0
2catstrooper 15 sierpnia 2020 18:04
blue-cave-beach4x800.jpg




nemox600.jpg




blue-cave-fish4x600.jpg




fish-blue-cave1x600.jpg




fish2x540.jpg




fishx800.jpg




blue-cave-fish7x600.jpg



Cale dno blizej plazy pokryte bylo “ogorkami morskimi”, to chyba strzykwy po polsku. Dawniej turysci z Chin je wylapywali i gotowali w hotelowych czajnikach elektrycznych. Teraz to juz drugi sezon bez turystow z Chin i “ogorki morskie” wrocily na dno oceaniczne przy Ishigaki pelna para.

sea-cucumbersx550.jpg



Bylo tam tez cale zatrzesienie zolwi.

turtle-blue-cave5x600.jpg



turtle-blue-cave3x600.jpg



turtle-again-blue-cavex600.jpg



Jak wyjezdzalismy z okolicy Blue Cave, popoludniowe grupy nurkarskie i snorkarskie wlasnie gromadzily sie w przecince w dzungli, ktora udawala parking. Po drodze do miasta kupilismy u przydroznej babci miske bananow i smoczych owocow, czyli pitaja. W zyciu tak tanich ich nie widzialam.


draognfruitx550.jpg




dragonfruit2x550.jpg



Wrocilismy do Blue Space (czyli hostelu, ktory Andy prowadzi wraz z zona), gdzie wzielam przysznic i sie przebralam, i gdzie mielismy cos zjesc, ale cos mnie tknelo, zeby od razu gnac na prom do Taketomi. Andy, ktory chyba sie juz przywyczail do roli mojego prywatnego szofera, najpierw zatrzymal sie w Family Marcie, gdzie zaopatrzylam sie w 1,5 butle wody i zapas coke zero i instant ramen w stylu okinawskim. Na Taketomi zakupy jedzeniowo-pitne sa ograniczone, wiedzialam to juz z zeszlego roku i nie chcialam popelnic tego samego bledu.

Tak na marginesie, jesli ktos jest na budzecie, to Blue Space jest bardzo przyzwoitym miejscem. Lazienka, choc wspolna, jest super. Czysciutka i dobrze zaopatrzona.

Poczatkowo chcialam plynac ostatnim promem, ale nie wiem dlaczego zdecydowalam sie na duzo wczesniejszy. Kupilam od razu powrotny bilet, jest ciut tanszy (1340 jenow) niz dwa osobne (700 jenow w jedna strone). I tu pierwsze zaskoczenie. W zeszlym roku obie firmy promowe funkcjonowaly razem. Bilet z jednej byl honorowany u drugiej, nie bylo zadnych problemow. Ale teraz Anei i Yaeyama Ferry dzialaja osobno. Maja osobne rozklady i osobne bilety. Ceny takie same. Dochodzi do komicznych sytuacji, bo w wiekszosci przypadkow ich rozklady sie pokrywaja i trzeba wiedziec dokladnie na ktorym pomoscie nalezy ustawic sie w kolejce.

ishigaki-portx800.jpg



Rejs byl nieco dluzszy niz przewidywal rozklad, ponad 20 minut (normalnie 10 - 15). Na Taketomi od razu zaczely sie problemy.


taketomi-portx800.jpg



Kiedy bylam na Taketomi w zeszlym roku we wrzesniu, zatrzymalam sie w guesthousie Sapunaya. Maja tam tylko dwa pokoje. Jeden jest pojedynczy, drugi to rodzinny. Pojedynczy pokoj ma wlasna łazienkę z wanna i przysznicem, lodowke, mikrofalowke, klime, na zewnatrz jest pralka i miejsce do suszenia prania. Tak bylo w zeszlym roku. Po ludzku.

sapunaya-roomx800.jpg



W tym roku rowniez chcialam sie tam zatrzymac. Oczywiscie, bo to wakacje, nie mieli wolnego pokoju. I zamiast szukac czegos na Ishigaki, jak ostatnia wariatka uparlam sie na to cholerne Taketomi. Wszystko bylo pelne. Tylko 5-gwiazdkowa Hoshinoya miala wolne miejsca, ale Hoshinoya to nie na moja kieszen. Codziennie sprawdzalam wszystkie mozliwe strony noclegowe. I japonskie i nie. W koncu jednego dnia jakims cudem zwolnilo sie miejsce w innym guesthousie na Taketomi - Osantin Aozorasha. 14,000 z malym hakiem za noc. Prywatna lazienka, osobne wejscie, wi-fi. Mial dobre recenzje na bookingu i rakutenie. Zarezerwowalam dwie noce przez Booking. Prawie 300 dolarow, ale co robic, to Taketomi w szczycie wakacji. Platnosc miala byc gotowka na miejscu. Wyslalam wiadomosc do wlascicielki z pytaniem czy mnie odbierze z przystani i z prosba o potwierdzenie czy lazienka jest prywatna. Otrzymalam odpowiedz, ze mam wsiasc do publicznego busiku i podac im adres, i ze mnie zawiezie gdzie trzeba. Ani slowa o lazience.


taketomi-streetx800.jpg




taketomi-street2x800.jpg



Miejscowy busik stal na przystani i musialam za nim biegnac, bo nie czekal zbyt dlugo. Jak sie nie wie, ze busik jest, to mozna zostac bez transportu. 300 jenow i zawiezli mnie pod guesthouse. A tam ani zywej duszy. Chodze sobie naokolo domu i na samym koncu zewnetrzego korytarza sa suwane drzwi z kartka przypieta pinezka. Na kartce slowo “booking”. Suwane drzwi nie do konca sie dosuwaly i przy futrynie byla potezna szpara. Przez szpare przedzieral sie wlasnie masywny karaluch. Odsunelam drzwi, w srodku pokoju dwa lozka, krzeslo, a przy krzesle miska z woda i kwiatami w wodzie. Do odswiezenia stop. Wszystko fajnie, ale ja musialam do kibelka. Patrze gdzie lazienka. A lazienka oczywiscie na zewnatrz i wcale nie prywatna. Bo wspolna z drugim pokojem. Sama lazienka - masakra. Kiedy robilam rezerwacje, nie bylo ani jednego zdjecia lazienki na zadnej stronie noclegowej. Teraz juz sie pojawilo. Zeby dostac sie do kibelka trzeba przejsc przez prysznic. Zaraz obok prysznica jest pralka. Za to place 14,000 jenow na noc?

bathroomsx900.jpg


Oczekiwalam tego po prawej, dostalam to po lewej.

Weszlam do pokoju i zasunelam drzwi, a raczej probowalam zasunac, bo utknely. Szarpnelam mocniej i drzwi wyskoczyly z szyn. No kurzasz twarz… Ide szukac wlascicielki. Nigdzie jej nie ma. Nie moge tez znalezc klucza do tych cholernych drzwi, ale nawet jakbym znalazla to i tak na nic by sie to zdalo, bo drzwi nie mozna zasunac. Wkurzylam sie i zaczelam dzwonic do bookingu. I musze przyznac, ze byli bardzo pomocni. Agent od razu powiedzial, ze mam nic nie placic. Poprosil o filmik sytuacji, pytal sie czy rozmawialam z wlascicielka. Wlascicielki nie ma. Agent probowal do niej dzwonic, zero odzewu. Powiedzialam agentowi, ze ma skasowac ta rezerwacje i ze stamtad uciekam.

corridorx700.jpg



osantin-roomx700.jpg



the doorx700.jpg



I wtedy pojawila sie pani gospodarz. Cos mnie tknelo i nagralam cala rozmowe z nia. Mowie jej, ze drzwi sie nie zamykaja. Ona na to, ze nikogo innego tu nie ma, tylko ja, wiec drzwi nie musza sie zamykac. Mowie jej, ze lazienka nie jest prywatna, ona na to, ze nikogo innego tu nie ma, tylko ja, wiec lazienka jest prywatna. Mowie jej, ze chce zamowic taksowke do przystani, bo jak sie pospiesze, to zlapie ostatni prom do Ishigaki. Bo u niej w guesthousie spac nie bede. Bo nie tak to bylo opisane na bookingu. Ona zaoferowala, ze sama mnie odwiezie na przystan. Z oferty skorzystalam. Ostatni prom zlapalam. I podczas rejsu w panice szukalam noclegu na Ishigaki.

Obon to szczyt wakacji. Latwo nie bylo. Wszystko w moim budzecie wymagalo samochodu. W ostatecznosci myslalam zeby zatrzymac sie u Andy’ego. Sprawdzilam maila, a tu wiadomosc od Bookingu, ze wlascicielka guesthouse’u na Taketomi domaga sie calej platnosci, bo bylam no-show. No cyrk po prostu. Odpisalam co o tym mysle, i wyslalam filmik z drzwiami i lazienka, oraz nagranie rozmowy z wlascicielka.

W miedzyczasie zaczelam dzwonic do hoteli na Ishigaki w promieniu do kilometra od przystani. W hotelu o przedziwnej nazwie Vessel mieli wolny pokoj. 10 minut pozniej stalam w recepcji. I tu typowo po japonsku. Cena na ich wlasnej stronie internetowej o polowe nizsza niz to co mi podaja w recepcji. I nie ma zmiluj. Zmusili mnie do stukania w telefonie, zeby zrobic rezerwacje przez strone ich hotelu. W miedzyczasie bateria w telefonie mi sie skonczyla i musialam szukac gniazdka w lobby, zeby doladowac. Oczywiscie pierwsza proba robienia rezerwacji nie przeszla, bo mi sie wszystko wylaczylo w kluczowym momencie. Na szczescie kwote z karty pobrano tylko raz. Cena to okolo 9,000 jenow za noc, byla akurat promocja dla ludzi w pelni zaszczepionych. Ale przy check-inie nikt w recepcji o potwierdzenie szczepienia sie nie pytal. Dobrze, bo mialam pietra czy ta znizke uhonoruja, bo szczepienie mialam dwa dni temu, a nie dwa tygodnie. Ale meldunek poszedl gadko. W sumie wyszlo wiec duzo taniej niz guesthousie bez drzwi na Taketomi. I duzo lepiej i wygodniej. Dostalam pokoj na 10-tym pietrze, na samym koncu korytarza.

vessel-roomx800.jpg



view from vessel roomx800.jpg



Widoku ladnego nie bylo, ale oprocz tego bylo swietnie. Na 6-tym pietrze byla ogromna pralnia samoobslugowa, na zewnatrz hotelu byly klatki do suszenia rzeczy nurkarskich i prysznice do oplukania sprzetu. Parking tez ponoc bezplatny. Family Mart niedaleko, restauracje tez niedaleko (ale ja nie mialam zamiaru w restauracjach jadac), JA (Japan Agriculture) supermarket niemal zaraz za rogiem. Mialam w planach tam sie wybrac, bo maja najlepszy wybor lokalnego curku, ciastek chinsuko i innych lokalnych przysmakow. Plan byl taki, zeby kupic cala mase rzeczy i wyslac do domu. W Japonii latwo to zrobic. Dzial obslugi klienta w sklepie zalatwia wszystkie formalnosci. Chcialam tez kupic lokalne ananasy (te slynne peach-pine), zeby wyslac. Ale jak przyjechala dostawa (ostatnia w tym sezonie) to wygladalo to jak jakas walka rodem z anime. Ledwo uszlam z zyciem. Ananasow niestety nie dopadlam. Sprobuje znowu w przyszlym roku.

Wracajac do hotelu, zatrzymalam sie w recepcji, bo mialam nagle natchnienie. Hotel Vessel podobal mi sie duzo bardziej niz sieciowka Toyoko Inn, gdzie mialam rezerwacje na ostatnia noc. Toyoko Inn bylo bardzo blisko, moglam go zobaczyc z okna mojego pokoju. Leniwa jestem i po prostu nie chcialo mi sie po dwoch nocach pakowac i zmieniac hotelu. Wiec pytam w recepcji czy moge zostac na trzecia noc i za ile. Cena za trzecia noc kosmiczna. Ale przyszedl menedzer zmiany i po energicznym targowaniu doszlismy do porozumienia. Moglam zostac w moim pokoju, cena taka sama jak poprzednio, 9,000 jenow, ale platnosc tylko gotowka. Zalatwione. Tylko 2,000 jenow wiecej niz Toyoko Inn, ale o niebo lepiej. Tak, tak, Toyoko Inn zazwyczaj jest w okolicach 3,000 do 5,000 jenow. Ale w ciagu tygodnia Obon ceny ida do gory. Gdyby nie ta znizka dla zaszczepionych, to nie mialabym szansy na hotel Vessel przy normalnych cenach wakacyjnych. Tak na marginesie, Vessel tak mi sie podobal, ze zabukowalam go od razu na wrzesien, kiedy znowu bede na Ishigaki (w drodze na Yonaguni).

Jak wrocilam do pokoju to zaczelam sie zastanawiac jak spedzic kolejny dzien. Poprzedni plan byl taki, zeby byczyc sie na Taketomi. Ale teraz jestem na Ishigaki… Co robic? Sprawdzilam rozklad rejsow.

Poplyne na wyspe Kohama!
Tam mnie jeszcze nie bylo!Kohama to mala wyspa. Lezy pomiedzy Ishigaki, a Iriomote. Promem mozna sie tam dostac w jakies 30 minut. Promy plywaja czesto, bo na Kohamie znajduja sie wykwintne, 5-gwiazdkowe kurorty Haimuburushi i Risonare. Ten ostatni nalezy do grupy Hoshino Resorts, tak jak Hoshinoya na Taketomi i tak jak Hoshinoya na Taketomi jest szczegolnie znienawidzony przez tubylcow. Oba miejsca nie na moja kieszen, niestety. A moze i stety, bo po rozmowach z lokalnymi ludzmi, obiecalam sobie, ze hotele z grupy Hoshino Resorts nigdy nie dostana ani grosza z moich ciezko zarobionych pieniedzy.

kohama-view2x800.jpg



Plan byl taki, zeby obudzic sie wczesnie i poplynac pierwszym promem. No ale, wiadomo… najmedrsze plany myszy i ludzi… czy jak to tam szlo…

Przez pol nocy (a raczej przez prawie cala noc) ogladalam “Homeland” na netflixie (po raz pierwszy) i kiedy w koncu usnelam, to byla pora, zeby wstawac. No ale, twarda jestem, jakos dam rade. Prysznic, zeby sie obudzic i o 6:30 stalam przed sala bufetowa na sniadanie. Bo sniadanie bylo w cenie pokoju, i ponoc hotel Vessel ma najlepsze sniadania ze wszystkich hoteli na Okinawie. Razem ze mna czekalo ponad 50 ludzi. Nie przesadzam. I z kazda winda na dol przychodzilo ich coraz wiecej. Kiedy drzwi do sali zostaly otwarte, to bylo jak walka o ogien. Najpierw trzeba lapac jednorazowe plastikowe rekawiczki, i laminowana kartke z numerkiem, zeby polozyc ja na stol w ramach rezerwacji. Stolow bylo raptem 15.

vessel-hotel-breakfast-not-minex800.jpg


(nie moje sniadanie)

Sala byla mala, stol jeden przy drugim, nie bylo mowy o zadnym social distancing. Ale ludzie dziarsko stali w kolejce i po naladowaniu talerzy siadali jeden obok drugiego i zdejmowali maski i jedli. Mialam na ten problem gotowe rozwiazanie. Wrocilam do pokoju po rolke plastikowej folii, ktora kupilam wczoraj do owijania rzeczy do wysylki do domu. Taka normalna kuchenna plastikowa folia. Zjechalam na dol, ustawilam sie z powrotem w kolejce. Rekawiczki ubralam, swoje odczekalam, talerz naladowalam, i owinelam folia. Pani na warcie przy wejsciu na sale protestowala, ale udwalam, ze nie rozumiem japonskiego. I sniadanie zabralam do pokoju. Jak czekalam na winde, to jakas babka zapytala sie czy moze pozyczyc mojej folii. Oczywiscie. I zaraz bylo nas wiecej z talerzami zawinietymi na wynos. Pani na warcie przestala protestowac, machnela reka i tyle ja widzialam. Sniadanie zjadlam po ludzku w pokoju. Ogladajac kolejny odcinek “Homelandu”. I tak sie zagapilam, ze jak doszlam do siebie to byla juz 7:45. Prom za 15 minut. Wrzucilam jakies przypadkowe rzeczy do torby i pognalam na przystan. Okazalo sie, ze prom byl opozniony, bo… No wlasnie… Haimuburushi, ten kurort, to tak w zasadzie rzadzi rozkladem rejsow na Kohame. Bo wszystko musi byc transportowane droga wodna. I jak sie okazalo jakas ciezarowka dostawcza z mrozonym jedzeniem sie spozniala. Wiec jak sie dostawa spozniala, to prom musial na nia czekac.

ferryx800.jpg



I tylko dlatego udalo mi sie na ten rejs zdazyc. Pasazerow bylo niewielu. Kazdy skrawek podlogi zawalony byl kartonami z dostawami do Haimuburushi. Zapytalam sie zalogi czy resort nie ma wlasnej lodzi. Ponoc maja, ale firma promowa rowniez ma z nimi umowe, wiec przewoza to za co im resort placi. Rejs byl przyjemny, skipper staral sie nadrobic stracony czas. Bylam tak zmeczona, ze przespalam caly rejs. Musieli mnie nie az tak bardzo delikatnie obudzic, kiedy byl czas wysiadki, bo inaczej to zabraliby mnie z powrotem do Ishigaki.

kohama-shore-roadx800.jpg



Na nabrzezu bylam sama. Ludzie, ktorzy jechali do resortow, juz zostali odebrani przez hotelowe busy, a ja stalam sobie jak ostatnia sierota. Zaraz po drugiej stronie ulicy od portu sa dwie wypozyczalnie rowerow, skuterow i czego tam jeszcze. Obie maja identyczne ceny. Jedna nazywa sie Yui Cycle (zlota fasada), a druga Gami Sun (niebieska fasada). W Yui nie bylo zywej duszy. Przy Gami Sun jakis gosc myl ulice ze szlaucha. Po co? Nie wiem. Pomachalam. Odmachal. Mowil w lokalnym dialekcie i ni w zab nie moglam go zrozumiec. Okazalo sie, ze jesli rezerwacje robi sie przez strone internetowa to jest znizka. Ale dal mi znizke i bez rezerwacji. W czasach przed zaraza Gami Sun oferowalo rowniez wycieczki snorkelingowe i takie tam. Teraz tylko wypozyczaja transport. Maja tez przechowalnie bagazu. Nie wiedzialam ile godzin spedze na wyspie, wiec wzielam elektryczny rower na caly dzien. Laminowana mapka wyspy przypieta byla do koszyka roweru.

bike-mapx800.jpg



Cena to 2250 jenow (ze znizka), 2500 jenow bez znizki. Normalny rower bylby tanszy, ale pan stanowczo powiedzial, ze mam brac elektryczny, bo Kohama to glownie pagorki. Ostrzegl mnie rowniez, ze w tej chwili Haimuburushi plaza nie jest dostepna dla przyjezdnych. Trzeba byc gosciem hotelowym, inaczej wyprosza. Poprzednio mozna bylo ponoc zamowic sobie drinka i bawic sie w wodzie do woli. Ale to bylo w czasach przed zaraza.

kohama-mapx600.jpg



Wiec wskoczylam na rower i pojechalam w przeciwnym kierunku. Moj cel to Coral Beach. Wedlug mapki Coral Beach jest zaraz przy Canaan Coffee Hotel.

coral-beach4x800.jpg



Przed przyjazdem nawet rozwazalam zatrzymanie sie w Canaan wlasnie, bo akurat na Rakuten travel mieli dobre ceny, a ja mialam sporo punktow rakutenowych do zuzycia. Koniec koncow, wybralam Taketomi, a wiadomo jak to sie skonczylo. Po pierwszym, i drugim, i trzecim rzucie oka na Canaan na zywo, ucieszylam sie strasznie, ze go nie zarezerwowalam.

canaasn-hotel2x800.jpg



Canaan-hotel1x800.jpg



canaan-abandoned-poolx800.jpg



Pol hotelu to ruina, a druga polowa to mieszanka bugalowow, pasacych sie krow, koz, i ekip budowlanych. Coral Beach okazala sie malutka plaza, niezbyt czysta. Akurat byla lekcja SUPowania.

coral-beach2x800.jpg



coral-beach1x800.jpg



coral-beach-supx800.jpg



Poszwendalam sie troche po okolicy i pojechalam dalej. Chcialo mi sie pic, ale niestety w porannycm pospiechu nie zapakowalam butelki wody. A jak wynajmowalam rower, to nadal bylam zbyt spiaca, zeby normalnie funkcjonowac i nie przyszlo mi do glowy, zeby kupic z automatu w porcie.

Mowi sie, ze automaty z napojami sa wszedzie w Japonii. Wszedzie z wyjatkiem dalekich wysp Okinawy.
Jadac do Coral Beach, po lewej stronie drogi widac wysoki pagorek, badz mala gorke. Nazywa sie Ufudaki, ma 99 metrow i na szczycie znajduje sie punkt widokowy. To najwyzszy punkt calej wyspy i jedna z atrakcji turystycznych. Jesli mozna ja nazwac atrakcja.

ufudaki1x800.jpg



Ale jak jest atrakcja, to automaty z napojami tez musza byc. U podnoza jest ogromny plac parkingowy, tak duzy, ze nawet autokar wycieczkowy moglby zaparkowac. Z drugiej strony parkingu znajduje sie pole, gdzie pasaja sie kozy. I krowy chyba tez.

kohama-goatx700.jpg



kohama-beefx800.jpg



I oczywiscie, jest in automat z napojami. Od razu do niego podbieglam. I co widze? No kurzasz twarz, prad jest wylaczony. Automat nie dziala. Myslalam, ze sie przewroce.
Obok parkingu byly toalety, nawet czyste. Spluczki dzialaly, wiec woda z kranu tez powinna leciec. I leciala. Nawet wygladala na czysta. Juz mialam wsadzic cala glowe pod kran, kiedy z kranu z ktorego wciaz leciala woda, wyplynal ogromny karaluch. Ja nawet nie wiedzialam, ze karaluchy moga plywac. Karaluch szybko odbiegl w czeluscie toalety, a ja wrzasnelam tak glosno, ze kozy na pastwisku obok sie sploszyly.

stairs-to-ufudakix450.jpg


No ale skoro juz bylam u podnoza tego pagorka, to przeciez nie odpuszcze. Jakims cudem wlazlam na sam szczyt.

steps-to-ufudaki2x450.jpg



Chcialam polozyc sie na lawce na szczycie i odsapnac. Ale lawki oblezone byly przez chmary mrowek. Nawet usiasc sie nie dalo. Pstryknelam kilka zdjec i zwloklam sie z powrotem na parking.

kohama-view3x800.jpg



kohama-view4x800.jpg



Na parking wlasnie przybyla grupa rowerowiczow, dwie dziewczyny i dwoch chlopakow. Na zwyklych rowerach. Byli tak wyczerpani, ze ledwo sie ruszali. Oczywiscie natychmiast skierowali sie w strone automatu z napojami. I kiedy sie zorientowali, ze nie dziala, to narobili takiego wrzasku, ze kozy uciekly najdalej jak tylko mogly. Jak wsiadalam na rower, to wszyscy szli w kierunku kibelkow, zeby sprawdzic czy woda z kranow leci. Odjechalam, wiec dalszych wrzaskow juz nie slyszalam, nie wiem czy spotkali mojego karalucha.

Nie pozostawalo wiec mi nic innego jak jechac w strone portu. Tam na pewno bedzie mozna kupic cos do picia.

kohama-road2x800.jpg



Automat zaraz przy wypozyczalni rowerow dzialal. Zaopatrzylam sie w wode i coke zero i wypatrzylam na mapce chram, ktorego lokalizacja wygladala interesujaco. Pan z wypozyczalni powiedzial, ze mozna dostac sie tam tylko pieszo przez plaze. Czy ktos powiedzial “plaza?” Nie trzeba bylo mnie przekonywac. Najpierw rowerkiem do budki z deskami do windsurfingu, tam zaparkowac rower, a potem na plaze i w strone chramu. Na pierwszy rzut oka wygladalo to znacznie blizej niz bylo w rzeczywistosci. Albo po prostu bylam juz zmeczona.

tumaru beach1x800.jpg



ryugu-shrinex800.jpg



ryugu-shrine3x450.jpg



ryugu-shrine2x800.jpg



Plaza Tumaru byla swietna. Piekna, dluga, w miare czysta. Chetnie bym tam wrocila. 
Dalszy plan byl taki, zeby jechac w strone kurortow. Ale jak mnie kolesie w budce od windsurfingu poinformowali, w czasach zarazy tereny resortowe sa off limits dla nie-gosci. Wiec zamiast pieknych pieciogwiazdkowych widokow, postanowilam pojechac w strone wioski.

kohama-housex800.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

kalispell 16 sierpnia 2020 09:49 Odpowiedz
Podoba mi się Twój sposób relacji! Z niecierpliwością czekam na dalszą część:)
adam-pawel 23 sierpnia 2020 18:50 Odpowiedz
Chciałem się tam wybrać, jak już otworzą granicę i kowidowe szaleństwo trochę się uspokoi, ale po relacji wychodzi, że nie bardzo się opłaca ;)
2catstrooper 24 sierpnia 2020 00:35 Odpowiedz
Nie bardzo sie oplaca, bo jest relatywnie drogo w stosunku do tego, co sie za to dostaje, to fakt.Ale uwazam, ze warto sie wybrac. Polece znowu we wrzesniu, bo znalazlam bardzo tani bilet na lot bezposredni Haneda - Ishigaki (ANA) za jedyne 25000 jenow, wiec zal byloby nie skorzystac. Teraz tylko miec nadzieje, ze tajfun w tym czasie nie uderzy.Piszac ta relacje podaje troche kontekstu, bo akurat moge, bo rozumiem co ludzie naokolo mnie mowia. A ze typowe japonskie konwenanse typu honne-tatemae sa na odleglych wyspach Okinawy bardzo luzno traktowane (mentalnosc lokalnych lokalesow, a nie tokijskich transplantow, rozni sie znacznie od reszty Japonii), wiec akurat mowia dosyc ciekawe rzeczy. I zazwyczaj nie zdaja sobie sprawy z tego, ze ich rozumiem. A jak lokalni-lokalni nie chca, zeby przyjezdny zrozumial, to przestawiaja sie na jezyk okinawski i nie ma problemu.
cypel 24 sierpnia 2020 15:29 Odpowiedz
Dobrze się czyta i interesujące spostrzeżenia.Taka trochę podróż za karę :lol:Chyba niejednemu wielbicielowi Japonii po przeczytaniu Twojej relacji świat się zawali :mrgreen:
maginiak 24 sierpnia 2020 16:43 Odpowiedz
Perspektywa osoby mieszkającej w Japonii jest na pewno szersza. Element egzotyki, który zwiększa atrakcyjność podróży dla osób mieszkających na co dzień w Europie w zasadzie też tutaj odpada. Chłodne spojrzenie jak widać (nomen omen) robi różnicę.Ja byłam na Ishigaki w zimie kilka lat temu i wróciłam zachwycona. Niby Japonia, ale trochę bardziej na luzie. Niewielu turystów, puste koralowe plaże, fantastyczne jedzenie, serdeczni i pomocni ludzie. Ale to ostatnie być może tylko mi się wydawało, bo ni w ząb nie kumam japońskiego, nie mówiąc o dialekcie z Okinawy ;)
stasiek-t 24 sierpnia 2020 16:56 Odpowiedz
Ciekawie się czyta o innej Japonii, ale nie ukrywam, że jeśli chodzi o mnie ten jeden zwrot przebija wszystko: :D 2catstrooper napisał: Ten przepis jest powszechnie lamany, ale co kilka lat policja sie uwzina i robi drogowe “sprzatanie”.
2catstrooper 27 sierpnia 2020 04:10 Odpowiedz
@cypel, no masz racje, prawie za kare. Ale na tyle mi sie podobalo, ze wracam za 3 tygodnie. A wielbiciele Japonii to juz temat na osobna ksiazke :lol: @maginiak, jak wiesz, to nie bylo moje pierwsze podejscie do Ishigaki, ale masz racje, ze punkt widzenia = punkt siedzenia. Czy jakos tak. No i fakt, ze byla to podroz podczas pandemii, na pewno mial duzy wplyw na to, jak widzialam pewne sprawy.@Stasiek_T, wiesz, oni tak tak z angielska nazywaja (jak twierdzi nasz "rodzinny" policjant) - street sweeping, zazwyczaj podczas sezonow wakacyjnych, hehehe... :mrgreen: W tym roku, z oczywistych przyczyn, tego nie robili. Ale juz maja wspaniale plany na przyszly rok, jesli ta nieszczesna olimpiada dojdzie do skutku (w co osobiscie bardzo watpie).
pestycyda 24 listopada 2020 13:57 Odpowiedz
Halo.... :) Tak tylko pospieszam, tu się czeka na ciąg dalszy :)
2catstrooper 26 listopada 2020 05:08 Odpowiedz
Sorry, sorry! Listopad to u mnie najgorszy miesiac w pracy. A do tego telefon mi padl, a w nim byla wiekszosc zdjec. Zdjecia juz odzyskane, ale troche bylo z tym zachodu.Postaram sie skrobnac kolejny odcinek w nadchodzacy weekend.
correos 9 sierpnia 2021 17:08 Odpowiedz
DAWAJ DAWAJ :) Z CAPS LOCKA BY BARDZIEJ ZMOTYWOWAC
tropikey 9 sierpnia 2021 17:08 Odpowiedz
Ależ oczywiście :)Prawdę mówiąc, to faktycznie zapomniałem już o tej relacji i myślałem, że to zupełnie nowa :D
micnur 10 sierpnia 2021 17:08 Odpowiedz
Też chętnie poczytam i pooglądam :)
piwili 11 sierpnia 2021 05:08 Odpowiedz
I ja też
tropikey 15 sierpnia 2021 12:08 Odpowiedz
A ta niechęć właścicieli guesthousów do cudzoziemców to z powodu covid, czy raczej taka wyssana z mlekiem matki?
2catstrooper 15 sierpnia 2021 12:08 Odpowiedz
Raczej z powodu zlonierzy amerykanskich stacjonujacych na Okinawie. I z powodu covid.Naha to jedyne miejsce w Japonii gdzie jak do tej pory spotkalam sie z otwartym rasizem wobec mojej osoby. Ale o tym w nastepnym odcinku.Teraz ide pracowac jak zmieniac wymiary tych zdjec bez photoshopu.
piwili 16 sierpnia 2021 05:08 Odpowiedz
2catstrooper napisał:Raczej z powodu zlonierzy amerykanskich stacjonujacych na Okinawie. I z powodu covid...A nie jest czasem tak, że takie ekstremalne sytuacje, jak np. COVID powodują, że to co jest skrywane wychodzi na jaw?
2catstrooper 16 sierpnia 2021 05:08 Odpowiedz
@piwili ekstremalne sytuacje sa wtedy, kiedy zlonierze amerykanscy gwlaca okinawskie nastolatki (co zdarzalo sie niestety z zastraszajaca regularnoscia), niechec do nie-Azjatow (a kazdy nie-Azjata to oczywiscie Amerykanin) jest tam raczej na porzadku dziennym i nigdy nie byla skrywana. Covid dodal tylko wygodna wymowke, ktora wczesniej nie istniala. Teraz biznesy moga po prostu odmowic obslugi klienta, ktorego koloru skory nie lubia.
piwili 16 sierpnia 2021 12:08 Odpowiedz
Zupełnie nie wiedziałem o bazach amerykańskich na Okinawie i całej tej sytuacji. Trochę poczytałem i teraz więcej rozumiem.
dmw 23 sierpnia 2021 12:08 Odpowiedz
-- 23 Sie 2021 10:31 -- Zaskoczyły mnie dwie sprawy opisane w Twojej relacji. Ten rasizm w stosunku do Amerykanów, nigdy bym Japończyków o to nie podejrzewał ale z drugiej strony sami Jankesi sobie winni.Oraz brak subordynacji i poszanowania przepisów przez Japończyków. U nas funkcjonuje mit jakoby Japończycy byli niesamowicie karni i zdyscyplinowani - a tu takie zaskoczenie. Dobrze, że tak to opisałaś.
2catstrooper 23 sierpnia 2021 17:08 Odpowiedz
@DMW, rasizm w Japonii to chleb powszedni. Jako biala kobieta naleze do klasy uprzywilejowanej i jak do tej pory (poza Naha) chyba zdarzylo mi sie ze trzy razy do tej pory, ze cos bylo nie tak, bo nie jestem Japonka. Zazwyczaj jednak, jak ludzie sie zorientuja, ze kumam co mowia, to traktuja mnie lepiej niz tublycza kobiete. Ale juz inne kolory skory tak latwo nie maja.A co do Japonczykow przestrzegajacych przepisow, to powiedzmy, tak. Japonczycy sa mistrzami w udawaniu, ze przepisy szanuja i przestrzegaja.A jak ktos ich zlapie na lamaniu przepisow? To beda klaniac sie do samej ziemi i przepraszac, ze przepisy zlamali. Jest tu nawet takie powiedzenie, ze "Kazdy moze robic co chce, jesli tylko potem przeprosi."
billabong 12 września 2021 12:08 Odpowiedz
2catstrooper napisał:Bo w Japonii nie ma czegos takiego jak samoobrona. Jesli zrani sie przestepce, lub potencjalnego przestepce, to on moze nas oskarzyc i sad w Japonii przyzna mu racje. Podjelam ryzyko, bo mialam nadzieje, ze skoro on powiedzial policjantowi, ze jestesmy malzenstwem, to nie bedzie teraz sie skarzyl, ze zniszczylam mu wypozyczony rower.No i jako gaijin - nieważne rezydent czy nie, i tak praktycznie przed sądem byłabyś na przegranej pozycji.A co do faceta - ふざけるな. Szkoda, że to nie był betonowy rów, taki jakie spotyka się na głównych wyspach do odprowadzania wody. :)Super relacja, mam nadzieję, że gość nie zepsuł Ci reszty urlopu. Koniec OT.
maginiak 12 września 2021 17:08 Odpowiedz
@2catstrooper Moje wspomnienia z Ishigaki są tak dobre, i to głównie za sprawą niespotykanej wręcz życzliwości mieszkańców, że przyznam że naprawdę z trudem mi się czytało o Twoich doświadczeniach :(
2catstrooper 13 września 2021 12:08 Odpowiedz
@maginiak zapytalam sie meza skad taka rozbieznosc, i jego zdanie jest takie:Zagraniczni turysci zazwyczaj myla zyczliwosc z "tatemae" - Japonczycy chca sie pokazac z jak najlepszej strony. Ich prywatne odczucia moga byc diametralnie inne. W tej chwili zagranicznych turystow nie ma. Podrozujacy obcokrajowcy to rezydenci. Dla nich udawac nie trzeba.Do tego trzeba jeszcze dodac ogolna niechec Japonczykow do gaijinow-rezydentow w czasach zarazy. Tu winny jest rzad. Od samego poczatku popychali narracje, ze covid to choroba cudzoziemcow, ze cudzoziemcy ja roznosza, ze cudzoziemcy przywlekli covid do Japonii. Ze cudzoziemcy nie potrafia przestrzegac zalecen anty-covidowych, ze nasza higienia osobista jest zerowa, ze Japonczycy maja wyzsza kulture osobista, intelektualna i to dlatego nie choruja na covid tak jak np. Amerykanie.Jestem bardzo ciekawa jak sytuacja bedzie wygladala kiedy Japonia w koncu otworzy sie na turystow. Jak ta slynna omotenashi (goscinnosc) bedzie wtedy wygladala.
marcinsss 10 października 2021 17:08 Odpowiedz
Świetnie się to czyta. Bardzo lubię sposób, w jaki opowiadasz swoją historię. Szkoda tylko, że aż tyle nieprzyjemnych momentów. W sumie za tytuł mogłaby posłużyć to powiedzenie w wersji poprawionej i uzupełnionej przez Andrzeja Poniedzielskiego: "Jak się nie ma, co się lubi, to nie lubi się też tego, co się ma.".Jak nie znasz, to polecam: https://www.youtube.com/watch?v=M6OWmF1LI9UI jeszcze ciekawostka. Jak przeczytałem, że oprócz maski miałaś też przyłbicę, to pierwsza myśl była: "No ale że ją wpuścili do samolotu w tym hełmie Szturmowca... Niby to Japonia, ale jednak..." :lol: :lol: :lol:
jaco027 10 października 2021 23:08 Odpowiedz
Avatar @2catstrooper zobowizuje :-)
taktyk 11 października 2021 05:08 Odpowiedz
Jako człowiek, związany z Japonią głównie sentymenalnie, ale też biznesowo i zainteresowany zawartością mózgu tychże, bardzo Ci dziękuję za te relacje :) Jest przy tym sporo roboty i babrania się w zdjęcia, ale doceniam bardzo!
2catstrooper 11 października 2021 05:08 Odpowiedz
@marcinsss Poprawiona wersja przyslowia jest super! Dzieki!!!Ale, wiesz co? Ja tak w zasadzie to polubilam Ishigaki i caly archipelag Yaeyama. Musze jeszcze odwiedzic wyspe Hatoma i jeszcze jedna (niezamieszkana) i wtedy bede miala clay komplet. O, i na Iriomote chce wrocic. I koniecznie na wyspe Hateruma. I oczywiscie musze wrocic na Yonaguni, bo koszulka ktora kupilam mezowi na Yonaguni skurczyla sie po pierwszym praniu. Wiec musze kupic mu druga.O Yonaguni (tak, o podwodnych monumentach tez) bedzie w nowej relacji. Juz nad nia pracuje.I teraz tak mnie wzielo na Okinawe, ze chce odwiedzic jak najwiecej zamieszkanych wysp. Juz nawet kombinowalam czy ten voucher od Emirates mozna by uzyc na mega tourne po Okinawie latajac JALem, bo przeciez sa partnerami. Ale Emirates powiedzialo mi, ze nie. Buuuu...Do Okinawy mojego "garnka" tym razem nie bralam, bo lecialam sama i nie moglam znalezc mojego selfie-sticka. Ale jakbym garnek miala, to oczywiscie, ze bylby na mojej glowie. Inaczej ANA i JAL przyszaruczkowalyby sie do ilosci mojego bagazu podrecznego.
marcinsss 11 października 2021 17:09 Odpowiedz
To wspaniale, że Ci się ostatecznie spodobało, choć myślę, że np Święta Helena byłaby ciekawsza. No ale co się odwlecze..."Garnek" mógłby być pomocny w kilku sytuacjach, ograniczyć rasizm na przykład, a i Namolny :twisted: by się na pewno zastanowił dwa razy...A tak poważnie, to Ty go zakładasz w miejscach publicznych? W sensie, że nie na jakichś zlotach fanów SW tylko tak normalnie w metrze czy na ulicy?
maginiak 11 października 2021 17:09 Odpowiedz
@marcinsss Nie widziałeś relacji @2catstrooper z Malediwów, prawda? :)
marcinsss 12 października 2021 05:08 Odpowiedz
maginiak napisał:... prawda? :)Nieprawda. :P