0
consigliero 8 listopada 2018 08:29
Image

Dzielnica Plaka, jedna ulica z knajpami obok druga z tawernami , ale ciężko znaleźć coś autentycznego do zjedzenia
Image

Image

Image

No i na koniec dnia padał deszcz
Image

Niedziela była dużo ładniejsza
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Są też miejsca bez turystycznej stonki

Image

Image

Bardzo podoba mi się nazwa własna na hotel , co można tłumaczyć dom obcych , kseno to początek nazwy i znaczy obcy .
Image

Zarekomendowano mi obejrzenie pajacy , No to już dla turystów , ja bym dodatkowo wprowadził opłaty za oglądanie
Image

Image

Image
Ten pies wiedział gdzie się położyć , miał grzane miejsce od stacji metra
Image

Na koniec dnia w końcu coś autentycznego

Image

Image

Te były hot i spicy z normalną raki
Image
Te były po kreteńsku z raki z miodem podgrzaną
Image
Typowe greckie żarcie
Image

Image
Mobilna pralnia chyba dla bezdomnych
Image

Policja w pobliżu , jakby coś był źle uprane
Image
Technologia Rally jest wszędzie stosowana
Image

Image

Teraz pozostaje mieć nadzieję że nic nie popsują , widzimy się z motocyklem w czwartek

Izrael Kibutz Ein HaMifratz (Oko zatoki)
Udało się odespać ostanie dni . W poniedziałek rano trochę z tzw reisefiber, czy aby na pewno zdążę dojechać te 50 km aby być przed 11.00 w porcie . Wieczorna , nazwijmy to kolacją , na razie nie pozostawia negatywnych wrażeń , mało tego czuję się ja młody bóg . Wariant ostateczny bagażu do samolotu ustalony na jedną torbę z kufra i plecak , na sobie kurtka motocyklowa . Poranny ruch w Atenach nie należy do małych i jazda z kuframi nie ułatwia przeciskania się do przodu , ale w większości wypadków udaje się dojechać na czoło kolumny . Czasem udaje się też wykorzystać buspasy . Do Lavrio z typowo krakowskiej oszczędności jadę darmowymi drogami co nie pozwala na utrzymanie dobrego tempa jazdy. W porcie już na miejscu jest lekkie zamieszanie z papierami , muszę podjechać do miasteczka aby podbić deklarację wywozową , przy okazji wstępuję do miasteczka aby wypłacić trochę kasy z bankomatu , bo nie wiem kiedy mam zapłacić za transport. Przy bankomacie kolejka , bo koniec miesiąca , może jest to dzień wypłat i wielu Greków próbuję się dostać do swoich pieniędzy . Słowo próbuje jest tu jak najbardziej na miejscu , bo wielu odchodzi z kwitkiem nie załatwiwszy nic , a ich operacje ilość kliknięć dochodzi czasowo do 5 minut . Na szczęściu moja operacja okazuje się bardzo prosta i po trzech kliknięciach otrzymuję kasę . Wracam do kantorka firmy Salamis i pan coś tam wypełnia robi sobie kopię tego dokumentu celnego i mówi aby podstawić motocykl pod statek zostawić wszystkie rzeczy które chcę wysłać razem z motocyklem i przynieść kluczyki . Upewniam się kilka razy czy dobrze usłyszałem ale odpowiedź za każdym razem jest identyczna i zapewnienie aby się nie obawiam nic nie zniknie . Odpowiadam że nie chodzi mi o rzeczy tylko czy poradzą sobie z wprowadzeniem , wjazdem motocykla na statek , w końcu przyjmuję że wiedzą co robią i nie jest to z tego co wiem ich pierwsza tego typu przesyłka . Izraelczycy robią to dosyć często niekoniecznie aby pojeździć po Europie ale choćby aby odwiedzić stosunkowo niedaleki dla nich Cypr. Jadę pod statek , jeszcze na bramie kontrola dokumentów , spisanie danych motocykla i mogę jechać dalej. Stawiam motocykl w towarzystwie kilku samochodów , jeden jest z Czech i być może jedzie na Cypr a może do Izraela , zobaczymy w czwartek. Zaczynam ostatecznie ształowanie ładunku , cenniejsze rzeczy umieszczając w kufrach , a te którzy strata byłaby mniej bolesna w torbie na siedzeniu . Ostatecznie do niej trafiają nowe buty , spodnie revita te których w Izraelu ciężko byłoby użyć , czyli model Posejdon , no i namiot bo zawsze gdzieś znajdę miejsce do spania. Na pożegnanie obfotografowuję miejsce pożegnania z motocyklem.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Z plecakiem na plecach z torbą na ramieniu w której mam minumum rzeczy , ale jest śpiwór i materac udaję się do miasteczka aby znaleźć transport na lotnisko . Ostatnia fotka z oddali na statek który mam nadzieję zobaczyć w Hajfie
Image
Kieruję się w kierunku centrum , odpalam Maps me bo gogle maps niewiele mogą mi pomóc w znalezieniu transportu publicznego z Lavrio . Od panów z agencji usłyszałem że będę się musiał przesiąść na inny autobus w Madropulo . Miasteczko już prawie obok lotniska . Idąc w kierunku centum widzę placyk przy który jest kilka osób i jakiś słupek ze znaczkiem, wygląda na przystanek . Próbuję odnaleźć coś na kształt rozkładu jazdy , ale się to nie udaje . Na zadane pytanie o autobus na lotnisko otrzymuję odpowiedź od rodziny nie wyglądającej na rodowitych Greków, wyglądają raczej na rodzinę tzw uchodźców , że bardzo dobrze trafiłem , nawet autobus powinien niedługo przyjechać . Po przyjeździe pakuję się do środka i mówię do kierowcy aeroporto , co wydaje mi się być właściwym określeniem lotniska , kierowca macha abym wchodził do środka , pokazuję pieniądz a on dalej macha . Myślę sobie może taki zwyczaj że potem biorą do kieszeni od łepka. Ruszamy i po kilku kilometrach w pierwszym miasteczku wsiada bileter , mówię aeroporto i dostaję kwit za 4,4 eur. W Markopulo wyrzucają nas z tego autobusu i każą wsiadać do następnego , ten jest w dużo lepszym stanie technicznym , z podwozia nie dochodzą żadne niepokojące dźwięki, upewniam się tylko że lotnisko będzie miejscem gdzie dojadę . Autobus ma kilka przystanków i na pierwszym odbywa się pobranie opłaty za przejazd , widząc że gość zbliża się do mnie otwieram portfel pytając ile , w tym momencie zdziwienie w jedno oczach , rzuca pytanie czy nie płaciłem za przejazd . Wtedy wszystko się wyjaśnia ten kwit 4,4 jest za całą trasę . Wchodzę na lotnisko około 12.00 i zastanawiam się co robić . Decyduję że wchodzę do środka aby się odprawić ostatecznie . Tutaj mam dobrą radę , przetestowane już conajmniej 3 razy . Jak wiadomo jest zabronione wnoszenie wody w butelkach , wszystkie butelki należy wyrzucić do specjalnego kosza . W tym wypadku nie obowiązuje zasada 100 ml , raz musieliśmy skończyć otwartą butelkę z alkoholem bo pojemność była większa i nawet jeżeli na oko było widać że tam mniej niż 100 ml to nie można jej wnieść. Okazuje się że za pierwszym razem całkiem przez przypadek przeszedłem przez kontrolę bezpieczeństwa z 2 litrami wody , za drugim i trzecim razem zrobiłem to już całkiem świadomie. Wystarczy mieć taki plecak jak ja sobie zakupiłem , jest to TT z hydropackiem , na pewno działa to z plecakiem tej firmy [emoji41] , być może zadziała też z innymi. Nikt do tej pory nie przyczepił się do zawartości tego plecaka i tym sposobem nie mam kłopotów z wodą do picia , nie muszę jej też kupować w paskarskich cenach na lotnisku. Po odprawie należało się tylko uzbroić w cierpliwość . Było to pierwsze lotnisko gdzie można było znaleźć takie fajne miejsca które jakby były stworzone do leżenia , niestety ochrona lotniska nie chciała uznać mojej interpretacji za właściwą . Na lotnisku oczywiście nie można palić , ale było tam takie getto dla palących gdzie palacze mogli się poczuć jak w domu . Szczególnie interesujące było zobaczyć jak obsługa lotniska , taki steward ciągnie dwie osoby na wózku i wrzuca je do środka aby sobie mogły popalić . Po kilku godzinach siedzenia zapach papierosów zacząłem czuć wszędzie , po wizycie w toalecie okazało się że palarnia nie jest jedynym miejscem gdzie ludzie palą . Lot liniami Aegean należał do przyjemnym , mimo że określają się jako łów cost to podczas bookowania biletu zadano pytanie o rodzaj posiłku , zdecydowałem że najbezpieczniej dla mojej diety i zdrowia będzie gdy zdecyduję się na owoce. Po drugie w samolocie nie musiałem kolanami wypychać siedzenia z przodu i samo siedzenie można było pochylić do tyłu. Najpierw rozdano posiłki dla tych co mieli życzenia , wtedy dostałem swoje owoce , a później rozdawali napoje . Zaryzykowałem i bezczelnie poprosiłem o białe wino które otrzymałem , jednakże kieliszek był z papieru , znaczy się był to kubek jednorazowy.
Po wylądowaniu bardzo szybko przeszedłem kontrolę paszportową , zaleta lotu z prawie samymi izraelczykami to fakt że tym razem okienka z napisem izraeli paszport były oblegane a dla innostrańców prawie puste, tym razem pani wiedziała że wizę daje się na osobnym kartoniku. Po wyjściu okazało się że podróż do Ein Hamifratz nie będzie taka prosta , bo akurat robią inwestycję kolejową która ma skrócić podróż między Tel Aviv a Jerozolimą , co spowodowało że na odcinku Ben Gurion, Ha Carmel nie ma żadnego połączenia kolejowego . Za to jest shuttle bus na dworzec Ha Carmel skąd jeżdżą pociągi normalnie . Tylko ten bus nie był podstawiony o czasie , gdy po godzinie przyjechał to byłem pewny że ciężko będzie się wszystkim zmieścić , ale okazało się że nie było tak źle . Awantura , na szczęście niedługa , tak z 10 minut , zaczęła się w Tel Aviv gdy okazało się że parę osób chce się dosiąść a miejsca nie ma zbyt dużo . Szczególnie pyskował taki z organizacji ruchu który zaczął mieć pretensje do kierowcy , na co ten mu zripostował że jeżeli chce mieć do kogoś pretensje to może go połączyć z jego kierownictwem . Na to wszystko jeden z pasażerów też zaczął najeżdżać na tego od organizacji ruchu że rozkopali pół miasta nie zapewniając właściwej organizacji transportu zastępczego , już myślałem że skończy się to jakąś grubszą awanturą ale tak szybko jak się zaczęło równie szybko się skończyło i pojechaliśmy dalej . Na koniec wylądowałem na dworcu i po kilku minutach przyjechał pociąg do Akko. Cały wczorajszy dzień dochodziłem do siebie próbując odespać noc , przerywając sobie tylko na obiad w stołówce kibucu a wieczorem wizyta w pobliskiej burgerowni i zakup piwa z małego browaru w Pętach Tikwa .Dziś jest już dużo lepiej zastanawiam się nad kąpielą na pobliskiej plaży , bo ciepło trochę jest , tylko nie wiem czy zdążę . Fela właśnie zaproponowała troszeczkę winka , dałem się namówić . Kilka pstryków z Akko
Image

Image


Image

Image

Image

Akko inwestuje trochę w turystykę i to jest nowa inwestycja w stosunku do naszego ostatniego pobytu , przeróbka karawan seraju , który tutaj nazywany jest han albo chan na hotel .
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

A to inny przerobiony han2.11.2017
Dzień wolności, ale dlaczego tak drogo[emoji6]

Rosenfeld wziął 400 EUR i 500 szekli , celnicy nic , opłaty portowe to 303 szekli i mam nadzieję że to już koniec . Procedura u Rosenfelda krótka , jakieś 10 minut z pogawędką . Celnicy 10 minut , najwięcej czasu zajął spacer pomiędzy biurem agenta , celnikami przy bramie numer 3 i biurem portu przy bramie numer 5 gdzie obecnie oczekuję na papiery

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

brunoj 8 listopada 2018 13:59 Odpowiedz
GS rządzi, może trzeba jakiś pod-klub założyć ride4free czy coś. Plus mapę krajów w których trzymamy motocykle (mój aktualnie w Norwegii jest ;-)
lyny 8 listopada 2018 15:05 Odpowiedz
Podziwiam - świetna relacja!