Jedziemy na lotnisko. HAN-REP z bagażem rejestrowanym kupiliśmy na tydzień przed podróżą, kosztował ok. 220zł. Odrobinę więcej by nas wyniósł pociąg z Hanoi do Sajgonu i przemieszczenie się z Sajgonu do Siem Reap- a zajęłoby to trzy dni, a nie dwie godziny. Przed odlotem mam trochę czasu na spotting.
Przy odprawie przykry widok małego tłumu współpasażerów którzy muszą płacić po 80$ za wykupienie bagażu rejestrowanego przy odprawie- nieobyci z realiami tanich linii lotniczych poszli do ulicznego biura podróży i kupili bilety na lot. Nie dość, że biuro pewnie przygarnęło sporą marżę to jeszcze nie wykupili bagażu, a wiadomo że tutaj każdy turysta ma ładunek wykraczający poza kabinówkę. Cóż, następnym razem będą mądrzejsi!
Miałem nadzieję na nowe A32B Vietjeta, niestety podstawili jakiegoś wynajętego A320 (cały biały). Na pokładzie spotykamy Polaka który od 11 miesięcy mieszka w Hanoi i uczy angielskiego- co trzy miesiące wyjeżdża gdzieś na wycieczkę, po to aby sobie przedłużyć wizę.
Lądujemy w Siem Reap. Na płycie zauważam samolot Small Planet Polska! Od wielu lat współpracują z Cambodia Angkor Air i pożyczają sobie samoloty nawzajem, co pozwala zwiększyć utylizację w niskim sezonie. Tak samo robi np. Transavia i SunCountry.
Jeszcze w samolocie zostały rozdane formularze do wizy- kosztuje ona 30$ i dostaje się ją od ręki. Pomimo jednoczesnego przylotu dwóch A320 (360 osób), procedura idzie zadziwiająco szybko- kilka osób siedzi obok siebie i pracują w trybie taśmowym- każdy wykonuje inną czynność. Gdy paszport przejdzie tę ścieżkę zdrowia, wyczytywane jest nazwisko i paszport odkładają na ladę. Kto go weźmie, to już ich za bardzo nie obchodzi.
Hotel który zarezerwowałem zapewniał transport z lotniska. Zauważyłem, że w każdym kraju forma transportu pomiędzy skuterem a samochodem jest inna- w Tajlandii i Laosie był to typowy "tuk-tuk", w Wietnamie to motocykl z nadbudówką, natomiast w Kambodży wiózł nas motocyklem z przyczepą. Zdziwiły mnie spore odległości pomiędzy budynkami w Siem Reap- bardzo luźna zabudowa, szczególnie odczuwalna ponieważ właśnie przylecieliśmy z Hanoi.
2017.09.22: Dzień 16
Ciekawostka na śniadanie- podana "zupka chińska" z jajkiem sadzonym. Tak mi to posmakowało, że niejednokrotnie sobie takie robiłem po powrocie do Polski
:D
Nie ma wątpliwości co do tego, po co tu przyjechaliśmy- oczywiście aby odwiedzić Angkor Wat. Bilety wstępu są 1,3 lub 7 dniowe- nie mamy na tyle czasu by spędzić tu aż trzy dni, decydujemy się na opcję jednodniową. Na szczęście bilet jednodniowy (37$) zaczyna obowiązywać dzień wcześniej od 17:00, dzięki czemu możemy wejść na zachód słońca. Do tego czasu przechadzamy się po mieście, chłonąc nowy kraj. Zwiedzając kolejną świątynie, wciąż nie przestaje mnie zadziwiać skrupulatność detali budowli sakralnych Azji Pd-Wsch.
Dosyć tu drogo. Dwa-trzy razy drożej jak w Tajlandii. Mają miejscową walutę, pomimo tego posługujemy się praktycznie wyłącznie USD.
Bardzo potrzebowaliśmy takiego luźniejszego dnia aby trochę odpocząć. Popołudniu umawiamy się z hotelowym kierowcą który wiózł nas z lotniska- będzie na woził po Angkor cały jutrzejszy dzień oraz również na dzisiejszy zachód słońca.
Następna część w czwartek- zwiedzanie Angkor
:)2017.09.23: Dzień 17
Pobudka tuż po 5 rano, jedziemy na wschód słońca...
Angkor Wat:
Prasat Kravan:
Banteay Kdei:
Ta Prohm- zdecydowanie najbardziej się nam tam spodobało.
Chodząc po Angkor cały czas się rozglądałem dookoła w poszukiwaniu węży. Jedyne co zauważyłem to pojedyncze jaszczurki, takie jak ta:
Miejscowy zawiózł nas także do Takeo, Chau Say/Thomammon ale nie mam ciekawych fot z tamtych miejsc.
Niepotrzebnie zużyliśmy resztkę sił na umywające się do pozostałych Baphuon oraz Tarasu słoni- przez co przy Bayon, świątyni kulminacyjnej- byliśmy juz bardzo zmęczeni i zwiedziliśmy "po łebkach". Od wschodu słońca minęło już ponad 10 godzin.
Moim zdaniem jeśli ktoś może, to zdecydowanie warto spędzić tam więcej niż jeden dzień. Pomimo tego, że nasze zwiedzanie było trochę zbyt intensywne- jesteśmy zadowoleni, niesamowite miejsce. Tak jak nie kupuje pamiątek praktycznie nigdy, tak z Angkor przywiozłem wycięty w skórze widok na Angkor Wat- obecnie już oprawione, zdobi salon
:D Mamy szczęście że padało- przez to było mniej ludzi, oraz dało się oddychać. Po opuszczeniu parku, jedziemy jeszcze do centrum po jakieś upominki dla rodziny oraz aby się porządnie najeść, po czym padamy w hotelu.
2017.09.24: Dzień 18
Dziś wracamy do punktu wyjścia- Bangkoku. W jakimś biurze w Siem Reap kupiliśmy bilety autobusowe do Poipet, gdzie przejdziemy granice pieszo po czym wsiądziemy w pociąg do stolicy Tajlandii.
Sporo się naczytałem o problemach na tym przejściu granicznym- zwłaszcza pod kątem korupcji po Kambodżańskiej stronie. Okazało się że byłem aż za bardzo wyczulony bo pod pozorem "nienacięcia się" omineliśmy posterunek graniczny po Kambodżańskiej stronie. Już staliśmy w kolejce po Tajską pieczątke kiedy się skapneliśmy że nie mamy pieczątki wyjazdowej i musieliśmy się wrócić
:D
Granica:
Irytujące: Tajka na granicy przyczepiając mi kartę wjazdową zszyła mi kilka stron paszportu naraz. Po przekroczeniu granicy trzeba się już tylko wytargować na tuk-tuka do stacji kolejowej w Aranyaprathet, następnie kupić bilety, zjeść noodle soup i można jechać
:D 6 godzin. Nie trzeba się specjalnie martwić o prowiant przed podróżą- co rusz ktoś się przechadzał wzdłuż składu oferując różne rzeczy do spożycia.
Całe szczęście w Bangkoku hostel mamy praktycznie naprzeciwko dworca. Zostawiamy tylko rzeczy i idziemy do basenu!
Ostatnia część- Bangkok- w poniedziałek
:)2017.09.25: Dzień 19
Bardzo polecam Chic Hostel. Z basenem, kilkaset metrów od dworca, czysto, sporo pryszniców, dobre wi-fi oraz, co sprawiło najwięcej radości, śniadanie które się odbywa na 12 piętrze w hotelu obok. Za trzy noce w dwu-osobowym pokoju zapłaciliśmy niecałe 280zł.
Bangkok. Kojarzy się przede wszystkim z Kac Vegas oraz piosenką "One night in Bangkok". W mieście oraz bezpośredniej okolicy mieszka 14 milionów ludzi. Zostajemy tutaj aż do wylotu z powrotem do Polski, za trzy dni.
Hej. Widzę, że wybieracie ostatnio podobne destynacje, jak nie Bałkany to Azja
:D, może niedługo wpadniemy na siebie gdzieś na trasie.
;) Chciałam podpytać o o nocleg w Sapa. Pisaliście, że polecacie. Możecie wrzucić jakiś namiar?
Dzięki za podbudowanie mojej inspiracji na podróż do Azji, fajnie też że podaliście koszty i przekonałem się że moje wyliczenia są na realnym poziomie
:)
Nie poszły w górę tylko te podane powyżej 350 zł to jest plus minus cena wizy gdy wyrabia się ją osobiście w Ambasadzie Wietnamu w Warszawie (autorzy relacji poprawcie mnie jeśli się mylę). E-wiza nadal 25$ więc żadne zmiany w cenach nie zaszły. Swoją drogą ten pilotażowy program e-wiz planowo miał się zakończyć jakoś w lutym 2019, czyli całkiem niedługo. Ciekawe czy go przedłużą.p.
Jedziemy na lotnisko. HAN-REP z bagażem rejestrowanym kupiliśmy na tydzień przed podróżą, kosztował ok. 220zł. Odrobinę więcej by nas wyniósł pociąg z Hanoi do Sajgonu i przemieszczenie się z Sajgonu do Siem Reap- a zajęłoby to trzy dni, a nie dwie godziny. Przed odlotem mam trochę czasu na spotting.
Przy odprawie przykry widok małego tłumu współpasażerów którzy muszą płacić po 80$ za wykupienie bagażu rejestrowanego przy odprawie- nieobyci z realiami tanich linii lotniczych poszli do ulicznego biura podróży i kupili bilety na lot. Nie dość, że biuro pewnie przygarnęło sporą marżę to jeszcze nie wykupili bagażu, a wiadomo że tutaj każdy turysta ma ładunek wykraczający poza kabinówkę. Cóż, następnym razem będą mądrzejsi!
Miałem nadzieję na nowe A32B Vietjeta, niestety podstawili jakiegoś wynajętego A320 (cały biały). Na pokładzie spotykamy Polaka który od 11 miesięcy mieszka w Hanoi i uczy angielskiego- co trzy miesiące wyjeżdża gdzieś na wycieczkę, po to aby sobie przedłużyć wizę.
Lądujemy w Siem Reap. Na płycie zauważam samolot Small Planet Polska! Od wielu lat współpracują z Cambodia Angkor Air i pożyczają sobie samoloty nawzajem, co pozwala zwiększyć utylizację w niskim sezonie. Tak samo robi np. Transavia i SunCountry.
Jeszcze w samolocie zostały rozdane formularze do wizy- kosztuje ona 30$ i dostaje się ją od ręki. Pomimo jednoczesnego przylotu dwóch A320 (360 osób), procedura idzie zadziwiająco szybko- kilka osób siedzi obok siebie i pracują w trybie taśmowym- każdy wykonuje inną czynność. Gdy paszport przejdzie tę ścieżkę zdrowia, wyczytywane jest nazwisko i paszport odkładają na ladę. Kto go weźmie, to już ich za bardzo nie obchodzi.
Hotel który zarezerwowałem zapewniał transport z lotniska. Zauważyłem, że w każdym kraju forma transportu pomiędzy skuterem a samochodem jest inna- w Tajlandii i Laosie był to typowy "tuk-tuk", w Wietnamie to motocykl z nadbudówką, natomiast w Kambodży wiózł nas motocyklem z przyczepą. Zdziwiły mnie spore odległości pomiędzy budynkami w Siem Reap- bardzo luźna zabudowa, szczególnie odczuwalna ponieważ właśnie przylecieliśmy z Hanoi.
2017.09.22: Dzień 16
Ciekawostka na śniadanie- podana "zupka chińska" z jajkiem sadzonym. Tak mi to posmakowało, że niejednokrotnie sobie takie robiłem po powrocie do Polski :D
Nie ma wątpliwości co do tego, po co tu przyjechaliśmy- oczywiście aby odwiedzić Angkor Wat. Bilety wstępu są 1,3 lub 7 dniowe- nie mamy na tyle czasu by spędzić tu aż trzy dni, decydujemy się na opcję jednodniową. Na szczęście bilet jednodniowy (37$) zaczyna obowiązywać dzień wcześniej od 17:00, dzięki czemu możemy wejść na zachód słońca. Do tego czasu przechadzamy się po mieście, chłonąc nowy kraj. Zwiedzając kolejną świątynie, wciąż nie przestaje mnie zadziwiać skrupulatność detali budowli sakralnych Azji Pd-Wsch.
Dosyć tu drogo. Dwa-trzy razy drożej jak w Tajlandii. Mają miejscową walutę, pomimo tego posługujemy się praktycznie wyłącznie USD.
Bardzo potrzebowaliśmy takiego luźniejszego dnia aby trochę odpocząć. Popołudniu umawiamy się z hotelowym kierowcą który wiózł nas z lotniska- będzie na woził po Angkor cały jutrzejszy dzień oraz również na dzisiejszy zachód słońca.
https://3.bp.blogspot.com/JXPk3dwEGnS5U ... 59-h573-no
Następna część w czwartek- zwiedzanie Angkor :)2017.09.23: Dzień 17
Pobudka tuż po 5 rano, jedziemy na wschód słońca...
Angkor Wat:
Prasat Kravan:
Banteay Kdei:
Ta Prohm- zdecydowanie najbardziej się nam tam spodobało.
Chodząc po Angkor cały czas się rozglądałem dookoła w poszukiwaniu węży. Jedyne co zauważyłem to pojedyncze jaszczurki, takie jak ta:
Miejscowy zawiózł nas także do Takeo, Chau Say/Thomammon ale nie mam ciekawych fot z tamtych miejsc.
Niepotrzebnie zużyliśmy resztkę sił na umywające się do pozostałych Baphuon oraz Tarasu słoni- przez co przy Bayon, świątyni kulminacyjnej- byliśmy juz bardzo zmęczeni i zwiedziliśmy "po łebkach". Od wschodu słońca minęło już ponad 10 godzin.
Moim zdaniem jeśli ktoś może, to zdecydowanie warto spędzić tam więcej niż jeden dzień. Pomimo tego, że nasze zwiedzanie było trochę zbyt intensywne- jesteśmy zadowoleni, niesamowite miejsce. Tak jak nie kupuje pamiątek praktycznie nigdy, tak z Angkor przywiozłem wycięty w skórze widok na Angkor Wat- obecnie już oprawione, zdobi salon :D Mamy szczęście że padało- przez to było mniej ludzi, oraz dało się oddychać. Po opuszczeniu parku, jedziemy jeszcze do centrum po jakieś upominki dla rodziny oraz aby się porządnie najeść, po czym padamy w hotelu.
2017.09.24: Dzień 18
Dziś wracamy do punktu wyjścia- Bangkoku. W jakimś biurze w Siem Reap kupiliśmy bilety autobusowe do Poipet, gdzie przejdziemy granice pieszo po czym wsiądziemy w pociąg do stolicy Tajlandii.
Sporo się naczytałem o problemach na tym przejściu granicznym- zwłaszcza pod kątem korupcji po Kambodżańskiej stronie. Okazało się że byłem aż za bardzo wyczulony bo pod pozorem "nienacięcia się" omineliśmy posterunek graniczny po Kambodżańskiej stronie. Już staliśmy w kolejce po Tajską pieczątke kiedy się skapneliśmy że nie mamy pieczątki wyjazdowej i musieliśmy się wrócić :D
Granica:
Irytujące: Tajka na granicy przyczepiając mi kartę wjazdową zszyła mi kilka stron paszportu naraz. Po przekroczeniu granicy trzeba się już tylko wytargować na tuk-tuka do stacji kolejowej w Aranyaprathet, następnie kupić bilety, zjeść noodle soup i można jechać :D 6 godzin. Nie trzeba się specjalnie martwić o prowiant przed podróżą- co rusz ktoś się przechadzał wzdłuż składu oferując różne rzeczy do spożycia.
Całe szczęście w Bangkoku hostel mamy praktycznie naprzeciwko dworca. Zostawiamy tylko rzeczy i idziemy do basenu!
Ostatnia część- Bangkok- w poniedziałek :)2017.09.25: Dzień 19
Bardzo polecam Chic Hostel. Z basenem, kilkaset metrów od dworca, czysto, sporo pryszniców, dobre wi-fi oraz, co sprawiło najwięcej radości, śniadanie które się odbywa na 12 piętrze w hotelu obok. Za trzy noce w dwu-osobowym pokoju zapłaciliśmy niecałe 280zł.
Bangkok. Kojarzy się przede wszystkim z Kac Vegas oraz piosenką "One night in Bangkok". W mieście oraz bezpośredniej okolicy mieszka 14 milionów ludzi. Zostajemy tutaj aż do wylotu z powrotem do Polski, za trzy dni.