. Trochę prymitywnie od strony technicznej, ale da się słuchać.
Yeah, yeah, wiem, że podcast to nie filmik, ale filmików na YouTube o Okinawie jest już zatrzęsienie.
Aj, aj, aj, a resztę skończę jak wrócę do domu.Dobra, to jedziemy z tym o czym wszyscy chca wiedziec. Podwodne monumenty Yonaguni.
Jesli ktos chce nurkowac, to opcji do zobaczenia tych struktur jest kilka.
Jesli ktos nie nurkuje, to do zeszlego roku opcja snorkelingowa bylo jedna - Guesthouse Fiesta. Wlasciciel oferowal rowniez snorkeling z lodki. W zaleznosci od stanu oceanu, pogody i pradow bral rowniez ludzi do podwodnych monumentow.
W tym roku menedzerstwo Guesthouse'u Fiesta sie zmienilo, ale na lepsze. Zajmuje sie tym teraz mloda para, babka nawet mowi po angielsku. Chlopak skipper organizuje czestsze wypady w okolice podwodnych ruin, bo wie, ze tego chca turysci. Numer telefonu do Fiesty mozna znalezc w necie, maja tez strone internetowa, ale nie chce im sie odpisywac na maile po angielsku. Ale jak sie zadzwoni, to nie maja wyboru, kobieta troche mowi, w sumie mozna sie dogadac. Cena za wyprawe lodka to 6000 jenow (w wakacji '23) od osoby. Wydaje sie byc drogo, ale to dosyc wymagajacy kierunek.
Jesli ktos chce snorkowac podwodne ruiny, to trzeba sie przygotowac na wiecej niz dwa dni na Yonaguni, bo jest sie na lasce pogody, szczegolnie latem, kiedy wieje okropnie. Troche lepiej ma sie sytuacja we wrzesniu.
Ja bylam we wrzesniu i ledwo dalismy rade. Prady sa tak silne, ze kurde, jakby nie kobieta w mojej grupie, ktora okazala sie wyczynowa plywaczka, to bym byla w drodze na Tajwan. Koniec koncow, udalo sie, ale trzeba miec mocne nerwy i bardzo dobrze radzic sobie w wodzie. Przed Yonaguni myslalam, ze radzilam sobie dobrze, ale okazalo sie, ze bylam w bledzie.
Ło matko jedyna!!!Pochlastam się. Jak ja o tym mogłam zapomnieć???Zwalam winę na moje ADHD.Siedzę właśnie na Okinawie po raz enty, leje deszcz (a wczoraj było tak pieknie) i przeglądam forum i zobaczyłam tą niedokończoną relację z ubiegłego stulecia.Więc piszę dalej. Zdjęcia mam w domu, jestem bez laptopa, w telefonie nie jest wygodnie stukać. Hmmm... co by tu zrobić żeby nie wyjść na totalną pajackę? A tak przy okazji, to czy w ogóle forma żeńska pajaca istnieje?Ok, zróbmy tak.Wrzucę Wam tu odcinek podcastu, który nagrałam o Okinawie właśnie. To powinno Was przetrzymać do poniedziałku, kiedy wracam do domu. Trochę prymitywnie od strony technicznej, ale da się słuchać.Yeah, yeah, wiem, że podcast to nie filmik, ale filmików na YouTube o Okinawie jest już zatrzęsienie.Podcast o OkinawieAj, aj, aj, a resztę skończę jak wrócę do domu.
Od wiezy jest juz sie blisko dawnego lotniska. Kiedys latal tam Ryukyu Air Commuter (czyli JAL), teraz to oficjalnie lotnisko wojskowe, ale uzywane jedynie jako baza helikopterow ratunkowych i tego typu dzialan. Kilka razy do roku odbywaja sie tam tez cwiczenia wojskowe, bo tak jak i Yonaguni, Hateruma ma bardzo strategiczne polozenie.
Potem jest sie obok latarni morskiej, ktora nie znajduje sie na morzem, ale w glebi wyspy, prawie w samym srodku. Nie da sie na nia wejsc, niestety. Dalej to juz pola trzciny cukrowej i trzciny cukrowej i trzciny cukrowej. Klimat jest na tyle dobry, ze trzcine cukrowa hoduje sie tam przez okragly rok. Wiec w tym samym czasie mozna zobaczyc mlode pola, stare pola i pola juz zebrane.
I tu taka ciekawostka. Po dlugim, upalnym, wilgotnym lecie, kiedy przyplynie sie na Haterume we wrzesniu, powietrze pachnie tam slodko. Przy pierwszej wizycie tam, myslalam, ze halucynuje z glodu i wyczerpania. Ale druga wizyta potwierdzila, ze to nie urojenie. Powietrze naprawde ma tam slodki zapach.
Osada, gdzie mieszkaja tubylcy jest wewnatrz wyspy. Sa tam dwa sklepiki, ktorych godziny otwarcia wywieszone na drzwiach nie pokrywaja sie z rzeczywistoscia. Sa jakies miejsca restauracyjno-podobne, otwarte nie wiem kiedy. Na pewno nie w porze lunczowej.
Sa automaty z napojami, jeden jest na tyle slynny, ze nawet swojego czasu figurowal na google maps jako “sklep”. I jesli widzi sie funkcjonujacy automat, to polecam zaopatrzyc sie w napoje. Bo kolejnej okazji moze nie byc.
Sa rowniez jakies bary, gdzie serwuje sie miejscowy alkohol. Ale kiedy sa otwarte, to chyba wiedza tylko lokalni ludzie. A tak w ogole, to nie wiem po co lokalesi chodza do tych barow, bo prawie kazdy nielegalnie pedzi wlasny trzcino-cukrowy bimber.
Toalet publicznych nie ma (oprocz plazy Nishihama i wiezy obserwacyjnej).
Jest tez szkola, tak samo jak na innych wyspach, laczona podstawowo-gimnazjalna. Fajna sprawa jest, ze jako pamiatke, mozna sobie kupic oficjalna koszulke druzyny sportowej tejze szkoly. Sprzedaje je jeden ze sklepikow, jesli trafi sie, jak akurat jest otwarty. Sklepik z pamiatkami w terminalu promowym tez niby je ma, ale w ograniczonych rozmiarach. Lepiej probowac w wiosce. Ceny sa dokladnie takie same.
W tym tutaj powyzej sprzedaja upominki. Pani za lada jest rowniez duzo milsza niz w tym pierwszym sklepiku. Oba dzialaja na zasadzie spolecznosciowej. Miejscowa ludnosc placic za przywilej posiadania sklepiku. Oczywiscie lokalny rzad to rowniez dofinansowuje. Sklepy zamawiaja dokladnie takie produkty na jakie mieszkancy skladaja zamowienia. Oprocz tego, lokalne babcie rowniez robia luchowe bento, kulki ryzowe i takie tam, i te sklepiki to sprzedaja. Wiec o ile ma sie szczescie i sklep jest otwarty, to jesli cos kupimy to bezposrednio wspomagamy lokalnych wyspiarzy.
Oprocz tego jest na wyspie kilka hotelikow, ale nie jest latwo zrobic rezerwacje, bo miejsca na sezon letni rozchodza sie w ekspresowym tempie. Z reguly mozna rezerwowac dopiero jakies 3 miesiace przed data, ktora sie chce, i przed sezonem to jest jak jakies Hunger Games. W odpowiednim dniu lapie sie telefon i dzwoni z samego rana. Ale najczesciej linia jest juz zajeta, a wolne miejscowki chrapniete przez szybszych.
Dla stalych bywalcow reguly sa inne, ci szczesliwcy moga rezerwowac rok naprzod. Ale dla swiezynek, ten proces to test wytrzymalosci. Poza sezonem reguly sa inne i jest latwiej, ale niestety ja mam wolne, kiedy cala Japonia ma wolne. Wiec konkurencja jest ogromna.
Jesli chce sie nurkowac, to guesthouse, gdzie sie spi, pomoze to zorganizowac. Jesli chce sie nurkowac podczas jednodniowki z Ishigaki, to trzeba dzwonic po hotelikach i pytac gdzie bedzie grupa w danym czasie. Moze sie udac. Ale niekoniecznie. Na Haterumie obowiazuje “czas wyspiarski”, ludzie nie oddzwaniaja, olewaja potencjalnych klientow, i generalnie maja wszystko i wszystkich w nosie. Im nie zalezy. Tobie zalezy i to ty masz sie starac, zeby sobie cos zorganizowac. Bardzo niejaponsko.
Na wyspe plywaja jedynie promy Anei Kanko. Cena w jedna strone to 4070 jenow, lepiej oplaca sie kupic od razu powrotny za 7830 jenow. A najlepiej oplaca sie bukowac Anei Kanko dzieny pakiet prom plus rower za 8500 jenow, ze znizka jesli bukuje sie przez ichna strone internetowa. Wtedy cena jest okolo 7650 jenow (na dzien dzisiejszy). W cenie jest tylko zwykly rower, za elektryczny trzeba doplacic.
Na trasie Ishigaki-Hateruma sa trzy rejsy dziennie. W teorii. W praktyce moze byc, ze ostatni rejs bedzie odwolany z najrozniejszych przyczyn. Prognoza pogody prognozuje deszcz. Bam. Rejs odwolany. Wiaterek przybiera na sile. Bam. Rejs odwolany. I co wtedy? Robi sie nieciekawie. Jesli ostatni rejs jest odwolany, to przed srodkowym rejsem bedzie zapowiedz przez wsiowe glosniki, ze to ostatnia szansa na dzis, zeby opuscic wyspe. Jesli akurat jest sie w wiosce i slucha sie uwaznie i uda sie zrozumiec, co tam przez ten glosnik jazgocze, to trzeba dzikim pedem walic do przystani. Ja mialam akurat takie szczescie w zeszlym roku. Przygodna babcia nawet mnie zagadala, czy aby na pewno nie powinnam pedzic do przystani. I ciesze sie, ze zagadala, bo ja komunikaty przez glosniki z reguly ignoruje. No bo kto tego slucha, no nie? Ale na Haterumie trzeba. Jesli leci cos z glosnika przez godzina 13-sta, to nawet jak sie niczego nie rozumie, to warto pojechac na przystan, zeby zobaczyc co sie dzieje. Inaczej mozna sie znalezc w malo komfortowej sytuacji. Ja mialam nastepnego dnia lot na Yonaguni, wiec ta przygodna babcia swoim zagadaniem ocalila mi zycie.
Albo jesli jezdzi sie po wyspie i komunikatu sie nie uslyszy, to wtedy tez, no coz, ma sie problem. Wtedy trzeba placic lokalesowi, zeby nas zabral wlasna motorowka na wyspe Iriomote i stamtad mozna juz promem do Ishigaki wrocic. Ile taka przyjemnosc kosztuje, tego nie wiem. Ale z doswiadczenia na innych wyspach (ahem, ahem… ktos byl glupi, ale sie nie przyznaje) to sa to kwoty rzedu 10,000 jenow wzwyz.
Jesli do Ishigaki nic nas nie goni, albo zaden lokales nie ma ochoty plynac do Iriomote, to trzeba blagac o miejsce do spania w jakims hoteliku. Tego patentu jednak nie polecam, bo jesli pogoda sie nie poprawi, to mozna utknac na Haterumie przez dlugie dni. No i oczywiscie, taka przyjemnosc rowniez sporo kosztuje. Jedynie gotowka jest akceptowana na wyspie.
Co jeszcze mozna robic na Haterumie? Absolutnie nic. Mozna gapic sie na kozy na pastwisku, przedzierac sie przez trzcine cukrowa. Sluchac szumu fal. Wdychac slodkie powietrze. I podziwiac blekit oceanu, ktory to odcien ma nawet oficjalna nazwe - Hateruma Blue.
Ja Haterume uwielbiam. Ale ja rowniez uwielbiam ramen z kiszona kapusta i nalesniki z natto. Wiec, tego tam… moja opinia jest bardzo subiektywna. Jednak uwazam, ze pomimo kosztow, warto poplynac na jeden dzien, zeby samemu sie przekonac.
Tak wygladalo to na promie, kiedy nagle turysci zorientowali sie, ze to ostatni rejs tego dnia. Cos a'la ewakuacji uchodzcow.
Jak juz doplynelismy do Iriomote, to nagle niebo wygladalo tak. Teraz juz bylo jasne, dlaczego pozniejszy rejs zostal odwolany.
PS. Mecze sie nad filmikami, zeby wstawic na YouTube. W miedzyczasie wrzucam krotkie klipy na TikToka.
Warto spojrzec co tam jest. A jest tego juz sporo. I codziennie dokladam nowe.
https://www.tiktok.com/@2catstrooperW koncu.
Ta dlugo wyczekiwana chwila. Lot na wyspe Yonaguni.
Z samego rana cala w skowronkach wzielam autobus na lotnisko. Ja wole lapac z przystanku przed terminalem promowym na Ishigaki, bo za leniwa jestem na dwuminutowy spacer na dworzec autobusowy. I za moje lenistwo musialam zaplacic - autobus byl juz caly pelny. Trzeba bylo stac cala droge. Nie wiem jak ludzie, ktorzy sa w innych hotelach po drodze daja rade dojechac autobusem na lotnisko na czas, bo jak autobus jest caly wypchany, to pan kierowca po prostu zatrzymuje sie, zeby powiedziec czekajacym, ze mu przykro, potem zamyka drzwi i jedzie dalej.
Dlatego hotele blisko terminalu promowego lub dworca autobusowego sa lepszym rozwiazaniem, jesli nie wypozycza sie samochodu.
Tutaj tez uwaga - w dni powszednie, szczegolnie w godzinach rannych, jesli ma sie pierwszy lot z Ishigaki do Naha, ten o 8:05, czy jakos tak, to nie cwanic, ale lapac pierwszy autobus o bladym swicie. Ten drugi nie dojedzie na czas, choc wedlug rozkladu powinien. Prosze sie nie pytac skad to wiem, ahem, ahem…
Ale na szczescie pierwszy lot do Yonaguni nie jest zbyt wczesnie rano. W sezonie sa trzy loty dziennie z Ishigaki, i jeden z glownej wyspy Okinawy. Poza sezonem, dwa z Ishigaki i dwa z Okinawy. Rozklad zmienia sie w zaleznosci od widzimisie JALu.
Ceny z Naha potrafia byc kosmiczne, rzedu 20,000 jenow w jedna strone. Mnie za kazdym razem wychodzilo taniej leciec najpierw z Okinawy (Naha) na Ishigaki i potem drugim lotem na Yonaguni, niz bezposrednio na Yonaguni z Naha. Wiec warto sprawdzac. Na Yonaguni lata tylko Ryukyu Air Commuter, czyli lokalna spolka-corka JALu. Choc cos tam przebakuja w internetach, ze niby Fuji Dream Airlines moze zaczac tam rowniez latac. Ale jak na razie mamy tylko Ryukyu Air Commuter, sprzedawany rowniez jako Tranocean Air.
I powiedzmy delikatnie, nie jest to najlepiej zorganizowane, szczegolnie, ze JAL rowniez sprzedaje te bilety dla RAC. Gdzie problem? W numerach lotow. Numer lotu Ishigaki - Yonaguni jest ten sam co numer lotu Narita - Manila, bo system automatycznie nie dodaje literek przed cyframi. I jak sie system zawiesi to wychodza cuda. Udalo mi sie to odkrecic, ale nie bylo latwo, bo pani z JALu nie mogla zrozumiec w czym problem jak dzwonilam. Przeciez mam bilet do Manili, wszystko jest powierdzone, dlaczego ja chce to zmienic na Yonaguni?
Pomimo stanu wyjatkowego samolot byl pelen. W tym roku bez stanu wyjatkowego tez byl pelen. Loty powrotne rowniez zawsze pelne.
Internety podpowiedzialy, zeby wybierac siedzenia przy oknie z literkami A. Ale za kazdym razem byly one juz zajete.
Siedzenia K maja widok na ocean podczas ladowania. Z A rozciera sie widok na wyspe. W drodze powrotnej niestety nie dziala to na odwrot, i nic nie widac. No ale moze kiedys w przyszlosci uda mi sie zlapac to A.
Lotnisko na Yonaguni to lotnisko wojskowe, ktore dzieli sie pasem z samolotami cywilnymi. I nikomu to nie przeszkadza.
Mozna tez wybrac sie na Yonaguni promem z Ishigaki (firma Fukuyama Kaiun), ale po co? Sa dwa rejsy tygodniowo, we wtorki i piatki, trwaja 4 godziny, a rejsy sa odwolywane jesli tylko prognoza pogody wspomina o deszczu. O dziwo, samoloty sa duzo bardziej pewniejsze.
Z Ishigaki prom do Yonaguni odplywa z innego terminalu niz pasazerskie promy do Taketomi, Hateruma, Iriomote, itp.
Prom do Yonaguni odplywa z portu samochodowo-pasazerskiego, bilety w okienku w porcie do nabycia na godzine przed rejsem. Cena w jedna strone to okolo 4,000 jenow od osoby. Ile kosztuje przewoz samochodu, tego nie wiem.
Na Yonaguni prom przyplywa do wioski Kubura, i jesli ma sie zaklepany hotel czy guesthouse, to cie stamtad z przystani odbiora. Inaczej moga byc problemy, bo choc na wyspie jest Loop Bus, to jest on baaaaardzo nieregularny i nie mozna na nim polegac. Innego transportu nie ma. W wiosce Kubura nie ma wypozyczalni rowerow, ani skuterow czy samochodow. A wlasny srodek transportu na wyspie jest niezbedny.
Ja zaklepalam samochod z Yonaguni Honda, cena to bylo jakies 9,000 jenow na trzy dni w 2021, ale juz 9,000 jenow za dwa dni w 2022. Pewnie w 2023 bedzie tyle za jeden dzien, kto wie?
Pan z Hondy odebral mnie z lotniska, pokazal palcem “moj samochod” i powiedzial, ze mam jechac za nim do biura. Wierzyl mi na slowo, ze mam prawo jazdy i umiem jezdzic. Totalny luz.
W biurze tylko podpisalam swistek umowy, zaplacilam (w 2021 tylko gotowka, w 2022 juz przyjmowali karty), i w droge. Doplacilam za pelne ubezpieczenie, bo… no wlasnie… konie. I to byla genialna decyzja, bo inaczej to byloby niewesolo.
Wspominalam w innym watku, ze w Japonii przy wypozyczeniu samochodu zawsze warto brac pelne ubezpieczenie. Pomiedzy staruszkami, ktorzy sa slepi i glusi, ale nadal prowadza samochody, zwierzetami na prowincji, waskimi drogami, betonowymi korytami wzdluz drog, samobojczymi rowerzystami, ktorzy uwazaja sie za swiete krowy, bo wiedza, ze maja pierwszenstwo i sciemami wypadkowymi celujacymi w samochody na blachach wypozyczalni, naprawde warto zainwestowac w pelne ubezpieczenie.
Na Yonaguni sciem wypadkowych raczej nie ma. Ruchu jest malo, drogi sa waskie, ale staruszkowie zachowuja sie wzglednie normalnie. Sa za to konie, ktore buszuja sobie po czesciach wyspy luzem. Sa tez kraty w asfalcie, zeby te konie trzymac w okreslonym rejonie. Sa tez okropne wadoly i dziury, jesli zjedzie sie z glownej pasmowki. I sa tez bardzo waskie drozki, gdzie na bank roslinnosc po obu stronach porysuje lakier. Sa tez dziesiatki kotow, ktore potrafia wyskoczyc na droge i czasem manewry, zeby unikac uszkodzenia kota, moga rezultowac w uszkodzeniu auta. Nie warto sie stresowac.
Na Yonaguni trzeba transport rezerwowac z wyprzedzeniem, bo ilosci sa ograniczone. Czy to skuterow, czy samochodow. Rowerow nie polecam. Wyspa jest za duza i za gorzysta na rowery. I nie wolno dac sie namowic na "wyzsza klase" samochodu w bardzo atrakcyjnej cenie. Bo wyzsza klasa to szerszy samochod, moze byc za szeroki na niektore drogi. Domagac sie "kei-car" z zlota tablica.
Po odebraniu samochodu pojechalam do wioski Kubura, gdzie mialam zaklepany hotel. Najlepszy w tej chwili na wyspie.
Duzy, wielopietrowy hotel blisko lotniska, gdzie zazwyczaj zatrzymywali sie turysci z Tajwanu, upadl podczas pandemii. Turysci z Tajwanu, bo tak, przed pandemia Yonaguni mialo rowniez czarterowe loty z Tajwanu. I chyba nawet normalne rozkladowe loty z tego co sie doczytalam. Tajwan jest oddalony o raptem 100 kilometrow. A wszystko po to, zeby Tajwanczycy mogli sobie robic zakupy duty-free u siebie na lotnisku przed wylotem do Yonaguni.
Moj hotel to Villa Eden, i jakims cudem w 2021 roku udalo mi sie ja zabukowac na Rakuten Travel za smieszna cene. W 2022 musialam juz dzwonic bezposrednio do hotelu, bo zniknal z serwisow rezerwacyjnych. Maila kontaktowego brak. Tylko telefon. Wlasciciel posluguje sie (bardzo niechetnie) lamana angielszczyzna, ale od bidy da rade. Pamietal mnie z poprzedniego sezonu, wiec dzieki temu udalo mi sie zrobic rezerwacje na szczyt sezonu - tydzien Obon w sierpniu. Cena w 2022 roku to 9000 jenow za pokoj z prywatna lazienka, sniadanie i obiad w cenie. I warto brac ten obiad, bo inaczej mozna glodowac.
Ale zamiast do hotelu, ja od razu popedzilam na plaze, gdzie czekaly na mnie konie.
Konie rasy Yonaguni to jedna z glownych atrakcji wyspy. To rdzenne kuce japonskie, charakterem bardziej przypominaja osly. Krnabrne i zlosliwe. Ale lubia plywac w oceanie i ladnie wychodza na zdjeciach.
Jest kilka firm, ktore oferuja jazde konna w roznych wariantach, od tych bardzo latwych do hardkorowych. Ja zabukowala obie wersje. Postanowilam zaczac od latwej. Przed wyjazdem wykupilam kilka lekcji jazdy konnej tu u siebie w miescie na pelnowymiarowych koniach. Myslalam wiec, ze na tych mniejszych konikach pojdzie mi bezproblemowo. Mylilam sie. Bo o ile na plazy jezdzi sie w siodle, to juz do oceanu tylko na oklep.
Chimanma Hiroba to firma rodzinna prowadzona przez pare z Yokohamy, ktorzy tak kochali Yonaguni konie, ze sie przeprowadzili na wyspe i zalozyli konski interes. Oferuja wiele opcji, ja wybralam godzinna przejazdzke po plazy i w wodzie za 10,000 jenow. Bylo super.
Traktowali i konie i klientow swietnie.
Bardzo rygorystycznie przestrzegaja wymagan odnosnie wagi - tylko klienci wazacy ponizej 70 kg moga jezdzic na ich koniach.
Choc na pierwszy rzut oka wyglada to na bardzo turystyczny interes, to tylko pozory. Chimanma Hiroba to czlonkowie Japan Equine Affairs Association, przyjmuja na staz studentow, ktorzy studiuja konie, i sa bardzo zaangazowani w ochrone i rozwoj rasy Yonaguni.
Troche mowia po angielsku i bardzo ciekawie opowiadaja o historii, stanie obecnym i przyszlosci kucow z Yonaguni.
Bylam cala mokra, ale ze sklepik w wiosce byl zaraz za rogiem od plazy, wiec poszlam szukac czegos na lunch. Niestety sklep rowniez mial przerwe obiadowa. No coz. Kupilam coke zero z automatu i podjechalam do mojego hotelu.
Bylam zdecydowanie za wczesnie na check-in, ale facet w recepcji bez slowa dal mi moj klucz i wskazal palcem na schody. Zapytalam sie gdzie zaparkowac samochod. Facet znowu bez slowa machnal reka na tyl hotelu. Zapytalam sie o lunch, wzruszyl ramionami i odszedl w glab hotelu. No dobra, nie chce ze mna gadac, ja z nim gadac tez nie musze.
Pokoj byl skromny, ale mial wszystko co potrzeba. Nawet prywatna lazienke. Od razu wzielam prysznic, przebralam sie, i ruszylam na poszukiwanie jedzenia.Ło matko jedyna!!!
Pochlastam się.
Jak ja o tym mogłam zapomnieć???
Zwalam winę na moje ADHD.
Siedzę właśnie na Okinawie po raz enty, leje deszcz (a wczoraj było tak pieknie) i przeglądam forum i zobaczyłam tą niedokończoną relację z ubiegłego stulecia.
Więc piszę dalej. Zdjęcia mam w domu, jestem bez laptopa, w telefonie nie jest wygodnie stukać.
Hmmm... co by tu zrobić żeby nie wyjść na totalną pajackę? A tak przy okazji, to czy w ogóle forma żeńska pajaca istnieje?
Ok, zróbmy tak.
Wrzucę Wam tu odcinek podcastu, który nagrałam o Okinawie właśnie. To powinno Was przetrzymać do poniedziałku, kiedy wracam do domu. Trochę prymitywnie od strony technicznej, ale da się słuchać.
Yeah, yeah, wiem, że podcast to nie filmik, ale filmików na YouTube o Okinawie jest już zatrzęsienie.
Podcast o Okinawie
Aj, aj, aj, a resztę skończę jak wrócę do domu.Dobra, to jedziemy z tym o czym wszyscy chca wiedziec.
Podwodne monumenty Yonaguni.
Jesli ktos chce nurkowac, to opcji do zobaczenia tych struktur jest kilka.
Jesli ktos nie nurkuje, to do zeszlego roku opcja snorkelingowa bylo jedna - Guesthouse Fiesta. Wlasciciel oferowal rowniez snorkeling z lodki. W zaleznosci od stanu oceanu, pogody i pradow bral rowniez ludzi do podwodnych monumentow.
W tym roku menedzerstwo Guesthouse'u Fiesta sie zmienilo, ale na lepsze. Zajmuje sie tym teraz mloda para, babka nawet mowi po angielsku. Chlopak skipper organizuje czestsze wypady w okolice podwodnych ruin, bo wie, ze tego chca turysci. Numer telefonu do Fiesty mozna znalezc w necie, maja tez strone internetowa, ale nie chce im sie odpisywac na maile po angielsku. Ale jak sie zadzwoni, to nie maja wyboru, kobieta troche mowi, w sumie mozna sie dogadac. Cena za wyprawe lodka to 6000 jenow (w wakacji '23) od osoby. Wydaje sie byc drogo, ale to dosyc wymagajacy kierunek.
Jesli ktos chce snorkowac podwodne ruiny, to trzeba sie przygotowac na wiecej niz dwa dni na Yonaguni, bo jest sie na lasce pogody, szczegolnie latem, kiedy wieje okropnie. Troche lepiej ma sie sytuacja we wrzesniu.
Ja bylam we wrzesniu i ledwo dalismy rade.
Prady sa tak silne, ze kurde, jakby nie kobieta w mojej grupie, ktora okazala sie wyczynowa plywaczka, to bym byla w drodze na Tajwan. Koniec koncow, udalo sie, ale trzeba miec mocne nerwy i bardzo dobrze radzic sobie w wodzie. Przed Yonaguni myslalam, ze radzilam sobie dobrze, ale okazalo sie, ze bylam w bledzie.